Logo Przewdonik Katolicki

Krótka historia katolicko-żydowskich uprzedzeń

Małgorzata Bilska
fot. Andrzej Grygiel/PAP

rozmowa z ks. Manfredem Deselaersem z Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu.

Rozmawiamy w Centrum Dialogu i Modlitwy, obok Muzeum Auschwitz. Udało się coś wymodlić w kwestii dialogu?  
– Modlitwa jest kluczowa, bo bez niej nie ma cierpliwości. Centrum powstało w 1992 r. i trzeba widzieć jego kontekst. W czasach komunizmu obóz Auschwitz był ważnym symbolem wyzwolenia Europy od faszyzmu przez Związek Radziecki. Odgrywał istotną rolę w wychowaniu do marksistowskiej ideologii ateistycznej. Po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski (1979), w tym do Auschwitz, religijnego wymiaru Auschwitz już nie dało się ignorować. Wtedy odżył znany już pomysł budowy Karmelu, stałego miejsca modlitwy (jaki był w Dachau). I wybuchł ogromny spór między polskimi katolikami a Żydami na świecie. Żydzi bali się (mniej w Polsce, najgłośniej – w Belgii), że Muzeum Auschwitz stanie się katolickim ośrodkiem pielgrzymkowym, co doprowadziłoby do marginalizacji pamięci o żydowskim Holokauście.
 
Doszło też do wielkiej awantury o krzyże ustawione na żwirowisku...
– To było później. Spór o Karmel wybuchł po drugiej pielgrzymce papieża, ponieważ wtedy władze pozwoliły na budowę kościołów. Wykorzystano okazję do założenia klasztoru w przyległym do obozu macierzystego budynku tzw. starego teatru. Wielu Żydów jednak nie chciało chrześcijańskich znaków na terenie obozu, bo to oni stanowili ponad 90 proc. ofiar. Według obecnych ustaleń w obozie przebywało 400 tys. więźniów, z czego największe grupy to Żydzi – 200 tys., Polacy – 150 tys., Romowie – 21 tys., jeńcy radzieccy 15 tys. Większość ofiar nie była jednak więźniami. Około 900 tys. Żydów kierowano z transportów kolejowych bezpośrednio do komór gazowych. Zginęli bez wytatuowania numerów. Ofiar obozu mogło być nawet do 1,5 mln.
 
W obrębie Auschwitz działały trzy obozy i kilkadziesiąt tzw. podobozów.
– Wszystko nazywało się Konzentrationslager Auschwitz. Po przeniesieniu do Berlina pierwszego komendanta Rudolfa Hoessa w 1943 r. obóz podzielono na trzy kompleksy: KL Auschwitz I – obóz macierzysty, KL Auschwitz II – Birkenau (z podobozami rolniczymi) i KL Auschwitz III – Monowitz (z podobozami przemysłowymi), a każdy miał własnego komendanta. Były inne obozy zagłady – Treblinka, Majdanek itd., ale to Auschwitz stał się symbolem zagłady Żydów. Był największy i zostało po nim najwięcej świadectw.
 
Czy my w Polsce rozumiemy, czym jest Shoah? Wydaje mi się, że traktujemy Auschwitz jako kolejne miejsce męczeństwa, naszej kaźni. Dla narodu żydowskiego to nie jest tylko kwestia liczby ofiar.
– Aby opisać różnicę wrażliwości polskiej i żydowskiej, trzeba powiedzieć, że każdy Polak był więźniem.
 
Najpierw byli tu głównie Polacy.
– Obóz powstał w 1940 r., transporty Żydów z Europy zaczęły się dopiero w 1942 r. Polak słysząc ,,Auschwitz”, myśli o więźniach. I o ruchu oporu, ponieważ Polaków aresztowano głównie za opór. Nie chcieli się podporządkować, być niewolnikami Niemców. Dla Żydów to mniej ważne. Najważniejsze jest Birkenau, ale nie teren, gdzie stały baraki, tylko stojące za obozem ruiny komór gazowych i krematorium. To tam szli prawie wszyscy Żydzi po wyjściu z pociągu. Birkenau jest miejscem, gdzie znikł cały ich świat. Bez śladu. Nie ma grobów – ludzi spalono, prochy gdzieś rzucono. Żydowska pamięć jest taka: żyliśmy wśród sąsiadów, aresztowano nas, bo mówiono, że nie mamy prawa żyć. Że jesteśmy szkodnikami, które trzeba całkowicie zlikwidować. To są zupełnie różne wrażliwości.
 
Tego, co doświadczyli Żydzi, nie zrobiono nigdy nikomu w historii. Nawet podludźmi nie byli.
– Polska perspektywa to męczeństwo. Żydzi nie używają tego słowa, ponieważ ono znaczy – oddaję swoje życie za dobry cel. Za coś. Oni na ogół nie walczyli, nie złożyli świadomej ofiary. To była zbrodnia, w której w ogóle nie ma sensu. Otrzymali karę śmierci za istnienie. Miało ich po prostu nie być. I tyle. Są kierunki w judaizmie, które próbują to interpretować np. jako męczeństwo dla Boga, ale w wąskich, ortodoksyjnych kręgach.
Polski więzień miał na ogół gdzieś na zewnątrz rodzinę. A Żyd nie miał, wymordowano całą. Niemcy zorganizowali masową zagładę tak, żeby wszyscy przestali istnieć. To są ważne różnice, które promieniują na to, co Żyd czuje w obliczu Auschwitz.
 
Polacy wiele razy w historii mieli poczucie osamotnienia ze strony silnych sąsiadów. Totalne opuszczenie, jakiego doznali Żydzi, powinno być nam bliskie – a nie zawsze jest.
– W Polsce całego ich świata – dzielnic, domów, synagog – już nie ma (z malutkimi wyjątkami). Są… prochy bliskich. Dla Żydów, którzy tu przyjeżdżają, jest to kraj śmierci – i czują Holokaust bardziej, niż będąc w Berlinie. To jest bardzo trudne. Zawsze podkreślam, że to nie jest wina Polaków, polskiego antysemityzmu. To jest wina niemieckiego antysemityzmu. Prawda jest taka, że Niemcy zabili Żydów na terenie Polski. A jeżeli chodzi o Auschwitz, wtedy była tu Rzesza. Nawet nie Generalna Gubernia (okupowana część terytorium Polski, niewcielona do III Rzeszy). Oświęcim stał się niemieckim miastem, nazwę zmieniono na Auschwitz. Czyli główna zagłada Żydów miała miejsce w państwie niemieckim.
 
Co więc stało się z ludźmi w Niemczech, że byli zdolni do takich mordów? Ofiarom obcinano włosy, z których produkowano tkaniny i filc. Po śmierci zaglądano do ust i wyrywano złote zęby. Ekonomiczny rachunek zysków. Chrześcijanie na tak wysokim poziomie cywilizacji w ciągu kilku lat zaczęli patrzeć na ludzi innej narodowości jak na rzeczy.
– Nie wiem. Stało się. Ale to był system i miał swoją logikę. W ideologii nazistowskiej wszystko logicznie tłumaczono. Według tej logiki Niemcy stali się słabi – dlatego przegrali pierwszą wojnę – i musieli wrócić do swojej właściwej tożsamości. Strzec porządku rasowego. Nordycka rasa miała być rasą przywódców, której Słowianie mieli służyć, a Żydów jako szkodników likwidowano. Polaków – wtedy, gdy służyć nie chcieli. Życie według nazistów to nieustanna walka. SS-manom nie wolno było traktować po ludzku więźniów. Dla ludzi, którzy zorganizowali Auschwitz, to miało sens, nie było głupie. Dlatego dzisiaj musimy postawić sobie bardzo poważne pytanie, dla mnie wręcz kluczowe. Jaki obraz człowieka mamy w głowie? Jak na niego patrzymy?
 
Na Żyda, uchodźcę... Dlaczego religia po 2 tys. lat nie uchroniła nas przed przemocą? 80 lat temu Europa nie była zsekularyzowana. Nie ma gwarancji, czy nie uwiedzie nas kolejna ideologia.
– W 1989 r. Jan Paweł II napisał list do polskiego Episkopatu z okazji 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Jest tam fragment: „Wielu zadawało sobie pytanie: czy po tych straszliwych doświadczeniach możliwa jest jeszcze jakaś afirmacja? Przecież potworności tej wojny wyrosły na kontynencie, który chlubi się szczególnym rozkwitem kultury i cywilizacji, na kontynencie, który najdłużej pozostawał w zasięgu Ewangelii i Kościoła”. Tak samo można zapytać o powstanie ateistycznego komunizmu. Ruch nazistowski był świadomie antychrześcijański, tylko głośno o tym nie mówiono. O tym, że jest antyżydowski, można już było głośno mówić. Czy nie świadczy to o słabości samego chrześcijaństwa? Jak chrześcijanie mają dziś odpowiadać? Papież: „Jeden pozostaje tylko punkt odniesienia: Chrystusowy Krzyż na Golgocie, o którym Apostoł Ńarodów powiedział: ‘tam, gdzie tak potężnie zaobfitował grzech, jeszcze bardziej zaobfitowała łaska’ (por. Rz 5, 20). Kierując się tą wiarą, Kościół stara się wspólnie z ludźmi naszego stulecia, z narodami Europy i świata, szukać dróg ku przyszłości”. Częścią tej drogi są rachunek sumienia i pokuta. Tak papież przygotował przekroczenie progu Nowego Tysiąclecia.
 
W Polsce mamy coraz więcej przypadków postaw wyraźnie antysemickich.
– Zawsze niebezpieczne jest uogólnianie. Żydzi są tacy, Niemcy – tacy, Polacy kradną samochody. Groźny jest przeskok od konkretnej sytuacji np. kradzieży auta, do charakterystyki całej grupy, do której złodziej akurat należy. Można na przykład powiedzieć, że niektórzy Żydzi pełnili jakieś funkcje w strukturach komunistycznych. Ale wtedy też trzeba rozmawiać o konkretnym człowieku, a nie mówić – tacy są Żydzi. Z punktu widzenia chrześcijaństwa wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, mamy jednego Ojca w niebie. Jezus umarł za wszystkich, a Matka Boska Mu w tym umieraniu towarzyszyła. Nie jest tylko królową Polski, ale i całego świata.
 
Inni Żydzi byli w „Solidarności”.
– Są różni. Nieustannie wraca problem Palestyńczyków, bo Żydzi po wojnie stworzyli Państwo Izrael. Niektórzy im zarzucają, że krzyczą odnośnie do Auschwitz, a z Palestyńczykami robią to samo. Nie wolno tak mówić, bo to w ogóle nie jest to samo! Trzeba rozumieć konkretną sytuację. Dla wielu Żydów Izrael jest odpowiedzią na Zagładę.
 
To miejsce, gdzie są u siebie?
– W czasie wojny nie posiadali swojego państwa, nawet nie mieli gdzie uciekać. Teraz mają dom. 
 
Trochę tak jak my. Dlatego martwi mnie, że także w Polsce pojawia się pokusa patrzenia na inne narody z góry.
– Ja najpierw próbuję zrozumieć, nie oceniać. Polska ma długą tradycję walki o istnienie swojego państwa. Długo trwała okupacja, wolny kraj był tylko 21 lat w okresie międzywojennym. Potem znów dwie okupacje. Rozumiem potrzebę: „chcemy wreszcie być sobą”. Chcę być dumnym Polakiem, a nie nieustannie przepraszać za to, że jestem. Dotąd jest to dla mnie normalny proces. Niebezpiecznie robi się wtedy, gdy za szybko ktoś mówi: jesteśmy lepsi od innych. Jeżeli proces odkrywania swojej tożsamości prowadzi do dialogu z innymi – jest dobry. Dialog polega na tym, że ty jesteś ty, ja jestem ja. Mamy swoją  tożsamość, wiemy, kim jesteśmy, dlatego możemy ze sobą rozmawiać. Dialog nigdy nie polega na zmuszaniu drugiego do tego, by był taki, jak ja chcę. Bardzo żałuję, że rzadko istnieje taka właśnie atmosfera dialogu. I że rozmawia się głównie o innych, zamiast z innymi. Jeżeli własna tożsamość potrzebuje przekonania, że inni są gorsi, to jest źle.
 
Pokusa budowania własnej tożsamości w odróżnieniu od innych, którzy z jakiegoś powodu uznani są gorszych, pojawia się dzisiaj w kontekście uchodźców. Nie twierdzę, że problematyka uchodźców jest prosta. Niektóre uogólnienia są jednak bardzo krzywdzące.
– Budowanie tożsamości nie może opierać się na mówieniu o innych jako wrogach. Ona jest słaba, bo wtedy mimo woli definiuje się poprzez innych. Ważna część wielkości świętego Jana Pawła II polegała na tym, że prawie nigdy nikogo nie atakował. Pokazywał wartości, był sobą i był otwarty na dialog z ludźmi. Miał zaufanie do Boga. Jeżeli ktoś jest chrześcijaninem, to ma tożsamość zakorzenioną w Bogu, który go kocha. Niczego więcej nie potrzebuje, aby żyć.
Jezus oddał życie za tych, którzy go maltretowali. Kochał do końca. Jeżeli Polska chce być mesjaszem Europy, jak się czasem mówi, można tego dokonać tylko przez ofiarną miłość, która chce dobrych relacji z każdym. Trzeba budować taką Europę, w której jesteśmy braćmi i siostrami. Rodzeństwo bywa bardzo różne, czasem się kłóci. Ale ma dla siebie podstawowy szacunek. Problemy z budową tożsamości dotyczą nie tylko Polski. Na całym świecie ludzie się izolują, coraz mniej jest dialogu. A przecież dialog nie oznacza akceptacji wszystkiego, co ktoś robi i mówi, tylko bycie w relacji.
 
W Kościele podejście do dialogu bardzo się zmieniło po Soborze Watykańskim II. Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate z 1965 r. jest autentycznym początkiem dialogu z judaizmem. To efekt autorefleksji pierwszego Soboru po Holokauście?
– Tak, Holokaust był szokiem. Zaczął się pewien proces. Kościół po soborze chce odnowy relacji z narodem żydowskim, co opisano w Nostra aetate i innych dokumentach. Według Jana Pawła II Żydzi są naszymi starszymi braćmi w wierze. Bóg stworzył świat i człowieka – tak zaczyna się Biblia, którą dzielimy z Żydami. Potem Adam stracił raj, Kain zabił Abla; prorocy próbowali ratować, co się da. My chrześcijanie wierzymy, że przyszedł zapowiadany Mesjasz. W historii zbawienia Chrystus nie jest początkiem, tylko kontynuacją i wypełnieniem. On próbuje nam uświadamiać, kim jesteśmy, do czego Bóg nas powołał. Dzielimy z Żydami w dużej mierze tę samą historię wiary... Historia zbawienia to historia relacji Boga ze swoim ludem, do której z czasem doszli chrześcijanie.
 
Niedawno mieliśmy w Pruchniku inny obraz tych relacji. Judasz zdradził Jezusa; był Żydem; winni są Żydzi. A Żydami byli też apostołowie. Autorzy Ewangelii itd.
– To byli Żydzi, którzy przyjęli Chrystusa jako Mesjasza. A ten, który zdradził, popełnił samobójstwo, bo wiedział, że zrobił źle. Judasz dla niektórych reprezentuje wszystkich Żydów, którzy nie uwierzyli w Mesjasza.
 
Pierwszy papież, Żyd Szymon-Piotr, reprezentuje tych, co przyjęli.
– Problem chrześcijan polega na tym, że Żydzi nie chcą przyjąć Jezusa jako Mesjasza i Boga. Z tego powstała chrześcijańska tradycja antyżydowska. Przez długi czas dominowało przekonanie, że z powodu swojego „nie” Żydzi stracili relację z Bogiem. Mówiliśmy: to wy Żydzi zabiliście Boga! A my akceptujemy Jego wolę i jesteśmy Nowym Izraelem. Bóg z nami. Żydzi stali się takim negatywnym wzorem, jaki człowiek ma nie być. Tu są korzenie chrześcijańskiego antyjudaizmu. Szok Shoah spowodował, że Kościół zobaczył, jak wielką niesprawiedliwością był negatywny, religijny obraz Żydów. Naziści (którzy byli też antychrześcijańscy) wykorzystali stereotyp: Żydzi są źli.
Sobór uświadomił sobie skutki antyżydowskiej atmosfery. A także to, że Bóg nigdy nie porzucił swojego narodu, który nadal jest wybrany. Bóg nigdy nie cofa obietnicy. Kocha naród, z którego wzięty jest Jezus. Stare Przymierze się nie skończyło, nie jest alternatywą lecz częścią procesu. W ostatnich latach Kościół wypracował koncepcję braterstwa i dialogu, zyskując wiarygodność w oczach wielu przywódców religijnych judaizmu. Uznali, że nie chodzi o jakieś emocjonalne wypowiedzi po Zagładzie, lecz że zaszła głęboka zmiana. Od kilku lat, co roku, spotykają się główni rabini Izraela i osoby odpowiedzialne za dialog w Stolicy Apostolskiej. Przed Janem Pawłem II to było nie do pomyślenia. Bardzo to promował, razem z kard. Josephem Ratzingerem, którego wybrał na urząd prefekta Kongregacji Nauki Wiary.
 
Kiedyś – Święte Oficjum.
– Wiem, że Jan Paweł II powołał go na to stanowisko, gdyż chciał mieć solidnego teologa u jego boku. Dialog, jaki prowadził, nie wynikał tylko z tego, że rozumiał dramat Holokaustu i miał przyjaciół Żydów. Zadbał o jego teologiczne uzasadnienie.
 
Zwrot w Kościele jest faktem. Problemy z dialogiem są jednak także po stronie żydowskiej.
– Oczywiście, że tak.
 
Może obie strony nie rozumieją swoich traum? Do nas nie dociera, jak Żydzi przeżywają Zagładę. Oni nie pojmują, czym dla części katolików jest zabicie Jezusa, naszego króla, naszego Zbawcy. A gdyby Żydzi inaczej się zachowali?
– Jezusa zabili Rzymianie.
 
Sami by na to nie wpadli. Absolutnie nie obwiniam Żydów, wczuwam się w stereotyp oskarżycieli.
– Ale dzisiaj my robimy to samo. W Katechizmie jest napisane, że to się odnosi także do nas. Jaki jest sens krzyża? On jest ważny nie z tego powodu, że Jezusa zabili Żydzi czy Rzymianie. To była historia sprzed 2 tys. lat, tyle jest na świecie niewinnych ofiar!
Dla nas najważniejsze jest to, że mimo strasznych okoliczności miłość Jezusa przetrwała. Moja – nie. Tak jak Piotra, który płakał. Łatwiej pojąć zachowanie ludzi, którzy chcieli mieć spokój i wydali Go władzy, niż konsekwencję Jezusa. Samotnie, ale kochał do końca. My jesteśmy w tej samej sytuacji, jak wtedy naród żydowski. Uobecniamy ofiarę Jezusa w Eucharystii, ona dzieje się między nami. Jak reagujemy? Jak bardzo jesteśmy gotowi Go naśladować, w ofiarnej miłości do końca? Nie można być uczniem Jezusa, nie próbując kochać nieprzyjaciół.
 
Nie sztuką jest przetrwać zabory, okupację i komunizm – na mapie. Sztuką jest nie stracić po tym wszystkim zdolności do okazywania szacunku i kochania ludzi. 
– Analizę polskiego charakteru zostawiam Polakom. Łączy nas wiara w Jezusa. Jego Miłosierdzie ma dwie strony medalu. Najpierw ja, biedny i słaby, potrzebuję miłosierdzia i mówię „Jezu, ufam Tobie”. On mnie grzesznika ratuje. Tym żyją pobożni chrześcijanie. Ale potem Jezus mówi „idź za mną”, nie tylko do biskupów i księży. To znaczy „żyj tak, jak ja”. Kochaj nieprzyjaciół. Nie można być w dobrej relacji z Bogiem niezależnie od swoich relacji z ludźmi. Im bardziej żyjemy jak Jezus, tym bliżej jesteśmy Boga.
 
Jezus chciałby dialogu?
– Dialog jest metodą budowania relacji. Leczy ją, gdy jest zraniona. Jezus chciałby, abyśmy żyli w dobrych relacjach z Żydami i innymi. Podstawą chrześcijaństwa jest przekonanie, że inni są moimi braćmi i siostrami. Jeśli zaczynam myśleć, że w moim świecie ma prawo być tylko pewien rodzaj ludzi, a inny – nie, to ta logika kończy się w Auschwitz.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki