Pewnie dlatego nie zdziwiłem się, że jeden z artykułów w „Naszym Dzienniku”, opublikowany tuż po zakończeniu rzymskiego zgromadzenia, nosił tytuł: Groźne postulaty synodu. Przypomnę, że owe postulaty zapisane zostały w Dokumencie końcowym, przegłosowanym przez znaczącą większość biskupów uczestniczących w synodzie. Ale to nie przeszkodziło autorowi, aby zakomunikować, że większość obecnych tam biskupów stwarza zagrożenie dla Kościoła, natomiast autor „Naszego Dziennika” zna prawdę i jej broni. I to przed samym Kościołem. A co tak niebezpiecznego na synodzie powiedziano? „Zakończone wczoraj Specjalne Zgromadzenie Synodu Biskupów dla Amazonii opowiedziało się za możliwością wyświęcania na księży żonatych stałych diakonów oraz wezwało do rozważenia diakonatu kobiet” – czytamy w artykule Sebastiana Karczewskiego. Jego zdaniem takie postawienie sprawy może „prowadzić do podważania kapłańskiego celibatu w całym Kościele”. Dziennikarz pozwala sobie na tak odważną ocenę synodu mimo, że on sam również zauważył, że „biskupi doceniają znaczenie celibatu i zalecają gorącą modlitwę o liczne powołania, jednak wnioskują o ustalenie kryteriów i dyspozycji, na podstawie których można by udzielać święceń kapłańskich żonatym diakonom stałym, którzy posługiwaliby w najodleglejszych regionach Amazonii”.
Nie wiem, dlaczego możliwość święcenia żonatych mężczyzn tylko dla Amazonii miałaby być „groźnym postulatem” dla Kościoła? Albo dlaczego miałoby nim być pytanie o diakonat kobiet, które zostało na synodzie tylko powtórzone, bo w ostatnich latach jest już ono tematem szczegółowych badań teologicznych? Sam pisałem w „Przewodniku”, że jakakolwiek zmiana dotycząca celibatu dla pewnego obszaru geograficznego będzie miała wpływ na cały Kościół. Pisałem o tym w tekście, w którym podkreślałem również, że celibat ma ogromną wartość dla Kościoła. Nie zmienia to jednak faktu, że ten sam Kościół naucza, że choć celibat jest ewangeliczną wartością, równocześnie jest on charyzmatem, którego nie należy traktować jako wymogu koniecznego do kapłaństwa z ustanowienia Bożego. Celibat można więc w Kościele czasowo i lokalnie zawiesić. Można go też całkowicie znieść w przypadku księży diecezjalnych, choć pozostanie on na zawsze charyzmatem księży zakonników. Jeśli więc w Amazonii poważną przyczyną dla zawieszenia celibatu jest dzisiaj brak dostępu do Eucharystii, co z kolei wynika z lokalnych uwarunkowań kulturowych, można dokonać takiej zmiany. Bo jak w takim razie oceniłby Sebastian Karczewski decyzję Benedykta XVI, który pozwolił żonatym duchownym wspólnot anglikańskich, aby stając się katolikami, mogli przyjmować święcenia kapłańskie? Czy święceń nie przyjmują również żonaci diakoni greckokatoliccy? Czy oni są z innego Kościoła albo czy mają innego papieża?
A jeśli z powodu Amazonii wzmogą się również pytania o celibat w Europie, to tym lepiej. Będziemy mogli na nowo powiedzieć sobie, dlaczego nadal go chcemy. Nie pomimo, ale właśnie w naszych lokalnych uwarunkowaniach kulturowych. Bo właśnie w tej kulturze ponowny wybór celibatu będzie przypomnieniem sobie i innym czegoś bardzo ważnego: miłość do Boga i Kościoła nie jest na drodze do szczęścia przeszkodą, ale jego przyczyną. Nawet jeśli jest to miłość wymagająca, której każdy z nas księży, wstępując do seminarium, bardzo zapragnął.