Po tych dramatycznych wydarzeniach jedno stało się w polityce międzynarodowej pewne: otóż nic nie będzie w niej pewne w najbliższym czasie. Choć ten termin jest dość wyświechtany, ale nie sposób tego opisać inaczej: Donald Trump zaskoczył świat. Zaskoczył swoich przeciwników oraz swoich krytyków, przyjaciół Ameryki oraz jej wrogów.
Amerykański prezydent, którego podejrzewano o dziwną słabość wobec Rosji, podjął decyzję, która rozwścieczyła Moskwę, ponieważ uderzyła w Baszara Assada, sojusznika Władimira Putina. Co więcej, amerykański prezydent podjął decyzję, której nie miał odwagi podjąć jego poprzednik, Barack Obama, który nie zdecydował się na bombardowanie Syrii, po tym jak Assad użył broni chemicznej cztery lata temu. Obama mówił wówczas o czerwonych liniach, których nie może przekroczyć dyktator, ale nie wyciągał z tego żadnych konsekwencji.
Decyzja Trumpa jest zaskoczeniem, ponieważ wygrał on wybory w Stanach, przekonując, że Amerykanie muszą się martwić raczej o zamknięcie granic przed nielegalnymi imigrantami niż pilnowaniem porządku na świecie. I już się wydawało, że oto rozpoczyna się nowa era amerykańskiego izolacjonizmu, podczas której USA prowadzą wojny handlowe z resztą świata, zatrzymują rozwój globalizacji i generalnie zajmują się sobą. Tymczasem tuż po setnej rocznicy decyzji Waszyngtonu o włączeniu się do pierwszej wojny światowej Donald Trump podjął działania, które sprawiają, że nie możemy już być pewni, czy nastanie era nowego izolacjonizmu. Nie możemy być pewni niczego. Rosjanie bowiem czują się podwójnie zawiedzeni, nie tylko tym, że Ameryka użyła siły w Syrii, ale że zrobił to prezydent, którego tak na Kremlu komplementowano, tak chwalono. Stąd zerwanie kanałów wymiany informacji wojskowej i przebąkiwanie o trzeciej wojnie światowej. Trumpa krytykują dziś też inni jego wczorajsi sojusznicy – czyli antyeuropejskie partie narodowe, jak Marine Le Pen w Francji czy Nigel Farage w Wielkiej Brytanii.
Niepewność jest tym większa, że nie do końca wiadomo właściwie, dlaczego Trump postąpił tak, jak postąpił. Można zrozumieć jego ludzki odruch – zdjęcia dzieci, które zginęły od sarinu zrzuconego przez wojska syryjskie, mogły wzruszyć nawet potwora. Ale warto też pamiętać o czym innym: Trump nakazał odpalić 59 rakiet tomahawk z amerykańskich okrętów na Morzu Śródziemnych dlatego, że mógł sobie na to pozwolić. Jest prezydentem prawdopodobnie jedynego mocarstwa na świecie, które może coś takiego zrobić. Dlatego nawet ważniejsze od tego, co Donald Trump zrobił, jest pytanie o to, co zrobi dalej. Czy będziemy musieli się przyzwyczaić do takich zaskakujących zachowań, czy też było to działanie jednorazowe. I jak świat zareaguje na to oraz kolejne działania prezydenta Stanów Zjednoczonych. To wszystko wzmaga atmosferę niepewności. Bo dziś pewne jest to, że czasy spokoju i pewności, które zapanowały na ćwierć wieku po upadku żelaznej kurtyny zapewne na zawsze odeszły już w przeszłość.