Wniebowstąpienie jest paradoksem. Jezus odchodzi do nieba, ale pozostaje w świecie. Uczniowie przeżywają rozstanie – z natury przecież trudne doświadczenie – ale ogarnia ich radość i uwielbienie. Jest to tajemnica, która zwraca naszą uwagę ku niebu, ale mówi też o codzienności. Stawia pytania o naszą cielesność, ale przeniknięta jest duchem. Jest wydarzeniem ponadnaturalnym, ale Zbawiciel postanowił, że uczniowie będą jego świadkami. Do apostołów, dla których całe życie, odkąd poznali Jezusa, było drogą, mówi: pozostańcie w mieście.
Wydawać by się mogło, że wystarczy uwierzyć w Zmartwychwstanie, by stać się uczniem Jezusa. Albo że ci, którzy zostali dopuszczeni do tego, by na własne oczy zobaczyć, jak Jezus wraca do domu Ojca, są już gotowi, by głosić Dobrą Nowinę. Chrystus jednak każe apostołom pozostać w Jeruzalem, a ci wracają do świątyni. Czy są wciąż tymi samymi ludźmi, którzy po Wielkim Piątku zaryglowali ze strachu drzwi Wieczernika, pogrążając się w dusznej atmosferze lęku i żałoby?
I tak, i nie. Nie są tymi samymi ludźmi, bo spotkali Zmartwychwstałego. Na własne oczy widzieli Jego rany, przemienione ciało, rozmawiali z Nim, dzielili z Nim posiłki. Dali się zaskoczyć tajemnicy i pozwolili swoim sercom, by uwierzyły, że ich Pan rzeczywiście jest Mesjaszem, który cierpiał, zginął okrutną śmiercią i po trzech dniach zmartwychwstał. Takie niepojęte doświadczenia mogą zmienić człowieka. Z pewnością zmieniło ich to, że poznali swoje ograniczenia, pozbyli się złudzeń na swój temat i przeżyli konsekwencje słabości ludzkiej natury. Pozbyli się także własnych, nastawionych na osiąganie doczesnych korzyści, wizji Mesjasza i mrzonek na Jego temat.
A jednak są tymi samymi ludźmi. Ich świeżo odzyskana wiara nie została jeszcze wypróbowana w konfrontacji ze światem, nie doznała prześladowań, zakwestionowania, wykpienia. Kto wie, jak zachowaliby się uczniowie, gdyby teraz, tuż po wniebowstąpieniu Pana, powtórzyły się wydarzenia poprzedzające Jego mękę i śmierć? Gdyby, zdani na własne siły, na swojej skórze musieli doświadczyć niesprawiedliwych oskarżeń i cierpienia? Byli więc rozpaleni gorliwością, przepełnieni radością i zachwytem, ale jednocześnie wciąż słabi i wystawieni na pokusę zdezerterowania wobec przeciwności, które przecież miały nie oszczędzać w przyszłości młodego Kościoła.
Istotą zaś Kościoła jest droga. Zamknięcie w Wieczerniku jest synonimem umierania. Chrześcijanin jest człowiekiem drogi, pielgrzymem w świecie. Jednak ten ruch, który jest sercem Ewangelii, inspiruje i w ogóle umożliwia Duch Święty. Uczniowie muszą więc pozostać w świątyni na Pięćdziesiątnicę, by odkryć, że świątynią jest każdy człowiek, bo Bóg w nim chce zamieszkać. To człowiek jest świątynią, miejscem spotykania Boga, a zarazem drogą do Niego. Napełniony Duchem Świętym Kościół nie może pozostać w świątyni, bo pielgrzymowanie jest jego być albo nie być.
Wniebowstąpienie Chrystusa to tajemnica, która mówi, że On, choć jest w domu Ojca, w jedności z Nim i z Duchem Świętym, staje się zarazem bliski człowiekowi. Bliższy niż jakakolwiek bliskość między ludźmi. To zaś oznacza, że niebo dzieje się już tu i teraz, w naszym codziennym zaangażowaniu w życie i świat. Dzieje się wtedy, gdy wypełniony Duchem Świętym człowiek poznaje swoją niemoc i przestaje żyć złudzeniami o własnej wielkości, a zaczyna żyć Miłością, która go umacnia. Jezus nie odszedł. On jest między nami. Bliskość Zbawiciela, Jego żywa obecność w świecie – takie jest DNA Kościoła. Urzeczywistnianie nieba na ziemi – oto jego sens.