Jest 31 grudnia 1941 r. Ester Hillesum ma 27 lat. Doświadczanie, które ogarnia ją tego dnia, jest tak głębokie, że w Pamiętniku (Przerwane życie. Pamiętnik 1941–1943) zapisuje dokładną godzinę jego początku: „prawie wpół do dziewiątej wieczorem”. To przeżycie jest kulminacją narastających w niej gwałtownie od wielu miesięcy uczuć. Dlatego w Pamiętniku znajdziemy również tę dokładnie wskazaną datę: 9 marca – a był to pierwszy jej wpis – Ester przelewa na papier swój pełen ciemności stan ducha: „gdzieś bardzo głęboko (…) kryje się ściśnięty kłębek lęku”. To przejmujące wyznanie z początku drogi opisanej w Pamiętniku kontrastuje z tym, co po wielu miesiącach pisze o sobie właśnie tego wyjątkowego wieczoru: „Ostatni dzień roku okazał się w moim życiu najbardziej szczodry, udany i najszczęśliwszy w porównaniu z wszystkimi minionymi”. Dlaczego?
Epoka zaciemnienia sacrum
Zanim odpowiedzi udzieli sama Etty – bo tak na nią wołano – chciałbym, aby głos zabrał papież Benedykt XVI. A tylko dlatego, że odwołuje się on do jej życia podczas ostatniej, pożegnalnej audiencji z 2013 r. Chwila jest więc wyjątkowa. Ludzie zebrani na placu św. Piotra w Rzymie nie wiedzą, że za chwilę papież ogłosi swoją rezygnację. Dzisiaj czytamy jego słowa z perspektywy tego odejścia i właśnie w tym kontekście nabierają one szczególnego znaczenia. Bo papież emeryt niejako na pożegnanie mówi o „Panu, który niestrudzenie puka do drzwi człowieka”. Nie tak w ogóle, ale że On puka do serc ludzi żyjących w kulturze religijnego zwątpienia. Przywołuje najpierw przykład św. Pawła i św. Augustyna, którzy uwierzyli Chrystusowi pomimo kulturowego sprzeciwu ich środowisk. Wbrew opinii, które Ewangelię traktowały za ideę wrogą, a w najlepszym przypadku za nieszkodliwą ideologię ludzi słabych. Papież senior w ten sposób zmierza jednak konsekwentnie do biografii ludzi współczesnych. Chce pokazać tych, których przemiana także dzisiaj dokonuje się wbrew dominacji kulturowej, wbrew „epoce zaćmienia poczucia sacrum”. „Pan niestrudzenie puka do drzwi człowieka w społecznych i kulturowych kontekstach, które wydają się pogrążone w sekularyzacji” – mówi papież emeryt.
Bóg u źródeł sumienia
Najpierw pada nazwisko Pawła Floreńskiego, prawosławnego Rosjanina, który wzrastał w rodzinie niepraktykującej. Sam odnalazł jednak Boga, a nawet wybrał życie zakonne. Zaraz potem Benedykt XVI przywołuje jednak – co może oczywiście zaskakiwać – nazwisko prawie w ogóle nieznanej holenderskiej Żydówki. „Myślę tez˙ o postaci Etty Hillesum – mówi papież emeryt – młodej Holenderki żydowskiego pochodzenia (…). Początkowo [ona również] była daleka od Boga, lecz gdy odkryła Go, patrząc w głąb samej siebie, napisała: «Jest we mnie bardzo głęboka studnia. I w tej studni jest Bóg»”. Wieczorne przeżycie z 31 grudnia 1941 r., o którym wspomina Etty w swoim Pamiętniku, było więc odkryciem Boga. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, godnego tak szerokiego wstępu, gdyby nie dwa istotne fakty, o których papież również wspomina.
Pierwszy dotyczy źródła tego nawrócenia. Nie miało ono swojego początku ani w Kościele, ani w lekturze Biblii, ani w zetknięciu z religijną tradycją. Oczywiście zakładając, że kultura europejska była w tym czasie mimo wszystko jakoś nasycana pytaniami religijnymi, prowadzącymi do afirmacji bądź negacji Boga. Etty odkrywa Jego obecność inaczej. Nie w tym, co obyczajowe i instytucjonalne, ale w wewnętrznej wędrówce do źródeł własnego sumienia. I robi to wbrew zewnętrznym okolicznościom, wbrew ateistycznej kulturze, która ją ukształtowała. A jeśli przypomnieć, że Etty była Żydówką, której naród zadawał sobie wówczas bardzo poważne pytania o rzeczywistą obecność Boga w tym świecie, w którym są obozy koncentracyjne, to tym bardziej rozumiemy, dlaczego jej religijne przeżycie jest końcem drogi tak trudnej, ale też tak cennym zarazem. Że jest dowodem na to, że Bóg naprawdę „puka do drzwi każdego człowieka”, także tego, którego zalewa fala kulturowego, a nawet religijnego zwątpienia. „W swoim życiu, rozproszonym i niespokojnym – mówi dalej papież emeryt – Etty odnajduje Boga w wielkiej tragedii XX wieku”.
Pamiętnik pisany w noc ciemną
Etty Hillesum przychodzi na świat 15 stycznia 1914 r. w Middelburgu, w Holandii. Całkowicie asymiluje się ze społeczeństwem holenderskim. Mimo że nie jest to jeszcze kraj tak bardzo zsekularyzowany – co z ogromną siłą nastąpi później – Ester wzrasta poza bezpośrednim wpływem judaizmu. Utrzymuje natomiast bliskie kontakty ze środowiskiem socjalistycznym i wolnomyślicielskim Amsterdamu. Tam studiuje prawo i języki słowiańskie.
Etty znana jest przede wszystkim z publikacji Pamiętnika, którego pisanie rozpoczyna w 1941 r., na dwa lata przed deportacją do obozu w Oświęcimiu. To z niego dowiadujemy się, że także ona tam trafia. Poddaje się jednak dobrowolnie deportacji. Chce pozostać solidarną ze swoim narodem w chwili jego największej dziejowej próby. Nigdy nie skorzysta też z realnych możliwości uwolnienia. Pamiętnik kończy pisać po trzech latach, tuż przed swoją śmiercią w 1943 r. Z jednej strony jest on więc opisem jej duchowej drogi do Boga tuż przed tragicznym spotkaniem z rzeczywistością Holokaustu, a z drugiej staje się żywym świadectwem jej wewnętrznych zmagań o to, kim ten Bóg jest i do czego ją powołuje.
Obezwładniające pragnienie klękania
Ten pierwszy etap Etty opisuje w niezwykle poruszających słowach, będących dowodem na to, że jej droga do Boga była rzeczywiście drogą do źródeł sumienia. Można wręcz powiedzieć, że najpierw odkryła ona obecność Boga w sobie, a dopiero potem tę swoją „wewnętrzną studnię” nazwała wprost Bogiem. „Cos´, o czym chciałam napisać od kilku dni, być może i tygodni, ale rodzaj nieśmiałości – lub być może fałszywy wstyd? – powstrzymywał mnie przed przełożeniem tego w słowa – pisze Etty 3 kwietnia 1942 r. w Pamiętniku. – Pragnienie uklęknięcia pulsuje czasami w moim ciele, albo raczej to jest tak, jakby moje ciało zostało zaprojektowane i stworzone do aktu uklęknięcia. Czasami w chwilach głębokiej wdzięczności klękniecie staje się obezwładniającym pragnieniem, głęboko pochylona głowa, ręce złożone przed moja? twarzą. Stało się gestem wpisanym w moim ciele, który od czasu do czasu musi znaleźć swój wyraz. I pamiętam: «Dziewczyna, która nie umiała klęczeć» i szorstka kokosowa mata w łazience. Kiedy pisze? te słowa, nadal czuje? się trochę zawstydzona, jakbym pisała o swoich intymniejszych z intymnych spraw. O wiele bardziej onieśmielona, niż gdybym miała pisać o życiu miłosnym. Ale czy jest naprawdę cos´ bardziej intymnego niż więź ludzkości z Bogiem?”.
Kto ci podziękuje…
Drugim etapem jest konfrontacja wiary w Boga z brutalnym życiem obozowym. Jednak mimo szalejącej w Europie nienawiści do Żydów ze strony hitlerowskich Niemiec, Etty odsłania się w Pamiętniku jako wyraźne zaprzeczenie tym wszystkim, którzy nieustannie karmią się pragnieniem odwetu. Jej życie jest żywym świadectwem zdolności człowieka do przebaczania także tym, którzy mordują. To przekonanie uwidacznia się w Pamiętniku jako owoc duchowego zmagania, efekt końcowy długiej wewnętrznej walki o sens i wiarę w miłość, której „świat nie rozumie, bo jej nie zna”, miłość, która przyszła do niej pierwsza jako znak obecności Boga w sumieniu. Natomiast świat nieustannie znajduje solidne racje, aby takiemu Bogu zaprzeczyć albo odrzeć Go z Jego prawdziwej miłości. Bo po co przebaczać oprawcom. Po co zachować wiarę w prawość życia, miłość czystą, oddaną. „Czy w ogóle warto wydawać temu walkę? – pisze Etty 19 marca 1941 r. – Czy nie powinno się po prostu przyjmować, tego, co podsuwa życie, i na tym się zatrzymać? Pojawia się tez˙ prawdopodobnie jeszcze banalniejsze pytanie: a kto ci podziękuje za podjęcie tej walki, lub jeszcze bardziej dosadnie: kto da za to pół złamanego grosza? Bóg, bez wątpienia, a te słowa, które nagle wypływają spod mojego pióra, bezpośrednio napełniają mnie pokorna? siła?. Być może te słowa «Bóg ci za to podziękuje» obrócą się w moje zbawienie”.
Ciebie musimy wesprzeć…
Czytając ostatnie strony Pamiętnika, możemy się przekonać, jak bardzo Etty dojrzała w obozie koncentracyjnym do postawy radykalnie altruistycznej wobec ludzi i mistycznej w odniesieniu do odnalezionego w sercu Boga. Takiego, który nie odbiera ludziom wolności, nie ingeruje z zewnątrz, nie karze nawet najokrutniejszych oprawców. Jego sprawiedliwość objawi się inaczej niż wyobrażają to sobie ludzie. Bóg teraz współcierpi z tymi, którzy za źle wykorzystaną przez innych wolność płacą najwyższą cenę. Na swojej duchowej drodze Etty staje się więc głęboko mistycznym teologiem. Nie tylko poddaje się woli Boga, ale o Bogu uczy, pokazuje Tego, który milczy, bo współcierpi. I który ją wzywa do pójścia drogą tej miłości, która nie karmi się pragnieniem odwetu. Bo nawet jeśli sprawcy będą ukarani, to nie powinni być w naszych sercach znienawidzeni. To byłoby utratą wiary w miłość Boga. 12 lipca 1942 r. Etty pisze modlitwę: „To jedno widzę coraz wyraźniej: Ty nie możesz nam pomóc, to my Ciebie musimy wesprzeć, dzięki czemu sami sobie przyjdziemy z pomocą. To jedyne, co jest istotne. Jedyne, co możemy ocalić w tych czasach, to cząstkę Ciebie, która jest w nas. To jedyne, co jest istotne. Być może jesteśmy w stanie odkopać Cię ze spustoszonych serc innych ludzi. Tak, Panie, sądząc po wypadkach, wydaje się, że niewiele już możesz zrobić, one stały się częścią tego życia. Nie pociągam Cię za to do odpowiedzialności. Nie potrafisz nam pomóc, za to my musimy wesprzeć Ciebie, a tego domu w nas, w którym mieszkasz, powinniśmy bronić aż do końca”.
Współczującemu Bogu Etty pozostaje wierna do końca. Dla swoich braci i sióstr z narodu żydowskiego, dla wszystkich, którzy niewinnie cierpią, dla swoich oprawców, i w końcu dla Tego, którego odkryła w milczącej i współczującej obecności w życiu obozowym: dla nich oddaje życie. Ester Hillesum zostaje zamordowana 30 listopada 1943 r. w obozie Auschwitz.