Logo Przewdonik Katolicki

Jak to w Brazylii było

Kamila Tobolska
Emilia i Alex poznali się w Rio, oboje pracują teraz w krakowskim Komitecie Organizacyjnym ŚDM

Pomimo zdarzających się kłopotów z porozumiewaniem się doświadczyli gościnności i otwartych serc. Młodzi Polacy z Brazylii, gdzie odbywały się ostatnie ŚDM, przywieźli bagaż pozytywnych doświadczeń. A Emilia miłość.

„Dla mnie to była pielgrzymka życia! I jestem przekonany, że dla wielu osób, które były ze mną w Brazylii, również”. Te słowa usłyszałam niespełna trzy lata temu od jednego z uczestników Światowych Dni Młodzieży (ŚDM) w Rio de Janeiro zaraz po jego powrocie. Jak dodał, na przeżycia, które przyczyniły się do takiego entuzjazmu, składały się zarówno te z samego Rio, z centralnych obchodów ŚDM, jak i wcześniejsze z Dni w Diecezjach nazywanych też Tygodniem Misyjnym. Te drugie bowiem również dostarczają niezapomnianych wspomnień.
 
Polacy w Joinville
Na poprzednie ŚDM w 2013 r. dotarło do Brazylii około 2 tys. Polaków (nie licząc przedstawicieli Polonii, szczególnie z obu Ameryk). Większość z nich zdecydowała się na udział we wszystkich wydarzeniach ŚDM: Dniach w Diecezjach i centralnych obchodach, w sumie spędzając za oceanem kilkanaście dni. W końcu skoro już mieli przemierzyć taki kawał świata… Najliczniejsza grupa Polaków, blisko pół tysiąca, podczas Dni w Diecezjach gościła w archidiecezji kurytybskiej, 1200 km na południe od Rio de Janeiro, w głębi kraju, daleko od ośrodków przemysłowych. To w tym regionie mieszka największa część brazylijskiej Polonii. Mniejsze grupy wybrały półmilionowe miasto Niteroi w pobliżu Rio i dwuipółmilionowe Belo Horizonte leżące prawie 400 km na północ od Rio.
Byli i tacy, którzy dotarli do Brazylii jeszcze wcześniej, przed Dniami w Diecezjach, jak ponad 60-osobowa grupa z archidiecezji poznańskiej, która postanowiła najpierw odwiedzić małą miejscowość Itaiópolis w okolicach Kurytyby. – To były takie ponadprogramowe Dni w Diecezjach – opowiada Paweł Wachowiak, pracownik administracji jednego z koncernów samochodowych. – Spędziliśmy tydzień w parafii położonej w górach, w której żyje wiele osób mających polskie korzenie. Miło było więc przynieść im trochę Polski. Rozmawialiśmy z nimi w naszym języku, opowiadając o ojczyźnie, ale też słuchając historii ich przodków o tym, jak dotarli za ocean – wspomina. Właściwe już Dni w Diecezji młodzi z Poznania i okolic, którzy byli jedną z najliczniejszych ekip polskich pielgrzymów podczas ŚDM w Rio, przeżywali w półmilionowym Joinville. Tam ich opiekunami byli posługujący w tym mieście dwaj księża chrystusowcy, bracia bliźniacy, którzy lata seminaryjne przed święceniami spędzili w Polsce. Brazylijczycy przygotowali program pobytu gości, a kilkudziesięciu z nich towarzyszyło im w jego realizacji. Zorganizowali m.in. pielgrzymkę do najbliższego sanktuarium, wypady na plażę, ogniska i zabrali Polaków na festiwal tańca. Nie zabrakło też chwil wspólnej modlitwy, w tym codziennego uczestnictwa we Mszy św. Jak zauważa Marcin Kozber, student medycyny, ostatecznie jednak sporo czasu przeznaczono na relaks. – To były sympatyczne i radosne chwile, ale myślę, że można było ten czas jeszcze lepiej wykorzystać. Miałem wrażenie, że słabo udało nam się zintegrować z towarzyszącymi nam młodymi Brazylijczykami, choć po części to pewnie naturalna sytuacja – stwierdza. Okazało się jednak, że czas spędzony z Polakami był dla niektórych z nich szczególnie owocny.
– Księża opowiadali nam, że część osób z tej brazylijskiej grupy młodzieży, to byli ludzie, których nie widywali wcześniej w kościele. Dołączyli do nas z ciekawości, a po naszym wyjeździe nie tylko pojawili się w kościele, ale też z tego co wiemy, zaangażowali się we wspólnoty – mówi Paweł.
 
Tydzień językowych kalamburów
Szczególne przeżycia Paweł i Marcin wynieśli z pobytu w domach rodzin, które ich gościły.
– Moi gospodarze mieli piątkę dzieci, trzech chłopaków mniej więcej moich rówieśników i dwie młodsze dziewczynki. Również dwie sąsiadujące z nimi rodziny przyjmowały pielgrzymów, w sumie było nas czworo. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy w takim gronie, dodatkowo jeszcze z dwoma zaprzyjaźnionymi z nimi rodzinami, które także podejmowały pielgrzymów. Bardzo mnie urzekło to ich życie wspólnotowe. Byli nie tylko ze sobą zżyci, ale byli też blisko Kościoła. To było dla mnie coś nowego, w mojej parafii nie miałem okazji tak mocno doświadczyć życia wspólnotą – wyznaje Marcin. Paweł trafił z kolei do rodziny mającej dwóch synów w wieku 8 i 10 lat, u której, jak to jest zaplanowane podczas Dni w Diecezjach, nocował i spędzał z nią poranki i wieczory. – Nikt z nich nie mówił w żadnym obcym języku, jedynie po portugalsku. Zależało nam jednak wszystkim, żeby się porozumieć, korzystaliśmy więc z translatorów internetowych i co chwilę coś rysowaliśmy. To był wręcz tydzień nieustannych kalamburów – opowiada z uśmiechem Paweł. – Moi gospodarze mieli bardzo otwarte serca, okazali nam wiele życzliwości. Przy rozstaniu wszystkim nam płynęły z oczu łzy – dodaje.
To właśnie spotkania z ludźmi są najcenniejsze podczas Dni w Diecezjach, jak zauważa Maria Adanowicz, lekarz pediatra i neonatolog, weteranka ŚDM. Mimo że należy, jak przyznaje, do grupy znacznie starszej młodzieży, z ogromną radością wybiera się na kolejne spotkania młodych niezależnie od tego, w którym zakątku świata się odbywają. – To niepowtarzalna okazja do poznania innej kultury. W Brazylii mieszkałam w rodzinie, w której mama miała włosko-brazylijskie pochodzenie, a ojciec był Indianinem. Mieli nastoletnie dzieci. Nie zapomnę dnia, kiedy zabrali mnie do dziadków, rodziców ojca, gdzie zjechało się całe jego rodzeństwo. Podjęto mnie potrawą gotowaną na plantacjach w czasach niewolnictwa z mięsa i zupełnie mi nieznanych warzyw – wspomina. Jej gospodarze dzielili się także swoją codziennością, pokazali miejsca pracy, tamtejszą przyrodę i zabytki, również miasto nocą. – Byli też bardzo ciekawi naszej kultury, chętnie oglądali zdjęcia z Polski w moim telefonie. A sytuację miałam o tyle komfortową, że mama w tej rodzinie była nauczycielką angielskiego, więc z komunikacją nie mieliśmy żadnych problemów.
 
Trafili na siebie w Rio
Nieco inaczej czas poprzedzający centralne wydarzenia ŚDM w Rio przeżyła Jola Letkiewicz, studentka etnolingwistyki. Zdecydowała się bowiem być wolontariuszką. – Zanim mogłam podjąć się swoich zadań, przez tydzień uczestniczyłam w szkoleniu. Kiedy młodzi z całego świata dotarli do Rio, obsługiwałam punkt informacyjny na przystani promu – wyjaśnia. Jola wraz z innymi wolontariuszami mieszkała w salkach domu parafialnego. – To były stare, pokolonialne budynki. Warunki były więc bardzo skromne i zdarzyło się, że zachorowałam. Wtedy jedna z brazylijskich wolontariuszek zaprosiła mnie do swojego domu. Doświadczyłam tam ogromnej gościnności, jej rodzice bardzo pozytywnie zareagowali, że jestem z Polski. Zaraz wyjęli też atlas. Potrafili w nim pokazać, gdzie leży Kraków, a na słowa „Jan Paweł II” zareagowali wzruszeniem.
Jak pokazuje z kolei historia Emilii Lenz, studentki filologii indyjskiej, wyjazd na ŚDM może zaowocować w życiu w bardzo zaskakujący sposób. Do parafii, która ją gościła przydzielony również został Alexander Camacho Velarde z Peru, student administracji, nauczyciel muzyki i organista w swojej parafii. – W Brazylii zamieniliśmy ze sobą kilka słów, ale jesienią nawiązaliśmy kontakt przez Facebooka. Alex zaproponował, żebym go trochę pouczyła polskiego, bo wybiera się na kolejne Światowe Dni Młodzieży do Krakowa, w zamian proponując mi lekcje hiszpańskiego. Z czasem nasza internetowa znajomość zaczęła się rozwijać, coraz bardziej się w nią angażowaliśmy. W ubiegłym roku Alex odwiedził Polskę, a ja Peru. Wtedy się upewniliśmy, że to coś więcej. Gdyby nie Rio, na pewno nie trafilibyśmy na siebie – zauważa, dopowiadając, że ŚDM otworzyły ją na relacje z ludźmi. – Wcześniej miałam do innych dystans. Okazało się więc, że to było dla mnie nie tylko wydarzenie duchowe, ale też wpływające pozytywnie na moją osobowość – przyznaje. Pochodząca z Gdańska Emilia studiuje w Krakowie, zaraz po Rio postanowiła więc włączyć się w przygotowania wydarzeń w Krakowie, a obecnie pracuje w Komitecie Organizacyjnym ŚDM. Od kilku miesięcy pracuje też w nim jako wolontariusz międzynarodowy Alex. – Postanowił wszystko zostawić i być w Polsce. Ten ostatni czas sprawił, że nasza miłość jeszcze bardziej rozkwitła i niedawno się zaręczyliśmy.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki