Logo Przewdonik Katolicki

Prawa zwierząt

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Autorzy pisząc o „prawach zwierząt”, nie prowadzą edukacji prawniczej ani ideologicznej, a tylko tłumaczą dzieciom, że zwierzętom należy się szacunek i empatia, ponieważ odczuwają strach, smutek, ból, głód, zimno, a także wszystkie rodzaje radości i przywiązania.

W dzieciństwie marzyłam o tym, żeby mieć psa, ale rodzice nie byli przekonani i kupili mi kanarka. Pomarańczowy ptaszek szybko się oswoił. Wypuszczałam go z klatki, gdy tylko wracałam ze szkoły. Jedliśmy razem jabłko, siadał na moje ramię i całował dzióbkiem prosto w usta.
Psa doczekałam się znacznie później. Przynależał do mojego męża, został znaleziony na ulicy w Lublinie i umiał się zachować: przyprowadzony do domu od razu podał łapę mojej teściowej, tak jakby wiedział, że należy się wkupić w jej łaski. Potem zamieszkał z nami. Nasz pies był kundlem, wśród przodków z pewnością miał owczarka niemieckiego. Nie znamy jego przeszłości, nie wiemy czy ktoś go wyrzucił, czy się po prostu zgubił, w każdym razie do końca swego życia bardzo nas pilnował. Żebyśmy tylko nie odjechali gdzieś bez niego. Żebyśmy go nie zostawili. Był psem pokojowym: rozdzielał nas, gdy udawaliśmy, że się szarpiemy, bywał smutny i przygnębiony, gdy się kłóciliśmy. Gdy wychodziliśmy z domu, leżał przy drzwiach i czekał. Rano siadał przy łóżku i nieruchomo patrzył, kiedy tylko otworzymy oczy. Potem kręcił młynki z radości. Z pełnym zaufaniem pozwalał sobie aplikować lekarstwa. Pocieszał w smutkach, trącając w rękę wilgotnym nosem.
Tak wspominam moje zwierzęta i równocześnie czytam: o księdzu, który głodził psa, o byłym senatorze, który ciągnął psa za samochodem, i o pseudohodowli, której właściciele otrzymali wyrok za okrutne traktowanie zwierząt (i nareszcie jest to nie tylko grzywna, a pozbawienie wolności).
A na to wszystko jeden minister z drugim, obaj od edukacji, wypowiadają się publicznie na temat praw zwierząt, że czegoś takiego w ogóle nie ma, że mówią o nich tylko lewacy, zrównując tym samym zwierzę z człowiekiem. Dla ministrów to sprawa ideologii, a nie humanizmu. Zbulwersowało ich to, że o prawach zwierząt dzieci uczą się w szkole. A przecież człowiek to człowiek, a zwierzę to zwierzę. Nie przyszło im do głowy, że autorzy pisząc o „prawach zwierząt”, nie prowadzą edukacji prawniczej ani ideologicznej, a tylko tłumaczą dzieciom, że zwierzętom należy się szacunek i empatia, ponieważ odczuwają strach, smutek, ból, głód, zimno, a także wszystkie rodzaje radości i przywiązania.
A konkretnie, co tak zbulwersowało wiceministra Tomasza Rzymkowskiego w tym podręczniku dla klas III? Otóż przykłady łamania praw zwierząt. Czyli: kłusownictwo, hodowla dla futer, pokazy w cyrku, sprzedaż żywych karpi. Dla mnie to i tak za mało, ja tam bym jeszcze dodała hodowlę przemysłową i organizowanie polowań.
No ależ – ktoś zapyta – jakie prawa może mieć zwykłe zwierzę bez duszy? Ja tam nie wiem, czy bez duszy, ale chociażby prawo do godnego życia. Czy to już za duża ideologia?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki