Przypomnijmy: pani Katarzyna została zwolniona, gdyż powołując się na klauzulę sumienia odmawiała zakładania spirali, uniemożliwiających zagnieżdżenie się zarodka w jamie macicy. Wcześniej w ustnej umowie pracodawca zgadzał się, by takich zabiegów nie wykonywała, a ona sama kierowała nieliczne zainteresowane taką usługą pacjentki do innego lekarza. Co ważne: pani Katarzyna jest lekarzem rodzinnym (lekarze rodzinni w Norwegii mają nieco większe uprawnienia niż w Polsce). To właśnie lekarzom rodzinnym i tylko im norweskie prawo uniemożliwia powoływanie się na klauzulę sumienia i zmusza do działania wbrew przekonaniom. Lekarze ginekolodzy mogą odmówić przerwania ciąży i nie spotykają ich z tego powodu żadne restrykcje.
Klauzula sumienia jest szczególną regulacją prawną, zgodnie z którą lekarz może powstrzymać się od wykonania świadczeń zdrowotnych niezgodnych z jego sumieniem. Obowiązuje we wszystkich krajach Unii Europejskiej, w większości zapisana w konstytucji. Zagwarantowana została w Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r., w której zapisano: „Każdy ma prawo do wolności myśli, sumienia i wyznania; prawo to obejmuje wolność zmiany wyznania lub przekonań oraz wolność uzewnętrzniania indywidualnie lub wspólnie z innymi, publicznie lub prywatnie, swego wyznania lub przekonań przez uprawianie kultu, nauczanie, praktykowanie i czynności rytualne”.
O co tak naprawdę toczyć się będzie ten proces? To sprawa o przywrócenie Pani do pracy czy wprost kwestia klauzuli sumienia?
– Złożony pozew dotyczy bezpodstawnego zwolnienia z pracy. Pewnie w innych warunkach domagałabym się przywrócenia do pracy, ale w tym przypadku, gdy za chwilę lista moich pacjentów zostanie przejęta przez innego lekarza, nie będzie już miejsca, do którego mogę wrócić. Z tego też względu będę się domagać zadośćuczynienia za zwolnienie. Przede wszystkim zależy mi jednak na tym, by sąd przyznał, że moje zwolnienie nie miało podstaw prawnych i było złamaniem praw człowieka. O ewentualnych zmianach w prawie norweskim można by chyba myśleć dopiero wtedy, gdyby sprawa dotarła do wyższych instancji, które by przyznały, że prawo norweskie w moim przypadku działało wbrew prawom człowieka.
Jak się udało zebrać środki finansowe na ten proces? Kiedy rozmawiałyśmy ostatnio, to było największe wyzwanie…
– Koszt całego procesu to przynajmniej milion koron norweskich (ok. 460 tys. zł). Sama ocena ryzyka procesowego, od której trzeba było zacząć, kosztowała 100 tys. koron. Zgłosili się do mnie lekarze z Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Lekarzy, oferując swoją pomoc. W ciągu tygodnia udało im się zebrać pieniądze na ową ocenę ryzyka. Już to świadczyło o ich dużym zaangażowaniu i bardzo żywym odzewie na całą sprawę. Oni jednak nie są w stanie sfinansować całego procesu. Nadal prowadzą zbiórkę na ten cel, przyjmując wpłaty od osób prywatnych, zarówno katolików, jak i protestantów. Amerykańska organizacja Alliance Defending Freedom przekazała na proces 10 tys. dolarów. Wsparł mnie również biskup katolicki diecezji Oslo, oprócz błogosławieństwa przekazując również 75 tys. koron. Widać wyraźnie, że wiele środowisk się wokół tej sprawy zjednoczyło i w nią zaangażowało. Nie znaczy to jednak, że kwestia finansów przestała być ważna, na razie stać nas na pierwszą instancję.
W jaki sposób gmina odpowiada na Pani zarzuty?
– Adwokaci strony przeciwnej powołują się przede wszystkim na to, że gmina postąpiła zgodnie z obowiązującymi w Norwegii przepisami. Możliwość powoływania się na klauzulę sumienia przez lekarzy rodzinnych została zniesiona, w związku z tym nie mogli tolerować tego, że się na nią powoływałam. Próbują podważać zasadność mojej ustnej umowy z pracodawcą. Dość istotną tu kwestią będzie też dokument, wydany przez norweskiego rzecznika ds. dyskryminacji i równouprawnienia. Rzecznik rozważa w nim, co jest ważniejsze: prawo do klauzuli sumienia dla lekarzy czy równouprawnienie kobiet, tu rozumiane jako szybki, nieograniczony i bezwarunkowy dostęp do antykoncepcji i aborcji. Gmina zapewne na ten dokument się powoła, gdyż ostatecznie rzecznik konkluduje, że w przypadku konfliktu dwóch praw człowieka prawa kobiety są ważniejsze niż prawa lekarzy. Zauważmy jednak, że ja nikomu niczego nie zabraniałam – po prostu kierowałam pacjentki dalej. Zakładanie spirali, o które rozbija się cała ta sprawa, jest na tyle rzadkie, że ginie wśród wielu innych obowiązków lekarza rodzinnego. A my w przychodni byliśmy na tyle dobrze zorganizowani, że moja odmowa nie stanowiła problemu ani dla moich kolegów, ani dla pacjentek, nigdy żadna z nich się nie skarżyła. Tymczasem opinia rzecznika opiera się na spekulacjach o tym, jak wielkie szkody psychiczne mogłyby odnieść pacjentki z powodu odmowy i jakim to by było dla nich stresem.
A jak Norwegia reaguje na ten proces?
– Wśród moich przeciwników panuje cisza. Kiedy CitizenGO zorganizowało akcję zbierania podpisów w proteście przeciwko mojemu zwolnieniu i do Ministerstwa Zdrowia wpłynęło aż 120 tys. petycji w tej sprawie, nikt się do tego nie odniósł. Na prośbę CitizenGO wydano tylko potwierdzenie, że petycje wpłynęły. Dwie duże norweskie gazety otrzymały informację o owych petycjach, żadna z nich nie zareagowała ani słowem. Ci, którzy wcześniej o sprawie pisali, robili to raczej rzeczowo, relacjonując stanowiska obu stron. A internetowe hejty są wszędzie, i po norwesku, i po polsku. Te po polsku bolą bardziej, ale trudno, przeżyję. Chrześcijańskie Stowarzyszenie Lekarzy stoi za mną murem i to jest piękne i ważne dla mnie wsparcie.
Czy zbierane w Polsce podpisy mogą coś zmienić w Pani sytuacji, czy są raczej symbolicznym gestem?
– Są tylko gestem bez formalnego znaczenia, ewentualnie jakąś próbą wpłynięcia na opinię publiczną. Cała sprawa rozstrzygnie się w sądzie, który jest niezależny i niezawisły.
Ważnym dla mnie wsparciem i pierwszym, jakie w ogóle dostałam, jest modlitwa wielu klasztorów klauzurowych i wielu innych środowisk i wspólnot katolickich. Kiedy już na samym początku walki człowiek dostaje taką duchową artylerię, zaczyna wierzyć, że to już nie jest tylko jego własna walka prawna, ale że bój toczy się o coś więcej. Ta akcja modlitewna cały czas trwa, można do niej dołączyć. Ja sama czuję, że tego potrzebuję, bo to już nie tylko moja sprawa.
Klauzula sumienia nie jest w Europie powszechna. Co takiego stało się w Norwegii, że się lekarzom tego prawa odmawia? Jako człowiek patrzący na ten kraj z bliska potrafi Pani powiedzieć, co doprowadziło ten kraj do takiej właśnie decyzji?
– Jestem lekarzem, a lekarz diagnozuje choroby, nie problemy społeczne. Wiem tyle, ile sama zdążyłam zaobserwować. Kiedy tu przyjechałam, w szkołach były jeszcze lekcje religii, dziś z nich zrezygnowano na rzecz religioznawstwa. Kawałek po kawałku posuwa się wielka machina ateizacji. Nawet Boże Narodzenie staje się neutralne światopoglądowo. Jedna szkoła odmawia zorganizowania tradycyjnego tu nabożeństwa, a nauczyciele mają prawo powołać się na sumienie i odmówić w nim udziału. Inna zmienia nazwę „bożonarodzeniowego spotkania” (juleavslutning) na „zimowe spotkanie” (vinteravslutning). W jeszcze innej zmienia się słowa kolęd tak, żeby nie mówiły o Jezusie. W pewnym momencie ta neutralność światopoglądowa stała się dogmatem, przymusem i obowiązkiem, prowadzącym wręcz do zakazu choćby wspominania o religii. Nie chcę używać zbyt mocnych słów, ale to jest jakiś totalitaryzm neutralności światopoglądowej. Może też trochę dlatego zdecydowałam się zaprotestować? Że miałam dość tej machiny, sunącej w jednym kierunku? Nie wiem, czy da się ją zatrzymać: można tylko stanąć i samą sobą stawiać opór, jak długo się da.