Najczęściej reprodukowane i najszerzej znane są obrazy mistrzów renesansu: groty, które przypominają jakieś nieziemskie budowle, Dzieciątko w żłóbku, przy nim Maryja, Józef, pasterze, aniołowie, zwierzęta, a wszystko to na tle antycznych budowli lub toskańskich pejzaży. Na obrazach mistrzów renesansu zwykle jest tłoczno, a malarze moment narodzin łączyli z pokłonem pasterzy czy z hołdem trzech króli. Ale przecież ikonografia Bożego Narodzenia nie zaczęła się w renesansie. Pierwsze przedstawienia adoracji Dzieciątka Jezus pochodzą z rzymskich katakumb Pryscylli, a więc z przełomu II i III w. Ukazują Maryję z małym Jezusem i pokłon trzech króli. Oczywiście to wizerunki bardzo proste i bardzo skromne, jeśli chodzi o środki wyrazu i formę. Dwa wieki później najczęściej można było spotkać Jezusa owiniętego w pieluszki leżącego w grocie, obok którego nie było ani Maryi, ani Józefa, za to stały zwierzęta: wół i osioł. W ikonografii wschodniej nowo narodzony Chrystus zawsze przedstawiany był w grocie, w malarstwie zachodnim – w żłóbku i szopie. Malarze korzystali z opisów zawartych w Ewangeliach, ale i w licznych apokryfach. Pewne motywy stawały się popularniejsze od innych, bywały takie, które zanikały, a wśród nich i takie, które dzisiaj mogą szokować lub co najmniej budzić zdziwienie. Na przykład naga pierś Matki Bożej lub Dzieciątko Jezus leżące na krzyżu.
Święta laktacja
Każdy pielgrzym, który był w Betlejem, z pewnością odwiedził Grotę Mleczną. Tradycja mówi, że Maryja przed ucieczką do Egiptu karmiła małego Jezusa, a kilka kropel mleka upadło na ziemię. Wtedy kolor skały stał się biały. A więc Maryja karmiła piersią. Chciałoby się powiedzieć, że w dawnych czasach to było oczywiste, więc dlaczego dzisiaj wizerunki Maria Lactans, czyli Matki Bożej Karmiącej, powodują zmieszanie? Tymczasem ten pierwszy wizerunek, o jakim wspomniałam, fresk z katakumb Pryscylli przedstawia właśnie Maryję karmiącą! Chwilę później takie przedstawienia powstawały na ikonach koptyjskich, gdzie traktowane były jako przeciwwaga do starożytnych, wciąż czczonych przedstawień bogini Izydy karmiącej Horusa. Jednak od IX w. ten typ ikonograficzny stawał się coraz rzadszy, choć wcale nie zaniknął. Przykład Matki Bożej Karmiącej można zobaczyć w samym centrum przepięknej mozaiki na fasadzie rzymskiego kościoła Santa Maria in Trasevere z XII w. W późnym średniowieczu takie wizerunki były tworzone na zamówienie i kilka z nich do dzisiaj przetrwało. W tym czasie bowiem nastąpił wzrost pobożności maryjnej. Mleko Maryi symbolizowało mądrość, Boży pokarm, Ducha Świętego. Stąd przedstawienia Maryi, która karmi swoim mlekiem nie tylko Dzieciątko Jezus, ale i… całkiem dorosłego św. Bernarda z Clairvaux. Do jednej piersi Dziewicy Maryi przystawiony jest mały Jezus, do drugiej – św. Bernard. Czasami święty stoi w oddaleniu od Maryi, a mleko z jej piersi tryska wprost do jego ust (tak jest na obrazie Alonso Cano Święty Bernard i Dziewica czy de Murilla Wizja Matki Bożej – oba z połowy XVII w.). Ta ikonografia znana jest zarówno z manuskryptów, jak i obrazów oraz fresków. Właśnie tak wyobrażano sobie „cud laktacyjny św. Bernarda”, wizję, którą miał święty, a według której Matka Boża karmiła go mlekiem ze swojej piersi, co miało wyrażać jej macierzyńską miłość z jednej strony, a z drugiej nakarmienie go Bożą mądrością. Podczas gdy artyści europejscy nie mieli dużych problemów z przestawieniem karmiącej Maryi dość realistycznie, malarstwo wschodnie jak mogło odrealniało ciało Matki Bożej. Ikon Matki Bożej Karmicielki (po grecku – Galaktotrophousa, po rosyjsku – Mlekopitatelnitsa) jest niewiele, a ikonopisarze podchodzili do tego tematu sztywno, nienaturalnie i niezręcznie. Tymczasem w malarstwie zachodnim ukazanie Maryi karmiącej Jezusa ma wymiar teologiczny. Bardzo ciekawy jest obraz Rogiera van der Weydena zatytułowany Święty Łukasz rysujący portret Madonny z połowy XV w. Był często kopiowany, w muzeach znajduje się kilka jego wersji, ale nie o to chodzi. Przedstawia św. Łukasza, któremu pozuje Maryja z Dzieciątkiem, obraz jest pełen symboliki, ale dla nas najważniejsze jest to, że Maryja jest w trakcie karmienia. Dlaczego? Ta czynność ma wskazywać wprost na człowieczeństwo Chrystusa, Boga, który stał się człowiekiem, który ma ludzkie potrzeby, któremu więc nie obcy jest ludzki wymiar. Któremu w związku z tym wszyscy jesteśmy bliscy. A Maryja jako Matka Karmiąca to Matka nas wszystkich, ta, która nasze ludzkie potrzeby może zaspokoić, ponieważ trzyma w rękach Chrystusa Boga.
Od szczygła do krzyża
Symbol Madonny, która karmi Jezusa, był tłumaczony jako „Pierwsza Wieczerza”, a stąd możemy przejść o krok dalej, do obrazu Madonna Litta przypisywanego Leonardowi da Vinci. Na obrazie Madonna w czerwonej szacie i niebieskim płaszczu karmi nagie Dzieciątko Jezus, adorując je. We wnętrzu jest ciemno, za oknami błękit nieba, a Dzieciątko pijąc z piersi, jednocześnie patrzy prosto na nas. Prawą rączką obejmuje pierś, w lewej trzyma małego ptaszka, a konkretnie szczygła. Ten szczygieł ma przypominać o przeznaczeniu Chrystusa, jakim jest męka i śmierć na krzyżu. Szczygieł ze swoją na czerwono upierzoną główką i zamiłowaniem do owoców ostu jest symbolem cierpień Jezusa. Tradycja mówi, że wydziobywał kolce z cierniowej korony i stąd to czerwonokrwiste zabarwienie na jego głowie. Szczygieł pojawia się w ikonografii coraz częściej jako towarzysz zabaw małego Jezusa, jakby wciąż miał przypominać i Jemu, i Maryi, i nam o przeznaczeniu Syna Bożego, jakim jest odkupienie naszych grzechów. Czasem małemu Jezusowi i Maryi towarzysz mały Jan Chrzciciel oparty o laskę przypominającą kształtem krzyż. To wszystko wydaje się jeszcze do przyjęcia, ale widok Dzieciątka Jezus na krzyżu z pewnością nie jesteśmy dzisiaj przygotowani.
Niepokojący jest obraz ekscentrycznego brytyjskiego artysty Williama Blake’a zatytułowany Śpiący Chrystus na krzyżu lub Nasza Pani adorująca Dzieciątko Jezus śpiące na krzyżu. Obraz jest niewielki, pochodzi z końca XVIII w. lub z początków wieku XIX i przedstawia Matkę Bożą pochylającą się nad leżącym na krzyżu małym Jezusem. Krzyż bowiem leży na ziemi, na nim z rozłożonymi ramionami położone jest nagie Dzieciątko. Obok, na trawie leżą narzędzia męki, młot i gwoździe. Szokujące? Mogłoby być, bo Williamowi Blake’owi bliżej było do przekazów apokryficznych niż do Ewangelii, gdyby nie fakt, że tego typu przedstawienia były w tamtym okresie bardzo często w malarstwie sakralnym.
Tajemnica Wcielenia i Odkupienia
Kult początku życia Chrystusa łączono z kultem jego końca właściwie od czasów średniowiecza, Narodziny były związane z męką Zbawiciela, co jasno pokazuje fakt, że w Rzymie w VII w. relikwie żłóbka przechowywane były razem z relikwiami krzyża. W późniejszych wiekach ikonografia Narodzin poszła w stronę sielskiego franciszkowego żłóbka, ale w połowie XVII w. coraz częściej pojawiały się obrazy nawiązujące do męki i śmierci Chrystusa. Nie miejsce tu na analizę barokowej fascynacji śmiercią, ale faktem jest, że w połowie XVII w. niejaka Jeanne Perraud miała objawienia 13-letniego Jezusa niosącego krzyż i na skutek tego założyła Bractwo Dzieciątka Jezus zwanego też Stowarzyszeniem Dzieci Krzyża. Mistycy zaś mówili o tym, że już mały Jezus znał swoje przeznaczenie i je kontemplował. I właśnie w malarstwie barokowym zaczął pojawiać się ten niepokojący motyw małego pulchnego nagiego dziecka przytulającego się do krzyża, śpiącego na krzyżu, opierającego się o krzyż lub wręcz niosącego krzyż. W dłoni trzyma cierń, a obok często leżą narzędzia męki. Czasem opiera się o kolumnę biczowania. Przesada? Dzisiaj rzeczywiście może nam się tak wydawać, chyba za bardzo się przyzwyczailiśmy do sianka i pastuszków. W tych szokujących nas motywach nie ma nic perwersyjnego, czyż mały chłopiec nie urodził się po to, by zbawić całą ludzkość? Nie będzie spał w kołysce, lecz oczy zamknie na drzewie krzyża. Krzyż jest Jego kołyską. To jest cała tajemnica Wcielenia i Odkupienia: gdyby się Chrystus nie narodził, nie umarłby na krzyżu za nasze grzechy; gdyby nie umarł nie zmartwychwstałby. „To dla naszego zbawienia Dzieciątko Jezus przyjęło Krzyż odkupienia” – taka sentencja została umieszczona na obrazku z końca XIX w. przedstawiającym kilkuletniego Jezusa dźwigającego krzyż. Świadczy to o tym, że ten motyw był popularny w pobożności jeszcze niedawno. Czasami Dzieciątko Jezus trzyma dłoń na ludzkiej czaszce, pokazując w ten sposób dosłownie, że jest tym, który panuje nad śmiercią, który ją pokonuje.
A na koniec przypomnę tylko, że wizję Chrystusa jako dziecka porytego ranami miał Ojciec Pio. Patrzeć na narodzonego Pana w kontekście Paschy nie jest łatwo, sztuka może nam to ułatwić, a przynajmniej pokazać inną perspektywę tajemnicy Bożego Narodzenia.