Logo Przewdonik Katolicki

Theotokos malowana wiarą

Agata Bobryk
fot. MONKPRESS/East News

Musimy odwrócić perspektywę – obraz Matki Boskiej Częstochowskiej nie pokazuje Maryi i Dzieciątka, ale Jezusa, wcielonego Boga i Jego Matkę

Legenda mówi, że pierwszy portret Maryi namalował św. Łukasz Ewangelista, kiedy słuchał opowieści Matki Bożej o Jej życiu z Jezusem. Takie pochodzenie przypisywane jest m.in. wizerunkowi Matki Bożej Śnieżnej oraz naszej Czarnej Madonnie z Jasnej Góry. To legenda, początki malarstwa maryjnego spowijają zaś ciemności, i te metaforyczne, i te dosłowne. Prawdopodobnie najstarszy zachowany obraz Maryi znajduje się na ścianie katakumb Pryscylli w Rzymie. Datowany na koniec II w. fresk przedstawia kobietę trzymającą dziecko, obok których stoi mężczyzna. Część badaczy dostrzega w tych postaciach Maryję z Dzieciątkiem i prorokiem Balaamem. W dalszej części grobowca znajduje się nieco późniejsze malowidło interpretowane jako scena zwiastowania. W obu przypadkach Maria byłaby ukazana jako Matka Jezusa, już narodzonego lub właśnie poczętego w jej łonie. Nasuwa się jednak pytanie – kim jest Jezus?
 
Rodzicielka Słowa
Czy Jezus jest Bogiem, czy tylko człowiekiem? Jego ciało było prawdziwe, czy pozorne? A kim jest Maryja, jaka jest Jej rola w historii zbawienia? Wczesną ikonografię maryjną kształtuje przede wszystkim kwestia tożsamości Syna Bożego. W 431 r. sobór w Efezie przyznaje Maryi tytuł  Theotokos – Matki Boga – Tego, który jest Słowem Bożym, które stało się ciałem. Macierzyństwo Maryi jest świadectwem prawdziwości wcielenia Boga, a Jej wizerunki mają nam o tym przypominać. Z tego powodu Matkę Bożą tradycyjnie prawie zawsze maluje się w obecności Syna. Musimy odwrócić perspektywę – obraz Matki Boskiej Częstochowskiej nie pokazuje Maryi i Dzieciątka, ale Jezusa, wcielonego Boga i Jego Matkę. Prawdę tę w piękny sposób pokazuje XVII-wieczne malowidło z bazyliki Santa Maria Maggiore. Św. Łukasz maluje obraz Maryi, która stoi przed nim, pozując. Chociaż Maria jest sama, na powstającym obrazie Łukasza w Jej ramionach widnieje Dzieciątko. Przekaz jest prosty – gdy patrzymy na Matkę, zawsze mamy widzieć Jej Syna.
 
Twarze Maryi
Skąd artyści czerpią natchnienie przy tworzeniu ikonografii maryjnej? Pomocne są Pismo Święte, opowieści apokryficzne o życiu Marii, a także wcześniejsze rozwiązania ikonograficzne. – Teologia otwierała pewne koncepcje, zaś sposób ich ilustrowania bywał inspirowany pewnymi funkcjonującymi już tematami, czasem wręcz wziętymi ze sztuki pogańskiej – zauważa prof. Piotr Krasny, historyk sztuki, kurator wystawy Maria Mater Misericordiae, zorganizowanej w 2016 r. w ramach ŚDM w Krakowie. – Przykładowo dogmat o Theotokos powoduje, że zaczyna się szukać formuły Matki Bożej z Jezusem na kolanach. W sztuce starożytnej znane są przedstawienia bogiń z bóstwem, które jest ich potomkiem np. Izydy z Ozyrysem. Mogły one stanowić inspirację dla chrześcijan, choć z drugiej strony wydaje się, że naturalnym przedstawieniem dogmatu o macierzyństwie będzie przywołanie obrazu kobiety z dzieckiem.
W V stuleciu kształtują się trzy podstawowe typy wizerunków Bogarodzicy. Hodegetria, czyli „ta, która jest przewodniczką w drodze”, w jednej ręce podtrzymuje Dzieciątko, drugą na nie wskazuje jako na Tego, który jest „drogą, prawdą i życiem”. Eleusa jest czułą matką, która przytula policzek do głowy swojego dziecka. Tradycja mówi, że jest to moment, w którym Syn wyjawia Jej tajemnicę swojej śmierci i zmartwychwstania. Bogarodzica w spontanicznym geście miłości obejmuje Dzieciątko, aby je pocieszyć. Maryja zwana Orantką spogląda prosto na patrzącego, jakby chciała wezwać go, aby wraz z nią wzniósł ręce ku niebu i zaniósł swoją modlitwę do Boga. Te trzy typy wizerunków do dziś stanowią wzór dla ikon maryjnych powstających w kręgu sztuki wschodniochrześcijańskiej.
Wraz z kształtowaniem się nauczania Kościoła oraz rozwojem duchowości w ikonografii maryjnej pojawiają się nowe motywy. I tak chociaż dogmat o Niepokalanym Poczęciu zostaje przyjęty dopiero w XIX w., malarze „nieoficjalnie” zaczynają podejmować ten temat już znacznie wcześniej. Niepokalane poczęcie przedstawia się m.in. przez scenę pocałunku rodziców Maryi, Joachima i Anny, gdyż według apokryfów to właśnie za jego sprawą miało dojść do poczęcia Marii Panny. Scenę tę uwiecznia m.in. piękny fresk Giotta di Bondone Spotkanie przy Złotej Bramie z początku XIV w. Gdy w XIII w. kaznodzieje zaczynają akcentować rolę uczuć i emocji w przeżywaniu wiary, wielką popularność zdobywają przedstawienia piet. Ukazanie umęczonego ciała Jezusa i cierpienia Jego Matki ma na celu poruszyć serca wiernych oraz skierować ich myśli ku Bogu.
 
Między doktryną a herezją
Magisterium Kościoła rzadko wypowiada się otwarcie, które wizerunki Matki Bożej są poprawne z punktu widzenia prawd wiary, a które są już niebezpiecznym nadużyciem, zostawiając te kwestie w gestii lokalnych władz kościelnych i teologów. – Znana jest kwestia podjęta przez Jana Gersona, francuskiego teologa z przełomu XIII i XIV w., który zaatakował przedstawienia tzw. Madonny szafkowej – opowiada prof. Krasny. – Były to figurki Matki Bożej, które zamknięte ukazywały Maryję z Dzieciątkiem, a po otwarciu przedstawiały Trójcę Świętą, znajdującą się niejako wewnątrz Marii. Gerson uznał, że jest to wyraz mariolatrii, czyli przekonania, że Maryja jest kimś większym od samego Boga. Pod wpływem autorytetu jego i innych teologów rzeczywiście wycofano się z tego wizerunku.

Kontrowersje wzbudzają także wizerunki Mater Misericordiae, czyli Matki Miłosierdzia. Maryja występuje w nich w roli Opiekunki ludzi, która ukrywa wiernych pod swoim płaszczem. Z czasem motyw jednak ewoluuje, a na niektórych obrazach pojawia się postać Boga Ojca lub Chrystusa, który rzuca w ludzi pęk strzał symbolizujących zarazę, głód i wojnę. I tak Maryja zamiast prowadzić ludzi do Pana, chroni ich przed Bogiem, w którym widzi się wroga ludzkości. W kolejnych wiekach motyw upraszcza się do samej figury Matki Bożej, trzymającej w ręku pęk złamanych strzał „Bożego gniewu”. Taki obraz namalowany w XVIII w. możemy zobaczyć m.in. w kościele Mariackim w Krakowie.

„Nigdy dosyć o Maryi” – zwykł mawiać św. Bernard. Nie sposób zliczyć ani opisać wszystkich obrazów, rzeźb czy witraży, które przedstawiają Matkę Bożą oraz symboli, które się do Niej odnoszą. Ikonografia maryjna zdumiewa swoim ogromem oraz różnorodnością. Nic dziwnego. Przecież jak mówią słowa Akatystu, Maria jest „głębiną nawet anielskim okiem niezbadaną”, a co dopiero okiem człowieka.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki