Logo Przewdonik Katolicki

Inteligent z misją

Paweł Stachowiak
fot. Tomasz Gzell/PAP

Pokolenie urodzone około 1930 r., młodsi od Kolumbów, ale pamiętający II Rzeczpospolitą. Jeszcze mieli szansę doświadczyć wojny i okupacji, działać w strukturach Polski Podziemnej, pełnić służbę w powstaniu warszawskim. Jeśli Opatrzność obdarzyła ich łaską długiego życia, mogli przeżyć całe półwiecze PRL-u, a później czynnie współtworzyć nową Polskę. Można zazdrościć, ale i współczuć arcyciekawych czasów, które mogli oglądać.

Socjalista, reformator, opozycjonista
Jan Olszewski uformował się na ideach demokratycznego, patriotycznego socjalizmu, tego spod znaku PPS-u. Wyrósł w kulcie swego wuja – Stefana Okrzei, bojowca pepeesowskiego, straconego w 1905 r. na warszawskiej Cytadeli po zamachu na rosyjskiego oberpolicmajstra. „Syn Ludu roboczego – Chluba i zaszczyt PPS – Dzielny pracownik sprawy proletariatu – Mężny żołnierz rewolucji oddał swe młodzieńcze życie w walce o Socjalizm i Niepodległość”, napisano na tablicy odsłoniętej ku jego czci w 1930 r. Taka formacja powiodła młodego Jana Olszewskiego do Szarych Szeregów i służby łącznika w powstaniu warszawskim. Później, po zakończeniu wojny kazała mu podjąć współpracę z PSL Stanisława Mikołajczyka.
Jego dalszą drogę życiową znamy: prawnik, zaangażowany w przemiany po październiku 1956 r., publicysta „Po Prostu”, organu październikowej odwilży. Jeden z wielu, którzy wierzyli wtedy w możliwość demokratycznej reformy systemu i srodze się zawiedli. Bliski środowisku tzw. rewizjonistów – Leszka Kołakowskiego, Zygmunta Baumana, Jacka Kuronia, Karola Modzelewskiego, Adama Michnika; bronił ich podczas pierwszych procesów politycznych epoki gomułkowskiej. Aktywny wolnomularz, zaangażowany w działalność loży „Kopernik”.
Szybko stał się legendą opozycji (KOR, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Polskie Porozumienie Niepodległościowe, „Solidarność”). W latach 80. obrońca Lecha Wałęsy, Zbigniewa Romaszewskiego i Zbigniewa Bujaka oraz oskarżyciel posiłkowy w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki. Wreszcie kluczowa postać przemian lat 1988–1989, zaangażowana w proces przygotowywania obrad Okrągłego Stołu, przy którym zasiadł jako ekspert strony opozycyjnej.
Rzeczywistość III Rzeczypospolitej powiodła go na prawo. Premier rządu, który upadł podczas „nocy teczek” w 1992 r., przywódca Ruchu Odbudowy Polski, współpracownik Kornela Morawieckiego i Antoniego Macierewicza. Dla środowisk, które datę 4 czerwca wiążą nie tyle ze zwycięskimi wyborami w 1989 r, ale raczej z teczkową „nocną zmianą” w 1992 r. – symbol bezkompromisowej walki ze wszelkimi „nieprawościami” III RP. Ostatnimi czasy coraz częściej można było zauważyć jego nazwisko w mediach o. Tadeusza Rydzyka.
 
Jeden z ostatnich
Od socjalisty i masona, poprzez działacza demokratycznej opozycji do prawicowego polityka. Czy jest w życiowej drodze Olszewskiego jakiś element stałości, dzięki któremu moglibyśmy zrozumieć sprzeczne zdawałoby się wybory? Tak, tym kluczem jest jego przynależność do specyficznej grupy społecznej – polskiej inteligencji, uformowanej w drugiej połowie XIX w. i wywierającej decydujący wpływ na kształt naszego życia zbiorowego przez następne stulecie.
Kim był polski inteligent? Napisano o nim wiele, stoczono zażarte spory, wynoszono na piedestał, wyśmiewano. Trudno zapewne znaleźć w naszych współczesnych dziejach postać równie charakterystyczną. O jej tożsamości decydowało nie wykształcenie, status społeczny czy zawód, ale poczucie misji. „Nasze państwo należy przekształcać w strukturę służby, w aparat służby ludzkiemu dobru w Polsce i wokół niej. To należałoby uznać za naturalne zadanie numer jeden – przede wszystkim dla polskiego inteligenta”, pisał Bohdan Cywiński, autor słynnej książki Rodowody Niepokornych, przedstawiającej genealogię polskiej inteligencji. Nie był zatem inteligentem urzędnik, nauczyciel, prawnik, ksiądz etc. tylko z racji wykonywanego przez siebie zawodu – stawał się nim wówczas, gdy ów zawód traktował jako zobowiązanie do służby, misję kierowaną etosem określonym przez patriotyzm i wrażliwość społeczną. Jan Olszewski był polskim inteligentem, chyba jednym z ostatnich.
 
Po pierwsze: służyć
Uformował go patriotyczny etos polskiej lewicy niepodległościowej, głęboko zakorzenionej w romantycznym micie walki i ofiary, a jednocześnie pozytywistyczna tradycja organicznikowska. Naturalnym odruchem ludzi ukształtowanych w świecie lewicowej i patriotycznej polskiej inteligencji był brak zgody na roszczenia władzy pragnącej kontrolować życie indywidualne i społeczne. Idealizm, pragnienie stworzenia świata społecznie sprawiedliwego powiodło wielu przedstawicieli tej grupy po 1945 r. ku wsparciu nowej Polski, tej, która przywłaszczyła sobie miano „ludowej”.
Ta sama wrażliwość, która sprowadziła ich na manowce kolaboracji z totalitarnym systemem, pozwoliła się później przebudzić. Pokolenie 1956, którego reprezentantem był Jan Olszewski, nie tracąc społecznej wrażliwości, zrozumiało, że komunizm nie ma nic wspólnego z ideami niepodległościowej lewicy, że Bierut i Gomułka to nie Limanowski i Daszyński. Dlatego poszli ku opozycji: jedni bardziej społecznej, jak KOR, inni bardziej niepodległościowej, jak Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela.
To był szlak Olszewskiego, który powiódł go ku „Solidarności”, ku udziałowi w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki i Okrągłemu Stołowi. Wydaje się, że wszystkie jego zaangażowania, to, kogo bronił, co pisał i w czym uczestniczył, dają się wpisać w ów inteligencki imperatyw służby będący zarazem imperatywem sprzeciwu.
 
Pozorna przemiana
W jaki jednak sposób wpisać w nurt inteligenckiego etosu postawę i działalność Jana Olszewskiego po roku 1989? Przecież stał się politykiem prawicy, coraz mocniej akcentującym swoją postawę sprzeciwu wobec tych ludzi, z którymi tak blisko niegdyś współpracował. Wyrósł na ikonę kontestatorów III Rzeczypospolitej, propagatorów tezy o „spisku w Magdalence”, ubrano go w szaty męczennika boju o lustrację i dekomunizację.
Zawsze miałem wrażenie, że ta przemiana była pozorna. Pozór ten obnażyć może odpowiedź na pytanie o najważniejsze, niezmienne zasady lewicowej polskiej inteligencji, tej wywodzącej się ze wspomnianej powyżej tradycji PPS. Były nimi, po pierwsze niezgoda na wykluczenie społeczne, polityczne i ekonomiczne, po drugie zaś patriotyzm o zdecydowanie antynacjonalistycznym obliczu. Jan Olszewski trzymał się tych zasad zarówno przed, jak i po 1989 r. Trzymał się ich wtedy, gdy przyjaźnił się z Janem Józefem Lipskim, najpiękniejszą postacią polskiej patriotycznej lewicy socjalistycznej i wówczas, gdy związał się z Antonim Macierewiczem.
Dlatego krytykował reformę Balcerowicza. „Było to wywłaszczenie Polaków z ich wspólnej własności. Bo cokolwiek powiemy o tzw. własności socjalistycznej, majątku państwowym z okresu PRL, to przecież był to majątek wypracowany przez całe społeczeństwo. Prawo do niego zachowali wszyscy, którzy w tamtych czasach żyli” – tak ją po latach oceniał.
„Przede wszystkim zależało nam na jak najszybszym i jak najskuteczniejszym wyprowadzeniu Polski spod wpływów Moskwy” – tak formułował główne zadanie swego rządu.
Zdecydowanie krytykował niedawną nowelizację ustawy o IPN. Pozwalał sobie nawet na obronę Stepana Bandery: „Myślę nawet, być może wiele osób się obruszy, że gdyby Bandera mógł podejmować wtedy decyzje, to prawdopodobnie do zbrodni na Wołyniu by nie doszło”. Zgodnie z dawną tradycją niepodległościowej lewicy pisał: „Konflikt z imperialną Rosją jest kwestią egzystencjalną, w której na szali stoją byt i niepodległość państwa. Dlatego Polacy i Ukraińcy skazani są na współpracę”.
Jerzy Giedroyć powiadał, że Polską rządzą trumny Piłsudskiego i Dmowskiego. Nie mam wątpliwości, pod wpływem której pozostawał Olszewski. Pozostał polskim inteligentem, spadkobiercą najlepszej spuścizny PPS i KOR. I niech nas nie zwiodą jego polityczne wybory ostatnich trzydziestu lat.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki