Logo Przewdonik Katolicki

Czy naprawdę mamy cieszyć się z ubóstwa i głodu?

Ks. Mirosław Maliński
fot. Unsplash

Jezus schodzi ze swymi błogosławieństwami z góry do wielkiego tłumu, który staje się Jego ludem, tak jak Mojżesz z kamiennymi tablicami zstępował do narodu zebranego u podnóża góry. Widzi wśród oczekujących ubogich i mówi im, że są błogosławieni, czyli szczęśliwi, widzi ludzi głodnych i podobnie.

To samo z tymi, którzy opłakują różne trudne sytuacje swojego życia i z tymi, którzy borykają się z ludzką nienawiścią, wykluczeniem, i znieważeniem. A ci, którzy pozbawieni są dobrego imienia z powodu ich związków z Synem Człowieczym, mogą skakać z radości. Jak na pierwszy rzut oka nie wydaje się to zbyt zrozumiałe. Owszem, pojawiają się różne obietnice, ale co ma je zagwarantować?
To wyjaśnia nam niezwykle malowniczy obraz z Księgi proroka Jeremiasza. Drzewo zasadzone nad płynącą wodą. Ono swoje korzenie puszcza ku strumieniowi, nie obawia się, gdy nadejdzie upał. Zawsze zachowa zielone liście i będzie owocować. I właśnie to jest tajemnica błogosławionych. Oni nie są szczęśliwi z powodu swojego ubóstwa, głodu, płaczu czy ludzkiej nienawiści. Szczęście ich płynie z zażyłości z Chrystusem, oni zapuszczają swoje korzenie w nowego Mojżesza. Dzięki temu mogą być szczęśliwi mimo cierpienia, jakie przysparza im ubóstwo, głód, smutek i konflikt z innymi ludźmi. To Chrystus będzie źródłem ich szczęścia i radości, gdyż niesie im wybawienie.
Czterokrotne „biada” jest ostrzeżeniem dla tych, którzy dzięki swemu bogactwu, dostatkom i ludzkiej życzliwości wybijają się na niezależność. Sami potrafią zaspokoić wszystkie swoje potrzeby i od nikogo niczego nie potrzebują, także od Chrystusa.
Jeszcze w latach stanu wojennego jako student byłem na rekolekcjach prowadzonych przez dziarskiego franciszkanina. Na jednej z konferencji kazał przygotować wielką miskę z wodą. Złapał za kark jednego z wątłych ministrantów, a sam był pokaźnych rozmiarów, i począł topić w misie. Co chwilę wyciągał biedaka i pytał: „Czego ci potrzeba?”. Za którymś razem biedaczyna wykrztusił: „Powietrza!”. Jeśli nie potrzebujemy Chrystusa jak ten student powietrza, to nie poznamy, co to jest owo szczęście z błogosławieństw.

Chwila refleksji
W jakich sytuacjach moje kiepskie położenie zbliżyło mnie do Chrystusa, Jego pocieszenie napełniło mnie łagodną radością?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki