Charakterna dziewczyna
Urodziła się jako siódme dziecko 16 grudnia 1775 r. (podobno miesiąc po terminie). Miała więc niebywałą okazję na własne oczy śledzić reakcje ludzi na tak wielkie wydarzenia jak rewolucja francuska czy powstanie Stanów Zjednoczonych. Z czasem stała się osobą bacznie interesującą się sprawami kraju (przez większą część jej dorosłego życia Anglia znajdowała się w stanie wojny z Francją i obawiano się inwazji, ponadto Anglii groziła rewolucja). Politykę komentowała na bieżąco. Niestety jej często błyskotliwe uwagi i komentarze zawarte w listach zniszczyła po śmierci autorki najbliższa rodzina, chcąc przekazać potomności i coraz liczniejszym rzeszom czytelników wizerunek słodkiej, łagodnej Jane. A pisarka wcale taka nie była!
Uwielbiała plotki i sensacje. Miała bardzo złośliwy język i potrafiła być - delikatnie mówiąc – bardzo bezpośrednia. Różniła się do ówczesnych dziewcząt wychowywanych w duchu powściągliwości i rezerwy tym, że bez skrępowania wyrażała własne poglądy. Potrafiła bezkompromisowo potraktować zarówno swoich znajomych, jak i rodzinę. Mimo że idealizująca Jane siostra Kassandra spaliła dwie trzecie korespondencji, na szczęście przetrwały „próbki” pokazujące prawdziwe, choć nie jedyne oblicze pisarki. I tak na przykład relacjonując siostrze wieczorek taneczny przekazuje jej, że bardzo się wymęczyła, gdyż spędzała go w towarzystwie trzech panien, które... miały bardzo nieświeży oddech. Wiadomość o tym, że mała bratanica nocowała w jej łóżku komentuje słowami, iż chciałaby żeby... przy okazji go nie zapchliła. W kolejnym liście kontynuuje jednak zrezygnowana, że jeśli zapchliła, to ma nadzieję, że sama została też pogryziona. Miała specyficzne poczucie humoru, w przypływie którego nie zostawiała na swoich ofiarach suchej nitki. Nie oszczędzała też wyżej urodzonych.
Zdawała sobie doskonale sprawę ze swojej bezkompromisowości i nie uważała jej za przywarę. – Mam nadzieję, że nigdy nie wyśmiewam tego, co mądre i dobre. Głupstwa i nonsensy, kaprysy i nieścisłości naprawdę mnie bawią, więc śmieję się z nich, gdy tylko mam okazję – deklaruje Jane słowami Lizzy Bennet, swojego alter ego.
Pretty woman
Była naprawdę ładną, dzisiaj powiedzielibyśmy „robiącą wrażenie”, a przede wszystkim inteligentną kobietą. Najbardziej pasowałoby do niej określenie... sexy! Bardzo zgrabna figura podkreślona strojem, naprawdę piękne, niesamowicie błyszczące włosy w kolorze naturalnie kasztanowym i oczy – może niezbyt duże, lecz wesołe i pełne inteligencji – tak określiła ją jedna ze znajomych, Charlotte Maria Beckford.
Niestety nie zachował się żaden portret, który z pewnością przedstawiałby Jane. Chociaż w 1944 r. pewien księgarz w drugim wydaniu Mansfield Park odkrył przyklejony wewnątrz wizerunek pięknej kobiety ukazanej z profilu, podpisany nieznana ręką: L’aimable Jane. Jako że w tej powieści nie występuje żadna Jane, bardzo prawdopodobnym jest, że około trzydziestoletnia kobieta o czystych rysach podkreślonych wysokim kokiem, o zgrabnych ramionach i pięknych, kształtnych piersiach to sama autorka.
W 1838 r. Fulwar Wiliam Fowle opisał ją jako piękną, żywą, inteligentną, acz nieco trzpiotowatą dziewczynę. Mężczyźni w tamtych czasach przyzwyczajeni byli do łagodnych głosów, spuszczonych oczu i rumieńców nieśmiałości. Mimo odwagi i bezpośredniości Jane nie do końca starała się przełamywać ewidentny brak równouprawnienia, na przykład nie dawała po sobie poznać, że włada łaciną. I nic dziwnego, jeżeli Lizzy Bennet przestraszyła pana Darcy’ego celnymi ripostami w ojczystym języku, jakiż popłoch musiałaby wywołać niezamożna piękna dziewczyna przemawiająca w języku klasyków.
Dlaczego zatem losy tak wartościowej kobiety nie potoczyły się podobnie jak życie Lizzy Bennet z Dumy i uprzedzenia? Odpowiedź jest oczywista: o ile na kartach książki utytułowany bogacz mógł bez problemu poślubić piękną, inteligentną pannę, o tyle w prawdziwym życiu osiemnastowiecznej Anglii mezalianse zdarzały się niezmiernie rzadko i niestety wiązały się z dotkliwym społecznym ostracyzmem. Jane nie należała do klasy ziemiańskiej, ale do górnej warstwy średniej klasy zarobkującej, często nazywanej „pseudoszlachecką” i jako panna bez posagu nie mogła raczej liczyć na to, że w jej życiu ziści się historia o Kopciuszku.
Praktyczna i romantyczna
Mimo że rozmowna i towarzyska, to w zawieraniu przyjaźni i okazywaniu uczuć była Jane zawsze bardzo powściągliwa. Tak na dobrą sprawę przyjaciół szukała sobie pośród członków najbliższej rodziny. Szczególne więzy łączyły ją z braćmi: Henrym i Charlesem, a najbliższe z siostrą Kassandrą. „Gdyby Kassandrze uciąć głowę, Jane poprosiłaby o to samo” – mówiła ich matka. Na podstawie doświadczanej w domu rodzinnym wielkiej siostrzanej miłości stworzyła swoje literackie duety: Elżbietę i Jane z Dumy i uprzedzenia oraz Eleonorę i Mariannę z Rozważnej i romantycznej.
Jane była pełna energii i cieszyła się życiowymi drobiazgami. Uwielbiała na przykład dobrą kuchnię. Była bardzo uzdolniona manualnie. Osiągnęła mistrzostwo w hafcie angielskim i szyciu. Zdarzyło się nawet, że rozzłoszczona poprawiła suknię zepsutą przez zawodową szwaczkę. Ta umiejętność przydała jej się, kiedy żyjąc na granicy ubóstwa musiała oszczędzać na dosłownie wszystkim, a więc przede wszystkim na kosztownych wówczas strojach. Starała się jednak zawsze podążać za modą i w licznych wspomnieniach nikt nigdy nie napisał, że strój Jane był kiedykolwiek passé. Uchodziła wręcz za osobę modną i elegancką.
Jej losy momentami łudząco przypominają egzystencję Lizzy Bennett. Czytając biografię Jane i porównując zachowanie oraz stany psychiczne jej i powieściowej bohaterki, widać, czego od życia oczekiwała i niestety nie doczekała się Jane. W końcu, jak podsumowuje jej biografka, stała się mistrzynią żartów na bolesne tematy zarówno w powieściach, jak i w listach. To był jej sposób radzenia sobie z trudami życia.
Listy pokazują, że była prawdziwą kobietą z klasą, nie tylko osobą, która wymogów bycia damą przestrzega w towarzystwie. „Skoro już trzeba pożegnać się z młodością, znajduję sporo zalet w roli ciotki przyzwoitki: sadzają mnie na sofie przy kominku, a wina mogę pić, ile dusza zapragnie”. Pisała to trzydziestoośmioletnia kobieta, która w dzisiejszych czasach śmiało mogłaby myśleć o założeniu rodziny i dziecku. Wówczas uchodziła już jednak za matronę.
Zakochana bez pamięci
Czy możliwe, żeby Jane Austen stworzyła tak żywe opisy fascynacji drugim człowiekiem, nie przeżywszy jej na własnej skórze? Przecież czytając owe sceny, czujemy napięcie wiszące w powietrzu, słyszymy wręcz przyspieszone bicie serca i szybszy oddech... Kim więc byli mężczyźni, którym ta cudowna kobieta oddawała chociaż część swojego serca?
Prawdopodobnie jej pierwszą, a co najważniejsze odwzajemnioną fascynacją, był bohater filmu Zakochana Jane Tomas Lefroy. Poznany w 1795 r. chłopak zrobił na Jane duże wrażenie. Połączyła ich żywotność, inteligencja, oczytanie i tendencja do lekkiego gorszenia otoczenia. Nie dramatyzujmy jednak od razu, że Jane przeżyła tak straszny zawód miłosny jak ukazany w filmie. Znowu pech, bo z listów z tamtego okresu zachowały się tak naprawdę dwa. Co sądzić o przekornych komunikatach, które Jane przesyła swojej starszej siostrze? „Tak bardzo mnie skarciłaś w swoim miłym długim liście, który przed chwilą dostałam od Ciebie, że aż boję Ci się powiedzieć, jak mój irlandzki przyjaciel i ja się zachowywaliśmy. Wyobraź sobie wszystko, co najbardziej występne i szokujące w dziedzinie tańca i siedzenia obok siebie”. Mogły to być po prostu słowa ślicznej, mającej towarzyskie powodzenie dziewczyny u progu życia, kiedy spotkała kolejnego sympatycznego chłopca. Mogły to być równie dobrze słowa zakochanej z wzajemnością młodej kobiety, która chciała nimi oznajmić: Niech cały świat patrzy i nam zazdrości! Późniejsze wspomnienia z ust samego Toma, który po kilkudziesięciu latach wyznał swojemu bratankowi, że kochał Jane, nie do końca wyjaśniają sytuację. Mówił o „szczenięcej miłości”, ale cóż to oznaczało w ustach osiemdziesięcioletniego staruszka? Czy przelotne zauroczenie atrakcyjną panną, czy też płomienne uczucie, które z racji na brak materialnych podstaw rzeczywiście było dla dwojga młodych uczuciowym dramatem?
Jane w listach z czasów ich znajomości ironizuje na potęgę. Czy autoironia miała spełniać magiczną rolę i zaczarować świat tak, aby oświadczyny stały się faktem? Bardzo prawdopodobne. Jeszcze bliższa prawdy jest jednak spekulacja, że Jane bardzo liczyła na ową deklarację, miała jednak świadomość tego, że Tom jest najstarszym z jedenaściorga rodzeństwa, któremu musi pomagać materialnie i dlatego mało prawdopodobnym jest, aby w ogóle mógł się zadeklarować. Dlatego też dalej w żartobliwym tonie pisze do siostry: „Nie dbam o niego wcale. Nadchodzi dzień, w którym mam po raz ostatni flirtować z Tomem Lefroy i kiedy to otrzymasz będzie już koniec. (…) Moje łzy płyną, gdy piszę takie smutne rzeczy”. Czyżby ta kpina miała być tylko przykrywką? Na wypadek rozczarowania Jane mogłaby zachować twarz i cierpieć w samotności. Tak mogło być. Dla nas to prawie niewyobrażalne, ale wtedy dziewczęta wychowywano w duchu chorobliwej nieśmiałości i powściągliwości, więc nawet Kassandra, choć wiedziała wiele, nie była informowana o wszystkim.
Czy Tom rzeczywiście swojej najstarszej córce dał na imię Jane ze względu na młodzieńczą miłość, czy też kontynuował tylko tradycję tego imienia w swojej rodzinie? Czy przekorna pisarka z premedytacją użyła imienia Mab dla klaczy jednego z powieściowych bohaterów, wiedząc, że w ten sposób Tom zwracał się w domowym zaciszu do swojej żony, Mary? Te pytania pozostają bez odpowiedzi.
Narzeczona na jeden dzień
Wiemy na pewno, że nadzieja Jane zgasła w listopadzie 1798 r., gdy dowiedziała się o zaręczynach Toma. Jak długo trwało, zanim przebolała stratę, i czy zapomniała o swojej wielkiej miłości? Z opowieści Kassandry wiemy, że w 1801 r., w wieku 26 lat, Jane spotkała nad morzem młodzieńca, który okazał się rzeczywiście jej bratnią duszą. Wszystko zmierzało ku szczęśliwemu zakończeniu, gdy nagle ów człowiek zmarł. Być może ten drugi cios, który Jane wspomina również w Perswazjach sprawił, że 2 grudnia 1802 r. na oświadczyny zamożnego, niedorównującego jej jednak bystrością i intelektem sąsiada zdesperowana powiedziała: tak. Młodzieniec cieszył się jednak swoim szczęściem tylko jeden dzień, gdyż niedoszła żona następnego dnia wyjechała, zerwawszy zaręczyny. Nikt, kto znał Jane nie mógł potraktować wiadomości o tym związku poważnie. Wiedziano bowiem, że nie szukała nigdy bogatego męża, lecz interesującego, na równym poziomie intelektualnym, towarzysza życia. Nie udało jej się go znaleźć.
Nie mogła wyjść za mężczyznę, który z dużym prawdopodobieństwem był miłością jej życia, lecz weszła z nim w powinowactwo, gdyż dwie jej bratanice jak na ironię losu poślubiły Lefroy’ów! Najbardziej hollywoodzka, jak określają ją niektórzy, pisarka do końca życia egzystowała bardzo skromnie, oszczędzając na strojach, a nawet korespondencji. Słynne są listy Jane, które pisała drobniuteńkim pismem od góry do dołu, następnie „do góry nogami” między wersami w drugą stronę i… jeszcze w poprzek. Pobierano bowiem wówczas opłatę pocztową od wysyłanego arkusika. Cały majątek zostawiła po śmierci jedynej siostrze. Kobieta, która tak kochała dzieci, nie dochowała się swoich –„dzieciątkami” w listach do siostry nazywała własne powieści. Za wszystkie swoje dzieła warte dziś miliony otrzymała... 400 funtów. W pewnym momencie nie miała nawet funduszy, aby odkupić od wydawcy za 10 funtów prawa do druku Perswazji.
Zmarła młodo, mając zaledwie 42 lata, 18 lipca dwieście lat temu. Do końca wesoła, autoironiczna i pełna nadziei: „Krótko mówiąc, jeśli dożyję starości, pożałuję zapewne, że nie umarłam właśnie teraz”. „Żyję głównie na sofie, (...) a jeśli pogoda dopisze, awansuję na fotel inwalidzki!”.