Logo Przewdonik Katolicki

Błędne koło lęku

Hubert Ossowski
fot. Mary Long Adobe Stock

Atak paniki to jedno z najczęściej występujących zaburzeń emocjonalnych. Ten stan uniemożliwia codzienne funkcjonowanie. Osoby, które zmagają się z nim, oczekują tylko jednego: zrozumienia.

Ten strach jest obezwładniający. Jest niespodziewany, choć przychodzi w konkretnych momentach. Atak paniki jest odpowiedzią na bodziec: wspomnienie lub myśl o traumatycznej sytuacji. Pojawia się lęk, a wraz z nim inne objawy: przyspieszona praca serca, wysokie tętno czy wymioty. Odczuwająca je osoba zaczyna bać się tej reakcji. Myśli, że coś jest z nią nie tak, choć organizm reaguje prawidłowo wobec traumy. Nie można tego zrozumieć, więc na lęk zaczyna się odpowiadać lękiem. Wpada się w błędne koło.
– Dwa dni nie byłam w stanie wyjść z domu – wspomina Barbara. – Czekałam na wynik biopsji piersi. Wiem, że każdy się boi, ale strach mnie sparaliżował. Sprawił, że nie wychodziłam z domu, przez tydzień nie chciałam wstać z łóżka. Leżałam na prochach, w strachu. Myślałam tylko o tym, żeby zasnąć i już się nie obudzić. Nie chciałam niczego czuć – opowiada.
 
Ciemność
R.: „Pierwszy raz w życiu przechodzę przez coś tak strasznego. Nie funkcjonuję, wyłączam się całkowicie. Boję się tego, że się boję”. K.: „Jestem na etapie lęk przed lękiem… Niby nic się nie dzieje, ale się boję”. A.: „Miałam często ataki paniki i u mnie trwało to też całymi dniami. Bałam się tego, byłam pewna, że to nigdy się nie skończy”. Ż.: „Miałam atak paniki, to było straszne. Dusiło mnie, wszystko drętwiało i myślałem, że zemdleję. W nocy budził mnie lęk i drętwienie”. K.: „Cierpię na fobię społeczną i potrafię dostać ataku paniki, gdy ktoś spojrzy na mnie na ulicy”. D.: „Zrobiło mi się duszno i zaczęło kręcić mi się w głowie. Myślałem, że umieram. Dosłownie. Byłem pewny, że zaraz stanie mi serce”.
 
Lęk wobec reakcji
Lęk określany jest jako nieprzyjemne doznanie emocjonalne. To obawa przed przyszłymi i szkodliwymi zdarzeniami. Atak paniki, któremu towarzyszy lęk o własne życie, to jedno z najczęściej występujących zaburzeń emocjonalnych. Dotyka przeciętnie 1 na 10 osób, przy czym dwukrotnie częściej kobiet. Ten stan pojawia się nagle.
– To objaw i pewna reakcja naszego organizmu, która związana jest z przeżywanymi emocjami – tłumaczy Hubert Czupała, psycholog i terapeuta z Ośrodka Terapii Poznawczych i Behawioralnych. – Jeśli ktoś kiedyś „wyskoczył nam na czołówkę”, to boimy się, że może się to kiedyś powtórzyć. Pojawia się lęk, który jest normalną reakcją organizmu. Wydziela się adrenalina, która wpływa na nasze ciało i narządy. Dana osoba myśli, że dzieje się z nią coś złego, np. przyspieszony puls tłumaczy zawałem serca. Występuje wtedy obawa objawów, czyli lęk przed lękiem.
Sam atak szybko osiąga trwające kilka minut apogeum. Równocześnie towarzyszą mu objawy somatyczne: wzrost ciśnienia krwi, ucisk w klatce piersiowej, kołatanie serca, problemy z oddychaniem, nudności, pocenie się i zawroty głowy.
Przyczyny tego stanu tkwią w czynnikach emocjonalnych i środowiskowych. Dotyczą traumatycznych przeżyć. Niektóre z tych czynników są uniwersalne i uwarunkowane ewolucyjnie: lęk wobec pająków czy widoku krwi, nawet jeśli nie miało się wcześniej żadnego negatywnego doświadczenia. Istnieją też czynniki indywidualne, zależne od naszych doświadczeń: lęk przed psami czy lęk po zdradzie.
Sytuacje paniki związane są z emocjami i występują u wszystkich ludzi. Każdy ma obszar, którego się boi albo taki, który może wywoływać lęk. – Ważna jest perspektywa, która pozwala zauważyć, że za tym lękiem kryje się coś ważnego – przekonuje Hubert Czupała. – Wszyscy mamy coś cennego w życiu, czego straty się obawiamy. W sytuacji lęku najczęściej zabezpieczamy się i staramy się go uniknąć. Jeśli unikanie stanie się rodzajem nawyku, wówczas zaczynamy unikać doświadczenia, a lęk będzie się rozrastać. Będziemy czuć ulgę, ale jednocześnie stracimy coś, co jest dla nas ważne.
 
Paraliż
Barbarę czekało badanie tomografem. Czekaniu towarzyszył lęk, a samemu badaniu – panika. Każde badanie i każda wizyta u lekarza objawia się kolejnym atakiem. Kobieta zamyka się w sobie i nie ma ochoty nigdzie wychodzić, wymiotuje i traci apetyt. Te somatyczne objawy utkane są z lęku.
– Wynika to z życiowych przeżyć – opowiada. – Mając dwadzieścia parę lat, straciłam dwoje dzieci. Od tego momentu wszystkie badania i wizyty okupione są atakami paniki. Boję się o zdrowie swoje i swoich bliskich. Nawet idąc odebrać wyniki, muszę wziąć środki uspokajające. Jest mi niedobrze, nie mogę spać – mówi.
Lęk Barbary związany jest z chorobami, które przewijały się w przeszłości. Dotykały zarówno jej, ale też krewnych i przyjaciół. Trauma pozostała i skutecznie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. Wystarczy, że cokolwiek się wydarzy albo ktoś z bliskich kobiety musi zrobić badania. Tak było, gdy zachorował jej brat. Kobieta przez tydzień niczego nie jadła; ograniczyła się jedynie do picia wody.
– Wystarczy, że coś mnie zaboli, to od razu sobie wszystko dopowiem – dodaje. – Pojawia się straszny lęk. Badam ciśnienie i od razu czuję, że mi podskakuje, bo wydaje mi się, że to koniec i zaraz umrę. Tak samo nie umiem iść do lekarza, jeśli mnie coś boli. Wszystko trawię, aż urośnie do takiej rangi, że już Bóg wie, co mi dolega. Można to nazwać kancerofobią.
 
Po prostu przychodzi
Marcin z atakami boryka się od sześciu lat. Gdy doznał pierwszego, nie wiedział, co z nim się dzieje. Zrobił szereg badań, które wykluczały kolejne przyczyny. W końcu usłyszał diagnozę: nerwica.
– Ataki przybierają przerażającą postać – opowiada. – Jest to twarz jakiegoś strasznego demona, który spycha cię w nicość i odbiera jakiekolwiek chęci do życia. Nie jesteś sobą, mimo że chcesz zachować zdrowy umysł. Mimo silnej woli nie jest to możliwe – mówi Marcin.
Atak nie pyta, czy może przyjść teraz czy później. Po prostu przychodzi. Marcin zna dobrze ten moment. W jednej chwili zastanawia się, co się dzieje. Szuka chorób lub obawia się, że to zawał lub inne schorzenie. – Zaczynam się pocić, drżą mi ręce, a nogi mam z waty – dodaje. – Myślę, czy to już moment śmierci, ale później dochodzę do wniosku, że to znowu moja „ukochana” nerwica. Atak sam się zaczyna i ustępuje, gdy osiągnie apogeum. Trzeba się z tym pogodzić i jakoś żyć z dnia na dzień, choć łatwo nie jest – mówi. Marcinowi pomagają specjaliści. Korzysta z pomocy psychiatry i psychoterapeuty. Systematycznie przyjmuje tabletki.
Czy ataki przeszkadzają? – I tak, i nie – odpowiada. – Zależy od sytuacji, gdzie jestem i co robię. Lęk lubi przychodzić, gdy dosłownie nic nie robię. Gdy jestem zajęty pracą i o nim nie myślę, ani sobie niczego nie wmawiam, wtedy jest spokój. Trzeba się z nim pogodzić i żyć dalej, mimo wszystko.
 
Spokój zamiast szarpania
W przypadku ataków paniki istotna jest prawidłowa diagnoza. Objawy, które towarzyszą atakom, mogą zostać źle zinterpretowane, np. osoba reagująca na lęk kołataniem serca, może zostać skierowana do kardiochirurga zamiast do psychologa.
– Często trafiają do mnie osoby po kilku wizytach u lekarzy, którzy nie byli w stanie postawić prawidłowej diagnozy – opowiada Hubert Czupała. – Cierpią tak, jakby mieli realną chorobę, choć w ich organizmie nic nie jest zepsute. Terapia rozpoczyna się od diagnozy i wykluczenia obszaru medycznego. Kolejnym etap to zrozumienie organizmu pod kątem historii i kontekstu sytuacyjnego i tego, w jakich okolicznościach pojawia się dana reakcja. Dopiero później zaczynam pracować z tą osobą. Mogę pomóc, by ataki nie były tak dotkliwe i by nie powstrzymywały jej przed angażowaniem się w te obszary życia, których unika.
Barbara zdecydowała się zawalczyć o siebie. Czuła się strasznie. Towarzyszyły jej lęk i bezsilność. Doszła do ściany. Wtedy zobaczyła, że ma dla kogo żyć. – Korzystam z pomocy specjalisty – mówi. – Kończę terapię psychiatryczną. Pod okiem psychiatry brałam leki. Wcześniej chodziłam też na terapię dla osób współuzależnionych, bo mój były mąż był alkoholikiem. Widzę różnicę. Uważam, że każdy powinien iść na terapię i nie wstydzić się tego.
– Część pacjentów mówi, że gdy pojawia się atak paniki, to czują się, jakby wpadali w ruchome piaski lub bagno – kontynuuje Hubert Czupała. – Brakuje tchu, czują, że zaraz się utopią. Coś wciąga ich w dół. To nasza reakcja pod wpływem lęku. Szarpiemy się, chcemy jak najszybciej się wydostać. Praca podczas terapii polega na tym, by uczyć się zachowywać spokój. Brzmi prosto, ale w takiej sytuacji tak nie jest. To wymaga treningu. Wywołujemy atak paniki i pokazujemy, jak się zatrzymać i zrobić mały krok, który pomoże wyjść z tych ruchomych piasków.
 
Zrozumienie
Barbara nie wszystkim mówi o atakach paniki. Nie wszyscy są w stanie zrozumieć, przez co przechodzi. Wsparcie znajduje w bliskich, choć nie chce ich obarczać problemami. Jedno wie na pewno: powiedzenie „weź się w garść” jest najgorszym, co można powiedzieć w jej sytuacji. – Czego oczekuję? Za bardzo nie wiem – mówi. – Może, żeby ktoś to zaakceptował. Tak sobie tłumaczę po terapii, że jeden rodzi się słoniem, drugi zającem. Wiem, że taka jestem i nigdy już nie będę inna. Bardziej przeżywam wszystko. Moja przyjaciółka powiedziała: „Jesteś bardziej wrażliwa”. To bardziej cenię niż gdyby usiadła obok i zaczęła ze mną płakać.
Na zewnątrz wszystko wydaje się normalne. Człowiek się uśmiecha, chodzi do pracy, a w środku jest mu źle. Myśli o tym, kiedy dzień się skończy, kiedy będzie mógł wrócić do domu i w końcu nie będzie musiał się do nikogo uśmiechać. – To, co robi z nami lęk, to skłania do unikania – mówi Hubert Czupała. – Nie jesteśmy w stanie uciec od naszych emocji. Pozbycie się lęku byłoby czymś niewskazanym. Chodzi o oswojenie go i pokazanie, dlaczego muszę coś zrobić. Jeśli boję się jeździć autem, to muszę dostrzec możliwości, jakie daje samochód. Dzięki niemu mogę odwiedzać bliskich. Zyskuję tym samym motywację, by nie rezygnować z tego, co jest ważne.
– Istotne jest, by zrozumieć, że nie jestem mazgajem, bo płaczę – dodaje Barbara. – Liczę na akceptację i zrozumienie. Jeśli chcesz się wypłakać, to płacz. Jeśli potrzebujesz przytulenia, to się przytul. Trzeba tylko poczekać, bo ten etap kiedyś przejdzie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki