Rozmowa z księdzem biskupem dr. Arturem Mizińskim, biskupem pomocniczym archidiecezji lubelskiej, najmłodszym biskupem świata
Z jakimi uczuciami przyjął Ksiądz Biskup decyzję Ojca Świętego o swojej nominacji na najmłodszego biskupa świata?
- Każdy kapłan, który odpowiedział Bogu "tak" na wezwanie "Pójdź za Mną", jest przygotowany na to, że biskup, któremu w czasie święceń przyrzekał posłuszeństwo, może wyznaczać mu różne misje do spełnienia. Zadaniem kapłana jest realizować zamysł odwiecznej Bożej Opatrzności, odkrywany i zlecany mu przez hierarchicznych przełożonych w Kościele. W tym duchu podejmowałem zadania, które Bóg stawiał przede mną. Jednak nominacja na biskupa była dla mnie - mimo wszystko - wielkim zaskoczeniem, które zrodziło lęk przed odpowiedzialnością i zadaniami, jakie przyjmuje na siebie biskup. Drżenie serca i zapytanie: "czemu właśnie ja?" towarzyszyły mi, kiedy konsekwentnie po pierwszym "tak" danym Bogu miałem po raz kolejny powiedzieć "tak" na wezwanie do większej miłości. Z upływem czasu oswajałem się z tą myślą, ustępował z serca lęk, dając miejsce radości. Otuchą napawał fakt, że nominacja została ogłoszona w dniu 3 maja, poświęconym Matce Bożej, Królowej Polski. Wiedziałem, że ze mną będzie zawsze Ona, najlepsza z matek - Królowa Apostołów. Także moje zawołanie pasterskie - "Zaufałem miłosierdziu Twemu" - odzwierciedla stan duszy, jaki towarzyszył mi przy podejmowaniu decyzji.
Zaskoczenie było tym większe, że wiadomości o nominacji raczej się nie spodziewałem. Wewnętrznie nie byłem na nią nastawiony i przygotowany, wszystko dokonało się w bardzo krótkim czasie, a więc i danie odpowiedzi było niełatwe. Ciągle jeszcze towarzyszy mi pewien niepokój, każe mi on jednak z pokorą zaufać Bogu, który zna moje możliwości i nie zostawi bez pomocy Ducha Świętego. Już dziś mogę doświadczać owoców zarówno daru Ducha Świętego, wylanego w sakramencie święceń biskupich, jak i nowego obdarowania miłością miłosierną, która rodzi pokój i sprawia, że niesienie przesłania o Bogu bogatym w miłosierdzie może dawać radość. Głęboki pokój rodzi się z przekonania, że to Bóg powołuje, a więc i On da łaskę, aby temu wyzwaniu sprostać.
Świadomość bycia najmłodszym biskupem świata sprawia, że drżenie serca staje się jeszcze bardziej silne w obliczu odpowiedzialności, złączonej z biskupim posługiwaniem. Wspólnoty wiernych, w których celebrowałem liturgie w ostatnich dniach, okazują radość z faktu, że posługuje im najmłodszy biskup. Oczywiście, bycie najmłodszym biskupem świata nie jest żadną moją zasługą, a jak powiedział to Prymas kard. Stefan Wyszyński młodemu ks. Karolowi Wojtyle, dzisiaj Ojcu Świętemu, po jego nominacji na biskupa: "To jest ta słabość, z której się szybko leczymy". W ubiegłym roku najmłodszym biskupem świata był ks. biskup Wojciech Polak, dziś jestem nim ja, w krótkim czasie będzie na pewno ktoś inny. Atut młodości nie jest zasługą tego, kto się nim cieszy. Z czasem przemija, ważniejsze pozostaje to, aby zachować zawsze młodość.
Ojciec Święty coraz częściej powołuje na biskupów młodych kapłanów. Czy jest to nowa wizja Kościoła?
- Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Naturalna kolej rzeczy jest taka, że na urząd powołuje się młodszych, starsi zwykle przechodzą w stan emerytalny. O ile młodość nie kojarzy się z doświadczeniem - mówi się popularnie, że młodość nie idzie w parze z mądrością - o tyle prawem młodości jest większy radykalizm i spontaniczność w pełnieniu posługi. Jestem przekonany, że w Episkopacie Polskim współpraca między pokoleniem biskupów młodych - tak nominacją, jak i wiekiem - oraz tych, którzy mają duże doświadczenie pasterskie, będzie układać się w duchu jedności i miłości odpowiedzialnej za Kościół. To zróżnicowanie jest przejawem bogactwa Episkopatu. Z jednej strony młodość i energia, z drugiej zaś - doświadczenie i mądrość życiowa. Połączenie współrzędnych tych dwóch biegunów może przynieść dobre owoce dla Kościoła w Polsce, jak i dla Ewangelii odnawiającej oblicze ziemi.
Jest Ksiądz Biskup specjalistą prawa kanonicznego, proszę powiedzieć, jaki jest według Księdza Biskupa związek między prawem a: wiarą, duchowością i miłością?
- W logo Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego znajdujemy słowa: "FINIS LEGIS CHRISTUS". Mówią one wiele o duchu prawa, szczególnie prawa kanonicznego. Przepisy zawarte w Kodeksie Prawa Kanonicznego są prawnym ujęciem nauki Soboru Watykańskiego II. Nie ma więc mowy o prawie kanonicznym bez podstaw zarówno filozofii chrześcijańskiej, jak i teologii, a w sposób szczególny eklezjologii. W osobie Chrystusa łączą się te, na pozór tylko odległe, dyscypliny wiedzy, Chrystus jest zarówno celem prawa, jak i przedmiotem wiary człowieka. Nie trzeba więc zbyt daleko szukać związku prawa kanonicznego z wiarą chrześcijańską. Jest ono jedną z dróg, która ma prowadzić do Chrystusa. Każda społeczność domaga się określonego prawa, by mogła funkcjonować, także Kościół, domaga się regulacji prawnych, które poprzez odwoływanie się do teologii czy eklezjologii sprawiają, że prawo kościelne uzyskuje swój specyficzny charakter i posiada właściwego sobie ducha. Przepisy prawa kanonicznego zawsze należy stosować z zachowaniem kanonicznej słuszności, mając na względzie dobro duchowe wiernych, a ostatni kanon Kodeksu prawa kanonicznego przypomina nam, iż zbawienie dusz ma być w Kościele zawsze najwyższym prawem.
Czy wejście do Unii Europejskiej jest jedynym wyzwaniem dla współczesnego polskiego Kościoła?
- Niewątpliwie, wejście Polski do Unii Europejskiej jest wielkim wyzwaniem dla Kościoła w Polsce. Jest to wezwanie do dania świadectwa naszej wiary, jej sprawdzian wobec kultury, a często subkultury europejskiej. Nadchodzi czas, kiedy trzeba dać świadectwo wiary, tradycji, także tradycji narodowej i bogactwa chrześcijańskiej kultury naszego narodu. Jest to wielkie zadanie. Jeśli nawet nie bez lęku patrzę w kierunku Europy, to jednak z wielką nadzieją i ufnością, że zadaniom, jakie stawia przed nami Bóg i Kościół, jesteśmy w stanie sprostać i zachować to, co najbardziej wartościowe, ale też możemy stać się nośnikiem wartości duchowych w zjednoczonej Europie. Nie możemy jednak roli i misji Kościoła ograniczyć tylko do faktu wejścia Polski w struktury Unii Europejskiej. Wiele wyzwań i zagrożeń jawi się w naszej polskiej rzeczywistości. Kryzys wartości, kryzys młodego pokolenia, które nie widzi perspektyw rozwoju w Ojczyźnie, bezrobocie, korupcja, nieudolność środowiska rządowego, to tylko niektóre z polskich realiów, w których dzisiaj Kościołowi przyszło głosić Dobrą Nowinę.
Zatrważające są dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, według których trzy czwarte Polaków ani razu, z żadnym problemem nie zwróciła się o radę czy pomoc do kapłana. Co według Księdza Biskupa jest tego wynikiem?
- Myślę, że dotykamy tu o wiele szerszego problemu niechęci, lęku, a może nieufności, gdy chodzi o zwracanie się do kogokolwiek w potrzebie. Może się wstydzimy, może trochę wydaje nam się, że sami wiemy najlepiej i jesteśmy w stanie rozwiązać swoje problemy. Gdy chodzi o konkretną pomoc, trudno jest nam zwrócić się do kogoś, aby ją otrzymać. To szerokie zjawisko odnoszące się do różnych płaszczyzn naszego życia znajduje swój odzew także w relacjach duszpasterskich i w zwracaniu się o pomoc czy radę do kapłana. Niestety, nie jest to zjawisko pozytywne. Każdy rodzaj i próba obiektywizacji sytuacji, pozwolenie na spojrzenie z innego punktu widzenia, może przyczynić się do pozytywnego i szybszego rozwiązania wielu trudności. Dlatego też, widząc niechęć do zwracania się o pomoc ze strony wiernych, jest rzeczą dobrą podejmowanie przez duszpasterzy osobiście, czy przez katolików świeckich odpowiednio wykształconych i przygotowanych, starań o to, aby docierać do ludzi potrzebujących pomocy, czy to w wymiarze duchowym, czy też społecznym. Inny problem, który tutaj się jawi, to próba wyodrębniania w świecie współczesnym dwóch niezależnych od siebie płaszczyzn życia człowieka: duchowej i materialnej. Dlatego też w wielu problemach, które łączą się zarówno z jedną, jak i drugą płaszczyzną, człowiek wierzący nie udaje się do kapłana, gdyż uważa, że ten nie potrafi zrozumieć jego złożonego problemu. Zawężamy w ten sposób pole naszego widzenia często tylko do ziemskiego, materialnego wymiaru, pozbawiając się bogactwa życia z wiary, które rzuca światło na naszą codzienność i jest źródłem mocy w przezwyciężaniu trudności. Dlatego też my jako duszpasterze musimy sami nie tylko szukać wiernych przeżywających problemy, wzbudzać atmosferę zaufania, dawać czas na rozmowę, ale również organizować konkretne sposoby niesienia pomocy, jak chociażby tworzyć biura aktywizacji bezrobotnych, różne poradnie dla osób przeżywających trudności rodzinne, czy osobiste. Ponownie tutaj powraca potrzeba formowania wiernych - specjalistów w różnych dziedzinach i dyscyplinach, którzy przy współpracy z duchownymi będą mogli udzielać fachowej pomocy potrzebującym.
Jak bardzo taka pomoc jest potrzebna, wskazuje alarmująco wysoki odsetek Polaków pozostających bez pracy oraz w trudnej sytuacji materialnej, którzy rzadko praktykują lub nie praktykują wcale. Szeregi tych grup społecznych są coraz liczniejsze. Jakie rozwiązanie tego problemu widzi Ksiądz Biskup?
- Nie ulega wątpliwości, że z czasem Kościół w Polsce będzie stawał coraz bardziej w obliczu konieczności zmiany formy duszpasterstwa. Do tego tradycyjnego, związanego z posługą w Kościele, od którego odstąpić nie można i trzeba je pieczołowicie sprawować, i o nie się troszczyć, należy dodać nowe formy. Pojawia się potrzeba wychodzenia w poszukiwaniu tych, którzy są katolikami ze chrztu, ale więzi z Kościołem nie podtrzymują. Wśród nich są liczni bezrobotni, zagubieni i przeżywający różne trudności. Trzeba nam wypracowywać nowe formy duszpasterstwa w relacji do tych ludzi. Od samych początków - możemy to czytać na kartach Pisma Świętego - Kościół szczególną swoją uwagę kierował na najbardziej potrzebujących, na małych w oczach świata. Ta troska jest ciągle, a może nawet bardziej niż kiedykolwiek aktualna. Trzeba dołożyć starań, by ludzie pokrzywdzeni w życiu przez struktury państwowe, społeczne, zastój gospodarczy, nie czuli się odrzuceni także przez Kościół. Nie tylko oni mają prawo poszukiwać w Kościele ratunku, ale priorytetem duszpasterskim winno być dla kapłanów wyjście do tych osób, aby je na nowo pozyskać dla Boga i Kościoła, aby ofiarować im także w miarę możliwości to wszystko, co może przyczynić się do stworzenia im warunków życia godnych człowieka. Miłość braterska i potrzeba dzielenia się tym, co posiadamy z braćmi, w sposób szczególny z najbardziej potrzebującymi, ma stać się pierwszą zasadą i sprawdzianem naszej coraz bardziej dojrzałej wiary. Myślę, że na tym polu możemy wiele nauczyć się od innych Kościołów, także europejskich, gdzie troska o potrzebujących jest szeroko rozwinięta i co do formy, i co do zaangażowania poszczególnych wiernych w różnych grupach, chociażby w parafialnych Caritas.
Wielkie nadzieje łączone przez Polaków z wejściem w struktury Unii Europejskiej nie zrealizują się w krótkim czasie. Dlatego też, nie czekając na pomoc z zewnątrz, trzeba nam zatroszczyć się o najuboższych, nie mających odwagi mówienia o swoich potrzebach. To właśnie oni powinni znaleźć się w centrum uwagi Kościoła, ogarnięci modlitwą duszpasterzy i wiernych i w miarę możliwości, konkretną pomocą materialną. Priorytetem stają się dzisiaj rodziny bezrobotnych, dotknięte rozłamem, alkoholizmem czy innymi patologiami, będącymi konsekwencją problemów materialnych. To jedno z dawnych i nowych - ze względu na rozmiar - wyzwań, przed którymi staje Kościół w Polsce. Jestem przekonany, że otwierając się na te wyzwania i czytając znaki czasu, Kościół wychodząc naprzeciw potrzebom dzisiejszego człowieka, będzie ostoją braterskiej miłości i miejscem doświadczania miłości miłosiernej dla wszystkich zagubionych i doświadczonych przez życie.
Rozmawiała