Logo Przewdonik Katolicki

Aggiornamento 2.0

Michał Kłosowski
W auli synodalnej kardynałowie, biskupi, siostry zakonne oraz świeccy siedzą razem przy okrągłych stołach, bez względu na hierarchiczne dystynkcje | fot. Vandevill Eric/ABACA/East News

Dubia, łacińskie „wątpliwości”, wystosowane przez piątkę kardynałów do papieża Franciszka, miały narzucić ton Synodowi. Nie udało się, dobrze jednak opisują klimat, w jakim rozpoczyna się jesienna faza Synodu o synodalności.

Niepewność i wątpliwości towarzyszą zarówno obserwatorom jak i uczestnikom w Watykanie. Mało kto wie, czego po Synodzie się spodziewać. Papieskie odpowiedzi na kardynalskie dubia, zakaz wypowiedzi dla uczestników Zgromadzenia i praca za zamkniętymi drzwiami obaw nie ugasiły. A jednak jest nadzieja. Mimo zamkniętych drzwi auli Pawła VI.

Kościół wątpiący, niedoinformowany
– Czekamy na informację Watykanu. Jak tylko będzie można, chętnie porozmawiam – odpowiedziała na moją prośbę, jeszcze na samym początku Synodu, prof. Anna Rowlands, jedna z uczestniczek Synodu o synodalności, autorka ostatnio wydanej Towards a Politics of Communion: Catholic Social Teaching in Dark Times. Większość rozmówców, duchownych i świeckich, odpowiadała podobnie.
Trudno jednak było spodziewać się odpowiedzi innej niż wymijająca, jeśli sam papież Franciszek poprosił, aby podczas Synodu bardziej słuchać, niż mówić. Powtórzył tę prośbę podczas Mszy św. inaugurującej spotkanie 4 października na placu Świętego Piotra, nawołując uczestników do porzucenia swoich „ideologii” i ostrzegając przed „niektórymi niebezpiecznymi pokusami”, apelując, aby otworzyli się na słuchanie. Nie zmienia to faktu, że pytań w kierunku uczestników Zgromadzenia jest wiele, ale nawet gdyby chcieli, nie mogą odpowiedzieć: dyskusja przy małych, okrągłych stolikach w Auli Pawła VI toczy się za zamkniętymi drzwiami. Przebiło się ledwie kilka głosów: kardynał Gerhard Müller udzielił wywiadu stacji EWTN, mówiąc, że „ma nadzieję” na pozytywny wynik spotkania; biograf papieża Franciszka, Austen Ivereigh, obszernie omówił metodę synodalną i pierwsze, pojawiające się na synodzie tematy; kilku krótkich wypowiedzi udzielili hierarchowie z różnych stron świata.
Co jednak ludzie z zewnątrz będą wiedzieć o dyskusjach, które mają się odbyć podczas XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, zwanego potocznie Synodem o przyszłości Kościoła? Wobec przyjętej metody komunikacji pytanie to pozostaje bez odpowiedzi nawet kilkanaście dni po rozpoczęciu obrad, które potrwać mają do 29 października, a które dla przyszłości Kościoła katolickiego zapowiadają się decydująco. Czy to dobrze? Z jednej strony na pewno nie, z drugiej to odpowiedź na kłopoty Kościoła z mediami, widoczne zwłaszcza w ostatnich latach. Koncepcja prowadzenia debat synodalnych za zamkniętymi drzwiami ma być odpowiedzią na ten problem. Sprzeczna jest jednak z samym synodalnym pomysłem – bronionym nawet przez niektóre kluczowe osobistości w Zgromadzeniu – że dyskusja pomiędzy uczestnikami, którzy przez prawie cztery tygodnie będą na przemian odbywać grupy robocze i sesje plenarne, powinna cechować się częściową lub nawet całkowitą otwartością. Przyjąć można, że ta otwartość przejawia się w debacie wewnętrznej, trudno to jednak zweryfikować. Wygląda więc na to, że od początku Synodowi zafundowano podwójną dynamikę: wewnętrzną i zewnętrzną. O ile niewiele, pomimo zapewnień Watykanu, można powiedzieć o wewnętrznej, zewnętrzna przypomina ćwiczenia strzeleckie. Watykaniści, świat i sami wierni pytają, ale odpowiedzi brak.

Przeciw kościelnej mediokracji
Ponad 450 osób obecnych w auli  Pawła VI podczas zgromadzenia Synodu na temat synodalności jest „zobowiązanych do zachowania poufności i dyskrecji” w odniesieniu do tego, co mówi się podczas dyskusji synodalnych. W przeciwieństwie do poprzednich posiedzeń Synodu Biskupów, gdzie tajemnica papieska dotyczyła jedynie dzielenia się wypowiedziami innych osób, oficjalne przepisy Synodu nie pozwalają delegatom na udostępnianie opinii publicznej nawet swoich własnych interwencji. Regulamin, opublikowany w tygodniu pierwszego dnia XVI Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów, stanowi bowiem, że wszyscy delegaci Synodu są „zobowiązani do zachowania poufności i dyskrecji zarówno w odniesieniu do swoich własnych wystąpień, jak i interwencji innych uczestników” i ma obowiązywać także po zakończeniu zgromadzenia Synodu, przed kolejnym spotkaniem w przyszłym roku. Tym razem też Watykan zataja tożsamość delegatów przemawiających każdego dnia do zgromadzenia Synodu oraz członków każdej grupy roboczej, decydując się zamiast tego na podsumowanie niektórych tematów omawianych podczas codziennych przemówień i dyskusji w grupach. Pozostaje X (dawniej Twitter), który dzięki zdjęciom umieszczonym przez uczestników pozwala zweryfikować, który z uczestników z kim siedzi. I tyle. Regulamin Synodu zabrania też
bowiem uczestnikom nagrywania, filmowania lub ujawniania swoich wystąpień na forum synodalnym czy podczas grup roboczych. Wszystko, co powiedziano, pozostaje w Watykanie. Oficjalne audiowizualne nagrania przechowywane jest jedynie w archiwach Sekretariatu Generalnego Synodu i tylko liczyć można na to, że kiedyś będzie udostępnione.

Słuchanie w Duchu
Podczas Synodu 2014, pierwszego z dwóch takich międzynarodowych spotkań, mających na celu omówienie reakcji Kościoła katolickiego na kryzys rodziny XXI wieku, kardynał George Pell wyraził zaniepokojenie działalnością Biura Prasowego Watykanu. Od tamtego czasu rozpoczęto tworzenie nowych podstaw i strategii komunikacji, testowanej kolejno na kolejnych synodach czasów Franciszka. Tegoroczne miało być zwieńczeniem tego procesu, podobnie jak i całej „synodalnej dynamiki”, wypracowywanej od kilku lat.
Podsumowując więc dotychczasowe 22 trzy-, czterominutowe wystąpienia, przedstawione na zgromadzeniu Synodu w piątkowy poranek, Paolo Ruffini, prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Komunikacji, stwierdził jedynie, że poruszane przez pierwsze dni tematy obejmowały „cierpienia Kościoła w kilku częściach świata”, bliskość Kościoła z narodem ukraińskim, formację seminaryjną, „kwestię Eucharystii jako pokarmu Kościoła synodalnego” i to, w jaki sposób Kościół może być obecny wśród młodych ludzi i jak w świecie internetu głosić Ewangelię. Z oficjalnych komunikatów wiemy też tyle tylko, że „chociaż tu i ówdzie mogą pojawiać się pewne napięcia, przede wszystkim panuje naprawdę atmosfera radości”, jak stwierdziła na briefingu prasowym 6 października Sheila Pires, współpracowniczka Vatican News z Afryki. Ważne mają być bowiem nie same tematy, a proces i metoda. Wzajemne słuchanie, niemedialna dyskusja.
Delegaci na Synod pracują więc najpierw w mniejszych grupach, po czym rozmowy tam prowadzone są relacjonowane całemu zgromadzeniu w krótkich trzy-, czterominutowych wystąpieniach przez sprawozdawcę. Na codziennym briefingu prasowym 5 października Paolo Ruffini omówił sposób prowadzenia debat, wskazując właśnie na kluczową rolę „sprawozdawcy” w całym procesie. Jeśli chodzi o organizację synodalnej pracy – stwierdził Ruffini  – która zgodnie z tradycją będzie obejmować na zmianę kongregacje generalne i mniejsze grupy robocze, celem jest proces rozeznania czterech tematów: synodalności, komunii, misji i uczestnictwa przed przygotowaniem syntezy dokonanego dzieła. Rozmowy toczyć mają się w myśl głośnej w Watykanie metody „słuchania w Duchu”, która umożliwić ma wyrażenie punktu widzenia każdego z uczestników, „wzmacniając współbrzmienia, nie zaniedbując różnic, ale przede wszystkim zniechęcając do polaryzacji i polemik”, czytamy w przesłanym do akredytowanych przy Watykanie dziennikarzy dossier prasowym. Ma też na celu budowanie konsensusu bez dzielenia się na frakcje czy silenia się na jednolitość. – W ten sposób ułatwia to przejście od wzajemnego słuchania do słuchania Ducha – twierdzi kard. Jean-Claude Hoellerich SJ, jeden z ojców tej metody.
Co ma być finalnym celem tej metody? Czy Synod zakończy się jakiegoś rodzaju głosowaniem? Prace prowadzone w ten sposób mają pozwolić na opracowanie „mapy drogowej” na drugą sesję końcową, która odbędzie się w październiku 2024 roku. Ta mapa drogowa, zdaniem prefekta Dykasterii ds. Komunikacji, powinna wskazywać, „gdzie osiągnięto konsensus w obrębie Ludu Bożego, określając możliwe kroki, które należy podjąć w odpowiedzi na głos Ducha”. O głosowaniu ani słowa.

Hegel spotyka św. Ignacego
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że synodalne „słuchanie w duchu” ma w sobie coś głęboko z metody rozumowania opierającej się na logice teza-antyteza-synteza. Nawet jeśli poprzez dodanie aspektów medytatycyjnych i modlitewnych miało być zupełnie inaczej. Syntezą w tym przypadku miałoby być opracowanie wspomnianej „mapy drogowej”, która składałaby się z wielu połączonych punktów widzenia, usłyszanych i wskazanych przez uczestników Synodu; wielu tez i antytez. Niemiecki filozof Friedrich Hegel uśmiechnąłby się pewnie na takie dictum, podobnie pewnie jak św. Ignacy Loyola. Może jednak nie przekreśla to końcowego wyniku watykańskiego spotkania? Debata dotyczy oczywiście Kościoła globalnego, ale kwestie, które będą musieli przedyskutować członkowie Synodu, mogą być podobne do tych, przed którymi stoi większość kościelnych instytucji, parafii, a nawet polityka.
Opierając się bowiem na tematach komunii, misji i uczestnictwa, dokument roboczy Zgromadzenia Synodu nakreśla najważniejsze kwestie, które miałyby być syntezą synodalnej dyskusji: w jaki sposób zapewnić lepsze zarządzanie? Jak przywrócić legitymację przywódców? Jak osiągnąć jedność, szanując różnice? Jak znaleźć przestrzeń do uczestnictwa? W jaki sposób włączyć wszystkich ludzi, w tym świeckich (a zwłaszcza kobiety), w system podejmowania decyzji? Trudno nie odnieść wrażenia, że przed podobnymi pytaniami stoi obecnie nie tylko Kościół. Nie ma też mowy o wielokrotnie podnoszonej w mediach kwestii zmiany Magisterium.
Dla papieża Franciszka wzorem tak prowadzonej dyskusji nie ma być jednak ani niemiecki filozof, ani hiszpański święty, a św. Franciszek z Asyżu, którego święto liturgiczne przypada 4 października, tj. właśnie w dzień, kiedy rozpoczął się Synod. – W czasie wielkich walk i podziałów (...) nikogo nie krytykował ani nie atakował. Wziął jedynie za oręż Ewangelii: pokorę i jedność, modlitwę i miłość – powiedział na rozpoczęcie Zgromadzenia papież Franciszek. – Zróbmy to samo – zaapelował. W obliczu wyzwań i trudności, jakie czekają na Kościół katolicki u zarania kluczowego przedsięwzięcia, papież sporządził także listę „niebezpiecznych pokus”, których członkowie Synodu muszą unikać. Należą do nich: „bycie Kościołem, który zbroi się przeciwko światu i spogląda wstecz; bycie Kościołem letnim, który poddaje się modom świata; bycie Kościołem zmęczonym, zwróconym ku sobie”.

Nowe aggiornamento
Czy dlatego tak trudno zajrzeć za kotarę auli Pawła VI? Synod zdaje się bowiem przede wszystkim znakiem tego, że Kościół nie jest aż tak bardzo odsunięty od świata, jak wielu chciałoby widzieć. Sobór Watykański II został zapoczątkowany przez Jana XXIII, papieża, który doskonale zdawał sobie sprawę, że wertykalność władzy nie może odpowiadać kontekstowi pluralistycznego i coraz bardziej demokratycznego świata. Obecnie kryzys ten stał się przecież jeszcze bardziej widoczny. Kościół XXI wieku przechodzi przez głębokie kwestionowanie swojego modelu władzy, który Franciszek nazywa „klerykalizmem”. Powierzanie władzy samym duchownym już nie działa, nadwątliły to też różnego rodzaju medialne wydarzenia. A Kościół stoi też przed wyzwaniem globalizacji. Jak sprawić, żeby 1,2 miliarda katolików na świecie było rządzonych w sposób pozwalający na utrzymanie jedności, której gwarantem jest papież w coraz bardziej wielobiegunowym świecie?
Ambitny projekt synodalny zapoczątkowany przez papieża wymaga rzeczywistego nawrócenia i zmiany kultury, słychać coraz głośniej w watykańskich kuluarach. Gorące dyskusje wybuchną, to pewne. Może więc dobrze, że metoda synodalna opiera się przede wszystkim na wspólnym słuchaniu i zachęca wszystkich do pozostawienia miejsca do stawiania pytań? A jednak wiara nie  jest demokracją. Jest relacją, opartą na miłości. Może więc faktycznie ta synodalna próba rehabilitacji sztuki konwersacji,  na razie za zamkniętymi drzwiami, nie jest czasem straconym? Na dyskusje jeszcze będzie czas, najpierw posłuchajmy się wzajemnie.

---

Michał Kłosowski
Dziennikarz i publicysta, zastępca redaktora naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”; autor książki Dekada Franciszka; przygotowuje rozprawę doktorską na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki