Logo Przewdonik Katolicki

Namalować Narodzonego

Natalia Budzyńska
Katakumby św. Pryscylli, Maryja z Dzieciątkiem i prorok Balaam | fot. Wikipedia

Zapraszając do kontemplacji, proponuję swój autorski wybór. Oto najstarszy wizerunek, dwa dzieła szeroko rozpoznawalne i obraz, który dla mnie osobiście jest najważniejszy.

Przyzwyczajeni do stereotypowych przedstawień narodzin Jezusa często nie zastanawiamy się, co tak naprawdę pokazują. Większość z nich oparta jest na opowieściach ewangelistów i tradycyjnych podaniach pochodzących z apokryfów lub folkloru. Stają się zwykłą ilustracją: lepszą lub gorszą. Artyści od początku III w. próbowali w swoich dziełach oddać wielką tajemnicę tego wydarzenia. Oczywiście ich intencje bywały różne, ale wiele obrazów i rzeźb jest dowodem na ich bogatą duchowość. Można się prześlizgnąć po ich obrazach wzrokiem i nie zauważyć niczego, można też przystanąć i się zapatrzeć.

Katakumby
Myśląc o rzymskich katakumbach i spotykanej tam ikonografii, przychodzi nam najczęściej do głowy myśl, że była ona bardzo skromna. Znak ryby, chleba, kotwicy – tyle zachowało się z pierwszych dwóch wieków chrześcijaństwa. Ale trzeba pamiętać, że rzymscy chrześcijanie wywodzili się z tradycji pogańskiej, przyzwyczajeni więc byli do wyrażania się poprzez obraz. Początkowo – być może właśnie w odróżnieniu od pogan – nie malowali na ścianach żadnych wizerunków ludzi, nie było więc mowy o wyobrażeniach malarskich Jezusa czy Maryi. Jednak na przełomie II i III wieku zaczęło się to zmieniać. I to właśnie z tego okresu pochodzi prawdopodobnie najwcześniejszy wizerunek Maryi z Dzieciątkiem. Jest piękny. Żeby go zobaczyć, trzeba zejść pod ziemię. 
Katakumby św. Pryscylli znajdują się przy Via Salaria, ciągną się wzdłuż tej antycznej drogi na dwóch kondygnacjach przez kilkanaście kilometrów. W ścianach wąskich tuneli znajdują się wyżłobione loculi, czyli jak gdyby wąskie półki, nisze, w które wsuwano zmarłych. Po pochówku były zamurowywane, a na tynku malowano napis z imieniem zmarłego, czasem skromnie go ozdabiając. Zamożniejszych lub bardziej znamienitych zmarłych (np. męczenników) chowano w wykutych pomieszczeniach zwanych cubicula. Ich ściany ozdabiano ornamentami i freskami w stylu tych, jakie można było znaleźć w ówczesnych domach, lecz z zastosowaniem znacznie uboższych barw. W katakumbach św. Pryscylli zachowały się takie pomieszczenia oraz malowidła.
Na jednym z nich, ozdabiającym strop wnęki, znajduje się niemal niewidoczny fresk. Jest częścią dekoracyjnego panelu, na którym przedstawiono w centrum wizerunek dwóch postaci stojących pomiędzy drzewami. Nie wiadomo, co się znajdowało po lewej stronie tego malowidła, bo ten fragment jest całkowicie zniszczony, ale po prawej, pod gałęziami kwitnącego na czerwono drzewa, można zobaczyć kobietę z dzieckiem na rękach i z towarzyszącym im mężczyzną wskazującym na gwiazdę. Fresk odkrywa swoje piękno w fotografiach, które uwidaczniają szczegóły. Uważa się, że wizerunek powstał ok. 190 r., podczas prześladowań, i miał umocnić w wierze. Przedstawia Maryję z Dzieciątkiem i proroka Balaama, jako ilustrację proroctwa Balaama, zapisanego w Księdze Liczb: „Widzę Go – lecz nie teraz, dostrzegam Go, lecz nie z bliska: Wschodzi gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło”. Inni badacze widzieli w nim Izajasza.
Popatrzmy na ten skromny obraz – można wręcz powiedzieć, że prymitywny – ile ma w sobie piękna i spokoju. Maryja trzyma na kolanach Dziecko, które przed chwilą oderwało swoje usta od jej piersi. Pełna czułości jest ta scena. Dziecko trzyma rączkę na piersi matki. Nie wiadomo, na kogo patrzy – tynk w tym miejscu jest odłupany; możemy się domyślać, że znajdował się tam ciąg dalszy fresku. Maryja ubrana jest w szatę charakterystyczną dla tych, które nosiły rzymskie matrony, ale na głowie nosi krótki welon, co z kolei sugeruje dziewictwo. Postać męska ubrana jest w płaszcz – jak przystało na człowieka uczonego, filozofa. W jednej ręce trzyma zwój, a więc to prorok, a drugą wskazuje na gwiazdę. Nie jest to dzieło wielkiego artysty, nie znajdziemy tu żadnych walorów 
estetycznych, a jednak ma w sobie wielką moc. 
To właśnie Dziecko, zrodzone z tej Kobiety, jest zapowiedzianym Mesjaszem. Słowo się ziściło. Odwagi!

Symbole
W XV w. powstały dwa najsłynniejsze obrazy ilustrujące Boże Narodzenie. Jeden z nich to ikona Andrieja Rublowa, drugi Mistyczne Narodziny Sandro Botticellego. To wizerunki pełne postaci i symboli przedstawione w odmiennych tradycjach: wschodniej i zachodniej. Mniej więcej od IV w. wokół Dzieciątka i Maryi pojawia się coraz więcej postaci: najpierw są to zwierzęta, potem trzej królowie, dopiero później Józef , aż w końcu reszta: pastuszkowie, aniołowie, czasem nawet położne, o których wspomina jedna z apokryficznych Ewangelii.
Ikona Bożego Narodzenia, którą napisał Rublow, opiera się na schemacie znanym już w VII w. W centrum znajduje się leżąca Maryja. Gdyby poprowadzić przekątne, to przecinałyby się w miejscu jej łona, co wskazuje na człowieczeństwo Chrystusa. Dziecko spoczywa obok, zawinięte w pieluszki, które przypominają całun. Niemal czarne wejście do groty przypomina zejście do otchłani. Józef znajduje się w znacznej odległości od Maryi i Dzieciątka, dla podkreślenia, że nie jest ojcem dziecka. Siedzi z boku na skale, jak gdyby zatrwożony tym, co mówi do niego stojąca obok postać. Tradycja mówi, że to Szatan, który interpretuje mu życie. Józef zwycięża pokusy, o czym świadczy wyrastający pomiędzy nimi krzew („I wyrośnie różdżka z pnia Jessego…”). Symboliczne znaczenie mają nie tylko zastosowane kolory, ale i gesty pozostałych postaci: aniołów adorujących Jezusa, aniołów zwiastujących, pasterzy przy żłóbku, wędrujących mędrców, dwie kobiety kąpiące Dziecko. Ważne teologiczne znaczenie ma też tło, a więc krajobraz oraz geometria ikony.
Obraz Mistyczne narodziny Botticellego wydaje się zupełnie inny, ale da się szybko zauważyć, że głównie w formie. I tutaj mały Jezus leży przed grotą, której ciemne i ponure wejście kojarzy się z wstąpieniem do otchłani. Adoruje go znajdująca się w centrum Maryja i przykucnięty zamyślony Józef. Przy nich stoją osiołek i wół, obok klęczą pastuszkowie z aniołami. U dołu obrazu aniołowie ściskają się z ludźmi, co jest sceną dość zagadkową, tym bardziej że pod ich stopami wyglądają z głębin ziemi diabły. Wiele tu nieodgadnionych szczegółów, jak np. obecność trzech aniołów siedzących na słomianym dachu nad Świętą Rodziną albo prześwit w grocie ukazujący łąkę. Dzieło to powstało na skutek duchowych przeżyć malarza i było przeznaczone do osobistej kontemplacji. Uczy nas dostrzegania szczegółów i szukania ich znaczenia.

Tajemnica
W muzeum w Rennes w Bretanii znajduje się jeden z moich ulubionych obrazów związanych z Bożym Narodzeniem. Jest inny od większości przedstawień: nie ma na nim aniołów, pastuszków, szopki, zwierząt, a nawet Józefa. Tak naprawdę niektórzy nawet powątpiewają, że malarz przedstawił Jezusa i Maryję. Obraz Nowonarodzony powstał w latach 40. XVII wieku, a jego autorem jest francuski malarz Georges de la Tour. Także tytuł nie nawiązuje właściwie w żaden sposób do tych konkretnych narodzin Boga-Człowieka i do wydarzeń betlejemskiej nocy. Postaci nie posiadają aureoli, najważniejszego w ikonografii atrybutu, a jednak wielu interpretatorów uważa, że to Maryja i mały Jezus. Tym bardziej, że de la Tour, malując innych świętych, nigdy nie zaopatrywał ich w aureole.
Malarz ten po śmierci został zupełnie zapomniany, a odkryto go na nowo w 1915 r. Co kilka lat odkrywane są kolejne jego dzieła. Był awanturnikiem, może dlatego szybko o nim zapomniano. Malował bardzo realistycznie różne typy ludzkie, często ludzi pochodzących z biedoty i starców, sceny z życia nędzarzy, a także świętych. Jak już wspomniałam: bez aureoli. Dlaczego? Gdy patrzy się na te obrazy, przychodzi do głowy jedna myśl: aby skrócić dystans między tym, co ludzkie, a tym, co boskie. Jego święci są przede wszystkim ludźmi żyjącymi obok nas. Tak jak Maryja, która urodziła Jezusa – Człowieka i Boga. Obraz Nowonarodzony to majstersztyk w operowaniu światłocieniem. O de la Tourze mówi się, że był spadkobiercą Caravaggia, namalował wiele nokturnów, osoby zatopione są w ciemności, z których wydobywa je światło świecy.
Z Nowonarodzonego emanuje nastrój intymności i spokoju, wydaje się, że jesteśmy świadkami sceny nadprzyrodzonej, a jednocześnie niezwykle ludzkiej. Kobieta, która stoi obok i zakrywa dłonią płomień trzymanej świecy, to św. Anna. Jej dłoń wznosi się do błogosławieństwa. Dziecko szczelnie owinięte jest w płótno, które, tak jak na starożytnych przedstawieniach, przypomina raczej całun przepowiadający śmierć Jezusa. W centrum obrazu znajduje się główka śpiącego na kolanach matki noworodka, na jego twarzy skupia się światło – sprawia, że promienieje. Kobiety adorują Dziecko, a ich spojrzenia mówią tak wiele o tym, co dzieje się w ich wnętrzu. Nie przychodzi mi do głowy żadne dzieło, które tak nieprawdopodobnie pięknie uchwyciłoby mistyczny moment narodzin Jezusa. Tak jakby świat na chwilę się zatrzymał, a my razem z nim.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki