Logo Przewdonik Katolicki

Granica została przekroczona

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Byłem nauczycielem. Uczyłem w liceum przez cztery lata, w zaprzeszłej epoce, na przełomie komunizmu i III RP, ale natura tej pracy przecież się nie zmieniła. Uważam, że była to piękna część mojego życia i wciąż się zastanawiam, czy nie popełniłem błędu, porzucając to zajęcie dla wielkiego świata (dziennikarstwa). Pozostał mi szacunek do tej pracy i sympatia do racji tej grupy. Napatrzywszy się szkoły od kulis, mam świadomość, że było tam i trochę groteski, blagi, siadywałem w pokoju nauczycielskim także z nieudacznikami, rutyniarzami. Ale wbrew pozorom nawet w tamtych latach nie było ich tak dużo. Spotkałem sporo takich, co ten zawód kochali, dawali z siebie wszystko.

Po 1989 roku pojawiło się w polskiej szkole dużo więcej entuzjastów. Pogląd ludzi z mojego pokolenia o „selekcji negatywnej” do tego zawodu stawał się anachronizmem. Inną bzdurą było przekonanie, że nauczyciele to lenie – z osiemnastogodzinnym tygodniem pracy i długimi wakacjami. Żeby ten zawód wykonywać dobrze, poświęca mu się dużo więcej czasu niż osiemnaście godzin zajęć. A stres, napięcie przy pracy z kilkudziesięcioma osobami równocześnie da się porównać z niewieloma innymi zajęciami.
Żeby selekcja była jeszcze mniej negatywna, trzeba więcej płacić, to oczywiste. Wiele powodów składa się na to, że nie płacono, ale jest coś takiego jak poczucie wyższości klasy średniej wobec ludzi, którzy poświęcają się czemuś „tak absurdalnemu” jak uczenie jej dzieci. W niektórych sferach nauczyciele to nieco lepszy rodzaj służby. Dochodzi klimat współczesnego permisywizmu. Polacy mają wobec szkoły stosunek coraz bardziej roszczeniowy, pomieszany z pretensjami do tych, którzy od ich potomstwa czegokolwiek wymagają. Sam to widzę po znajomych.
Wydawało się, że PiS przełamie tę klątwę. Stało się na odwrót. Głównie z powodów politycznych – wygodniej zasypać pieniędzmi wszystkich emerytów czy wszystkich rodziców niż jedną grupę społeczną, w dodatku częściowo zrewoltowaną. Bo niedogodności szkolnej reformy, bo naturalne lewicowe sympatie… Premier Morawiecki nie rozumie, dlaczego nauczyciele chcą strajkować, dostając niewielkie podwyżki od PiS, a nie chcieli w 2014 r., nie dostając nic od PO. Poza ideowymi odruchami w grę wchodzi swoista klęska urodzaju. Obecny rząd pokazał, że umie zdobywać pieniądze. Więc ustawia się kolejka…
Jest w tym sto paradoksów. Teraz na dokładkę zacznie działać odruch twardego elektoratu PiS. Wspierał on nauczycieli za rządów PO, gotów na nich psioczyć dziś, jak na każdą grupę, która „przeszkadza” ich rządowi. No i jeszcze nauczyciele postanowili „pomóc” sami sobie. Nie wszyscy, ale na pewno ich niefortunna reprezentacja. Od akcji fingowania zwolnień lekarskich do kuriozalnej, samobójczej wypowiedzi szefa ZNP Sławomira Broniarza straszącego niepromowaniem uczniów, sypią się przypadki autokompromitacji zbuntowanego środowiska.
Po cichu sobie powtarzam, że ja bym się tak przed laty nie zachowywał, bo najważniejsi byli dla mnie uczniowie, a tę pracę odbierałem jako życiową przygodę. Ale czy mam nie rozumieć ludzi, którzy nie są młodzi i samotni jak ja wtedy, którzy szukają życiowej stabilizacji? Którzy walczą o to, żeby ich szanowano. Pamiętam też choćby o okupujących małopolskie kuratorium działaczy nauczycielskiej „Solidarności”. Oni mówią i zachowują się inaczej niż Broniarz i jego koledzy.
Jakaś granica już została przekroczona. Ale złamanie tego strajku nie będzie lekcją pożyteczną. Przeciwnie, to kolejny krok do podeptania resztek inteligenckiego etosu. Że pan Broniarz w tym pomaga? Nie o niego toczy się ta gra.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    AG
    21.03.2019 r., godz. 17:26

    Dziennikarski szczur z epizodem szkolnym!
    Pod płaszczykiem troki krytykuje Broniarza i pochwala solidarnościowych łamistrajków.
    Wstyd.

  • awatar
    Dorota
    21.03.2019 r., godz. 15:39

    Dobrze, gdyby autor że zrozumieniem przeczytał co napisał i nie obrażał mojej (I nie tylko) inteligencji.

  • awatar
    Olga
    21.03.2019 r., godz. 14:47

    Jakoś nikogo nie obchodzi na czym opiera się polski system edukacji. Radziecka pedagogika Iwana Kairowa, pruski dryl i to ma nauczyć młodzież demokracji. Może chociaż strajk nauczy młodzież, jak kiedyś też będą potrzebować zawalczyć o siebie.

  • awatar
    Beata 02175
    21.03.2019 r., godz. 08:01

    Nie jest sprawiedliwe, ani moralne, by kazać jednym pracować za grosze i jeszcze kazać się cieszyć, że dają nam jałmużnę za pracę, a z drugiej strony lekką ręką dawać "cośtam" plus cośtam niepracującym ! Dokładać jednym grupom społecznym po 1000 i więcej, bo tupnęli w mundurach, a innym dać jałmużnę w wysokości 62 złotych netto ( od ubiegłego roku, tylko akademik mojej córki podrożał o 150 złotych). Nauczyciele długo czekali. Za długo i każda kolejna władza myślała, że tak będzie zawsze! My chcemy godnie żyć i przestać się matwić, że jak w tym miesiącu dam synowi na klasowe wyjście do teatru, to za co kupię mu halówki na W-F, bo o takiej skali problemu już mówimy.

  • awatar
    Anna
    20.03.2019 r., godz. 22:42

    W wielu punktach się z Panem zgadzam. Jestem nauczycielką z powołania i wybrałam sobie ten zawód gdy byłam w piątej klasie SP. Wykonuję go 27 lat i poświęciłam mu wszystko. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem "o kolejce" - zawsze mało zarabialiśmy ale nigdy też relacja cen podstawowych produktów do zarobków nie była tak niekorzystna. Dzisiaj, będąc nauczycielem dyplomowanym, z wyższym wykształceniem, studiami podyplomowanymi, licznymi kursami, znajomością trzech języków obcych, nie jestem w stanie "przeżyć" do pierwszego. Ale duży wpływ na decyzje o strajku ma też fakt roszczeniowości rodziców; to że kuratorium zawsze jest przeciwko nam a za rodzicami i uczniami; że społeczeństwo nie ma szacunku do osób wykonujących ten zawód, że zrzuca się na nas coraz więcej obowiązków bez zmiany płacy. Wie Pan co mi się marzy? Jeden etat *a nie dwa od 26 lat), nauczanie jednego przedmiotu (a nie trzech jak obecnie) i godne zarobki żebym nie musiała się martwić co zrobić żeby wystarczyło do kolejnej pensji. Co do słynnych słów Pana Broniarza z soboty - w jednym miał rację. Jestem wychowawcą klasy maturalnej. Żeby uczeń był dopuszczony do matury musi zostać sklasyfikowany a ta klasyfikacja musi zostać zatwierdzona przez radę pedagogiczną. Termin wystawiania ocen proponowanych w mojej szkole mija 8 kwietnia - robię wszystko żeby zrobić to wcześniej. Tak samo chcę całą dokumentacje klasową przygotować do niedzieli 7 najpóźniej. Jednak do zatwierdzenia klasyfikacji potrzebne jest kworum czyli ponad połowa nauczycieli. Radę klasyfikacyjną wyznaczono w obu szkołach, w których uczę na 17 kwietnia. Jeśli nie będzie kworum - nie będzie klasyfikacji a moi uczniowie nie będą mieli prawa przystąpić do matury... jak widać Pan Broniarz mówił prawdę. Zastanawiam się, czy MEN zdaje sobie z tego sprawę. Wszyscy wokół skoncentrowali się na egzaminach... niestety w przypadku szkół średnich klasyfikacja jest przed egzaminami żeby móc w ogóle do nich przystąpić.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki