Logo Przewdonik Katolicki

Krytyka Kościoła czy obrażanie

Piotr Jóźwik
fot. MONKPRESS/East News

Czy Kościół w Polsce można krytykować? Oczywiście. Problem zaczyna się wtedy, gdy krytyka zamienia się w obrażanie. W takich warunkach porozumienie jest praktycznie niemożliwe. Chyba że nie o nie tutaj chodzi.

Ostatnie dni pokazały, że ze strony swoich krytyków Kościół i osoby wierzące nie mogą liczyć na uczciwe potraktowanie. Mam tu na myśli dwie sytuacje: przemówienie Leszka Jażdżewskiego przed wystąpieniem Donalda Tuska i profanację wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej w Płocku.
 
Wykład i tęcza
Leszek Jażdżewski był – jak sam to ujął – supportem przed trzeciomajowym wystąpieniem przewodniczącego Rady Europejskiej. Wystąpieniem, z którym część Polaków w związku z nadchodzącym wyborczym trójbojem wiązała duże nadzieje. Redaktor naczelny „Liberté!” część swojego wprowadzenia poświęcił Kościołowi.
– Kościół katolicki w Polsce, obciążony niewyjaśnionymi skandalami pedofilskimi, opętany walką o pieniądze i wpływy, stracił moralny mandat do tego, żeby sprawować funkcję sumienia narodu – obwieścił. – Ten, kto szuka transcendencji, absolutu w Kościele, będzie zawiedziony. Ten, kto szuka moralności w Kościele, nie znajdzie jej. Ten, kto szuka strawy duchowej w Kościele, wyjdzie głodny – kontynuował. Kropkę nad „i” postawił chwilę później. – Polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa. I gdyby dzisiaj Chrystus był ponownie ukrzyżowany, to prawdopodobnie przez tych, którzy używają krzyża jako pałki, do tego, żeby zagarniać pokorne owieczki do zagrody – zakończył, a towarzyszyła mu burza oklasków.
Redaktor Jażdżewski nie ukrywał, o jaką Polskę mu chodzi. Ciesząc się z efektów „czarnych protestów”, wymienił trzy: większe poparcie dla małżeństw homoseksualnych, liberalizację prawa antyaborcyjnego i usunięcie lekcji religii ze szkół.
Kilka dni wcześniej, w okolicy świąt wielkanocnych, w Płocku miały miejsce dwa wydarzenia. Najpierw, w Wielką Sobotę, w kościele św. Maksymiliana Kolbego, tuż obok grobu Pańskiego umieszczono tęczowe flagi. Kilka dni później nieopodal kościoła umieszczono wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej, w których aureolom wokół głów Maryi i Jezusa nadano barwy tęczy – symbolu LGBT (jakby tego było mało, w kolejnych dniach podczas protestu przeciwko rzekomej cenzurze w Muzeum Narodowym w Warszawie, w internecie wizerunek „wzbogacono” o symbol tego protestu, czyli banana).
Te sytuacje doczekały się reakcji ze strony Episkopatu. Słowa Leszka Jażdżewskiego „odbieramy jako przejaw nienawiści i piętnowania ludzi wierzących” – napisał rzecznik Episkopatu ks. Paweł Rytel-Andrianik. Wydarzenia z Płocka rzecznik Episkopatu skomentował tak: „Ta profanacja napełnia bólem i niepokojem Polki i Polaków, dla których Jasnogórska Ikona jest świętością. Apelujemy, aby – niezależnie od przekonań i osobistych poglądów – szanować uczucia religijne ludzi wierzących”. To one – uczucia religijne – są tutaj istotą sprawy.

Zranione uczucia
Kodeks karny w rozdziale zatytułowanym „Przestępstwa przeciwko wolności sumienia i wyznania” zawiera m.in. artykuł 196, który stwierdza: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. Co ważne, przepis przedstawicieli wszystkich wyznań – nie tylko katolików. Wszystko dlatego, że wolność religijna jest jednym z podstawowych praw człowieka, gwarantowanych także przez polską konstytucję.
Tu ważna uwaga – przestępstwem jest właśnie „obraza uczuć religijnych”, a nie bluźnierstwo. Bluźnierstwo, czyli grzech przeciwko Bogu, polegający na znieważeniu osób lub rzeczy, świętych dla danej religii, w Polsce nie jest ścigane. Inaczej jest np. w wielu krajach islamskich, gdzie można za nie zostać skazanym nawet na śmierć.
No dobrze, ale czym więc są uczucia religijne? Z tym pytaniem w 2004 r. zmierzył się Sąd Najwyższy, który opisał je w dość zawiły sposób: „Można je określić jako stan psychiczny, którego istotę stanowi ustosunkowanie się wewnętrzne do przeszłych, obecnych i przyszłych zdarzeń, bezpośrednio lub pośrednio związanych z religią jako formą świadomości społecznej, obejmującej wierzenia dotyczące sensu i celu istnienia człowieka, ludzkości i świata”.
Więcej możemy wyczytać z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który w 2015 r. orzekł, że karanie za obrazę uczuć religijnych jest zgodne z polską Konstytucją (Trybunał zajął się tą sprawą w związku ze skargą Dody, która została skazana na grzywnę za wypowiedź, że Biblię napisali „napruci winem faceci palący jakieś zioło”). Trybunał uściślił, że chodzi o krytykę przedmiotu czci religijnej dokonywaną w sposób „znieważający, wyszydzający, obelżywy, poniżający”.
W tym samym orzeczeniu Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że przepis o ochronie uczuć religijnych przeciwdziała „zastępowaniu argumentów merytorycznych zniewagami”, ponieważ „w państwie demokratycznym debata powinna odbywać się w sposób cywilizowany”.
 
Stracona szansa
Wypełnienie aureoli Maryi i Jezusa na kopiach jasnogórskiego obrazu tęczowymi barwami, znanymi z flag ruchów LGBT, może obrażać uczucia religijne osób wierzących. Dlaczego? Nie trzeba mówić, jak wielką czcią ten wizerunek Maryi jest otaczany w naszym kraju, jak również nie trzeba wyjaśniać, że niektóre cele ruchów LGBT są zdecydowanie sprzeczne z chrześcijańską wizją człowieka. Takie połączenie zdecydowanie przekracza dopuszczalne granice, bo znieważa publicznie przedmiot czci religijnej.
Oczywiście można zadać sobie pytanie, czy doszłoby do tej sytuacji – najpierw do przyniesienia kolorowych flag do kościoła, a następnie do rozklejania w jego okolicy przerobionego wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej – gdyby nie specyficzny grób Pański w płockim kościele. W tym roku obok niego ułożono tekturowe pudła z napisami, które miały zwrócić uwagę na problemy niszczące rodzinę i społeczeństwo. Wśród haseł znalazły się „LGBT”, „gender” i „zboczenia”. W 1986 r. w Liście do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych kard. Joseph Ratzinger pisał: „Jest godne ubolewania, że osoby homoseksualne były i są wciąż przedmiotem złośliwych określeń i aktów przemocy. Podobne zachowania zasługują na potępienie ze strony pasterzy Kościoła, gdziekolwiek miałyby one miejsce. (…) Godność każdej osoby powinna być zawsze szanowana w słowach, czynach i w prawodawstwie”. Pytanie, czy normy przedstawione przez późniejszego papieża Benedykta XVI znalazły zastosowanie w Płocku. I szerzej: czy są powszechnie stosowane w Kościele w Polsce.
Zdaniem kobiety, która zatknęła tęczową flagę obok grobu Pańskiego: nie. – Naszym celem jest obrona tych, których prawa są łamane, a nie obrażanie kogokolwiek – powiedziała lokalnej rozgłośni. Problem w tym, że sposób, jaki wybrała, raczej zamyka, niż otwiera pole do rozmowy. Ale może nie o próbę osiągnięcia porozumienia tutaj chodzi?
 
Nie warto rozmawiać
W przypadku Płocka mieliśmy do czynienia ze szczegółem. W swoim wystąpieniu Leszek Jażdżewski zarysował ogólny – oczywiście jego zdaniem – obraz sytuacji: Kościół nie dość, że o Bogu nie mówi, to jeszcze, gdyby tylko miał taką możliwość, to by Go dziś ukrzyżował. Dlaczego? Bo dba tylko o pieniądze i władzę. Jednym słowem: ludziom do niczego nie jest potrzebny.
To wystąpienie wpisuje się w pewien trend, który już jakiś czas temu zauważył dziennikarz, pisarz i publicysta Jerzy Sosnowski. „O ile kiedyś [krytycy Kościoła] atakowali wyłącznie instytucję, rozmaite wypowiedzi, decyzje i zaniechania polskiego duchowieństwa (rozmaitych szczebli), o tyle w pewnej chwili pole ich ataku rozszerzyło się na religię jako taką. (…) Religia przestała być przez oponentów traktowana przynajmniej jako doniosły kulturowo kod, w którym wyrażają się doświadczenia egzystencjalne człowieka – bez różnicy, wierzącego czy nie. Zaczęto ją przedstawiać wprost jako szpetną wadę, każącą w najlepszym razie protekcjonalnie radzić katolikowi, żeby przestał się wygłupiać z tym Chrystusem i całą resztą. W najgorszym zaś – prowokującą do hejtu” – napisał w wiosennej „Więzi”.
Gorzka to diagnoza, ale biorąc pod uwagę słowa, jakie usłyszeliśmy 3 maja, niestety chyba trafna.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki