Poeci nie lubią swojej młodzieńczej twórczości. Najczęściej jest ona pełna językowych nieporadności i potknięć wynikających z braku doświadczenia z materią słowa, przeładowana patosem i banalnością tak charakterystyczną dla młodości, fascynacjami, które przybierają postać zapożyczeń formy i stylu od ulubionych twórców. Jednocześnie jednak ta wczesna twórczość ma w sobie coś świeżego i naiwnego, coś czystego: wiarę w to, że poprzez słowo można przekazać coś najważniejszego, coś, co głęboko porusza i co jest zdolne przemienić świat. Karol Wojtyła, jak każdy młody autor, też tworzył do szuflady, czasami dzielił się z przyjaciółmi, zamieszczał fragmenty w listach, czasem pytał o zdanie. Ale jeszcze nie publikował: ani wtedy, ani potem, gdy już zamieszczano jego wiersze i dramaty drukiem, ani nawet nie wtedy, gdy stał się Janem Pawłem II i wszystkich zaskoczył tym, że jest także poetą. Kiedy po jego wyborze na papieża wydawnictwo Znak przygotowywało – za jego zgodą – pierwszy wybór jego twórczości literackiej, absolutnie nie było mowy, aby znalazły się w nim utwory dotąd niepublikowane. Jan Paweł II dał pozwolenie tylko na te, które ukazały się już drukiem. Redaktorzy tej pierwszej antologii, Jerzy Turowicz, Marek Skwarnicki (oraz Jan Okoń, który teksty opracowywał), usiłowali namówić Ojca Świętego na publikację kilku utworów młodzieńczych. Jan Paweł II zgodził się na kilka z nich zamieszczonych w części Juvenilia. W kolejnych latach tu i ówdzie pojawiały się fragmenty różnych utworów z wczesnych lat, ale po pierwsze, nie były dotąd zgromadzone w jednym miejscu, a po drugie ich pochodzenie nie było dokładnie zbadane. Miały różne wersje, a zadaniem krytycznego wydania jest praca badaczy nad odnalezieniem wszystkich zachowanych wersji, sięgnięcia do rękopisów, przeprowadzenie analizy porównawczej i ustalenie wersji ostatecznej i najlepszej. Oczywiście ta praca jest szczególnie ważna wówczas, gdy autor już nie żyje.
Czas młodzieńczy
W liście z 1994 r., kiedy Ojcu Świętemu przysłano w związku z planowaną publikacją jeden z młodzieńczych utworów, ks. Stanisław Dziwisz odpisał: „Będę wdzięczny za przesłanie fotokopii do wglądu Autora, który prawdę mówiąc nie jest tak bardzo zachwycony swoją młodzieńczą twórczością”. Można więc zapytać, czy jest nam potrzebne znać tę twórczość, nie jesteśmy wszak badaczami, tylko odbiorcami, czy więc warto czytać utwory, do których sam autor podchodził z takim dystansem? Tym bardziej że ta lektura okazuje się niełatwa, język Wojtyły jest zbyt patetyczny, wiele w nim archaizmów, neologizmów, stylizacji i wzniosłości.
Jednak jeśli chcemy zrozumieć Jana Pawła II, to ta lektura okazuje się niezbędna, ponieważ to właśnie poprzez ten język i tę formę wyrażał to, co dla niego najważniejsze. A wówczas najważniejsza była Sztuka (zawsze pisane wielką literą) i Bóg. Okres, jaki obejmuje pierwszy tom Dzieł literackich i teatralnych to czas, który kształtował Karola Wojtyłę, czas śmierci najbliższych, czas wojny, czas szukania wytchnienia w twórczości, a wreszcie podjęcia najważniejszej decyzji, czas wyboru kapłaństwa. Swoje przeżycia zapisywał językiem poezji, bo tylko tak umiał wyrazić to, co się w nim działo, przemiany, jakie się dokonywały w studencie polonistyki, który dotąd marzył o aktorstwie. W kontekście coraz głębszych i intensywniejszych doświadczeń natury religijnej przejmującym doświadczeniem jest lektura pierwszych wersji dramatu Brat naszego Boga, poematu religijnego Pieśń o Bogu ukrytym czy publikowanego po raz pierwszy utworu „[Ciągle jestem na tym samym brzegu]”.
„… to w nim się coś zmienia”
Twórczość, obcowanie ze sztuką słowa, ale i jej tworzenie nie były nigdy dla Karola Wojtyły drogą do sławy czy kariery. Był to dla niego język, dzięki któremu poznawał siebie i drogę do Prawdy. Tylko w ten sposób mógł wyrazić swoje myśli, emocje, przeżycia. Poezja była dla niego medytacją, dzięki niej mógł rozważać tajemnicę, którą było jego życie, jego relacja z Bogiem, a także próba zrozumienia relacji Boga do niego. Czego Bóg ode mnie chce? Jak mam Mu odpowiedzieć?
„Wszedł i usiadł w dębowej ławce. Powoli wszystko zaczęło się zmieniać. Zdawało mu się, że to w nim się coś zmienia. Czyżby nie czuł, że zasadniczy nurt jego myśli pozostał ten sam, a tylko forma ulegnie zmianie. Nie, tego nie czuł” – pisał w utworze zaczynającym się od słów: „Ciągle jestem na tym samym brzegu”. Historia jego powstania jest wciąż tajemnicza, nieznana jest data powstania tego utworu zapisanego wyblakłym ołówkiem na pięciu stronach mocno pożółkłego papieru. Najprawdopodobniej Karol Wojtyła napisał go pomiędzy śmiercią ojca w lutym 1941 r. a rozpoczęciem nauki w seminarium w październiku 1942.
W pierwszej części wydanego tomu zamieszczono cykl wierszy napisanych przez Wojtyłę już w Krakowie w latach 1938–1939 zatytułowany Psałterz Dawidów, będący mieszanką młodopolskich fascynacji antykiem, romantyzmem i Wyspiańskim. W drugiej części znajdują się wiersze pochodzące z roku 1939, w kolejnej dramaty powstałe w czasie wojny: Hiob (1940), Jeremiasz (1940) oraz pierwsze wersje dramatu zainspirowanego postacią Brata Alberta z 1941 lub 1942 r. Wojtyła poeta choć miał pragnienie wyrazić się także w dramacie, dość długo zwlekał z podjęciem tej próby. Nie czuł się gotowy, „ja w tych wierszach uczę się mówić, zanim zacznę rozmawiać” – pisał w liście. Pierwsze dramaty są mocno osadzone w Biblii, a jednocześnie pokazują, że Wojtyła czytał biblijne historie w sposób uniwersalny, jako opowieści o życiu tu i teraz, oddające obraz okupacji, cierpienia jednostki i narodu. W tomie zamieszczone zostały także pisane w czasie okupacji listy Wojtyły do Mieczysława Kotlarczyka, teatralnego przewodnika z Wadowic, które są bezcennym źródłem informacji o życiu i przeżywaniu przyszłego Ojca Świętego. O jego stosunku do Sztuki, że nie jest ona „li tylko prawdą realistyczną, albo li tylko zabawą, ale nade wszystko jest nadbudową, jest spojrzeniem w przód i wzwyż, jest towarzyszką religii i przewodniczką na drodze ku Bogu”.