Logo Przewdonik Katolicki

Łzy i nadzieje Pakistanu

Magdalena Guziak-Nowak
Abp Joseph Coutts / fot. M. Guziak-Nowak

„Jesteśmy mniejszością i cierpimy prześladowanie. Ale nie jesteśmy mniejszością ukrytą i milczącą”.

Zacznijmy od początku. Kraj ponaddwukrotnie większy od Polski, ze 180 mln obywateli. Gdy w 1947 r. Brytyjczycy zdecydowali, żeby odłączyć go od Indii, największe poparcie w wyborach uzyskała Liga Muzułmańska. Roszczenia muzułmanów, by nowe państwo było krajem islamskim, stały się więc uzasadnione. Powstał Pakistan – w zamyśle założycieli demokratyczny i nowoczesny. Teokracja? Nic podobnego.
Rok 1977. Przewrót wojskowy, islamizacja życia politycznego i społecznego. Wykładnią w każdej sprawie stał się Koran.
Dziś pakistańscy chrześcijanie to prawdziwa mniejszość religijna – jest ich w społeczeństwie zaledwie półtora procent. – Zgodnie z przesłaniem konstytucji panuje u nas wolność religijna i Pakistan jest krajem demokratycznym – opowiada abp Joseph Coutts, zwierzchnik diecezji Karaczi na południu Pakistanu. – Ale co z tego, skoro mniejszości religijne, np. chrześcijanie i hindusi, są traktowani jak obywatele drugiej kategorii i obcy? A my nie jesteśmy imigrantami, jesteśmy dziećmi tej ziemi. I nie chcemy stąd uciekać – dodaje. – Mimo wszystko…
 
Twarze prześladowanych
Tych „mimo wszystko” jest bardzo dużo. Niedawno świat poznał Asię Bibi – pierwszą Pakistankę skazaną na śmierć za bluźnierstwo. Podczas dyskusji przy studni została nazwana nieczystą chrześcijanką. Zapytała: „Wierzę w moją religię i w Jezusa Chrystusa, który umarł na krzyżu za grzechy ludzkości. Co twój prorok Mahomet zrobił, by ocalić ludzkość?”. I się zaczęło. Więzienie, pogróżki, nieustanna tułaczka męża Asi i ich dzieci w obawie przed linczem. Na drugiej szali ponad pół miliona podpisów o uwolnienie matki, poparcie wielu organizacji, a także papieża Franciszka. Asia została uratowana, ale napiszmy śmiało, że to był cud. Cud, bo „świat” się nią zainteresował. Właśnie nią, choć przecież pakistański Kościół ma setki i tysiące prześladowanych twarzy.
Na przykład twarz 13-letniego Naumana. Gdy przyznał się, że jest chrześcijaninem, dwóch chłopców goniło go, oblało naftą, a potem podpaliło. Zmarł w szpitalu.
Albo twarz 16-letniej dziewczyny. Samariya została porwana przez bogatego właściciela ziemskiego i zmuszona do przejścia na islam. Uprowadzono ją w drodze do szkoły i siłą wydano za mąż. Rodzina złożyła skargę, ale policja zdecydowała, że nie wyciągnie konsekwencji w stosunku do porywacza.
A Shafqat Emmanuel Masih i jego żona? Zostali skazani na karę śmierci za rzekome bluźnierstwo przeciwko islamowi. Mieli napisać bluźnierczy tekst w języku Urdu (obok angielskiego to drugi język urzędowy Pakistanu). Zastraszony przez fundamentalistów sędzia orzekł najwyższy wymiar kary. Przykro to pisać, ale nie byłoby w tym nic dziwnego – bo to przecież pakistańska codzienność – gdyby nie fakt, że skazani małżonkowie byli… analfabetami.
I jeszcze jeden przykład. Równo rok temu wściekły tłum wywlókł z domu Shahbaza Masiha i jego żonę Shamę Bibi. Kobieta spodziewała się narodzin dziecka. Małżeństwo zostało pobite, a potem żywcem spalone w piecu. Pięciuset oprawców na dwoje chrześcijan, oskarżonych o spalenie stron Koranu. I tak dalej…
 
Szariat
Cień na życie pakistańskich katolików i protestantów rzucają kontrowersyjne przepisy dotyczące bluźnierstwa. – Każdy, kto obrazi Mahometa, jest winny kary śmierci, a każdy, kto zhańbi Koran lub dopuści się świętokradztwa, może trafić do więzienia do końca życia – wyjaśnia abp Joseph Coutts. Może i dałoby się w takim systemie normalnie i spokojnie funkcjonować, gdyby prawo szariatu nie było traktowane bardzo dowolnie i bardzo instrumentalnie. – Największym problemem jest to, że każdy w każdej chwili może zostać oskarżony. Pod pozorami obrony Mahometa i Koranu fundamentaliści islamscy robią, co chcą. Oskarżają nie tylko chrześcijan, ale również muzułmanów. Przez przypadek upuściłeś Koran na ziemię? Zasługujesz na dożywocie – tłumaczy arcybiskup. – Jeśli dojdzie do procesu, udowodnienie czyjejś niewinności jest prawie niemożliwe. Nikt nie docieka, czy rzeczywiście doszło do bluźnierstwa, byle jak najszybciej ukarać, choćby na pokaz. Oczywiście, że zdarzają się wyjątki. Pewien sędzia uniewinnił katolika. Kilka dni później już nie żył – dopowiada pakistański duchowny.
Na ataki i szykany narażeni są nie tylko ci, którzy w opinii fundamentalistów dopuścili się bluźnierstwa, ale też ich rodziny, a nawet osady, w których żyją. Mniej spektakularne, ale równie krzywdzące formy prześladowania na tle religijnym to trudności w zdobyciu pracy, brak szans na awans zawodowy i gorsza kondycja finansowa, którą gwarantują dodatkowe podatki, nakładane na tzw. dimi – niemuzułmanów mieszkających w państwach o większości wyznawców islamu.
 
Źródła nienawiści
Antychrześcijański hejt to naturalne środowisko wzrostu dla wielu muzułmańskich dzieci. Antagonistyczna szkoła od najmłodszych lat wtłacza „prawdę” młodym wyznawcom Mahometa. – Mówiąc delikatnie, program nauczania nie sprzyja budowaniu wielokulturowego społeczeństwa, opartego na szacunku. W państwowych podręcznikach dzieci czytają, że niemuzułmanie są gorsi – mówi abp Coutts. – Między innymi z tego powodu sami prowadzimy wiele szkół, nie tylko dla katolików. Pewnego razu przyszedł do mnie Hindus, ojciec dziewczynki. Prosił o przyjęcie do szkoły, bo w państwowej zmuszają ją do przejścia na islam – wspomina arcybiskup.
Skala prześladowań jest tak wielka, że wielu chrześcijan uciekło do Sri Lanki lub Tajlandii, licząc na uzyskanie statusu uchodźców. – Uciekli, choć nie chcieli, bo to nasza ziemia… – mówi ze smutkiem abp Coutts. – Niestety, ekstremizm nie przyjmuje demokracji. Rośnie w siłę i stanowi zagrożenie dla rządu. Pamiętamy, że Osama bin Laden ukrywał się w Pakistanie. Możliwe, że także ISIS już tu wkroczyło – sądzi duchowny.
Czy źródłem agresji, z jaką muzułmańscy fundamentaliści odnoszą się do chrześcijan, jest tylko prawo szariatu? Niekoniecznie. – Po zamachu na World Trade Center USA rozpoczęło ataki w Pakistanie, potem dołączyło NATO. Siły zachodnie są więc postrzegane przez muzułmanów jako okupacja chrześcijańska, a pakistańscy chrześcijanie jawią się jako przedstawiciele krzyżowców Zachodu – tłumaczy.
To powód, dla którego pakistańskiemu Kościołowi przybywa prześladowanych, ale bezimiennych twarzy. Bezimiennych, bo giną tłumy. W marcu tego roku ekstremiści zbombardowali dwa kościoły w Lahore. – Żyjemy w ciągłym napięciu, bo wiemy, że znowu zaatakują. Nie wiemy tylko kiedy – mówi abp Coutts.
 
Jaskółki nadziei
– To było dla nas trudne doświadczenie – kontynuuje – ale gdy w następnym tygodniu odprawiałem Mszę św. w katedrze, przyjechało stu muzułmanów, aby nas wesprzeć. Trzymali plakaty i transparenty z napisami, że są z nami. Wśród nich byli lekarze, prawnicy, studenci. „Gdy wyjdziecie z kościoła, zobaczycie muzułmanów, otoczyli naszą katedrę” – tłumaczyłem. „Ale nie bójcie się, to nasi przyjaciele”. To był wspaniały znak solidarności – wspomina duchowny. Dobrym znakiem jest też zaangażowanie rządu w ochronę wszystkich kościołów podczas niedzielnych Eucharystii. Ponadto, w 2014 r. 30 tys. żołnierzy i lotnictwo zaatakowało góry na granicy z Afganistanem, gdzie znajdowały się składy broni i pasy z ładunkami wybuchowymi. Chrześcijanie są też bardzo aktywni na polu działalności charytatywnej (szczególnie pakistańska Caritas) oraz edukacyjnej. – Jesteśmy mniejszością, to prawda. Ale nie jest to mniejszość ukryta i milcząca – przyznaje abp Coutts. Pokrzepieniem dla Pakistańczyków jest też nasza, polska historia. – Wy cierpieliście w czasie komunizmu, ale dziś patrzymy na to przez pryzmat wielkiego Polaka, którego wydała wasza ziemia – dodaje. Także dla Pakistanu Pan Bóg ma swój plan.
 
Prośba
A my? A ja? Czytam raporty o prześladowaniach, włosy stają mi dęba, w gardle mnie ściska, ale czy mogę realnie pomóc? Realnie, bo na fikcyjne deklaracje nie ma już czasu. – Po pierwsze, módlcie się za nas – prosił abp Coutts podczas Europejskiego Kongresu w Obronie Chrześcijan, który pod koniec listopada odbył się w Krakowie. – Po drugie, wprowadzajcie pokój, nie odpowiadajcie nienawiścią na nienawiść. I po trzecie – tu głos mu zadrżał – żyjcie waszą wiarą. Islamscy fundamentaliści myślą, że chrześcijaństwo w Europie i na świecie zniknie. Upatrują w tym wielkiego zadania dla ISIS, które wypełni tę religijną pustkę ich wiarą – dopowiedział.
To wystarczy. Kościół prześladowany, nie tylko ten w Pakistanie, ale rozproszony po całym świecie, nie prosi nas o łzy żalu i rozgoryczenia. Prosi, żebyśmy zweryfikowali naszą wiarę.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki