– Zostałem zwolniony ze szpitala im. Świętej Rodziny za to, że odmówiłem wykonania aborcji – przypominał prof. Chazan. – Sytuacja na dziś wygląda tak, że według prokuratury swoim postępowaniem nie stworzyłem zagrożenia dla życia matki. W postępowaniu przez rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej zarówno ja, jak i inni lekarze ze szpitala zostaliśmy uwolnieni od zarzutów nieprawidłowego postępowania w sensie medycznym. Toczy się jeszcze sprawa przed sądem pracy, uznałem bowiem za stosowne zaprotestować przeciwko niesłusznemu moim zdaniem zwolnieniu. Nie chodzi tu o posadę, ale o zasadę – żeby w przyszłości lekarze, którzy znajdą się w podobnej sytuacji, nie zostali potraktowani tak, jak potraktowano mnie.
Deklaracja wiary
– W 2002 r. byłem krajowym konsultantem w dziedzinie położnictwa i ginekologii – mówił profesor do słuchaczy zebranych w auli gnieźnieńskiego seminarium duchownego. – Uznałem wtedy, że stwierdzenie u dziecka zespołu Downa nie wyczerpuje znamion choroby zagrażającej życiu, nie może więc być powodem do legalnego wykonania aborcji. Spotkało się to z oburzeniem środowisk feministycznych, które zgłosiły sprawę do prokuratury. Prokurator nie stwierdził znamion czynu zabronionego, ale zostałem najpierw zawieszony, a później zwolniony zarówno z funkcji konsultanta, jak i kierownika Kliniki Położnictwa i Ginekologii Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Zostałem dyrektorem szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie. W międzyczasie dr Wanda Półtawska zwróciła się do lekarzy z apelem o podpisywanie deklaracji wiary. Podpisało ją 3500 lekarzy, ja również. Nie przypuszczałem, że stanie się to powodem takiego zamieszania. Rozpoczęła się ogólnopolska akcja dyskredytacji podpisanych pod nią lekarzy. W mediach opowiadano, że nie będę wykonywał cesarskich cięć, że lekarze leczyć będą z pomocą wody święconej, że nie powinni otrzymywać kontraktów z NFZ ani być dopuszczani do działalności kierowniczej i dydaktycznej. Mówiono, że studenci medycyny, którzy podpisali deklarację, powinni być usunięci z uczelni i że lekarze, którzy deklaracje podpisali, powinni na drzwiach swoich gabinetów wywiesić tabliczki informujące o tym fakcie.
Sumienie
– Mam nadzieję, że niedługo sytuacja się zmieni – mówił dalej profesor. – Jeszcze do niedawna lekarze, którzy odmawiali przepisania środków antykoncepcyjnych, byli pod byle pretekstem zwalniani z pracy. Klauzula sumienia obowiązywała, ale w formie, z której trudno było skorzystać, a lekarze obawiali się tego, bo natychmiast trafiali na listę do zwolnienia. Na szczęście w Trybunale Konstytucyjnym doszło do korzystnej zmiany klauzuli sumienia – lekarz, który nie chce wykonać danej procedury, nie musi już szukać kolegi, który go w tym zastąpi, współpracując w ten sposób z tym, co uważa za niemoralne.
– Od czasu słynnej „sprawy Chazana” liczba aborcji w Polsce znacząco wzrosła, z 800 do 1800 rocznie. Jedną z przyczyn było to, że lekarze zaczęli wykazywać „rozsądek”, kierując pacjentki do aborcji bez żądnych oporów. Działali pod wpływem lęku, ze świadomością, że skoro zwolniono z pracy słynnego profesora, nikt nie zawaha się przed zwolnieniem zwykłego lekarza, pielęgniarki czy położnej. Kolejnymi przyczynami są wzrost liczby procedur in vitro oraz bardzo smutny fakt, że lekarze odmawiają opieki tym matkom, które spodziewają się dzieci z ciężkimi wadami, a nie zdecydowały się na aborcję.
– Pacjentom potrzebni są lekarze z czystym sumieniem. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że misja lekarza, polegająca na towarzyszeniu, pielęgnowaniu, wzmacnianiu i leczeniu, jest zadaniem, które na mocy swojej szlachetności i użyteczności jest bardzo bliska powołaniu kapłańskiemu. Niestety, lekarze coraz rzadziej podejmują specjalizację w położnictwie i ginekologii. Boją się, że nie będą mogli pracować, bo zmuszeni zostaną do wykonywania aborcji czy wypisywania recept na środki antykoncepcyjne. Kiedy byłem konsultantem krajowym, wycofałem z programu specjalizacji procedurę aborcji. Teraz wprowadzono wymóg wykonywania pewnej liczby procedur in vitro. Wprawdzie moi koledzy z organizacji MaterCare, zrzeszającej katolickich ginekologów położników twierdzą, że jeśli chodzi o sumienia lekarzy, sytuacja w Polsce nie jest zła – bo w wielu krajach wygląda ona dużo gorzej, ale nie możemy się zgadzać na to, by w majestacie prawa zabijano tyle dzieci, zmuszając jednocześnie lekarzy do wykonania tych morderstw i łamiąc ich sumienia.
Lekarz i dusza
– Szkoda, że nie mamy w Polsce katolickich uniwersytetów medycznych – mówił prof. Chazan. – Ale trzeba podejmować inicjatywy, które pozwolą tak wychować młodych lekarzy, pielęgniarki i położne, by uwzględniać ich system wartości. W podejściu do pacjentek i pacjentów nie powinni oni skupiać się tych na problemach somatycznych, ale również nie pomijać problemów psychologicznych, społecznych i duchowych. Nasz pacjent nie jest przedmiotem, ale podmiotem opieki, a naszym celem jest przywrócenie mu zdrowia w każdym jego przejawie. Można powiedzieć, że także zbawienie jego duszy jest celem i obowiązkiem lekarza – katolika. Sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana w medycynie perinatalnej, gdy do czynienia mamy z drugim człowiekiem, żyjącym we wnętrzu matki. To odrębny człowiek, ukryty przed naszym wzrokiem, ale od poczęcia mający swoje prawa i nieśmiertelną duszę.
– Płodność traktuje się dziś jako obciążenie – zauważał profesor. – Kobiety czują się wręcz zagrożone możliwością poczęcia dziecka. Dziewczęta coraz wcześniej rozpoczynają życie seksualne, menopauza pojawia się u kobiet coraz później – co za tym idzie, aktywność prokreacyjna jest coraz dłuższa. Jednak czas, kiedy dziecko jest upragnione i oczekiwane, jest bardzo krótki. Cykl miesiączkowy nie jest rozumiany jako błogosławieństwo, przedmiot radości i dumy kobiety, która jest płodna, ale jako przeszkoda w normalnym życiu, którą trzeba koniecznie usunąć. Z płodnością zaczęliśmy się obchodzić nieludzko. Myślimy, że w organizmie człowieka można coś wyłączyć na długie lata, a potem włączyć bez żadnych konsekwencji. Można chodzić przez dziesięć lat, używając szczudła zamiast nogi, ale nie można oczekiwać, że po tych latach nieużywana noga będzie sprawna. Po 10 latach brania środków antykoncepcyjnych nie można oczekiwać, że delikatne mechanizmy płodności pozostają nienaruszone. Antykoncepcja jak i aborcja wywołują nieodwracalne skutki nie tylko zdrowotne, ale również szkody moralne: utratę zaufania do siebie, poczucie winy, zmniejszenie samooceny i zdolności wejścia w stabilny związek. Jako grzech zaś gubią duszę.
Zmienić prawo
– Dzieci poczęte naturalnie są w Polsce chronione, Kodeks karny przewiduje karę więzienia za spowodowanie śmierci dziecka poczętego. Ale czym, jeśli nie procedurą prowadzącą do śmierci wielu dzieci, jest in vitro? – pytał prof. Chazan. – Potrzebne jest wzmożenie aktywności w obronie życia. Potrzebna jest nowa ustawa. Nie ma powodu, by pozwalać na zabijanie dziecko tylko dlatego, że matka jest chora. Takie sytuacje należą do rzadkości, ale jeśli się zdarzają, można działać według zasady podwójnego skutku: ratować życie kobiety, nie oglądając się na nienarodzone dziecko. Nie ma powodu, by zabijać dzieci niepełnosprawne. Urodzone otaczamy opieką, a przed urodzeniem urządza się na nie prawdziwe polowanie. Czy godzi się, żebyśmy zabijali naszych niepełnosprawnych braci? Prawo pozwala również na zabicie dziecka, które jest wynikiem gwałtu. Gwałt to straszna sytuacja, ale czy przemoc, której doświadczyła kobieta, musi pociągać za sobą kolejny akt przemocy, tym razem wobec dziecka? Czy nie można kobiety prosić o tę wielkoduszność, by pozwoliła dziecku się urodzić, a potem ewentualnie oddała komuś, kto będzie chciał je z miłością wychować? Nie ma powodów, by obecny stan prawny utrzymywać.