Logo Przewdonik Katolicki

Zwiastowanie w ewangelickim kościele

Tomasz Budnikowski
fot. Tilman2007/Wikipedia

Pozdrowienie anielskie to najsłynniejsze dzieło Wita Stwosza. Niezwykłe są koleje losu tej rzeźby. Była zasłaniana, przenoszona, a nawet poważnie uszkodzona. Dziś jest na swoim miejscu: w kościele św. Wawrzyńca w Norymberdze.

Gdyby zapytać Polaków, z czym kojarzy im się niemiecka Norymberga, to najczęstszym wskazaniem byłby pewnie proces zbrodniarzy hitlerowskich przeprowadzony tu przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w latach 1945–1946. Nieprzypadkowo zresztą alianci wybrali właśnie to miasto – to tutaj odbywały się wielotysięczne zjazdy hitlerowskiej NSDAP, tutaj też sformułowano zbrodnicze ustawy rasistowskie. Zwiedzając dziś te tereny, trudno pozbyć się refleksji na temat stopnia obłędu, do jakiego zdolny jest człowiek.
Na szczęście jednak to nie jedyne oblicze tego miasta. Norymberga dumna jest z działalności dwóch genialnych twórców, z których jeden tu się urodził, a drugi zamieszawszy w tym mieście, pozostawił w nim wspaniałe dzieła swojego geniuszu. Pierwszym jest – według oceny niemałej grupy historyków sztuki – najwybitniejszy malarz niemiecki, urodzony w 1471 r. Albrecht Duerer. Drugim nieco starszy od niego, bo urodzony w 1448 r. w Horb nad Nekarem, Veit Stoss, znany u nas pod spolszczoną wersją swego nazwiska jako Wit Stwosz.
 
Spotkanie z katem
Było to oczywiście związane z jego kilkunastoletnim pobytem w Polsce, gdzie pozostawił po sobie sporo wspaniałych prac. Najbardziej znaną jest oczywiście wyrzeźbiony dla krakowskiego kościoła mariackiego, na zlecenie władz miejskich, wielki wspaniały ołtarz, podziwiany do dziś przez rzesze turystów z całego świata. Za jego wykonanie otrzymał horrendalnie wysokie honorarium. Został jednocześnie mianowany miejskim specjalistą do spraw budowlanych.
Mimo to jednak, na wyraźne życzenie tęskniącej za ojczyzną żony, powrócił do swojej rodzinnej Norymbergi. Nie mógł się spodziewać, że życie ułoży mu się tu nieco gorzej niż nad Wisłą. Jako zamożny człowiek, za namową swego przyjaciela, zainwestował znaczną sumę w firmę, która po krótkim czasie zbankrutowała. Wit Stwosz poniósł olbrzymie straty finansowe. Skłoniło go to niestety do podjęcia, jak się miało niebawem okazać, brzemiennej w skutki decyzji o sfałszowaniu weksla. W wyniku postępowania sądowego został uznany za winnego dokonanego przestępstwa.
Przed niechybnym w przypadku takiego deliktu wyrokiem śmierci uratowała go jedynie dotychczasowa, wysoko ceniona działalność artystyczna. Decyzją sądu został jednak fizycznie napiętnowany. Na norymberskim rynku kat przekłuł mu obydwa policzki rozżarzonym żelazem. Dodatkową karą było pozbawienie go praw obywatelskich, zakaz opuszczania miasta i zamknięcie warsztatu. Z czasem kary te nieco złagodzono, przy czym kluczowe dla artysty okazało się wsparcie, jakiego mu udzieliła znana w Norymberdze zamożna rodzina Tucherów.
 
Zagrożona Maryja
W 1517 r. nestor rodu, Antoni, podpisał ze Stwoszem umowę na wykonanie rzeźby przedstawiającej zwiastowanie Najświętszej Maryi Panny. Dzieło miało zawisnąć w pięknym gotyckim kościele św. Wawrzyńca w samym centrum miasta. Podeszły już w latach artysta bardzo szybko wywiązał się z zobowiązania. Już w czerwcu 1518 r. zarówno wierni, jak i liczni ciekawscy w prezbiterium kościoła mogli podziwiać Pozdrowienie Anielskie – pod taką bowiem nazwą znane jest ostatnie wielkie dzieło mistrza. Przedtem jednak trzeba je było wciągnąć na odpowiednią wysokość. Skonstruowana w tym celu machina ważyła ponad tonę. Nie wszyscy mieli możliwość podziwiania wspaniałego dzieła – nie zawsze było to bowiem widoczne. Decyzją władz parafialnych przez większość roku kościelnego Pozdrowienie Anielskie było zasłonięte specjalnie w tym celu zamówioną lnianą przesłoną. Zdejmowano ją jedynie z okazji większych świąt maryjnych.
Sytuacja miała się niebawem jeszcze bardziej skomplikować. Nadeszły czasy Marcina Lutra, które przeorały eklezjalną świadomość ówczesnych Niemców. W myśl przyjętej zasady cuius regio eius religio to lokalnym książętom przyszło odtąd decydować – także w imieniu mieszkańców określonego terytorium – czy pozostać przy Rzymie, czy opowiedzieć się za augustiańskim reformatorem. W tej atmosferze w 1525 r., a więc już pięć lat po wystąpieniu Lutra, rada miejska w Norymberdze podjęła decyzję o przejściu na protestantyzm. Wszystkie kościoły przejęli luteranie. Oznaczało to poważne zagrożenie dla obecności rzeźby, której centralną postacią była wszak Maryja, której tak boskość, jak i pośrednictwo zakwestionował Marcin Luter.
W neofickim uniesieniu ewangeliccy pastorzy podjęli decyzję o ostatecznym i trwałym zasłonięciu rzeźby. Z czasem usunięto ją nawet z kościoła. W kolejnych stuleciach wielokrotnie zmieniała ona swoje „miejsce pobytu” po to, aby niemalże dokładnie w trzechsetną rocznicę powstania powrócić do kościoła św. Wawrzyńca. Zdarzyło się także, że w trakcie jednej z „przeprowadzek” podczas wciągania zerwał się sznur i rzeźba uległa poważnemu uszkodzeniu.
 
Wielki powrót
Została jednak starannie naprawiona i dziś dzieło Wita Stwosza wzbudza zachwyt także tych, którym lokalni przewodnicy muszą tłumaczyć teologiczną treść dzieła. Przybliżają im m.in. znaczenie scen przedstawionych w medalionach umieszczonych na obrzeżu rzeźby, a odnoszących się do wybranych epizodów z życia Maryi. Wskazują też, dlaczego – w odróżnieniu od Maryi – Archanioł Gabriel nie ma nogach trzewików (w sztuce średniowiecznej artyści bardzo często pozbawiali posłańców z nieba obuwia, które – jak uważano – nie było tam niezbędną częścią garderoby). Zwracają także uwagę na oblicze Boga Ojca spoglądającego z najwyższej partii obramowania. Zauważalne na twarzy Stwórcy dwa wyraźne wgłębienia postrzegane są jako nawiązanie do przykrego doświadczenia artysty z ówczesnym wymiarem sprawiedliwości.
Dziś szczegół ten, mimo pewnego oddalenia, z łatwością dostrzec można dzięki nowoczesnemu systemowi oświetlenia. Inaczej było za czasów mistrza. Chcąc umożliwić wiernym czy zwykłym ciekawskim w miarę dobrą widoczność, obok rzeźby umieścił wspaniały, olbrzymi kandelabr, który według jego projektu z pozłacanego złota wykonał norymberski rzemieślnik. Dziś wykorzystywany jest on jedynie raz do roku. W noc Zmartwychwstania Pańskiego na wspaniałą rzeźbę pada blask z wszystkich 55 świec. Liczba ta nie jest zresztą przypadkowa; to nawiązanie do modlitwy różańcowej.
Pozdrowienie Anielskie miało być ostatnim wielkim dziełem Stwosza. U zmierzchu życia stworzył także dzieła nieco mniejszego kalibru. W przełomowym dla norymberskich wyznawców Lutra 1525 r. wykonał jeszcze piękny krucyfiks zdobiący dziś główny ołtarz kościoła św. Wawrzyńca. Zmarł parę lat późnej w bardzo podeszłym, jak na ówczesne czasy, wieku: w 85. roku życia. Spoczął na pięknym, czynnym do dziś, cmentarzu św. Jana. Na jego grobie, znajdującym się jedynie parę kroków od mogiły skrywającej doczesne szczątki Albrechta Dürera, leżą zawsze świeże kwiaty.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki