Po wywiadzie z kard. Beniamino Stellą, prefektem Kongregacji ds. Duchowieństwa, temat udzielania święceń kapłańskich żonatym mężczyznom nie jest już wyłącznie odległą hipotezą. Kard. Stella jest zbyt ważną postacią, a ranga wypowiedzi – autoryzowana rozmowa opublikowana w książce Fabio Marchese Ragona Tutti gli uomini di Francesco („Wszyscy ludzie Franciszka”) – zbyt wysoka, by można było nadal mówić wyłącznie o spekulacjach. Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że temat rzeczywiście pojawi się na synodzie dla Amazonii w 2019 r. jako jeden z kluczowych. Wprawdzie synod w założeniach poświęcony ma być ewangelizacji ludów tubylczych, do których trudno jest dotrzeć z Ewangelią, ale tematy ewangelizacji i święcenia żonatych mężczyzn nie są w tamtym rejonie świata tak odległe.
Zobaczyć Amazonię
Przyjrzyjmy się na początek realiom Amazonii. Jej powierzchnia porównywalna jest z powierzchnią Europy, od której odcięto Skandynawię, wyspy i półwyspy. Tymczasem gdy my na zachodni kraniec Niemiec jesteśmy w stanie dotrzeć w kilka godzin, wygodną autostradą ze stacjami benzynowymi co kilkadziesiąt kilometrów, mieszkańcy Amazonii taki sam odcinek drogi pokonać mogą wyłącznie łodzią po rzece. Podróż taka trwać może nawet kilkanaście dni i wcale nie jest powiedziane, że po drodze pojawi się jakakolwiek cywilizacja. Małe plemiona żyją w dżungli, a wydostanie się z wioski do miasta jest dla nich tym samym, co dla nas wyprawa do Portugalii. Mieszkańcy tych wiosek są często ochrzczonymi katolikami. Chrzcili ich misjonarze, którzy potem nie zostawali w owych małych wspólnotach na stałe, ale szli ewangelizować dalej. W związku z tym dziś około 70 proc. katolickich wspólnot w rejonie Amazonii pozostawionych jest samym sobie i nie ma dostępu do Eucharystii – zdarza się, że mogą wziąć w niej udział raz do roku, czasem jeszcze rzadziej. Wynika to po pierwsze ze wspomnianych wcześniej odległości i trudności z dotarciem tam kapłana, ale po drugie również z zatrważająco małej liczby owych kapłanów. Obecnie w Brazylii pracuje około 20 tys. księży. To oznacza, że na jednego księdza przypada średnio 10 tys. mieszkańców – w Polsce to około 1200 mieszkańców. Jeszcze dramatyczniej rzecz wygląda, jeśli porównać teren, jaki statystycznie objąć musi swoim zasięgiem jeden ksiądz: w Polsce to nieco ponad 10 km2, w Brazylii – 425 km2: bez autostrad, pociągów i innych dróg poza rzeką.
Wartość większa
W tej sytuacji trudno się dziwić, że papież zwołuje synod, poświęcony właśnie Amazonii. Trudno się również dziwić, że pojawić się muszą na nim pytania o to, jak żyjącym tam ludziom zapewnić dostęp do Eucharystii i innych sakramentów. Papież nadal prosi o modlitwę o powołania. Nadal w Amazonii potrzebni są kapłani celibatariusze. Celibat jest ważną kategorią duchową dla kapłanów i cenną pomocą dla świeckich, którym kapłani służą. Jest również ważną kwestią porządkową i prawną. Sam w sobie jednak nie jest w Kościele wartością najwyższą. Choć pomaga budować wspólnotę Kościoła, to w istocie Eucharystia buduje Kościół, a Kościół żyje dzięki Eucharystii.
Z tego powodu pojawiają się coraz częściej, również z kręgów papieskich, pytania: zastanówmy się, czy tam, dokąd my nie potrafimy dotrzeć z sakramentami, nie możemy udzielić „wypróbowanym mężczyznom” (viri probati) święceń kapłańskich? W obliczu braku kapłanów tu i teraz, w obliczu głodu Eucharystii w konkretnych wspólnotach, pomocy poszukajmy może tam, gdzie nie ma mowy o wyjeździe do miasta na długie studia teologiczne i gdzie nie ma mowy o życiu w celibacie. Szukajmy może we wnętrzu owych wspólnot, do których kapłan z zewnątrz dotrzeć może tylko bardzo rzadko i wśród ludzi, którzy z wioski w dżungli nigdy się nie wydostaną. Nawet, jeśli mają oni żony. Wszystkie pytania wynikają z tego, że najważniejszym dobrem w Kościele jest zbawienie dusz i umożliwienie wiernym korzystania z sakramentów, które dają zbawienie.
Kościół w Amazonii zdaje się stawać wobec dramatycznego w gruncie rzeczy wyboru: między rezygnacją z karmienia ludzi Eucharystią i zapewnienia dostępu do innych sakramentów, czy rezygnacją z celibatu. Być może dla zachowania Eucharystii zdecyduje się na to drugie. Ze świadomością, że byłoby to rozwiązanie niedoskonałe i przejściowe, bo ideałem nadal pozostaje przezwyciężenie kryzysu powołań kapłańskich.
Plany i propozycje
Półtora roku przed synodem trudno jeszcze mówić o szczegółowych rozwiązaniach, jakie na nim mogą zapaść: mówimy raczej o pewnych planach i propozycjach. Do opracowania pozostaje cała szeroka kwestia rozumienia powołania kapłańskiego viri probati i całej teologii ich posługi. Na razie najwyraźniej w dyskusji przebijają się raczej kwestie praktyczne. Według kard. Stelli ewentualni viri probati dopuszczeni do święceń powinni być takimi, którzy sprawdzili się i dojrzeli zarówno jako mężowie, jak i ludzie wierzący. Mieliby to być mężczyźni starsi (dojrzali) o wypróbowanej wierze. Po drugie, święcenia żonatych mężczyzn odbywać miałyby się tylko w rejonie Amazonii i w pojedynczych, indywidualnie rozpatrywanych przypadkach. Biorąc pod uwagę realia życia amazońskich wspólnot, byliby to zapewne ci sami mężczyźni, którzy już teraz animują życie parafialnych wspólnot i pod nieobecność kapłana prowadzą modlitwy. Kandydaci do takich święceń przejść musieliby pewną formację, ale bez konieczności odbywania kilkuletnich studiów w mieście oddalonym o tysiące kilometrów. Po trzecie, dopuszczony do święceń viri probati swoją posługę głoszenia słowa Bożego i sprawowania sakramentów mógłby pełnić wyłącznie na określonym terenie, w konkretnej wspólnocie, z której się wywodzi. Po czwarte wreszcie, po przyjęciu święceń mężczyzna ów nie miałby całkowicie zmieniać swojego życia: nadal mieszkałby w swoim domu i pełnił dotychczasowe funkcje zawodowe, rodzinne czy plemienne.
Tak, przynajmniej na razie, wyglądają propozycje przed amazońskim synodem. Na ustalenia przyjdzie nam poczekać do jesieni 2019 r. Poczekać ze świadomością, że rozmowy na temat udzielania święceń kapłańskich viri probati w Amazonii nie mają na celu rezygnacji z obowiązywania celibatu w Kościele, by w ten sposób zahamować kryzys powołań. Kard. Stella podkreśla, że instytucja viri probati jest na razie hipotezą, która nie ma prowadzić do zastąpienia obecnego modelu kapłaństwa czy wprowadzenia opcjonalnego celibatu dla księży. Rozmowy są raczej szukaniem sposobu na dostęp do sakramentów (szczególnie zaspokojenia głodu Eucharystii i pragnienia spowiedzi) w konkretnym rejonie świata.