Anonimowy rzeźbiarz, prawdopodobnie pochodzący z Nadrenii, tworzył w latach 1390–1420. Historia zapamiętała go jako Mistrza Pięknych Madonn. Artysta pozostawił po sobie trzy rzeźby na terenie Nadrenii: są to Madonny z Maastricht, Amiens (dziś znajduje się ona w Budapeszcie) oraz Bonn. Później osiedlił się na chwilę w państwie krzyżackim, gdzie powstały kolejne arcydzieła jego dłuta: konsola z Mojżeszem, Chrystus w Ogrójcu, zaginiona również podczas wojennej zawieruchy Madonna Brzemienna i w końcu bohaterka tej krótkiej opowieści – Piękna Madonna Toruńska, po której ślad urywa się w 1944 r. W zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie znajduje się podobna rzeźba tego samego autora, Piękna Madonna z Wrocławia, jednak historycy sztuki są jednomyślni: najgenialniejszym dziełem Mistrza Pięknych Madonn była ta z Torunia.
Tajemnicze początki
Piękna Madonna była dziełem bardzo wartościowym. Musiano wiele zapłacić za jej wykonanie, stąd hipoteza, że rzeźba pochodziła z kaplicy zamku krzyżackiego w Toruniu. Inną teorię wysuwa badacz sztuki regionu ziemi chełmińskiej, przedwojenny dyrektor Muzeum Miejskiego w Toruniu, prof. Gwido Chmarzyński. Według jego przypuszczeń ołtarz z Piękną Madonną musiał znajdować się w kościele franciszkanów na Starym Mieście. Franciszkanie byli bowiem w średniowieczu popularyzatorami kultu Niepokalanego Poczęcia. Czy Piękna Madonna powstała na zamówienie krzyżackiego komtura, czy franciszkańskiego opata, prawdopodobnie nie dowiemy się już nigdy.
Wiemy natomiast, że w 1557 r. kościół franciszkański w Toruniu przejęli protestanci i lektorium, w którym znajdowała się Piękna Madonna, zburzyli. Protestanci byli jednak wrażliwi na dzieła sztuki sakralnej i chronili je przed zniszczeniem. W świątyniach dokonywali adaptacji, a nie dewastacji. Według historyka sztuki dr. hab. Piotra Bireckiego prawdopodobne jest, że Madonna – „tymczasowo przechowywana” – spędziła w kościelnych podziemiach następne pół wieku.
Zakup czy prezent?
W 1600 r. podczas kontrreformacji toruński kościół św. Jana przejęli jezuici, którzy już w nowicjatach zobowiązywali się ślubami do czczenia kultu Niepokalanego Poczęcia. I wówczas figura Pięknej Madonny pojawiła się w ich kościele. Możliwe jest, że jezuici po prostu ją kupili. „W trzeźwej, kupieckiej atmosferze Torunia taka transakcja między zborem protestanckim a Towarzystwem Jezusowym nie byłaby niczym osobliwym. Bywało, że toruńscy protestanci kupowali dzieła sztuki od katolików, a katolicy od protestantów” – pisze w książce Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona Włodzimierz Kalicki. Możliwe jest także inne rozwiązanie: w mieście, gdzie po początkowych dość trudnych latach kontrreformacji nastąpiło odprężenie do tego stopnia, że toruńscy luteranie, kalwini i jezuici organizowali debaty, podczas których usiłowali znaleźć łączące ich wątki teologiczne, protestanci podarowali Madonnę jezuitom.
Faktem jest, że Madonna została umieszczona w mensie dawnego ołtarza św. Stanisława. O jego istnieniu i zachwycie ówczesnych pięknem średniowiecznej rzeźby dowiadujemy się z protokołów wizytacyjnych znawcy i miłośnika sztuki sakralnej, kanonika kapituły chełmińskiej, Jana Ludwika Strzesza. „Widać cudnej piękności sztuki ponad miarę Fidiasza, wykonany z litego kamienia posąg Najświętszej Panny, której ołtarz jest poświęcony; stoi ona stopami na głowie Mojżesza ujętego w popiersiu, otoczona jest po obu stronach postaciami o królewskim wyglądzie” – pisze kanonik w 1671 r. Jednak wraz ze zmianą sposobu myślenia zmieniał się i sposób przedstawiania kwestii teologicznych. Innymi słowy, w świątyniach również obowiązywały mody i trendy. W wieku XVIII w ikonografii Niepokalanego Poczęcia zaczął dominować wizerunek Madonny stojącej na kuli ziemskiej lub półksiężycu i depczącej węża. Konsola z Mojżeszem i Drzewem Jessego stała się więc niemodna. Jezuici zmienili więc stylistykę ołtarza, ale figurę Madonny zostawili. Była zbyt piękna, żeby z niej zrezygnować. Jednak wierni nie podziwiali zbyt długo średniowiecznego dzieła w oświeceniowej oprawie. Madonna po raz kolejny zniknęła.
Pod latarnią najciemniej
Stało się to z uwagi na fakt, że dawny franciszkański kościół Marii Panny przejęli w 1724 r. od protestantów bernardyni. Od razu natrafili na trop Pięknej Madonny i zażądali jej zwrotu. Jeśli jezuici otrzymali rzeźbę w darze od protestantów, ich podstawy do zatrzymania dzieła były nikłe, toteż prawdopodobnie ukryli Madonnę w podziemiach swojego kościoła. Bernardyni zaś, świadomi wartości dzieła, nie odpuszczali. W 1773 r. po kasacie zakonu jezuitów kościół św. Jana przeszedł w ręce duchowieństwa diecezjalnego. Księża z reguły nie mieli tak dużej świadomości historycznej i wrażliwości na sztukę jak ich zakonni poprzednicy. W taki to prozaiczny sposób wiedza o Pięknej Madonnie, bezcennej rzeźbie ukrytej w piwnicach, poszła w zapomnienie.
Jest jednak i inna teoria wysnuta na podstawie starych zapisków. Po kilku latach kłótni o rzeźbę jezuici mogli umieścić ją w bocznym ołtarzu św. Franciszka Ksawerego. Na ten ołtarz wierni znosili kwiaty i wota. Mimo więc tego, że była na wyciągnięcie ręki, ginęła w natłoku barw bibułowych kwiatów i kolorowych wstążek. Rzeźba była także polichromowana, co dawało złudzenie, że jest znacznie późniejsza. I to sprawiało, że, jak pisze Włodzimierz Kalicki, „zdaniem obserwatorów nie mogła być średniowiecznym oryginałem, lecz banalną, późną kopią”.
Był jednak człowiek, który choć nie miał kierunkowego wykształcenia, dysponował intuicją właściwą najlepszym historykom sztuki: właściciel majątku Łążyn w Toruńskiem, Józef Zieliński. Odkąd zobaczył Piękną Madonnę w 1899 r., czuł, że to skarb. Bił się z myślami, w końcu sfotografował figurę i wysłał zdjęcie do Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. W tym samym roku przewodniczący Komisji do Badania Historii Sztuki w Polskiej Akademii Umiejętności prof. Marian Sokołowski przedstawił komunikat naukowy dotyczący Madonny. Naukowcy rozpoznali błędnie rzeźbę jako dzieło z terakoty. Uznano ją jednak za dzieło średniowieczne i dzięki temu Madonna z Torunia weszła na salony nauki: spierano się o miejsce jej powstania i osobę twórcy. Zgodzono się, że „pośród wszystkich europejskich Pięknych Madonn, ta pod względem artystycznym zapoczątkowała całkiem nowy, odmienny typ przedstawień”.
W 1921 r. podczas prac konserwatorskich wykonywanych przez prof. Jana Rutkowskiego usunięto pięć warstw farby, które pokrywały posąg i wówczas uzyskano pewność, że to kamienna rzeźba – ewenement na skalę światową.
Nieszczęścia chodzą parami
Mimo świadomości, że to tak unikalne dzieło, nie dochowano należytej ostrożności w zabezpieczeniu go. Tuż przed wybuchem wojny rozpoczęto remont prezbiterium. Przestawioną na tymczasowe miejsce figurę potrącił jeden z pracowników. Na skutek upadku na posadzkę Piękna Madonna straciła mały palec u prawej ręki, Dzieciątko trzy palce u lewej ręki (pozostałe dwa popękały), kciuk prawej dłoni i duży palec prawej stópki. W czasie okupacji, przy przenoszeniu rzeźba została upuszczona. Odpadła ręka Dzieciątka i zaginęły trzy doklejone paluszki.
Po włączeniu miasta Toruń do III Rzeszy konserwator zabytków Erich Volmar zadysponował przesłanie Pięknej Madonny do pracowni rzeźbiarskiej. Tu dorobiono jej brakujące części, jednak po naprawie nie wróciła już do kościoła. Volmar zdawał sobie sprawę z wartości dzieła i pod koniec lipca 1944 r. zdecydował się wywieźć Piękną Madonnę na zachód. Skrzynia z Madonną trafiła do Bierzgłowa, gdzie według zeznań robotników kolejowych, została załadowana do pociągu ewakuacyjnego. Volmar współorganizował wraz z konserwatorem zabytków Gdańska i państwowym kuratorem muzealnych zbiorów Prus Zachodnich prof. Willim Drostem ogromną akcję zabezpieczania, ukrywania i ewakuacji dzieł będących wyposażeniem zabytkowych budowli. Obydwaj zostali w Gdańsku i dostali się do sowieckiej niewoli, po czym współpracowali z polskimi władzami na Pomorzu, wskazując miejsca ukrycia dzieł sztuki.
Madonna na okładce
Dzięki pomocy Ericha Volmara odnaleziono inną Piękną Madonnę, tę z gdańskiego kościoła Mariackiego, którą Niemcy ukryli, zamurowując ją w ścianie. Volmar wskazał także miejsca ukrycia wyposażenia dworu Artusa czy domu Uphagena. Przekazał swoje archiwum dotyczące zabytków Gdańska prof. Janowi Borowskiemu. Jednak na temat tego, co ewakuował do powojennych stref okupacyjnych, milczał. W 1962 r. u prof. Karla-Heinza Clasena w Berlinie gościł historyk sztuki i mediewista prof. Zygmunt Świechowski. Zapytał niemieckiego kolegę po fachu o rzeźbę Pięknej Madonny z Torunia. „Zrozumiałem, że on rzeźbę widział już po wojnie, że nie jest zniszczona ani uszkodzona i że nie może więcej powiedzieć, gdyż został zobowiązany do zachowania tajemnicy” – wspominał. W 1974 r. ukazuje się publikacja Karla Clasena dotycząca Mistrza Pięknych Madonn. Na jej okładce widnieje rzeźba… Pięknej Madonny z Torunia. Fotografia jest przedwojenna, ale polscy uczeni sądzą, że może to być znak: rzeźba przetrwała i jest w ukryciu. Gdzie? „Niewątpliwie był to człowiek porządny, ale o dość słabym charakterze” – słowa prof. Świechowskiego o prof. Clasenie, mogą wyjaśniać tę zagadkę.