Logo Przewdonik Katolicki

Zawód: kobieta na pełnym etacie

Piotr Wójcik
fot. natalia9/AdobeStock

Kobiety w Polsce nie tylko zarabiają mniej niż mężczyźni, ale także bez porównania częściej rezygnują z aktywności zawodowej dla dobra rodziny. Aktywność zawodowa matek często jest drogą przez mękę.

Polski rynek pracy wciąż nie jest specjalnie przyjaznym miejscem do łączenia kariery zawodowej z życiem prywatnym. Dyspozycyjność oraz praca powyżej 8 godzin na dobę to wymogi minimalne, które pozwalają osiągać w miarę przyzwoite zarobki – oczywiście jak na polskie warunki, bo od standardów zachodnioeuropejskich polskie płace wciąż są dalekie. Można więc powiedzieć, że nad Wisłą większości się nie przelewa, jednak jedna grupa społeczna na rynku pracy ma szczególnie ciężko. Mowa o kobietach mających dzieci. Są one obciążone pracą domową w większym stopniu niż mężczyźni, kluczowe kwestie dotyczące wychowania dzieci także spoczywają na ich barkach. Z powodu tej nierównowagi bywają dyskryminowane w miejscach pracy, mając utrudniony dostęp do awansów i kierowniczych stanowisk, a co za tym idzie, wyższych pensji. Zawody zdominowane przez kobiety są też źle opłacane, pomimo ich bardzo dużej roli społecznej. O tych i wielu innych problemach możemy przeczytać w wydanej właśnie przez wydawnictwo Czerwone i Czarne książce Kamila Fejfera O kobiecie pracującej. Dlaczego mniej zarabia, chociaż więcej pracuje.
 
Bezpłatna praca
Społeczna rola kobiet jest w ekonomii zdecydowanie niedowartościowana. A w zasadzie w ogóle niedostrzegana. Dla ekonomisty liczy się to, co się wprost przekłada na walutę, pozostałe rodzaje działalności nie mają dla niego żadnej wartości. Tymczasem wszystkie podejmowane w domu czynności, takie jak przygotowywanie posiłków, sprzątanie czy opieka nad dziećmi i starszymi, są bezpłatne, a więc dla ekonomisty bezwartościowe (chyba że wykonują je osoby do tego wynajęte). A przecież te zadania mają olbrzymi wpływ na dobrostan ludzki, a obciążone są nimi przede wszystkim kobiety. Ten fakt jest coraz częściej dostrzegany i podejmowane są próby jakiejś wyceny bezpłatnej pracy domowej.
Fejfer podaje w swej książce kilka przykładów. Portal money.pl oszacował, ile powinna wynosić pensja kobiety, która opiekuje się w domu czwórką dzieci. Uczyniono to na podstawie płac rynkowych takich zawodów, jak: kucharka, nauczycielka, pielęgniarka, a nawet mediatorka. Okazało się, że pensja matki z czwórką dzieci powinna wynosić 4,5 tys. zł na rękę – tyle trzeba byłoby zapłacić osobom trzecim, by wykonały wszystkie jej zadania w ramach pracy zawodowej.
W nieco bardziej usystematyzowany sposób uczynili to analitycy GUS. Podzielili oni pracę domową na cztery kategorie (utrzymanie mieszkania, przygotowanie posiłków, dbanie o czystość odzieży oraz czynności opiekuńcze) i 40 podkategorii. Mężatki bez dzieci wypracowywały 384 zł netto tygodniowo, jednak jedno dziecko zwiększało wartość tej pracy prawie dwukrotnie – do 667 zł tygodniowo, czyli około 2,9 tys. zł miesięcznie na rękę. Wartość pracy domowej statystycznego mężczyzny była już dużo niższa – żonaty Polak bez dzieci wypracowywał tygodniowo 270 zł, a z jednym dzieckiem 380 zł, a więc cztery złote mniej niż bezdzietna mężatka.
Tę nierównowagę w obciążeniu domowymi obowiązkami, o której pisze Fejfer w swojej książce, widać także w danych OECD. Polki spędzają przeciętnie 295 minut dziennie w bezpłatnej pracy domowej, tymczasem Polacy jedynie 159 minut. Polki obciążone są obowiązkami domowymi o 100 proc. bardziej niż mężczyźni, ale pracą zawodową jedynie o 50 proc. mniej. Jedynie w pięciu krajach OECD kobiety spędzają więcej minut dziennie podczas wykonywania obowiązków domowych – m.in. w Turcji, Włoszech i Portugalii.
 
Zawód: matka
Szczególnym rodzajem obowiązków domowych jest oczywiście opieka nad dzieckiem. Z perspektywy rynku pracy jest ona o tyle istotna, że często uniemożliwia podjęcie zatrudnienia – szczególnie w pierwszych miesiącach po narodzinach, gdy dziecko potrzebuje stałej opieki. W Polsce urlop po narodzinach dziecka jest podzielony na dwie, a właściwie nawet na trzy części. Najpierw jest 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, następnie 32 tygodnie rodzicielskiego, z którego może skorzystać jeden z rodziców. Mężczyźni mają też dwutygodniowy urlop ojcowski, z którego mogą skorzystać w okresie do dwóch lat po narodzinach dziecka. Wynagrodzenie podczas urlopu macierzyńsko-rodzicielskiego wynosi przeciętnie 80 proc. pensji, a za urlop ojcowski przysługuje pełne wynagrodzenie.
Z urlopu rodzicielskiego korzysta zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn. Dokładnie sto razy więcej. W 2017 r. skorzystało z niego 402 tys. kobiet i 4 tys. mężczyzn. Oczywiście to także efekt uwarunkowań obiektywnych – dziecko w pierwszych miesiącach potrzebuje bardziej matki, chociażby dlatego, że to ona karmi je piersią. Jednak ostatnie dwa miesiące mogłyby być spokojnie wybierane przez ojców, ale tak się dzieje bardzo rzadko. Z dwóch powodów: po pierwsze, panowie zwykle więcej zarabiają, więc utrata 20 proc. ich pensji będzie większym ubytkiem w domowym budżecie. Po drugie, dochodzą tu kwestie kulturowe – przyjęło się, że to kobiety zajmują się dzieckiem, a nie mężczyźni. Właśnie dlatego z dwutygodniowego urlopu ojcowskiego, który jest w pełni płatny i przysługuje tylko mężczyznom, korzysta mniej niż połowa ojców (w 2017 r. około 40 proc.).
Jak byśmy nie patrzyli na powyższe fakty, krytycznie czy ze zrozumieniem, mają one konkretne następstwa dla kobiet w ich karierze zawodowej. Fejfer wskazuje ich wiele, głównie dotyczą jednak zatrudnienia oraz płacy. Kobiety są często traktowane gorzej podczas rozmów rekrutacyjnych – pracodawcy wolą przyjąć mężczyznę, gdyż nie wiąże się to z ryzykiem konieczności szukania zastępstwa na kilka lub kilkanaście miesięcy. Często zresztą wprost pytają kobiety o plany rodzicielskie podczas rozmowy, choć jest to niezgodne z prawem. Fejfer przytacza przykład pewnej Polki, która była na dwóch rozmowach u jednego pracodawcy i w obu została o to zapytana. Pracy nie dostała po żadnej z nich. 
Ta luka w pracy obniża także zarobki kobiet. Oczywiście po urlopie macierzyńskim pracodawca ma obowiązek przyjąć matkę na tym samym stanowisku, jednak w tym okresie omijają ją podwyżki, szkolenia oraz awanse. Przy trójce dzieci takie luki są trzy, i to w okresie, w którym kwalifikacje oraz zarobki rosną najszybciej, czyli w ciągu pierwszych 10–15 lat aktywności zawodowej.
 
Ważne i niedoceniane
Kobiety, z racji ich cech psychologicznych oraz biologicznych, wybierają chętniej inne zawody niż mężczyźni. Zwykle są one związane z kontaktami z innymi ludźmi – mowa chociażby o zawodach opiekuńczych lub związanych z edukacją. Fejfer wskazuje, że przykładowo 80 proc. zatrudnionych w oświacie stanowią kobiety, co i tak nie jest rekordem. W pielęgniarstwie aż 98 proc. zatrudnionych to panie. Na 37 tys. położnych przypada ledwie 69 mężczyzn.
Problem w tym, że są to zawody, w których pensje zupełnie nie odpowiadają wartości społecznej, którą one dają. Przykładowo pielęgniarki wykonują wiele ważnych dla życia i zdrowia czynności, chociażby asystują przy operacjach lub opiekują się niepełnosprawnymi pacjentami, co obciąża tak fizycznie, jak i psychicznie. W Polsce ich praca jest szczególnie ciężka, gdyż jest ich zwyczajnie za mało, a więc muszą się opiekować jednocześnie większą liczbą pacjentów. W naszym kraju mamy 500 pielęgniarek na 100 tys. mieszkańców, a w Niemczech, Szwecji czy Irlandii 1,1 tysiąca. To w oczywisty sposób musi się przełożyć na większe obciążenie pracą pojedynczych pielęgniarek. Nauczycielki natomiast mają gigantyczny wpływ na wychowanie dzieci, które Polacy oddają codziennie na wiele godzin pod opiekę.
Oba zawody bez wątpienia wymagają specjalistycznych umiejętności, zresztą według GUS oba należą do kategorii „specjaliści”. Niestety, pielęgniarki, położne, ratownicy medyczni, nauczyciele oraz bibliotekarze (także bardzo sfeminizowany zawód) to jedyne grupy zawodowe wśród kilkudziesięciu rodzajów specjalistów, których przeciętne zarobki są niższe niż średnia krajowa. Według struktury wynagrodzeń GUS przeciętna miesięczna płaca pielęgniarki oraz położnej wynosi 95 proc. średniej krajowej, a nauczycielki ze szkoły podstawowej 97 proc. Zarobki wśród pozostałych specjalistów zdecydowanie przekraczają średnią krajową, zwykle o kilkadziesiąt punktów procentowych.
 
Luka płacowa
Wyżej opisane zjawiska i procesy sprawiają, że kobiety są zdecydowanie słabsze na rynku pracy niż mężczyźni. Przede wszystkim aktywność zawodowa wśród pań jest wyraźnie niższa. Według OECD, w II kwartale 2019 r. zatrudnionych było 75 proc. mężczyzn w wieku produkcyjnym, tymczasem kobiet jedynie 61 proc. Tak duża różnica, bo wynosząca aż 14 pkt. procentowych, nie występuje w żadnym innym kraju OECD, poza Turcją. W I kwartale tego roku biernych zawodowo z powodu obowiązków rodzinnych było w sumie 1,8 mln obywateli Polski. W tym aż 1,55 mln stanowiły Polki, a Polacy jedynie 250 tys. Inaczej mówiąc, kobiety w Polsce ponad sześć razy częściej rezygnują z aktywności zawodowej dla dobra rodziny niż mężczyźni.
Z powodu luk w zatrudnieniu panie zajmują także niższe stanowiska. I to nawet w sektorze publicznym, który i tak jest dużo bardziej egalitarny w tej kwestii niż sektor prywatny. Przykładowo w całym korpusie służby cywilnej kobiety stanowią aż 70 proc. zatrudnionych. Jednak na stanowiskach kierowniczych ponad połowę stanowią mężczyźni. Dojście na szczyt hierarchii korporacyjnych dla kobiet to już niemalże cud – zaledwie 5 proc. prezesów spółek giełdowych to kobiety (w całych ciałach zarządzających kobiety stanowią 14 proc.).
Niełatwy dostęp do kierowniczych stanowisk oraz niedocenianie sfeminizowanych zawodów sprawiają, że kobiety przeciętnie zarabiają mniej niż mężczyźni. Tak zwana skorygowana luka płacowa (różnica w średnich zarobkach kobiet i mężczyzn, skorygowana o różnice w wykształceniu czy aktywności zawodowej) wynosi w Polsce 16 proc. Pewnym pocieszeniem jest, że pod tym względem nie odstajemy od UE jako całości, gdyż średnia unijna jest tylko minimalnie niższa (niecałe 16 proc.). Jednak w niektórych branżach kobiety zarabiają zdecydowanie mniej nawet na tych samych stanowiskach. Kamil Fejfer przyjrzał się bliżej sektorowi IT (informatyka). Kierowniczka działu IT zarabia średnio 75 proc. tego, co kierownik, a starsza specjalistka IT 85 proc. tego, co starszy specjalista.
 
Proste rozwiązania
Oczywiście to wszystko nie znaczy, że Polki powinny mieć mniej dzieci, by móc się bardziej rozwijać zawodowo. Wręcz przeciwnie, chodzi o wprowadzenie takich rozwiązań, które pozwolą im uczestniczyć w rynku pracy na równych pozycjach z mężczyznami, nawet przy większej dzietności niż jest obecnie. Kamil Fejfer w swej książce wskazuje ich kilka i nie są one specjalnie skomplikowane.
Pierwszym z nich jest oczywiście rozwój sieci żłobkowej. Obecnie polskie żłobki mogą pomieścić około 12 proc. dzieci w wieku do lat dwóch. Tymczasem kraje, które mają najwyższą dzietność w UE (Francja, Szwecja, Irlandia i Dania), mają też najwyższe wskaźniki dzieci uczęszczających do żłobków (we Francji 70 proc., w Szwecji i Danii połowa, a w Irlandii jedna trzecia). Duża liczba miejsc w publicznych żłobkach idzie w parze z wysoką dzietnością. W Polsce żłobków jest nie tylko mało, ale też dużą część z nich stanowią placówki prywatne, a więc o wiele droższe.
Fejfer proponuje również rozszerzanie urlopów ojcowskich. Tym akurat zajęła się już Unia Europejska, wprowadzająca dyrektywę, według której przynajmniej dwa miesiące urlopu rodzicielskiego powinny być przeznaczone dla ojców. Autor O kobiecie pracującej wskazuje jednak też inne rozwiązanie, zbyt rzadko obecne w debacie publicznej. Mowa o jawności płac. Gdyby zarobki były jawne, przynajmniej na poziomie poszczególnych przedsiębiorstw, kobiety mogłyby w prosty sposób kontrolować, czy nie są dyskryminowane płacowo. Fejfer nie wspomina o innym ważnym rozwiązaniu, czyli usprawnieniu sądów pracy. Kobiety są szczególnie narażone na łamanie praw pracowniczych, tymczasem średni czas oczekiwania na wyrok w sądzie pracy wynosi dziewięć miesięcy, co może się nawet podwoić, jeśli pracodawca złoży apelację. Wyraźne skrócenie tego okresu powinno skłonić więcej Polek do walki o swoje prawa. A więcej praw dla kobiet na rynku pracy, to też więcej szczęśliwych i dużych rodzin.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki