Logo Przewdonik Katolicki

Uważność, czyli tu i teraz

Krzysztof Głowacki
Fot. Nuvolanevicata Fotolia

Wdech i wydech. Skupienie na tym, co dzieje się w chwili obecnej, a nie na przeszłości czy przyszłości. Świadome reagowanie na przychodzące do nas bodźce. To esencja mindfulness.

Słowo „mindfulness” – tłumaczone na polski najczęściej jako uważność – staje się coraz bardziej popularne. Praktyka uważności i opartych na niej praktyk medytacyjnych kiedyś była zarezerwowana dla żyjących w klasztorach mnichów, a od pewnego czasu wkracza do kolejnych sfer naszego życia. Staje się coraz bardziej popularna wśród ludzi, którym zależy na poprawie jakości życia, co więcej, coraz częściej wykorzystywana jest w biznesie. Firmy takie jak Apple, Facebook, Google czy Deutsche Bank wprowadzają programy zawierające praktyki uważności i dzięki temu podwyższają efektywność pracy, polepszają komunikację czy redukują poziom stresu. Ma to swoje uzasadnienie nie tylko biznesowe, lecz również naukowe.
           
Na czym to polega?
Badania na temat uważności zaczęły się już w latach 60. ubiegłego wieku. Na początku wykazano pozytywny wpływ praktykowania uważności na zdrowie fizyczne, następnie badania rozszerzono i dziś wiadomo już, że praktykowanie uważności, a konkretnie wywodzącej się z niej medytacji ma wpływ na takie aspekty życia jak poczucie wpływu na własne życie, przeżywanie swoich emocji, a także umiejętność rozpoznawania ich u innych. Uważność podnosi też umiejętność podejmowania świadomych, a nie impulsywnych decyzji. Za to wszystko odpowiada – potwierdzona między innymi w trakcie badań nad uważnością – neuroplastyczność mózgu, czyli jego zdolność do tworzenia nowych połączeń. Właśnie takie połączenia tworzą się w trakcie praktykowania uważności.
Na czym sama uważność polega? Przede wszystkim na świadomym byciu tu i teraz. Obserwowaniu własnych emocji, doznań, tego, co widzimy z pewnym dystansem – po to, by nie reagować impulsywnie, by powstrzymać automatyczny osąd tego, co nas spotyka i najpierw dać sobie czas na doświadczenie, przeżycie danej chwili w pełni. To również umiejętność koncentracji na jednej rzeczy w danym momencie. Pozostanie spokojnym i obecnym nawet w chwilach, gdy wszystko wali się nam na głowę. To podejście wyraża się z jednej strony w przeżywaniu właśnie w taki sposób codziennego życia, lecz często również w praktykach medytacyjnych, które są szczególnym miejscem doświadczania uważności i praktykowania jej.

Medytacja – tak, ale jaka?
Można by pomyśleć, że wszystko tu, mówiąc kolokwialnie, gra. Dla wielu osób wierzących jednak słowo „mindfulness” zapala ostrzegawcze pomarańczowe światło. Te wątpliwości mogą się wydawać uzasadnione – bo sama praktyka mindfulness ma swoje korzenie w buddyzmie. Otwarcie do tych inspiracji przyznaje się The Mind Institute, jedna z głównych organizacji promujących podejście uważności w Polsce. Za swój cel stawia sobie „rozpowszechnianie i badanie wiedzy oraz umiejętności związanych z technikami i podejściami wywodzącymi się z buddyzmu i obecnie wykorzystywanymi we współczesnej psychologii Zachodu”. Jednocześnie często podkreślane jest, że choć praktyka ta ma swoje religijne źródła, to jest czymś zupełnie areligijnym.
Gdy myślę o praktykach uważności wywodzących się z buddyzmu, a teraz tak bardzo wspieranych i propagowanych również przez naukę, rodzi się we mnie poczucie, że wiele z praktyk proponowanych przez propagatorów uważności jest bardzo bliskich temu, co chrześcijaństwo zna już od wieków. O. Ernest Larkin, amerykański karmelita, autor książki Kontemplatywna modlitwa dzisiaj i nauczyciel medytacji chrześcijańskiej, mówiąc o uważności, wskazuje, że ten aspekt jest obecny zarówno w modlitwie chrześcijańskiej, jak i w medytacji buddyjskiej. Mówi, że odróżnia je od siebie poczucie obecności Boga. „W buddyjskiej uważności jedynym obiektem, wobec którego należy być totalnie obecnym jest to, co w danej chwili robimy. Nie ma tu żadnego odniesienia do Boga, ponieważ buddyzm jest nie-teistyczny”. W chrześcijańskiej medytacji z kolei centrum jest właśnie obecność przepełniona obecnością Boga – tego, który objawił się Mojżeszowi słowami „Jestem, który jestem”. Larkin dzieląc się doświadczeniem swojej modlitwy, mówi, że w jej trakcie nie próbuje sobie wyobrażać Boga ani nic innego. Chce być jedynie obecny wobec siebie i Boga, który w nim zamieszkuje. Jest w komunii z tym, co prawdziwe i co Prawdziwe. „W prawdziwej uważności moje działanie bierze się z poziomu ducha, tam, gdzie jestem prawdziwie wolny i kochający”.
           
Chrześcijańska uważność
Taka postawa powinna być zresztą fundamentalna dla każdej chrześcijańskiej modlitwy. Jest ona obecna w modlitwie Jezusowej, praktykowanej zwłaszcza na Wschodzie, w której powtarza się za ewangelicznym Bartymeuszem zdanie: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”. O ile modlitwa Jezusowa jest chyba najbliższa formą uważnościowej medytacji, o tyle w kontekście filozofii życia wiele wspólnego z uważnością ma duchowość ignacjańska. Pierwsi towarzysze świętego Ignacego wskazywali na jego nadzwyczajną łatwość znajdowania Boga w każdym momencie. Jego osobisty sekretarz w taki sposób wskazywał na podejście Ignacego Loyoli do modlitwy i codziennego życia: „W sprawie modlitwy i medytacji zauważyłem, że Ojciec nasz woli, by raczej starano się znajdować Boga we wszystkich rzeczach, niż by poświęcano bez przerwy wiele czasu  na modlitwę”. Z tego powodu jezuici, w przeciwieństwie do innych zakonów funkcjonujących w tych czasach, nie mieli przepisanych konkretnych modlitw do odmawiania, lecz mieli na te modlitwy poświęcić godzinę czasu dziennie. Jednocześnie Ignacy zalecał zwłaszcza jedną modlitwę – codzienny rachunek sumienia, zwany czasem kwadransem uwagi. Nazwa rachunek sumienia może tu być lekko zwodnicza – gdyż w tym czasie nie tylko patrzymy na swoje słabości i grzechy, lecz przede wszystkim skupiamy się na działaniu Boga w naszym życiu. Właśnie takie podejście wydaje się najcenniejsze. Skupienie się nie na sobie, lecz na Bogu – i na Jego życiu we mnie.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Karina
    08.01.2020 r., godz. 06:25

    Te treningi uwaznosci nasilily tylko stres, rozwalaja psychicznie. Bzdura kompletna.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki