Logo Przewdonik Katolicki

Symbol polskości, wiary, inicjatywy…

Adam Gajewski
Fot.

Miejscowość jest niewielka - liczy sobie troszkę ponad 300 mieszkańców. Świątynia nie może być zatem "gigantem". Jakiegokolwiek "bogactwa", sztukaterii, kunsztownych form artystycznych - brak. Z budyneczku bije jednak przedziwna, frapująca aura przytulności, prostoty i ładu Przemierzając, rozpoznając "krańce diecezji", od razu zwróciłem uwagę na bordowy kościółek w Rudnej....

Miejscowość jest niewielka - liczy sobie troszkę ponad 300 mieszkańców. Świątynia nie może być zatem "gigantem". Jakiegokolwiek "bogactwa", sztukaterii, kunsztownych form artystycznych - brak. Z budyneczku bije jednak przedziwna, frapująca aura przytulności, prostoty i ładu…


Przemierzając, rozpoznając "krańce diecezji", od razu zwróciłem uwagę na bordowy kościółek w Rudnej. Wysiadłem z auta. Obszedłem świątynię dookoła. Była zamknięta. Żółty krzyż z namalowanymi godzinami Mszy Św., tablice ogłoszeń, dostarczyły "podstaw": "Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. "Filia" parafii pw. Św. Jakuba Apostoła w Sławianowie".
Pojechałem pod wskazany adres - księdza proboszcza nie było na plebanii. Wiedziałem jednak, że niebawem tu powrócę.

Amerykański patent


Zapowiedziałem się telefonicznie. Ksiądz proboszcz Piotr Zdanowicz zaprosił "bez oporu", wyznaczył dzień, godzinę. Określił też dokładnie tolerancję "błędu czasowego": jeśli przyjadę za szybko, nie zastanę go - musi bowiem odwiedzić aż 60 chorych w ich domach; jeżeli zaś spóźnię się za bardzo - nie czekając, wyjedzie spowiadać do "jednego ze swoich parafialnych kościołów". Dodajmy - jednego z… czterech! To najprawdopodobniej diecezjalny rekord w ilości świątyń przypisanych jednemu duszpasterzowi.
Zdążyłem. Zapytuję kapłana: - Skąd wziął się w Rudnej "westernowy" styl budownictwa? Proboszcz opowiedział ciekawą historię, sięgającą lat 30-tych XX wieku. Wówczas tereny te były integralną częścią Rzeszy Niemieckiej: - Kościół mieści się w budynku dawnej szkoły polskiej, zakupionym przez ludność polską, mniejszość… - zaczyna rozmówca: - Przy budowie skorzystano prawdopodobnie ze wsparcia Polonii amerykańskiej. Identyczny budynek stoi w Świętej - wnioskuję więc przez analogię: jeśli tam pomogła Polonia, to prawdopodobnie w Rudnej też. Związek Polaków w Niemczech nie był bogaty - szukano zagranicznych ofiarodawców.
W powyższym kontekście łatwiej już zrozumieć architektoniczne zapożyczenia i inspiracje. Polonusi skorzystali ze sprawdzonych, amerykańskich rozwiązań - prostych, o dużych walorach "użytkowych"…
Proboszcz kontynuuje: - Budynek miał jedno piętro. Na dole były sale lekcyjne, u góry mieszkał wykładowca. Ostatnim przedwojennym nauczycielem był pan Czesław Mikołajczak z Bydgoszczy. Przeniósł się na teren Rzeszy, aby działać wśród Polaków. W 1939 roku, jeszcze przed wybuchem wojny, został aresztowany. Najpierw więziono go w Pile i w Złotowie, potem osadzono w obozie koncentracyjnym we Flossenburgu. Tam, 26 marca 1945 roku, zmarł na tyfus plamisty. W szkole w Kleszczynach znajduje się dziś tablica poświęcona jego pamięci.

Kościół ze szkoły


Polonijny dar spełniał nie tylko rolę oświatową: - Tutejszy wieloletni proboszcz, ks. Władysław Paszki, każdego miesiąca sprawował w szkole Mszę Świętą. Przychodzili na nią Polacy i niemieccy katolicy… - relacjonuje ks. Zdanowicz.
Kiedy wojna się zakończyła, polską szkołę przeniesiono do dawnej szkoły niemieckiej. Z dniem 25 grudnia 1946 roku - to data uroczystego poświęcenia - powstaje w Rudnej kaplica pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Funkcjonująca do dzisiaj.
Trzeba dążyć do doskonałości. Historia przysposobienia placówki oświatowej do potrzeb sakralnych to ciąg cyklicznych remontów, przeróbek… Zawsze dokonywanych siłami wiernych! Zdemontowano na przykład piętro, tworząc niewielki chórek. Poza tym wymieniono podłogi, zbudowano stopień prezbiterialny, zamontowano ogrzewanie, ogrodzono teren… Ostatnie wielkie prace przeprowadzono tutaj w roku 1993. Nie było łatwo, ale sławianowscy proboszczowie "mają szczęście" do parafian. Według ks. Piotra, ludzie są tutaj operatywni, solidarni, otwarci… Organizują się sami - wspólnota jest zbyt "rozległa terenowo", aby jeden kapłan mógł wszystkiego "osobiście doglądać". Postawiono więc na lokalne rady parafialne. Nie zawiodły: - Akurat dziś trwa w Rudnej odnawianie płotu. Malowanie. Jeśli chce pan zobaczyć kościół od środka, proszę pojechać. Rada ma klucze, chętnie ktoś wpuści… - zachęca gospodarz, który sam musi już śpieszyć na dyżur spowiedniczy...
Nie dałem się długo namawiać. Pojechałem sprawdzić.

Jedna czwarta parafii potrafi sporo!


Obawy przed ewentualną koniecznością szukania kluczy "u ludzi", dopytywania, okazały się być płonne. Kościół stał otworem. Ja zaś stałem wobec grupy zapracowanych, lecz bezsprzecznie radosnych parafian. Parafrazując "Arkę Noego" - i duży, i mały mógł być w Rudnej tego dnia "kościelnym malarzem". Wszyscy garnęli się do pędzla. Starsi i młodzi. Kobiety i dziewczyny też. Nie sposób podać nazwiska, oficjalnie dziękować, gdyż trafiłem na drugi dzień robót - prawie koniec: - Wczoraj pracowało dużo więcej ludzi, dziś tylu już nie potrzeba… Zmieniamy się. Całe rodziny przychodzą. Za to wszystko sami zapłaciliśmy - zbieraliśmy po 10 złotych od każdej rodziny - tłumaczy pan Kunibert, parafialny skarbnik. Z dumą prowadzi przed wybudowaną lokalnym sumptem grotę z figurą Maryi, oprowadza po kościele… Wewnątrz trwa wielkie sprzątanie. Atmosfera ni to pikniku, ni to lekko przypominająca zapomniane trochę "czyny społeczne". Z tą tylko różnicą, iż tutaj zapał oraz uśmiech ludzi na pewno są szczere, niewymuszone… Pracują, bo chcą. Widać zależy im na tym, aby ciekawy, frapujący bordowy budynek - zbudowany niegdyś na modłę amerykańskiej szkoły - symbol polskości; przemieniony w kościół - symbol wiary; był też symbolem ich własnej inicjatywy.

Tekst i zdjęcia :

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki