Logo Przewdonik Katolicki

Największa asceza

Monika Waluś

Św. Urszula Ledóchowska uważała stałe, pogodne usposobienie za wyraz największej ascezy i samodyscypliny, duchową dojrzałość, odporną na pokusę smutku i zniechęcenia

Na spotkaniach biblijnych rozmawiamy właśnie o owocach Ducha Świętego. Wydają się dobrze znane – miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Ta lista budzi nieraz zdziwienie. Pierwsza, miłość, wydaje się oczywista, ale ta druga? Skąd ta kolejność? Czy nie należałoby stawiać wyżej innych owoców działania Ducha? I po co starać się o radość?
Ludzie uznają znaczenie uprzejmości, są gotowi podziwiać cierpliwość i wierność, opanowanie dowodzi dojrzałości. Szlachetna jest dobroć czy łagodność – ale radość? Uchodzi za spontaniczną, niezbyt mądrą, może nawet bezmyślną – tyle jest powodów, by być smutnym, a przynajmniej rozczarowanym. Czy radość to nie naiwność dzieci? Przysłowia o radości nie są zachęcające… Biblia ma inne zdanie. Św. Paweł, wykształcony, energiczny i sprawny działacz, ewidentnie choleryk, po miłości stawia radość przed innymi owocami.
Odruchowo można mu przyznać rację. Radość w życiu codziennym doceni najlepiej ktoś, kto stale żyje z osobą ciągle niezadowoloną, która stale przypomina, że coś się nie udało, albo może się nie udać, w głowie nosi listę spraw, którymi warto się martwić. W czasie pracy żałuje, że nie może odpocząć, a w wolny wieczór wylicza, co ma do zrobienia jutro rano. Nawet nie wypada zwrócić mu uwagi – można usłyszeć, że zbyt lekko podchodzi się do życia…
Dlaczego radość pojawia się zaraz na początku listy owoców działania Ducha Świętego? Zazwyczaj kojarzy się radość spontaniczną, ale Biblia Tysiąclecia mówi o cnocie, a to już coś do wyćwiczenia, jak nawyk, wypracowany sposób działania, niezależnie od sytuacji. Skoro św. Paweł mówi o owocach, to będzie coś, co musi powoli dojrzeć, co wymaga czasu. Trzeba zakwitnąć i zgodzić się na opadanie płatków, etap przejściowy i nieciekawy…
Łatwo sobie wyobrazić ćwiczenie uprzejmości, cierpliwości, opanowania, ale jak pracować nad radością? Św. Urszula Ledóchowska uważała stałe, pogodne usposobienie za wyraz największej ascezy i samodyscypliny, duchową dojrzałość, odporną na pokusę smutku, rozczarowania, zniechęcenia; wymagała radości codziennej z obecności Bożej i z najdrobniejszych rzeczy. Radość jako cnota dnia powszedniego rzeczywiście oznacza nowe spojrzenie na stare sprawy, przez inne okulary, według innej hierarchii. To świadomość, że mój nastrój zależy ode mnie, a nie od przewidywalnych i nieprzewidywalnych trudności. Praca nad radością wymaga decyzji, że w pionie trzyma mnie mój własny kręgosłup, a nie podmuch wiatru lub jego brak, wtedy ma szansę pojawić się radość, owoc kolorowy, słodki w codzienności.
Radość to owoc współdziałania Ducha Świętego: gdy w nas dojrzewa, łatwiej o cierpliwość i o opanowanie, bo jest coś ważniejszego od tego, co mnie dziś irytuje, denerwuje i męczy. Wtedy nie noszę kamieni, tylko buduję katedrę. Tak, radość wymaga cierpliwości, także do samej siebie. Bywa spontaniczna, jak uprzejmość, ale trzeba też o nią się modlić i o nią prosić, starać się o nią w codzienności, nie pozwalać sobie na smutki romantyczne i permanentne. Niedocenianie własnych sukcesów, darów, łaski, przyjemności dużych i małych to poważny grzech przeciw Duchowi Świętemu, Pocieszycielowi. Czy to nie ciekawe? Zazwyczaj gdy ktoś zapowiada, że „prawdę mi powie”, cierpnie skóra. A Duch Prawdy jest Duchem radości…

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki