Logo Przewdonik Katolicki

Asertywność na co dzień

Katarzyna Frużyńska
Rys. Zosia Komorowska/PK

W interakcjach z innymi mamy do dyspozycji pewien rodzaj siły, który sprawia, że częściej przekonujemy do swojego zdania i stawiamy wyraźne granice lub poddajemy się wpływowi i zgadzamy z opinią innych. Wszystko zależy od tego, jak tę siłę wykorzystujemy.

Nie jest ona nam dana raz na zawsze, co więcej, w niektórych sytuacjach i w kontakcie z pewnymi osobami może być nam łatwiej jasno komunikować, czego potrzebujemy, w innych sytuacjach zachowujemy się bardziej pasywnie. Ten rodzaj siły nazywa się najczęściej asertywnością, czasami jest jednak mylony z agresją lub nieustępliwością. Jak je rozróżnić i wykorzystać dla dobra swojego i innych?

Jak kształtuje się asertywność?
Przyjrzyjmy się najpierw temu, jak ten rodzaj siły się kształtuje. Dziecko, które rodzi się bezbronne, jest zupełnie zależne od dorosłej osoby. Uczy się komunikować swoje potrzeby płaczem, krzykiem i stopniowo zwiększa swoje możliwości porozumiewania się z otoczeniem. Jeśli potrzeby dziecka są zaspokajane, gdy dorośli je przewijają, przytulają i reagują z wyczuciem, dziecko uczy się, że to, co przekazuje, jest ważne i zasługuje na reakcję. Z czasem dowiaduje się też, że inni nie zawsze chcą tego, co ono, i próbuje poradzić sobie z trudnymi emocjami. To ważna szkoła radzenia sobie z rozczarowaniem (chciałem teraz, ale muszę poczekać albo nie dostanę tego wcale) i poznawaniem granic swoich i innych (co już umiem, a czego nie, czego chcą inni, a czego ja). Dziecko uczy się prosić, czekać (czasami mówi się, że uwaga i cierpliwość dziecka w czekaniu trwa tyle minut, ile ma lat) oraz odmawiać, jeśli nie ma na coś ochoty. W ten sposób tworzy się zdrowa, asertywna postawa. Co, jeśli coś na tej drodze pójdzie nie tak?

Jak stajemy się pasywni?
Ta rozwojowo oczekiwana i naturalna asertywność może się osłabiać w kilku przypadkach. Zdarza się tak, gdy potrzeby dziecka nie są zaspokajane, gdy brakuje przewidywalnej opieki (czasem rodzic reaguje, a innym razem nie i nie wiadomo, od czego to zależy) albo gdy rodzic lepiej wie, co dziecko powinno teraz czuć i myśleć. Dzieje się tak również, gdy dziecko jest wyśmiewane, a jego potrzeby nie są respektowane (np. rodzic namawia do jedzenia do końca, choć dziecko mówi, że już się najadło, albo oczekuje, że dziecko od razu przerwie zabawę i będzie gotowe do wyjścia i posłuszeństwa). Trudno jest wiedzieć, czego się chce, gdy inni całe życie decydują za ciebie. Takie dziecko w szkole będzie patrzeć na innych, by wiedzieć, czy wyśmiać kolegę, czy mu współczuć, na nastoletnich imprezach może pić, by „nie odstawać” od innych, a w dorosłości w pracy czekać, aż pierwszy odezwie się szef, by wiedzieć, co myśleć o nowym projekcie, i „nie wychodzić przed szereg”.
Jechałam niedawno autobusem i słyszałam, jak kilkuletnie dziecko powiedziało do rodzica: „Mamo, nie lubię Polski”. Mama, być może świadoma, że pasażerowie słuchają jej odpowiedzi, odpowiedziała: „Nie możesz jej nie lubić”, tracąc w ten sposób okazję na dowiedzenie się, co dzieje się u tego małego człowieka i dlaczego tak mówi. W toku podobnych krótkich interakcji dziecko uczy się, że jego zdanie i sposób myślenia się nie liczy. Nie chodzi oczywiście o to, że rodzic nie może odpowiedzieć nieuważnie, skrótowo albo czasem czegoś zignorować. Chodzi bardziej o tendencję, jeśli jako ludzie napotykamy na większość takich interakcji nieuznających naszych praw, możemy stawać się pasywni, bo po co mam coś mówić w pracy czy w domu, skoro i tak to nic nie daje? Osoby pasywne nie będą więc zgłaszać swoich uwag i komunikować potrzeb, bo nauczyły się, że to niczego nie zmienia.

A co z agresją i bierną agresją?
Jeśli dziecięca złość nie jest zauważana i przyjmowana („Złościsz się, bo nie lubisz czekać?”), ale spotyka się z zaprzeczeniem („No nie przesadzaj, przestań krzyczeć, nie ma się o co złościć”), dziecko uczy się, że coś z tą emocją jest nie tak, że jest zakazana. Zdarza się, że mimo wszystko uczy się, że swoje potrzeby może zrealizować tylko siłą i wówczas częściej może reagować agresywnie (np. nikt go, jako dziecka, nie słucha, chyba że zacznie krzyczeć albo popchnie brata). Agresja jest w pewnym sensie bolesnym sposobem komunikacji, gdy straciliśmy nadzieję, że inni ludzie chcą nam pomóc bez przekraczania ich granic. Częściej jednak uczymy się, że bicie i krzyk są złe, więc uczymy się bardziej subtelnie wyrażać złość lub ją blokujemy.
Połączeniem uległości i agresji jest bierna agresja, która pojawia się, gdy nie dostaliśmy czegoś, na czym nam zależało, więc zamiast powiedzieć wprost co nas boli, odgrywamy się w złości lub stosujemy zachowania manipulacyjne. Bierna agresja to plotki o koleżance w pracy, której nie umiemy powiedzieć wprost, gdy coś nam w jej zachowaniu przeszkadza, więc mówimy to… koledze w kuchni. Bierna agresja to przewracanie oczami, ciche dni, foch lub wzdychanie, gdy domownicy coś nam opowiadają. Gdy zwracają nam uwagę na te zachowania i próbują otwarcie porozmawiać, odpowiadamy, że „Przecież nic nie mówię, o co ci chodzi?”.

Kiedy mylimy asertywność z agresją?
Niemal w każdej sytuacji można zareagować na trzy sposoby: pasywny, asertywny, agresywny. Wyobraź sobie, że jedziesz autobusem i ktoś obok ciebie słucha głośno muzyki w telefonie bez słuchawek. Jak reagujesz? Jeśli nic nie zrobisz, to jest to reakcja pasywna (i oczywiście mamy do niej prawo, bo może jedziemy tylko kilka przystanków albo nasz współpasażer-meloman nie wygląda zbyt pokojowo). Możesz też przewracać oczami i wzdychać głośno, szukając porozumiewawczych spojrzeń z pasażerami, a gdy ten uciążliwy pasażer przegapi swój przystanek, zaśmiejesz się w duchu, że dostał nauczkę (to, jak się domyślasz, reakcja bierno-agresywna). Asertywnie będzie zwrócić tej osobie uwagę. Bez obrażania czy komentarzy typu „to brak wychowania”, ale mówiąc do tej osoby bezpośrednio i uprzejmie. Może się oczywiście zdarzyć, że ktoś nam odburknie, ale nawet w tej sytuacji możemy zachować się asertywnie. Czasami większą frustrację rodzi w nas samych fakt, że w ogóle nie zareagowaliśmy na takie czy inne działanie przekraczające nasze granice (np. niestosowną uwagę w pracy, głupi żart czy raniący komentarz). Jeśli zbyt często godzimy się na zachowania, które nas uwierają, w kolejnej takiej sytuacji możemy zareagować opryskliwie lub agresywnie. Jeśli nie czujemy się szanowani w pracy, możemy wylewać swoją złość na domowników i na odwrót.
Czasami słyszymy o kimś w naszym otoczeniu: „Pytałam ją, czy mi pomoże, ale mi odmówiła, no wiesz, ona jest taka asertywna, ale czasem przesadza”. Uznajemy, że asertywność jest oczywiście ważna, ale wtedy, gdy chcemy coś od kogoś pięć minut przed jego wyjściem z pracy, mógłby sobie tę asertywność darować. A to przecież działa w obie strony. Ludzie mają prawo odmówić nam zrobienia czegoś. Asertywnością jest też zadbanie o czas dla siebie i odpoczynek, uznawanie swoich emocji, a nawet nauka przyjmowania zasług i komplementów (spróbuj „dziękuję” zamiast „aa, to jakaś stara sukienka z głębi szafy”). Asertywność to też niezadawanie wścibskich pytań i dawanie sobie prawa, by nie odpowiadać na takie (wystarczy proste „zachowam to dla siebie”). Warto pamiętać, że mamy różne poziomy intymności, do których dopuszczamy różne osoby, więc dla każdego z nas intymne pytanie może oznaczać coś innego.

Kiedy i za co przepraszasz?
Widziałam kiedyś automatyczną odpowiedź wysłaną ze skrzynki mailowej. Ktoś dwa razy przepraszał za niedogodność, że w tym momencie i przez kolejny tydzień nie odpowie na maile, bo jest na wakacjach. Nie sądzę, że rzeczywiście było mu przykro, że odpoczywa, to oczywiście tylko formułka, ale po co używać takich, które nie odpowiadają naszym prawdziwym myślom? Asertywność to też spójność działań i myśli.
Czy zdarza ci się przepraszać, że odpowiedziałeś „dopiero” po dwóch dniach, bo miałeś dużo pracy, a starasz się wychodzić po ośmiu godzinach, szanując swój czas? Oczywiście czasem przepraszamy z grzeczności, ale warto się przyjrzeć, za co w ciągu dnia zdarza się nam przepraszać: za to, że masz pytanie, że nie rozumiesz, że masz inną opinię? Masz przecież do tego prawo.
Asertywność i pasywność to różne twarze tej samej siły, od nas zależy, jak ją wykorzystamy i jak zareagujemy. Nawet jeśli uważasz, że nie jesteś osobą asertywną, możesz nadal zachować się asertywnie. A świadomość, że to umiejętność, którą można nieustannie ćwiczyć, pomaga zachować się (ten lub kolejny raz) w zgodzie ze sobą.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki