Logo Przewdonik Katolicki

Obowiązek dobrych ludzi

Hubert Ossowski
Demonstracja przeciwko futrom naturalnym; Warszawa, 2008 r. fot. Leszek Szymański/PAP

Władza człowieka nad zwierzętami ma swoje granice, a niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom jest sprzeczne z godnością ludzką. Poprawie sytuacji ma służyć program „Piątka dla zwierząt”.

Widok był przerażający. Głębokie rany od pogryzień, infekcje oczu i zatrucia. Zwierzęta same sobie robiły krzywdę, walczyły ze sobą, a nawet się zjadały. Norki miotały się w konwulsjach, były sparaliżowane i apatyczne. Były też zagazowywane przy użyciu dwutlenku węgla. Te i inne działania zostały udokumentowane w reportażu Krwawy biznes futerkowców, który ujawnia warunki panujące w największej hodowli zwierząt futerkowych w Polsce – na fermie w Góreczkach w Wielkopolsce. Reportaż Onetu nie powstałby, gdyby nie Yevhen, aktywista Stowarzyszenia Otwarte Klatki, który zatrudnił się na fermie, by na własne oczy przekonać się, w jakich warunkach żyją tam zwierzęta.

Kwestia człowieczeństwa
W reakcji na reportaż Jarosław Kaczyński jeszcze tego samego dnia zapowiedział wprowadzenie przepisów chroniących zwierzęta. – Trzeba wprowadzić zupełnie nowy porządek prawny, jeśli chodzi o ochronę zwierząt. Względy, które za tym przemawiają, mają charakter humanitarny – mówił prezes PiS.
Rozwiązaniem ma być program „Piątka dla zwierząt”. Zakłada on wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych w celu pozyskania z nich futer (wyjątkiem ma być królik). Dodatkowo w planach jest zakazanie wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, choćby w cyrku. Ograniczony miałby zostać też ubój rytualny. Zwiększone zaś zostałyby kompetencje organizacji pozarządowych w zakresie ochrony zwierząt, w tym umożliwienie asysty policji przy odbieraniu źle traktowanych stworzeń. Projekt zakłada też zakaz trzymania zwierząt na uwięzi w sposób trwały oraz stosowanie kolczatek. Częściej miałyby odbywać się kontrole w schroniskach, a inspekcje weterynaryjne zyskałyby prawo do nakładania mandatów na właścicieli schronisk, przetrzymujących zwierzęta w złych warunkach. Uściślona byłaby także definicja kojca oraz wymogów technicznych, które musi spełniać. I wreszcie, powstałaby rada ds. zwierząt, której zadaniem byłaby analiza i monitorowanie stanu ochrony zwierząt, np. poprzez całoroczną publikację sprawozdań w temacie ich dobrostanu.

Omijanie przepisów
Według danych Głównej Inspekcji Weterynaryjnej (GIW) w Polsce znajduje się 476 aktywnych hodowli zwierząt futerkowych. Aż 56 z nich należy do rodziny Wójcików – Wojciecha i Szczepana. Ten drugi od lat działa przeciwko wprowadzeniu w Polsce zakazu hodowli zwierząt na futra. Jest prezesem Fundacji Polska Ziemia. Z pracą na fermie futerkowej zetknął się w Holandii, z której wrócił w 2009 r. Po powrocie do kraju otworzył własną hodowlę. W niedługim czasie stał się liderem branży futerkowej, która każdego roku przynosi milionowe zyski.
Ferma w Góreczkach, czyli największa hodowla zwierząt futerkowych w Polsce, w oficjalnym rejestrze GIW figuruje jako… 33 fermy. Znajduje się na niej około pół miliona zwierząt. Polskie prawo przewiduje, że w przypadku dużych ferm przemysłowych, które mogą mieć znaczący wpływ na środowisko, hodowca jest zobowiązany do sporządzenia raportu o oddziaływaniu fermy na środowisko. Właściciele znaleźli więc sposób, by obejść ten przepis: dzielą duże fermy na mniejsze, które nie wymagają wnioskowania o dodatkowe pozwolenia.
Hodowcy, na czele ze Szczepanem Wójcikiem, wielokrotnie wykorzystywali argument o wpływie ferm na rynek pracy. Według lobbystów branża futerkowa zapewnia zatrudnienie dla dziesiątek tysięcy osób i gwarantuje wysokie wpływy do budżetu. Właściciele ferm przekonywali też o wysokim poziomie dobrostanu zwierząt, który miał gwarantować program WelFur.

Futerkowe eldorado
Trwający rok nie jest łatwy dla hodowców zwierząt futerkowych. Spadają ceny futer, głównie z powodu pandemii koronawirusa. Początek 2020 r. to największy kryzys w branży od lat. Na przełomie stycznia i lutego zamkniętych zostało 40 ferm, a w ciągu ostatnich czterech lat aż 200. Sama branża przynosi też mniejsze zyski. W 2015 r. polscy hodowcy eksportowali blisko 9,5 mln skór norek, a średnia cena skóry wynosiła 158 zł za sztukę. W całym 2019 r. sprzedano nieco ponad 7 mln skór, zaś sztuka kosztowała 96 zł.
W tym miejscu warto wspomnieć o podatkach. W całym 2019 r. hodowcy zarobili prawie 676 mln zł, z czego tylko niespełna 11 mln zł trafiło do skarbu państwa. Żadna inna branża nie jest objęta tak niskim podatkiem. To pozostałość po czasach PRL-u, gdy hodowlę zwierząt futrzanych zaliczono do działu specjalnego hodowli rolnej, ze względu na jej niszowy charakter. Symboliczne opodatkowanie przetrwało, mimo błyskawicznego rozwoju branży. Hodowcy i tak korzystają ze sposobu, by płacić niższe podatki. W tym celu rozbijają wielkopowierzchniowe fermy na wiele małych podmiotów, które rejestrowane są na różne spółki.
Według organizacji FurEurope, która zrzesza hodowców z branży futerkowej, w Polsce hodowanych na futro jest obecnie 5,5 mln zwierząt. W porównaniu do danych z 2015 r. nastąpił duży spadek – wówczas w fermach znajdowało się niemal 10 mln zwierząt. Hodowcom nie sprzyjają obecnie panujące trendy i decyzje sieci handlowych, które rezygnują ze sprzedaży prawdziwych futer. Kolejnym ciosem dla hodowców ma być zapowiedziany program „Piątka dla zwierząt”.

Druga szansa
To nie pierwszy raz, gdy rządzący zapowiadają zmiany w zakresie ochrony zwierząt. Jeszcze w 2017 r. Jarosław Kaczyński przekonywał, że zakaz hodowli zwierząt futerkowych w Polsce to kwestia stosunku do samych zwierząt oraz kwestia serca i litości wobec nich. Prezes PiS podkreślał wtedy, że zagwarantowanie ochrony dla nich jest drogą do prawdziwej europeizacji. Lider Zjednoczonej Prawicy zaangażował się wtedy w działania Fundacji Viva!, która zajmuje się walką o poprawę losu zwierząt. W 2017 r. prezesowi PiS udało się też powstrzymać moratorium na odstrzał łosia. Warto przypomnieć, że jeszcze w latach 90. przeciwstawiał się myśliwym.
Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego sprzed kilku dni przypominało to z listopada 2017 r., kiedy to uderzał w podobne tony. Wtedy również zapowiadał wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futra, trzymania psów na łańcuchu oraz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Wówczas nic z tego nie wyszło. Prace zostały przerwane wraz z końcem kadencji Sejmu w 2019 r.
Kolejny projekt zmian w zakresie ochrony zwierząt jest już gotowy. – Liczymy na poparcie ponadpartyjne. To nie jest tylko kwestia polityczna, to kwestia związana z tym wszystkim, co określa się jako humanitaryzm, co odnosi się do ludzkiej dobroci. To jest ustawa, którą z całą pewnością poprą wszyscy dobrzy ludzie – przekonywał Jarosław Kaczyński.
Choć projekt wywołał już sporo dyskusji i emocji, faktem jest, że wprowadza on szereg dobrych rozwiązań, które nie powinny budzić zastrzeżeń. O tym, że władza człowieka nad zwierzętami ma swoje granice, przypominał pięć lat temu w encyklice Laudato si’ papież Franciszek. Niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom i ich zabijanie jest sprzeczne z godnością ludzką.
Zapowiedziane rozwiązania mogą sprawić, że troska o zwierzęta stanie się normalnością – zwłaszcza tam, gdzie do tej pory jej brakowało.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki