Czarny Czwartek w swojej dynamice, w całej sekwencji wydarzeń tego dnia, jest niesamowicie dramaturgiczny. W robotnikach narasta napięcie, coraz głośniej mówią to, o czym dotychczas szeptali w domach, wreszcie tłum rozlewa się w pochodzie po ulicach stolicy Wielkopolski. Spektakularna jest również nierówna walka z ubecją, którą przez moment wygrywa zdesperowany tłum. Wydaje się więc, że o Czerwcu twórcy mogliby już mówić: „50 filmów już o tym zrobiłem…”. A jednak nie. Powstał jeden. Jednak odnotowujemy go tylko z szacunku dla twórcy, który oparł scenariusz filmu na swoich własnych wspomnieniach, historii 9-letniego chłopca. Niestety od strony realizacji nie był to obraz, którym moglibyśmy podbić serca szerszej publiczności. Powstało jednak kilka znakomitych dzieł innych gatunków.
Dokąd szłaś, Kazimiero?
Zadatek na evergreen ma bez wątpienia wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny Rozstrzelano moje serce w Poznaniu. Po pierwsze dlatego, że opatrzony jest przez poetkę datą 4 lipca 1956 r., zatem jej poetycka relacja jest świeża, po wtóre Iłła, jak ją nazywano, wszechstronnie wykształcona, mająca przedwojenne doświadczenie dyplomatyczne, potrafiła od razu wprowadzić do wiersza pewną obserwację filozoficzną („Czemu zawsze rządzi inteligent, a do robotników się strzela?”), nie tracąc całego emocjonalnego ładunku. Na uwagę zasługuje również bez wątpienia fakt, że pierwsza reakcja spisana jest przez kobietę, podczas gdy znane są nam raczej wojenne poezje mężczyzn (Baczyński, Gajcy). Wprawdzie chwilę po Kazimierze swój poemat napisze Franciszek Fenikowski (któremu zawdzięczamy zwrot „Czarny Czwartek”), jednak to ona nie tylko napisała wiersz, ale starała się o jego publikację. Udało się, choć jak sama rozżalona opowiadała w wywiadzie: „w podrzędnym pisemku na Wybrzeżu” (w rzeczywistości w piśmie „Morze i ludzie”, wydawanym w Szczecinie). I jeszcze jedno: Iłłakowiczówna, która przed II wojną była osobistą sekretarką marszałka Piłsudskiego, doskonale pamiętała strajki robotników w latach 20., w których rozstrzeliwano protestujących. Pośród wielu rozczarowań poetki, było też to, że kolejny raz ogień do siebie otworzyli przedstawiciele jednej wspólnoty narodowej. Herbert, Barańczak, Ważyk – to poeci, którzy podjęli w swojej twórczości temat Czerwca. Ciekawym śladem jest również twórczość Konrada Doberschütza, który wprowadził do literatury postać Romka Strzałkowskiego [wiersz o nim publikujemy w ramce – przyp. red.]. Dodam tylko, że o Romku i analogicznej postaci z Węgier – Piotrze, powstał najgenialniejszy film dokumentalny o wydarzeniach 1956 r., polsko-węgierski 13 lat, 13 minut. Doberschütz zresztą, za swoją działalność dziennikarską i poetycką, mającą na celu upamiętnienie Poznańskiego Czerwca, został skazany na trzy lata więzienia. Materiału zatem na kulturowe upamiętnienie Czarnego Czwartku jest sporo.
Czerwiec oskarżony
Oszczędny w środkach, bogaty w treści – takie relacje przeważają we wspomnieniach o spektaklu Izabelli Cywińskiej Oskarżony: Czerwiec 56. Na pewno komplety widzów zapewniał mu fakt, że w 1981 r. otwartym tekstem mówił o wypaczeniach stalinizmu, na ławę oskarżonych sadzając pośrednio cały komunizm. I moim zdaniem to właśnie widowisko Cywińskiej miałoby największe szanse na masowy odbiór. Po pierwsze dlatego, że odnosiło się do prostego schematu sądowej rozprawy. Po wtóre, nie skupiało się tylko na jednostkowej, regionalnej pamięci i na lokalnym problemie, ale pokazało, że sprawa dotyczyła całego społeczeństwa.
Jan Komasa, reżyser multimedialnego widowiska na zakończenie obchodów 60. rocznicy Czerwca zdaje się iść w podobnym kierunku. Jego przedstawienie nosi tytuł Ksenofonia. Symfonia dla Innego. I ta wielogłosowość symfonii pozwala na zuniwersalizowanie poznańskich wydarzeń. Dodatkowo Komasa, sam ceniony reżyser (Sala Samobójców, Miasto 44) zaprosił do współpracy świetnych muzyków (Bartosz Wąsik i Miłosz Pękala), a choreografię przygotował Mikołaj Mikołajczyk. „Ciągle jest potrzeba dominacji – zawsze przychodzą ci, którzy wiedzą lepiej, zmuszają nas do myślenia według jakiegoś schematu. My próbujemy, ale nam nie wychodzi. Część z nas jest konformistami i udaje, że żyje się dobrze. Inna część się buntuje, rodzi się opór, który wyraża się w różny sposób. Czasem także krwawo” – mówił Komasa przed widowiskiem. Jeśli uda mu się rzeczywiście powiedzieć współczesnemu człowiekowi, że to, co wydarzyło się 60 lat temu ma przełożenie na jego codzienne życie, to będzie to ogromny sukces. Multimedia, możliwość pobrania materiałów przed spektaklem, a także udział publiczności w widowisku, to także współcześnie jeden z wyznaczników sukcesu. By jednak rzecz stała się znana na całą Polskę, potrzeba dobrej rejestracji wydarzenia. To w ogóle słabość realizacji teatralnych, tym bardziej plenerowych, że są ulotne. Jeśli do Ksenofonii da się wrócić, to może stać się czymś ponadczasowym.
Nie do zmiażdżenia
Pełne patosu utwory, świetna warstwa muzyczna – to zapewne sprawi, że przygotowana przez zespół De Press pamiątka Poznańskiego Czerwca odniesie sukces. Chociaż nie, muszę się poprawić, niestety pośpiech inicjatorów i wrażenie pewnego chaosu towarzyszące przygotowaniu krążka czasami zniechęcają do zatrzymania się na dłużej przy tej sprawie. Jednak rockowe brzmienia, takie przy których od razu zaczynamy się kiwać i tupać nogą, proste teksty, częściowo z epoki (bo i wspomniany wiersz Iłłakowiczównej, jak i utwór pisany przez Włodzimierza Marciniaka w więzieniu) z tak uroczymi wersami jak: „Urząd bezpieczeństwa czarną mokę chlapie/ już przyszła okazja-dostanie po papie” czy skandowanymi niemal słowami: „Burzy się krew/Mamy was dość/Idziemy na UB!” De Press buduje również ciekawą narrację, szczególnie pożądaną w niektórych środowiskach, że oto my jesteśmy spadkobiercami tych walczących, którzy małą grupą przeciwstawili się ogromnej hydrze komunistycznej. Oto my jesteśmy nie do zmiażdżenia, a tym, którzy wtedy ginęli, należy się największy hołd. Jeśli poznańska rozgłośnia Polskiego Radia, która jest inicjatorem przedsięwzięcia, wysili się jeszcze na dobrą akcję marketingową, to rzeczywiście utwory De Pressu mogą trafić nawet na listy przebojów. Jeśli nie – pozostaną kolejną lokalną inicjatywą.
Czwartek, krwawy czwartek
Kiedy zespół U2 w 1983 r. wydawał singiel Sunday, bloody sunday pewnie zakładał, że w Wielkiej Brytanii wywoła on oburzenie, a w Irlandii uwielbienie. Utwór ten odnosi się bowiem do „Krwawej niedzieli”, masakry w miejscowości Derry w 1972 r., w której brytyjscy żołnierze otworzyli ogień do pokojowo protestujących Irlandczyków. Pozwolę sobie na mały cytat z Bono: „a bitwa właśnie się rozpoczęła/ wielu straciliśmy, ale powiedz mi, kto odniósł zwycięstwo?/okop wzniesiono w naszych sercach”. Takie słowa chętnie zaśpiewa człowiek pod każdą szerokością geograficzną, prawda? A sytuacja, do której odnosi się lider U2, jest analogiczna: mała miejscowość, wręcz prowincjonalna, protest przeciwko bezsensownemu prawu, które jednych wynosiło ponad drugich, brak możliwości dialogu z rządem, wreszcie krwawa rozprawa. Co sprawiło że „Krwawa niedziela” przedostała się do powszechnej wiadomości? Pewnie to, że miała ona miejsce w wolnym świecie, już powoli rządzonym przez media, gdzie zachowanie brytyjskiego wojska wywołało słuszny skandal. Ale jednak – utwór światowej sławy artysty, a następnie znakomity film Krwawa niedziela Paula Greengrassa sprawiły, że o buntach Irlandczyków w Irlandii Północnej cały świat myśli jako o z jednej strony pełnych przemocy z obu stron wystąpieniach, a z drugiej jako o hegemonii brytyjskiej, niewsłuchującej się w głos zwykłych ludzi.
Nie mają więc usprawiedliwienia tłumaczenia niektórych, że Poznań to jednak prowincjonalne miasto, nie jest Warszawą, której powstanie warszawskie podniesiono do rangi narodowego zrywu. Wieloletnia blokada informacyjna to rzeczywiście wielki problem w opisywaniu Czerwca ‘56, choć Budapesztowi udało się przebić do świadomości międzynarodowej (bo to jednak stolica). Warto zauważyć też, że czerwiec jest idealnym czasem do organizacji wszelkich wspomnieniowych uroczystości, także w plenerze. Zatem wciąż czas na dzieło o Czerwcu: wysokiej jakości, przybliżające zwykłemu odbiorcy tematykę poznańskiego zrywu, a także uniwersalne. Może tak jak słynny jest zwrot „Bloody Sunday”, znane stanie się wyrażenie „Krwawy Czwartek”?