Logo Przewdonik Katolicki

Oko za oko, ząb za ząb

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Jestem przerażony bezwzględnością, z jaką ludzie reagują na historię skazanego na 24 lata więzienia młodego człowieka. Ci o poglądach prawicowych chętniej niż inni

Na ten wyrok 21-letni Cameron Herrin czekał od trzech lat. Jednak nie  tego się spodziewał. Jego mina, po tym, gdy dowiedział się, ile lat spędzi za kratkami, mówi wszystko. Jest też przestrogą dla innych młodych kierowców spragnionych wrażeń – to lead do jednego z polskich tekstów o historii, która podobno jest hitem w internecie.
Niespełna 18-letni chłopak z Florydy dostał od rodziców Forda Mustanga. Ścigał się z kolegą z ogromną prędkością – 160 kilometrów na godzinę. Uderzył w młodą kobietę i jej roczną córeczkę w wózku – obie zginęły. Jego zdjęcie, kiedy po trzech latach słuchał wyroku – a skazano go na 24 lata więzienia – istotnie robi wrażenie. Ponad maseczką widzimy oczy wytrzeszczone w niemym przerażeniu.
Te oczy stały się przedmiotem typowo internetowej debaty. Miliony ludzi na świecie wyrażają satysfakcję: dostał za swoje. „Nie współczuję mu, współczuję mężowi i ojcu ofiar” – czytam tekst zawodowego amerykańskiego dziennikarza. Tzw. zwykli ludzie są naturalnie jeszcze bardziej dosadni. Choć pojawiły się też komentarze zwracające uwagę, że jest to wyrok drakoński, że tak naprawdę niszczy mu się życie, a nie daje szansy na poprawę.
Polskie reakcje są chyba jeszcze brutalniejsze, podszyte przekonaniem, że w Polsce sprawca doczekałby się wyjątkowo łagodnego wyroku, więc warto brać przykład z amerykańskich sądów. Pewnie w naszym wymiarze sprawiedliwości niejedno szwankuje, ale przecież nie każdy wypadek samochodowy jest taki sam jak inny. Zarazem kiedy czytam, że Herrin będzie teraz gwałcony w więzieniu, i dobrze, mam wrażenie, że ten wyrok to dalszy ciąg tragedii. I nie mogę zapomnieć tego zdjęcia.
Nie wszystko wiem o tej sprawie. Nie udało mi się np. znaleźć opisów postawy Camerona Herrina po wypadku. Ale z sentencji werdyktu sędziego nie wynika, aby jakiekolwiek zachowanie miało wpływ na drastyczność kary. Pisano, że liczył na potraktowanie go jako sprawcy młodocianego. Sędzia sądził go jednak jak dorosłego. I czytam, że w takim przypadku czyn był zagrożony karą od 18 do 30 lat więzienia, bo taką jazdę traktuje się na Florydzie jako morderstwo z premedytacją.
Trudno mi uznać samą logikę takiego prawa za moją. Od zawsze uważam, że polskie sądy są zbyt łagodne, czasem to można powiedzieć i o przepisach. Ale choć rozumiem potrzebę uczenia kierowców wyobraźni, moje poczucie sprawiedliwości jednak się buntuje. Spowodowanie wypadku nie jest mimo wszystko mordem z premedytacją, bo nie ma tu intencji zabicia. Ten typ prawa to produkt złowieszczej filozofii, wedle której za błąd trzeba zapłacić całkowitym zniszczeniem własnego życia. To najwyraźniej wciąż typowe dla Ameryki, przy całym jej rozluźnieniu obyczajów i norm. Nie życzę podobnego podejścia Europie i Polsce.
Oko za oko, ząb za ząb nie powinno być zasadą cywilizowanej, ale i chrześcijańskiej wspólnoty. Wyrok surowy – tak, ale nie okrutny. Mój głos w tej sprawie niczego naturalnie nie zmieni. Ale jestem przerażony bezwzględnością, z jaką reagują moi rodacy, choć nie tylko oni. Ci o poglądach prawicowych chętniej niż inni. Mój konserwatyzm nie na tym polega.
Sam się niepokoję permisywizmem obecnego świata i uznaję, że twarde postępowania sądowe bywają na nie odtrutką. Ostatnią rzeczą, jakiej życzę młodym ludziom, to przekonanie, że wszystko im wolno, bo przecież się wywiną. Ale powtórzę, zabranie komuś życia na raty, zabranie rodzicom dziecka, w następstwie najgorszego błędu tegoż dziecka, to nie naprawienie tragedii, a jej ostatni akt. Świat, jak widać, wciąż bywa paradoksalny w różne strony, nie  tylko w jedną, nadmiernie liberalną.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki