Tajemnica wniebowstąpienia Chrystusa ukazuje horyzont naszej wiary i jej niepojęte perspektywy. To horyzont nadziei na życie, które się nie kończy, na radość oglądania Boga twarzą w twarz. Niebo jest naszym przeznaczeniem, celem naszego życia i sensem naszej wiary. Jest to jednak zarazem tajemnica pełna paradoksów. Warto uświadomić sobie kilka z nich.
Pierwszy z nich dotyka samego Jezusa i Jego obecności w świecie. Czytamy w Ewangelii, że „został wzięty do nieba”, a jednocześnie – że „współdziałał” z apostołami. Jesteśmy więc z jednej strony świadkami ostatecznego pożegnania z uczniami. Jezus odszedł do Ojca i nigdy więcej już Go nie spotkają w taki sposób, do jakiego byli przyzwyczajeni, dzieląc z Nim życie, będąc świadkami Jego człowieczeństwa. Kiedy nauczał, uzdrawiał, wskrzeszał, pocieszał i dawał nadzieję, żyjąc na ziemi, nie rozpoznawali w Nim Syna Bożego. Po Jego wniebowstąpieniu jednak doświadczyli takiego rodzaju bliskości, która jest zupełną nowością, czymś, czego nigdy wcześniej nie poznali. Jezus stał się bliski tak, jak tylko Bóg może być bliski człowiekowi. Nie jest postacią historyczną, którą wspominamy, o której opowiadamy, ale żywą Obecnością, działającą tu i teraz. Ta bliskość nadaje nowego znaczenia życiu Jego uczniów, staje się nową jakością, a nawet znakiem rozpoznawczym ich wiary, mandatem koniecznym do głoszenia Ewangelii. Nie da się bowiem głosić dobrej nowiny o Jezusie bez Niego samego. Nie da się także spotkać Jezusa i schować to doświadczenie głęboko na dnie serca. Nasz Pan wzywa do wychodzenia do świata, do głoszenia Jego Dobrej Nowiny. Żywego Boga spotykamy zawsze w drodze. „Idźcie!” – mówi Jezus.
Drugi z paradoksów dotyczy apostołów i danej im misji. „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!”. Jezus posyła niewielką grupę ludzi, jeszcze niedawno przestraszonych, złamanych własną słabością, by całemu światu, wszelkiemu stworzeniu głosili Dobrą Nowinę. Paradoksalnie to właśnie w tym tkwi tajemnica wiarygodności apostołów. Oni znają swoją grzeszność i dzięki temu łatwiej im zrozumieć innych grzeszników. Doświadczyli też mocy przebaczenia i miłości Pana, a to daje im siłę do głoszenia Ewangelii. Kiedy Jezus mówi: „wszelkiemu stworzeniu”, nikogo nie wyklucza. Bóg stworzył każdego człowieka i każdy jest wart tego, by usłyszeć i doświadczyć przemieniającej mocy Jego słowa. On kocha również tych, którzy Go odrzucają. Nie nam decydować o tym, komu głosić, kogo przyciągać, kto jest godny ewangelizacji, a kogo wyrzucać poza wspólnotę. Jesteśmy posłani do wszystkich. Misja przekazana uczniom przez Jezusa jest jasna – mamy głosić Ewangelię. To nie znaczy: przekonywać, namawiać, oceniać, potępiać. Mamy głosić Ewangelię, a to nie znaczy przecież: naszą cnotliwość, prawe życie, osobiste pewniki i poglądy.
Kolejny z paradoksów wniebowstąpienia wspaniale opisał papież Benedykt XVI na krakowskich Błoniach, kiedy mówił: „Jesteśmy wezwani, by stojąc na ziemi, wpatrywać się w niebo”. Na tym polega chrześcijański realizm: mocno stąpamy po ziemi i żyjemy świadomie wśród świata, tworząc w nim przestrzenie dobra. Nie urządzamy się w tym świecie, jakby był naszą własnością i został nam dany dla naszej wygody, ale też nie ignorujemy go, nie lekceważymy. Przeciwnie – bierzemy za niego odpowiedzialność, z miłością uczestnicząc w jego kształtowaniu wszędzie tam, gdzie postawi nas Pan: w rodzinie, we wspólnotach, w zaangażowaniu społecznym czy politycznym, w kulturze i służbie odrzuconym i potrzebującym. Realizm uczniów Jezusa tym jednak różni się od realizmu świata, że wśród wszystkich ziemskich aktywności nie tracimy z oczu perspektywy nieba. Wpatrując się w niebo, doświadczamy jednocześnie Jezusowej obecności na ziemi, bliskości Boga, która budzi tęsknotę do nieznanej jeszcze, ale obiecanej przez Pana przyszłości. Wiemy, że nadejdzie. To fundament naszego szczęścia na ziemi, źródło naszej radości i pokoju.