Logo Przewdonik Katolicki

Wizerunki wieków średnich

Natalia Budzyńska
Wystawa z okazji jubileuszu chrztu Polski / fot. materiały prasowe MNP

Państwowe muzeum wraz z władzami kościelnymi uczciło 1050. rocznicę chrztu Polski wystawą „Imagines Medii Aevi”. Dowodzi ona, że taka współpraca może nadal wydawać dobre owoce. I przypomina, że korzenie polskiej sztuki tkwią głęboko w chrześcijaństwie.

Nie mamy aż tak wiele zabytków sztuki średniowiecznej o najwyższych walorach, żeby w jednym czasie organizować kilka wystaw skupiających się na tych czasach. A tak się stało, że z okazji obchodów 1050. rocznicy chrztu Polski kilka muzealnych instytucji proponuje wystawy, które się świetnie uzupełniają. W Gnieźnie Muzeum Początków Państwa Polskiego zaprasza na wystawę „Chrzest – św. Wojciech – Polska. Dziedzictwo średniowiecznego Gniezna”, w Warszawie Archiwum Główne Akt Dawnych pokazuje archiwalne skarby na wystawie „Sancti, beati illustri homines Eccelsiae”, a w Krakowie w Muzeum Archeologicznym można zobaczyć ekspozycję „Życie codzienne w Małopolsce w czasach chrztu Polski”. W Poznaniu miała zostać otwarta całkiem inna wystawa, a żeby ją zorganizować, Kuria Metropolitalna powołała na tę okoliczność fundację Lux In Oriente. Kurator ks. Marek Rostkowski, oblat i dyrektor Biblioteki Papieskiego Uniwersytetu Urbanianum i Papieskiej Biblioteki Misyjnej w Watykanie, zaproponował na rocznicę 1050. rocznicy chrztu Polski ekspozycję z ogromnym rozmachem pt. „Lux In Oriente – Lux ex Oriente. Polska i Stolica Apostolska – 1050 lat historii”. Wystawa miała być pokazywana w Muzeum Narodowym w Poznaniu, a także w Warszawie i Wrocławiu. Koszty sprowadzenia dzieł z Watykanu i ich ubezpieczenie okazały się jednak zbyt duże, a firmy, które obiecywały pomoc finansową, zrezygnowały. W takiej sytuacji Muzeum Narodowe ogłosiło, że wycofuje się ze współorganizacji wystawy, która ostatecznie została odwołana.
Zamiast szumnie zapowiadanych bezcennych zabytków watykańskich obejrzeć można sakralne zabytki polskie wieków średnich. Zorganizować i przygotować wystawę w ciągu trzech miesięcy nie jest łatwo, cieszy więc fakt, że się w ogóle udało. Szkoda, że na ostatnią chwilę, przez co wielu eksponatów nie udało się do Poznania przywieźć. Mimo wszystko wspólne działania Muzeum Narodowego i poznańskiego Kościoła pokazują oblicze sakralnej sztuki średniowiecznej na ziemiach polskich, prawdziwe perełki, ukryte w niewielkich parafiach i muzeach diecezjalnych.
 
Madonny
Nie ma zapowiadanych bezcennych skarbów ze zbiorów watykańskich, są za to przepiękne przedmioty kultu, zachwycająco pokazane w minimalistycznej aranżacji. To spotkanie ze sztuką średniowieczną polskich ziem. Surową i nie tak wyrafinowaną jak w muzeach i świątyniach Europy Zachodniej, ale działającą i urzekającą właśnie tą prostotą. Krucyfiksy, rzeźby maryjne, obrazy, fragmenty architektoniczne, blask złotej polichromii, kamień i drewno, które z mroku wydobywa promień światła, a do tego muzyka średniowiecza – wszystkie te elementy pozwalają przenieść się w miejscu i czasie. Przestrzeń muzeum nie jest miejscem przeznaczenia dla obrazu i rzeźby kultu. W tym przypadku udało się stworzyć atmosferę intymnego spotkania ze sztuką. Mnie najbardziej zachwyciły figury Madonny, począwszy od najstarszej zachowanej drewnianej figury Maryi z Dzieciątkiem z końca XII w. Pochodzi z kościoła parafialnego w Ołoboku, który przez wiele wieków należał do konwentu cysterek. Patrząc na ledwo widoczną już polichromię, spokój malujący się na twarzy Madonny i rzucającą się w oczy starość drewna, nie można nie myśleć o tych wszystkich ludziach, którzy zanosili modlitwy, patrząc na tę romańską niewielką figurkę. Z dawnego kościoła cysterek w Ołoboku pochodzi druga figura tronującej Maryi, tym razem gotycka. Jej sylwetka jest smuklejsza, drapowanie szat bardziej kunsztowne, a podwinięta noga dzieciątka wzrusza. Z kościoła pw. Wniebowzięcia NMP w Kłodzku pochodzi z kolei półtorametrowa tak zwana Madonna z Kłodzka, wykonana w drewnie dębowym. Na nóżce trzymającego przez nią Dzieciątka usiadł ptaszek.
Inny nurt obecny na wystawie to kilka przedstawień piety, głównie późnogotyckiej, a szczególnie zwraca uwagę Pieta z kościoła św. Doroty we Wrocławiu z końca XIV w. Okryta złotym płaszczem Maria trzyma na kolanach umęczone ciało Syna. Obficie krwawiące rany po biczowaniu na Jego ciele pokazane są z typową dla tego nurtu przesadą. Inaczej prezentuje się Pieta z Ostródy: blade ciało wychudzonego Chrystusa odbija się od żywej czerwieni sukni Maryi i jej złotego płaszcza. Nie ma tu tak wielkiego dramatyzmu ekspresji, lecz spokój i kontemplacja.
Jednak najbardziej zaskakująca jest figura Madonny szafkowej z Lubiszewa Tczewskiego z XV w. Madonny szafkowe były charakterystyczne dla państwa zakonu krzyżackiego, pełniły czasami funkcję przenośnych ołtarzy. Jest to figura tronującej Madonny z Dzieciątkiem, która po otwarciu – rozłożeniu rąk – ukazuje przedstawienie Trójcy Świętej pod postacią Trony Łaski. Piękna złota polichromia i delikatna uroda twarzy Madonny są wyjątkowe.
 
Chrystusy
Czterometrowy krucyfiks z drewna dębowego pochodzi z Kamienia Pomorskiego i jest jednym z najcenniejszych zabytków Pomorza Zachodniego. Nosi wiele śladów renowacji i drobnych napraw, ale o jego randze świadczy fakt, że już w wieku XIV, wieku jego powstania, został skopiowany na potrzeby znajdującego się niedaleko katedry w Kamieniu Pomorskim kościoła. Równie ogromny jest lipowy krucyfiks z kościoła parafialnego w Szadku. Pierwotnie polichromowany, obecnie w jednolitym kolorze, ascetyczny, wstrząsający obraz cierpiącego Chrystusa. Obok tych monumentalnych przedstawień krzyża wzruszają te kilkucentymetrowe, osobiste znaki wyznania wiary, jak na przykład pochodzący z Wielkopolski krucyfiks z Dąbrówki. Ołowiany i prymitywny, pochodzi z X w. i jest najstarszym dowodem na chrystianizację centrum państwa Piastów. Tylko trochę starszy jest krucyfiks z Zagórzyc, wykonany ze złota, znaleziony w Małopolsce.
Najcenniejszym eksponatem pokazywanym na wystawie jest z pewnością kopia Włóczni św. Maurycego, wypożyczona tylko na krótki czas z krakowskiego skarbca katedralnego na Wawelu, który opuszcza niezwykle rzadko. Legenda mówi, że jest to włócznia, którą Chrobremu podarował Otton III w 1000 r. Prawdziwa włócznia znajduje się w Wiedniu. Ale tu historycy podważają tę historię, bowiem na kopii włóczni odtworzona została srebrna skuwka, która na oryginale pojawiła się dopiero po 1084 r. No i miecz św. Piotra, który jest jednym z najbardziej zagadkowych przedmiotów związanych z poznańską katedrą. Kto nigdy nie był w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu, może go zobaczyć teraz w Muzeum Narodowym. Tradycja mówi, że został ofiarowany pierwszemu polskiemu biskupowi Jordanowi przez papieża jako miecz, którym św. Piotr obciął ucho Malchusowi. Najprawdopodobniej jednak powstał w XIII w. i jest świadectwem, że u schyłku wieków średnich (wówczas tę legendę zapisał Jan Długosz) interesowano się początkami chrześcijaństwa na tych terenach i zwracano uwagę na chrześcijańskie dziedzictwo.
Poznańska wystawa nie jest duża, udało się zgromadzić około sto artefaktów, które są dowodem na to, że Kościół był – i jest – mecenasem i kustoszem dzieł sztuki. Przedmioty udało się pozyskać często z niewielkich parafii i muzeów rozrzuconych po całej Polsce, a także w oddziałów Muzeum Narodowego. Zaskakują pięknem kielichy mszalne, których zgromadzono całkiem dużą ilość, czy relikwiarze, które często były własnością pobożnych ludzi i wiążą się z ich osobistymi historiami, a tych już nie poznamy. Wszystkich nas – ludzi z tamtych epok i współczesnych, ludzi Kościoła i niewierzących – łączą te same korzenie, w których wyrasta nasza kultura. Sprawia, że jesteśmy wrażliwi na piękno, że rozumiemy symbole i szanujemy ich przesłanie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki