Jak żyć z muzułmanami w pokoju?
– Musimy uczyć się życia ze sobą. Ale nie tylko jakiegoś bycia obok siebie, ale traktowania siebie wzajemnie z poszanowaniem równej godności. To też znaczy, że każdy musi jakoś dostosować się do drugiego, a nie tylko podkreślać własne prawa.
Brzmi pięknie, ale równie nierealnie, patrząc na fakty.
– Budowanie pokojowych relacji jest możliwe, ale tylko przez sprawiedliwość. Ludzie muszą mieć poczucie, że są traktowani z równą godnością. Sama sprawiedliwość jednak nie wystarczy. Musi jej towarzyszyć włączanie innych w krąg własnego życia. Papież Franciszek nazwał tę postawę „odwagą bycia wobec innego” (coraggio dell’alterita). To jest zresztą problem dużo szerszy, który nie dotyczy tylko inności, jaką jest dla nas świat islamu.
W Europie jesteśmy przyzwyczajeni do mówienia o potrzebie akceptacji inności. Chociaż samo przyzwyczajenie do mówienia nie zawsze oznacza zrozumienie i praktykę. Ale na pewno takie są owoce kultury chrześcijańskiej. Wydaje się natomiast, że islam nie jest przygotowany na używanie takiego języka.
– Sytuacja w świecie muzułmańskim jest bardzo zróżnicowana. W Arabii Saudyjskiej jakakolwiek inna religia nie ma prawa bytu. Każda osoba okazująca inną od islamskiej przynależność religijną jest karana. Takie są fakty. Ale nie wszędzie tak jest. Emiraty Arabskie są w tym kontekście jakby w połowie drogi. Są bardziej tolerancyjne, ale to nie jest tolerancja w stu procentach. Jest to natomiast przykład kraju tradycyjnie muzułmańskiego, który stara się stawiać kroki do przodu. Nie można jednak powiedzieć, że w Emiratach Arabskich są w pełni zachowywane prawa człowieka. Ważne jest natomiast to, że ta sytuacja bardzo się zmienia. Jako chrześcijanie jesteśmy coraz bardziej tolerowani. Podobnie traktowane są inne wspólnoty religijne.
Jaka więc jest strategia dalszego postępu w tym dialogu?
– Papież Franciszek wymaga tego, co jest koniecznym minimum dla pokojowego współżycia. Jednocześnie dodaje odwagi, żeby stawiać kolejne kroki. Nie robi tego w sposób agresywny, nie wymusza, ale zachęca. I dzięki temu te kroki są rzeczywiście stawiane przez obie strony. W tym sensie można już powiedzieć, że papież jest zdecydowanie liderem pokoju w świecie. Jednoczy działania na rzecz pokoju. I robi to skutecznie.
Prowadzi skuteczną dyplomację. Ale czy przekłada się ona na codzienne życie?
– Franciszek ma odwagę nazywać problemy. Stawia je przed światem, żeby wspólnie szukać rozwiązań. Jest promotorem konkretnych rozwiązań. Stąd jego skuteczność.
Wielu polityków europejskich twierdzi, że ta strategia jest naiwna, a nawet zła. Także w Polsce jest wielu krytyków papieża. Twierdzą oni, że Franciszek naiwnie nie dostrzega inwazji islamu
na Europę i układa się z tymi, którzy chcą być naszymi wrogami.
– A jaka ich zdaniem jest strategia właściwa? Naprawdę są przekonani, że strategia konfliktu poprawi sytuację? Przecież ostatnie kilka wojen, które miały miejsce na Bliskim Wschodzie, w żaden sposób nie poprawiły sytuacji, tylko ją pogorszyły. Oczywiście, że problem różnic kulturowych istnieje. Różnią się też między sobą sami muzułmanie. Tak, tego nie wolno przemilczać. Europa to chrześcijaństwo, ale też demokracja liberalna. I trzeba powiedzieć, że w tej demokracji my również różnimy się między sobą. Samo chrześcijaństwo też bywa kontestowane na naszym kontynencie. Mimo to mamy w kulturze zakorzeniony priorytet praw człowieka. Na tej podstawie zagwarantowana jest również wolność religijna. W krajach muzułmańskich wciąż nie ma takich założeń. Ale to nie znaczy, że przez setki lat chrześcijanie, przynajmniej w niektórych krajach muzułmańskich, nie mogli żyć bardzo spokojnie. Mogli. I żyło im się dobrze. Pamiętamy natomiast sytuację, w której to muzułmanie byli w Europie prześladowani. A w tym samym czasie wielu chrześcijan żyło spokojnie w niektórych krajach arabskich. Dzisiaj sytuacja jest zasadniczo odwrotna, ale nie można jej upraszczać i uogólniać.
Jak się poruszać w tej złożoności?
– Papież mówi o ewolucji. Nie wierzy w skuteczność osiągania wspólnych celów przez zrywy. Jak można oczekiwać, że zmienimy mentalność milionów osób w szybkim czasie? Papież Franciszek wykazuje się w tym względzie głęboką mądrością. Jest człowiekiem, który staje wobec braci i sióstr innych religii z pokorą. Jednocześnie daje do zrozumienia, że sytuacja chrześcijan w wielu krajach jest dzisiaj nie do zaakceptowania. Robi jedno i drugie. Bo taka strategia jest nie tylko skuteczna, ale również chrześcijańska. Tak do problemu podchodzą chrześcijanie.
Marco Impaliazzo, przewodniczący Wspólnoty Sant’Egidio, powiedział podczas konferencji w Emiratach Arabskich o trzech postawach wobec innego: konflikt, wycofanie lub dialog. Dzisiaj w Europie chyba nie tyle chcemy konfliktu, ile bezpiecznego wycofania i zamknięcia. Natomiast dialog bywa widziany jako ścieżka nieskuteczna.
– Marco powiedział o konflikcie, czyli wojnie, wycofaniu, czyli murze i dialogu, czyli otwartości. Strategia budowania muru nie istnieje. Coś takiego jest czystą iluzją. Nawet Mur Chiński nie spełnił swojej funkcji w czasach, kiedy ludzie przemieszczali się pieszo. Przecież ja jeszcze dzisiaj rano byłem w Emiratach. Jak ktoś chce zatrzymać ten ruch w świecie? To jest niemożliwe. Natomiast dialog to mówienie o problemach, nazywanie ich po imieniu, ale też wspólne szukanie możliwie najlepszych rozwiązań. Dialog nie jest naiwnością, ale najskuteczniejszym sposobem budowania realnego pokoju. Mur rodzi wrogość i agresję. W dalszej perspektywie zawsze prowadzi do konfliktu, a nawet wojny.
Strategia otwartości jest równie skuteczna wobec uchodźców muzułmańskich w Europie? Politycy odwołują się dzisiaj nawet do konieczności obrony religii.
– Jeśli chodzi o imigrantów, to chcę podkreślić, że całkowite zamknięcie na uchodźców w niektórych krajach europejskich nie wynika z motywów religijnych. Obrona religii, do jakiej niektórzy się odwołują, jest tematem zastępczym. W rzeczywistości chodzi o logikę strachu i zamknięcia. Mur jest czymś sprzecznym z chrześcijańskim sposobem rozwiązywania sytuacji konfliktowych. Świat stał się bardzo mały. Musimy nauczyć się życia wspólnego w tym świecie. I nikt nie mówi, że to jest droga łatwa. Ale zamknięcie niczego nie rozwiąże.
Strategia dialogu rzeczywiście się sprawdza? Jest tylko życzeniem czy już faktem?
– Odróżnię strategię dotyczącą przyjmowania uchodźców w Europie od strategii pokojowej w świecie. Bo rzeczywiście ta pierwsza nie zawsze działa dobrze. Głównie dlatego, że wiele krajów europejskich ma problem z integracją imigrantów. Bo problemem nie jest samo przyjęcie, ale integracja. Tam, gdzie ona się udała, udało się także spokojnie poukładać wzajemne współżycie. Te kraje też bogacą się z powodu obecności imigrantów. Nie wszędzie są problemy, pojawiają się one tylko tam, gdzie zabrakło realnej otwartości i integracji. Poza tym wiele krajów o tendencjach nacjonalistycznych całkowicie zamyka się na uchodźców. To nie jest żadne pozytywne rozwiązanie na przyszłość.
A dialog międzyreligijny? Można odnieść wrażenie, że sprawy nie idą do przodu.
Że jest dużo dyplomacji, a mało efektów.
– Ten dialog już okazał się bardzo owocny. To, co mogliśmy oglądać w Emiratach, to tylko jeden z wielu etapów wspólnej drogi. I dlatego się udało. To spotkanie, w takiej formie, nie byłoby możliwe bez Soboru Watykańskiego II, bez Jana Pawła II i jego otwartości, jego odwagi pielgrzymowania do krajów muzułmańskich, bez spotkania z Marokańczykami, bez spotkania w Casablance, a przede wszystkim bez jego niezwykłej intuicji, aby zorganizować spotkanie międzyreligijne w Asyżu w 1986 r. i w tym duchu kontynuować dialog międzyreligijny. Nie byłoby spotkania w Emiratach bez wieloletniego zaangażowania Wspólnoty Sant’Egido w dialog międzyreligijny i negocjacje pokojowe. A teraz jest papież Franciszek. Jego słowa i gesty, chociażby w stosunku do kobiet muzułmańskich w krajach afrykańskich, potem jego wizyta w Kairze, jego otwartość na uchodźców w Europie: to wszystko było przygotowaniem do tego spotkania. Bez tej otwartości nie byłoby ono możliwe.
Tak jest po naszej, chrześcijańskiej stronie. A oni?
– Musimy docenić ich starania. Al-Tayeb, wielki imam Al-Azharu, urodził się w południowym Egipcie. Tam również mieszkali chrześcijanie i mógł ich poznać. Nie miał jednak szybko okazji poznać chrześcijaństwa europejskiego. Nie znał dobrze różnic między samymi chrześcijanami. Nie wszyscy Europejczycy są przecież katolikami, nie wszyscy są nawet chrześcijanami. Kiedy jako imam zaczął przyjeżdżać do Europy, odkrył chrześcijańskie środowiska dialogu. Przyjeżdżał też jako uczestnik modlitwy o pokój, które organizowała nasza wspólnota. Odkrywał więc twarz chrześcijaństwa, które chce dialogu i pokoju. Sam jest człowiekiem bardzo duchowym i to otwiera go na drugiego człowieka. Otwarło go na nas. Razem przeszliśmy drogę, która doprowadziła do tak owocnego spotkania w Emiratach Arabskich. To się nie wzięło znikąd.
Dialog kojarzy się ze spotkaniem, rozmową. Czasami jednak nic z tego nie wynika, oprócz dobrego samopoczucia tych, którzy się spotkali.
– Dialog to wchodzenie głęboko w duchowe korzenie własnej wiary, aby tam odnaleźć odwagę otwarcia się na innych. Dlatego dialog to nie dyskusja, ale najpierw osobista praca nad sobą. Papież Franciszek mówi, że najpierw trzeba uwrażliwić serca. Tylko na tym fundamencie możliwy jest każdy kolejny krok.
W czasie wizyty w Emiratach papież Franciszek powiedział, że każdy system religijny powinien przełamać własne tendencje do przemocy. Jako chrześcijanie te tendencje dostrzegamy w islamie. Nasz system religijny uważamy za wolny od tej pokusy.
– Nikomu w Europie nie przychodzi chyba do głowy, żeby w imię religii stosować przemoc militarną, jak miało to miejsce w przeszłości. Po dwóch wojnach światowych, które miały swoje początki w Europie, nie mamy problemu z myśleniem, że religia nie może usprawiedliwiać przemocy. Istnieje jednak przemoc ukryta, która ujawnia się na przykład w języku. Chrześcijanie nie są automatycznie lepsi od innych. Ja dostrzegam przemoc wobec imigrantów. To nie jest przemoc fizyczna. Rzadko tak bywa. Ale jest wciąż dużo przemocy w sposobie traktowania i mówienia o uchodźcach.
Bez przemocy, czyli jak?
– Jadąc do Emiratów, papież Franciszek dał światu muzułmańskiemu wyraźny sygnał, że jesteśmy otwarci i wyrozumiali. Że rzeczywiście szukamy pokoju, a nie realizacji własnych interesów. I że oni mogą nam zaufać, żeby wspólnie pokonywać bariery prowadzące do konfliktów. I mogę potwierdzić, że świat muzułmański odebrał ten sygnał i to bardzo pozytywnie. Papież stał się w ten sposób światowym liderem pokoju. Duch jego ojcostwa promieniuje nie tylko dla katolików, ale na całą ludzkość.