Logo Przewdonik Katolicki

Dyktatura w Złotym Trójkącie

Grzegorz Górny
Fot.

Światowe media rzadko dzisiaj wspominają o Birmie. Tymczasem panuje tam jeden z najkrwawszych obecnie reżimów na świecie. Kiedy w 1952 roku Gustaw Herling-Grudziński odbywał swą podróż do Birmy, z której pozostawił nam pisany na gorąco dziennik, kraj ten należał do dziesięciu najbogatszych państw w całej Azji i był największym na świecie eksporterem ryżu. Dziesięć lat później...

Światowe media rzadko dzisiaj wspominają o Birmie. Tymczasem panuje tam jeden z najkrwawszych obecnie reżimów na świecie.


Kiedy w 1952 roku Gustaw Herling-Grudziński odbywał swą podróż do Birmy, z której pozostawił nam pisany na gorąco dziennik, kraj ten należał do dziesięciu najbogatszych państw w całej Azji i był największym na świecie eksporterem ryżu. Dziesięć lat później generał Ne Win dokonał zamachu stanu i ogłosił początek "birmańskiej drogi do socjalizmu". Dokąd doprowadziła ta droga - wiadomo: kraj znalazł się na liście dziesięciu najuboższych i najsłabiej rozwiniętych państw świata.
Gdy w 1988 roku Polacy strajkowali przeciw komunizmowi, w Birmie wybuchło powstanie, które rozpoczęło się od protestów studenckich. Czerwona soldateska kazała strzelać do tłumów - zginęło ponad 3 tys. osób. Przewrót pałacowy obalił co prawda Ne Wina, ale do władzy doszła nowa junta, reprezentująca młodsze pokolenie generałów. W 1989 roku zmienili oni nazwę kraju na Myanmar, a rok później dopuścili do wolnych wyborów. Wygrała je zdecydowanie opozycja, zdobywając około 80 procent miejsc w parlamencie. Wojskowe władze nie uznały jednak wyników elekcji i rozpoczęły nowe prześladowania przeciwników reżimu. Na porządku dziennym było strzelanie do cywilów na ulicy, torturowanie więźniów, aresztowanie polityków. Zachód wstrzymał wówczas pomoc gospodarczą dla Birmy, a przywódczyni opozycji, założycielka i przewodnicząca Narodowej Ligi na rzecz Demokracji - pani Aung San Suu Kyi - otrzymała w 1991 roku pokojową Nagrodę Nobla.
Jako jeden z pierwszych z gratulacjami pospieszył noblista z roku 1983 - Lech Wałęsa, który sam, krótko przed tym wydarzeniem, z prześladowanego opozycjonisty stał się prezydentem Polski. W liście do Aung San Suu Kyi zapewnił birmańską dysydentkę, że solidaryzuje się z jej walką przeciw krwawej dyktaturze.
Wkrótce potem nowy minister przemysłu III RP Wacław Niewiarowski, wywodzący się nota bene z obozu solidarnościowego, ujawnił - uważając to zresztą za powód do chluby - że udało mu się sprzedać kontyngent polskich śmigłowców bojowych dla armii birmańskiej. Sprawa przeszła bez echa, nie wywołując większego skandalu. Ideowy okres "Solidarności" mieliśmy już za sobą.
Warto przy tym przypomnieć, że polscy historycy i publicyści często narzekają na dwulicową postawę Niemców czy Francuzów wobec stanu wojennego. Z jednej strony kanclerz Helmut Schmidt czy prezydent Fran?ois Mitterand werbalnie popierali walkę polskiego społeczeństwa o podmiotowość, z drugiej zaś ubijali interesy z ekipą Jaruzelskiego, przymykając oko na łamanie praw człowieka. Okazuje się jednak, że Polacy, gdy zrzucili z siebie jarzmo represyjnego systemu, sami od razu zaczęli postępować podobnie.
W tym kontekście należy docenić postępowanie zmarłego niedawno Ronalda Reagana, którego polityka w tego rodzaju sytuacjach należała do chlubnych wyjątków.

Korupcja, nędza i opium


Dzisiaj światowe media rzadko kiedy wspominają o Birmie. Państwo to - powstałe w 1948 roku po wycofaniu się brytyjskich kolonistów - przez politologów uznawane było za sprawną demokrację, przez podróżników zaś za "klejnot Azji". Demokracja zniszczona została jednak przez szereg wstrząsów wewnętrznych i krwawych zamachów - w jednym z nich zginął pierwszy premier, zwany też ojcem niepodległości, generał Aung San. Także piękno birmańskiej stolicy, opisywanej niegdyś z zachwytem przez Rudyarda Kiplinga czy Somerseta Maughama, mocno przyblakło. Korespondenci odwiedzający dziś Rangun piszą, że przypomina im inną współczesną stolicę, mianowicie Hawanę na Kubie - z jednej strony ślady kolonialnej świetności w architekturze, z drugiej zaś kompletny rozpad jakiejkolwiek infrastruktury.
Statystyki nie są zachęcające. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego aż 40 procent mieszkańców Birmy żyje poniżej granicy ubóstwa, a umiera więcej niż co dziesiąte dziecko. W ostatnim Światowym Raporcie Wolności Gospodarczej Birma została sklasyfikowana na ostatnim 123. miejscu na świecie (za Afganistanem czy Zimbabwe) jako najbardziej skorumpowany i rządzony nieefektywnie kraj na naszym globie.
Chociaż w państwie znajdują się duże złoża gazu ziemnego i cynku, a ziemia pełna jest rubinów i szafirów, Birma słynie z produkcji i eksportu innego towaru, mianowicie narkotyków. Wraz z Tajlandią, Laosem i Kambodżą należy ona do tzw. Złotego Trójkąta. Jak pisał w swojej książce pt. "Opiumowa dżungla" polski reporter Wojciech Giełżyński, jest to "kraina, nad którą żaden rząd nie rozciągnął skutecznej kontroli. Kraina podzielona granicami, których nikt nie respektuje. Mieszkają tam ludzie, którzy nie są obywatelami żadnego państwa, lub nie wiedzą, że nimi są, albo nie rozumieją, co to znaczy 'państwo' i 'obywatel'. Prawdziwymi władcami owej krainy, zwanej potocznie Złotym Trójkątem, są opium i jego nikczemna córka heroina."
W birmańskiej części dżungli sytuację kontroluje największy na świecie zbrojny gang narkotykowy - Armia Wa. W zamian za haracz płacony generałom w Rangunie narkomafia jest praktycznie bezkarna.
Reżim może się pochwalić natomiast innymi osiągnięciami. Korespondent niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" pisał w ubiegłym roku, iż "można niekiedy odnieść wrażenie, że Birma chce konkurować o miano najokrutniejszego reżimu na świecie". O ile nakłady na wojsko rosną z roku na rok, o tyle wydatki na szkolnictwo stale maleją - ostatnio wyniosły zaledwie 0,15 procent produktu krajowego brutto. Nic w tym zresztą dziwnego: skoro junta boi się studentów (od których zaczęło się powstanie w 1988 roku), inwestuje w młodocianych żołnierzy (których, według organizacji ochrony praw człowieka Human Rights Watch, jest ok. 70 tysięcy, w tym nawet 11-letni rekruci).

Gandhi w spódnicy


Wrogiem numer 1 reżimu jest wspomniana już noblistka - Aung San Suu Kyi, córka zamordowanego pierwszego premiera kraju. Studiowała w Wielkiej Brytanii, gdzie wyszła za mąż i urodziła dwóch synów. W 1988 roku przyjechała do Rangunu, by odwiedzić chorą matkę, i tam zastało ją powstanie przeciw dyktaturze. Kobieta postanowiła pozostać i już wkrótce, opromieniona sławą ojca i nie uwikłana w miejscowe konflikty, stała się przywódczynią opozycji. Po wygranych wyborach majowych w 1990 roku zamiast stanąć na czele nowego rządu została aresztowana. Władze chciały zmusić ją do emigracji, ona jednak stanowczo odmawiała. Nie pojechała do Anglii nawet na pogrzeb swego zmarłego na raka męża, gdyż bała się, że władze nie wpuszczą jej z powrotem do Birmy. W swojej działalności noblistka nie nawołuje do walki zbrojnej, lecz głosi hasła biernego oporu, stawiając za wzór Mahatmę Gandhiego.
Dla Zachodu, który obłożył Rangun sankcjami gospodarczymi, testem na wiarygodność birmańskich władz jest ich stosunek do Suu Kyi. Ponieważ znajdujący się w ekonomicznej zapaści kraj potrzebuje zagranicznej pomocy, generałowie od czasu do czasu dają znać, że są gotowi pójść na kompromis. Kończy się jednak zawsze tylko na gestach, do żadnych konkretów nie dochodzi.
Wydawało się, że do "odwilży" może dojść w ubiegłym roku. Wojskowi wypuścili noblistkę z aresztu, kiedy jednak zaczęła objeżdżać kraj, gromadząc wszędzie wokół siebie tłumy zwolenników, junta wpadła w panikę. W maju pokojowa manifestacja opozycji zaatakowana została przez prorządowe bojówki - zginęło ok. 70 osób, a pani Suu Kyi ledwo udało się ujść z życiem. Wkrótce potem jednak dysydentka znów trafiła do więzienia, a w kraju ponownie rozpoczął się proces "przykręcania śruby".
Tymczasem izolowana na arenie międzynarodowej Birma - podobnie jak komunistyczna Korea Północna - coraz bardziej uzależnia się od Chin, które są dziś głównym i strategicznym partnerem Rangunu. Niektórzy komentatorzy piszą wprost, że kraj stał się wręcz kolonią Pekinu. Nadziei na upadek dyktatury na razie nie widać.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki