Logo Przewdonik Katolicki

Między Słońcem a genami. Dokąd nauka prowadzi wiarę

Monika Białkowska
FOT. WIKIPEDIA

Dokładnie 475 lat temu zmarł Mikołaj Kopernik: współbohater najgłośniejszego bodaj w historii aktu potępienia nauki przez Kościół. Akt ten rzucił cień na następne wieki. Do dziś przy informacjach o nowych odkryciach niemal automatycznie pojawia się pytanie: „Co na to Kościół?”

Karl Rahner już w 1965 r. wśród głównych powodów odchodzenia ludzi od wiary na pierwszym miejscu wymieniał rozwój nauki. Od czasów Rahnera rozwinęła się nauka, przynosząc nowe dylematy. W wielu miejscach jej odkrycia zdają się kwestionować prawdy, uważane za prawdy wiary. To sprawia, że sami wierzący czują się rozdarci i zmuszeni do wyboru między wiarą a rozumem. Niewierzący zarzucają im, że to, co nazywają Bożym działaniem, to zwykłe, choć często mało jeszcze poznane, działanie praw natury. Tymczasem, wbrew głosom krytyków, Kościół w spotkaniu z nauką od lat już podejmuje dialog. Badania naukowe, zwłaszcza w dziedzinie genetyki i neurobiologii, ale również fizyki czy kosmologii, coraz częściej stają się przedmiotem badań teologów. Zaczynamy rozumieć, że od wiedzy, jak zbudowany jest świat i jak działa człowiek, zależy to, jaki będziemy również postrzegać Boga i Jego wpływ na naszą rzeczywistość.
 
Kopernik
Kopernik nie miał duszy skandalisty. Bronił się przed publikacją O obrotach sfer niebieskich, bo w jego czasach za ekspertów w dziedzinie gwiazd uważali się ci wszyscy, którzy mieli wykształcenie: filozofowie, teologowie, medycy. Kopernik zwyczajnie bał się, że zostanie przez owych „ekspertów” wyśmiany. To ludzie Kościoła namawiali go, by wydał drukiem swoją hipotezę o układzie heliocentrycznym, na którą on jeszcze nie potrafił znaleźć dowodów.
Teorię tę 70 lat później udało się udowodnić Galileuszowi, ale jego twierdzenia nie podobały się ludziom Kościoła. Nie do pomyślenia wówczas wydawała im się rezygnacja z tezy o wyjątkowości Ziemi w dziele stworzenia i o człowieku jako dosłownej koronie owego stworzenia. Galileusz przekonywał wówczas, że Biblii nie można czytać w sposób literalny i że to zadanie dla teologów, a nie astronomów. Mimo wszystko spotkał się z inkwizycją. Nie udowodniono mu herezji, ale potępiono system heliocentryczny. Stolica Apostolska wydała dekret o sprzeczności nauki o ruchu Ziemi z Biblią i zabroniła rozpowszechniania O obrotach ciał niebieskich Kopernika.
Kościół aż 350 lat czekał ze stwierdzeniem, że to Galileusz miał rację w tym sporze – a jego słowa o tym, że „Biblia mówi o drodze do nieba, a nie o drogach niebios”, niegdyś potępione, dziś mogą być dla teologów mottem.
 
Ewolucja
Kolejnym wielkim trzęsieniem ziemi na gruncie wiary stała się teoria ewolucji. W 1859 r. Karol Darwin opublikował O pochodzeniu gatunków. Już w następnym roku Niemiecka Konferencja Episkopatu wypowiedziała się przeciw teorii ewolucji, twierdząc, że przyjęcie, iż ciało ludzkie zostało ukształtowane na takiej drodze, jest sprzeczne z Biblią. W 1909 r. Komisja Biblijna funkcjonująca przy papieżu wydała orzeczenie, w którym stwierdziła jednoznacznie, że nie wolno wątpić, że wydarzenia opisane w Księdze Rodzaju w ten właśnie dosłowny i historyczny sposób zachodziły: wymieniała tu między innymi prawdę o stworzeniu wszystkich rzeczy przez Boga na początku czasów.
Po stu latach od publikacji O pochodzeniu gatunków Darwina papież Pius XII przyznał wprawdzie, że teoria ewolucji biologicznej może mieć zastosowanie do człowieka, ale wyłączając jego duszę. Później na ten temat wypowiadał się Paweł VI, Sobór Watykański II i Jan Paweł II, ale do dziś nie ma jednoznacznego stanowiska Magisterium Kościoła odnośnie do ogólnej zasady teorii ewolucji. Sprawa jednak jest ważna i teologowie próbują wciąż szukać rozwiązań. Nikt już nie ma wątpliwości, że świat nie powstał w sześć dni. Ale jak powstał? Czy Bóg posłużył się ewolucją? Czy tę teorię da się w pełni pogodzić z Objawieniem? A może Bóg stał jeszcze wyżej? Może świat w swojej harmonii i złożoności musiał zostać zaprojektowany przez Niego w taki sposób, że tylko dał on impuls do stworzenia i przewidział rozwój ewolucji? Bóg jest „mózgiem”, a ewolucja metodą, którą się posłużył? W ten sposób pozornie teoretyczne rozważania na gruncie nauk biologicznych prowadzą nas do samego serca wiary. Nie kwestionują jej ani jej nie przeczą, ale zmuszają nas wierzących do najważniejszego pytania: jak naprawdę Bóg wpływa na naszą rzeczywistość?
 
Genetyka
Współcześnie to już nie teoria heliocentryczna czy nawet ewolucja są tematami, które najbardziej zmuszają nas do intelektualnego wysiłku konfrontowania swoich osiągnięć nauki z wiarą. Pytania wierzących pojawiają się często choćby na gruncie genetyki. Zajmujący się nią często przyjmują, że są przez Kościół darzeni niechęcią. Kościół jednak genetyce się przygląda i zdecydowanie odróżnia działania godne poparcia od tych, przed którymi ostrzega.
Terapii genowej w pierwszej fazie jej istnienia towarzyszyła wielka euforia i wielkie nadzieje. Szybko jednak się okazało, że ludzka wiedza jest jeszcze za mała, by efekty były w pełni przewidywalne i bezpieczne. Terapia taka nie budzi jednak zastrzeżeń Kościoła, jeśli spełnia warunki bezpieczeństwa i zgody pacjenta.
Sprzeciw budzą próby ingerowania podczas terapii genowej w życie zarodka. Sprzeciw ten oparty jest przede wszystkim na świadomości, że nie wiemy, co może stać na końcu takiej terapii: nikt nie jest w stanie dzisiaj wykluczyć, że taka ingerencja nie zakończy się na przykład stworzeniem Frankensteina. To zresztą punkt, w którym nie tylko Kościół, ale i świat nauki mówią „nie” takim próbom. Sprzeciw budziłaby już, na razie będąca teorią, eugeniczna inżynieria genetyczna, czyli klonowanie człowieka czy programowanie w nim konkretnych cech. Nie wydaje się, żeby w tej materii postęp wiedzy naukowej mógł wpłynąć na zmianę nauczania Kościoła – ale kolejne spotkania teologii i genetyki zapowiadają się niezwykle ciekawie.
 
Komórki macierzyste
Komórki macierzyste to te, które mają zdolność nie tylko samoodnawiania się, ale i różnicowania w różne typy komórek. Oznacza to, że są one w stanie przekształcić się i podjąć pracę na przykład w chorym narządzie. Mogą pochodzić z zarodka albo z organizmu dorosłego (młodego lub dojrzałego, tu wliczają się również te pobierane z krwi pępowinowej). Jako że Kościół zdecydowanie sprzeciwiał się eksperymentom i zabijaniu zarodków, z których pobierano komórki macierzyste, to mocno zaangażował się we wspieranie i finansowanie badań nad dorosłymi komórkami macierzystymi. Okazało się, że choć komórki zarodkowe mają większy potencjał przekształcania się w inne, to w praktyce często przekształcają się w potworniaki, a ich skuteczność terapeutyczna jest znikoma. Dorosłe komórki macierzyste nie tworzą potworniaków, mogą być pobrane z organizmu własnego pacjenta, nie istnieje ryzyko ich odrzucenia i są skuteczne terapeutycznie – a przy tym ich wykorzystanie nie wiąże się ze śmiercią zarodka. Wprawdzie wciąż trwa trzecia faza badań klinicznych, ale wydaje się, że właśnie ten – etyczny, zgodny z nauczaniem Kościoła i mocno przez niego wspierany – sposób terapii okaże się skuteczny na wiele chorób. W tym przypadku spotkanie wiary i nauki przyniosło korzyść nie tylko teologii, ale również medycynie.
 
Co dalej?
Nauka się nie kończy, z czasem więc pojawiać się będą kolejne, coraz trudniejsze pytania. Jak będziemy mówić o zbawieniu, jeśli okaże się, że nie jesteśmy jedyną cywilizacją we wszechświecie? Co, jeśli potwierdzone zostaną wyniki badań mózgu, które wskazują, że miłość, wolność i świadomość są silnie uwarunkowane reakcjami biochemicznymi? Jeśli okaże się, że lekarze będą w stanie wyjaśnić wszystkie uzdrowienia, które dziś uważamy za cuda? Spotkanie wiary i nauki wymaga czujności. Wymaga również wrażliwości na świat nauki, wsłuchiwanie się w nią, rozumienie jej języka i znajomość jej pytań. Wymaga też bodaj najtrudniejszego: zaufania, że celem nauk biologicznych nie jest zakwestionowanie Boga, ale lepsze poznanie człowieka i świata. To, gdzie w tym nowo poznanym człowieku i świecie odkryjemy działanie Boga, zależy już od nas. Ważne, żeby nie powtórzyć błędu, jaki popełniliśmy w przypadku Kopernika i Galileusza: nie stracić świadomości, że – jak mówi ks. Michał Heller – nauka daje nam wiedzę, a religia daje nam sens. I odróżniać jedno od drugiego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Krystyna
    18.05.2018 r., godz. 11:13

    Ciekawe, jak katolicy zareagują na naukowy dowód, którego nie wiadomo dlaczego jeszcze nie znają, że popiół nie jest życiodajnym prochem ziemi. Nie wiedzą, że reklama kremacji zwłok: "Z popiołu powstałeś i w popiół się obrócisz" nie zastąpi: "Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz".

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki