Jakkolwiek jego zakończona właśnie wizyta w Bośni i Hercegowinie dotyczyła jedynie duszpasterskiej opieki nad przybywającymi tam pątnikami, to jednak, chcąc właściwie „ustawić” ów wymiar nie sposób abstrahować od pytania o autentyczność objawień. Zresztą sam papieski wysłannik, przekonany o tym, że „Medjugorje wydaje dobre owoce duszpasterskie przyznaje jednocześnie, że istnieje związek pomiędzy prowadzonym tam duszpasterstwem a rozstrzygnięciem kwestii prawdy”.
Abp Hoser docenia duchowe znaczenie tego miejsca, zwłaszcza fakt, że Matka Boża czczona jest tam przez rzesze z całego globu jako Królowa Pokoju, co w dzisiejszym, niespokojnym świecie nabiera szczególnego znaczenia. Nie ukrywa zarazem, że oczekuje na ostateczny głos specjalnej watykańskiej komisji – „im szybciej, tym lepiej”.
Ciekaw jestem treści raportu, jaki polski hierarcha przygotowuje obecnie dla papieża Franciszka (choć sądzę, że niektóre swoje wnioski będzie chciał przedstawić jedynie Franciszkowi i członkom powołanej przezeń komisji, mającej rozstrzygnąć kwestię prawdziwości domniemanych objawień).
Kiedy to nastąpi? Bardzo trudno orzec i nie spodziewałbym się, że doczekamy się tego w najbliższym czasie. Sprawa jest naprawdę bardzo skomplikowana, poczynając od kwestii, iż wedle „widzących”, objawienia trwają do dziś (prawie 36 lat!). Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której watykańskie orzeczenie przychodzi „w trakcie” całego procesu. Choć z drugiej strony właśnie ów fakt długotrwałości całej sprawy skłania część obserwatorów do przekonania, iż jest to jednak mistyfikacja. Spekulując na temat treści spodziewanego orzeczenia mówi się i o tym, że za autentyczne objawienia maryjne uznane zostaną wydarzenia z kilkunastu pierwszych dni tych wydarzeń, zapoczątkowanych w czerwcu 1981 r.
Zastanawiając się nad problemem z Medjugorje, myślę o owocach duszpasterskich, o setkach tysięcy sprawowanych tam od 36 lat Mszy, o milionach spowiedzi, o wielu, autentycznych zapewne, duchowych przemianach. A jednak nachodzą mnie też wątpliwości. Oprócz wyżej wspomnianych, także i taka: jeśli naprawdę jest to dzieło Boże, to dlaczego powoduje tak potężną niepewność w samym Kościele? Czy taki był zamysł Boga? Ale czemu miałby służyć? A więc, czy znaną frazę: „Co dla zmysłów niepojęte, Niech dopełni wiara w nas” należałoby odnieść także do nierozstrzygniętej wciąż „sprawy” Medjugorje?
To trudne, niepokojące pytania. Na szczęście z pociechą bieży kard. Gerhard Müller, bądź co bądź prefekt Kongregacji Nauki Wiary. W wypowiedzi dla KAI przestrzegł on przed zbytnią ekscytacją całym tematem Medjugorje, tak jakby od tego zależała przyszłość i dobro Kościoła: „W istocie nie są nam potrzebne nowe objawienia, jako dodatek, czy uzupełnienie do danego nam w pełni i całości Objawienia w Jezusie Chrystusie”. I tego wszyscy się trzymajmy.