Logo Przewdonik Katolicki

Precz z taką wolnością!

Marta Szczesiak-Ślusarek
Urządzenia zagłuszające, zrzucone z dachu Ubezpieczalni Społecznej w Poznaniu przy ul. Dąbrowskiego / fot. IPN

Poznaniacy, którzy 60 lat temu wyszli na ulice domagali się nie tylko poprawy warunków ekonomicznych. Żądali demokracji i sprzeciwiali się narzuconej władzy komunistów.

Dla funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa wrogiem byli wszyscy, którzy wówczas znaleźli się na 
Przyglądając się hasłom, które pojawiły się na transparentach niesionych przez demonstrantów 28 czerwca 1956 r. w Poznaniu, można odnieść wrażenie, że główne przyczyny, dla których kilkadziesiąt tysięcy ludzi wyszło w ten upalny czwartek na ulice oscylują wokół symbolicznych już żądań: „Chleba” i „Wolności”. Chociaż czynnik ekonomiczny miał tutaj duże znaczenie, to przedstawiciele różnych środowisk, którzy licznie pojawili się na ulicach 28 czerwca w swoich żądaniach odwoływali się do szeroko pojętej demokracji i przeciwstawiali się rządom komunistów. Stale występował motyw wolności, którego znaczenie zwiększało się z każdą godziną protestu. Na przewróconym tramwaju pojawił się napis: „Precz z dyktaturą!”, podnoszono hasła: „Precz z komunistami!”, „Precz z taką wolnością!”. Wysunięto także konkretne żądania. Hasła: „Żądamy podwyżki płac” mieszały się z żądaniami wolnych wyborów pod kontrolą ONZ. Świadomość politycznego i gospodarczego uzależnienia od Związku Sowieckiego wyrażała się w protestach: „Precz z Ruskami, żądamy prawdziwie wolnej Polski”, „Precz z Moskalami”. Zwracano się przeciwko „czerwonej burżuazji” Przez całą trasę pochodu poznańskimi ulicami hasła te eskalowały, a ekonomiczne wątki pokrywały się z patriotycznymi i wolnościowymi.
 
Bez strachu
Pierwszy raz po wojnie tak dobitnie i masowo wyrażono swoje rozgoryczenie i złość z powodu sytuacji w kraju. Charakter wystąpienia świadczy też o pokonaniu strachu przed wszechobecnym „ramieniem partii” w postaci aparatu bezpieczeństwa państwa komunistycznego. Tym razem nikt nie zdołał zatrzymać niezadowolonych i zdesperowanych ludzi. Trasa pochodu demonstrantów pokryła się z ośrodkami władzy. Poznaniacy udali się do miejsc, gdzie mogli przedstawić swoje żądania, gdzie kumulowały się wszystkie emocje pełne rozgoryczenia, zmęczenia, złości, ale i chęci walki o swoje prawa. Wyruszyli pieszo, rankiem 28 czerwca 1956 r. z Zakładów im. Józefa Stalina w kierunku centrum, gdzie mieściło się Prezydium Miejskiej Rady Narodowej oraz Komitet Wojewódzki PZPR. Chociaż udało się porozmawiać z nielicznymi ich przedstawicielami, większość z nich uciekła, to jednak nie uspokoiło ludzi, których nastroje się radykalizowały. Na plac Mickiewicza i sąsiednie ulice napływało coraz więcej osób. Miejsca pracy opuścili, między innymi pracownicy: Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego (ZNTK), Wiepofamy, czyli Wielkopolskiej Fabryki Urządzeń Mechanicznych, Zakładów Przemysłu Odzieżowego im. Komuny Paryskiej. W demonstracji udział wzięli również pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Byli też drukarze z Zakładów Graficznych im. Kasprzaka oraz przedstawiciele Poznańskiej Fabryki Maszyn Żniwnych. Wkrótce ten kilkudziesięciotysięczny, wiecujący tłum stanowili już nie tylko poznańscy robotnicy, ale ludzie z wielu środowisk, różnych zawodów, młodzież i dzieci.
 
„Chcemy słuchać zagranicy bez zagłuszeń”
W żądaniach pojawiły się też kwestie wyznaniowe: „Żądamy powrotu religii do szkół”, a podniosłą atmosferę utrwalały patriotyczne i religijne pieśni. Niedostępny dotąd i budzący respekt budynek KW PZPR został opanowany przez śmiałych już wtedy demonstrantów. Nie tylko wywiesili na nim hasła: „Chleba” i „Wolności”, ale spenetrowali urząd, ukazując korzyści, które czerpali działacze partyjni z posiadania przywileju dostępu do nieobecnych na rynku produktów. Brak nadziei na spełnienie żądań, długie oczekiwanie na ewentualne rozmowy z władzami oraz plotka o aresztowaniu delegatów sprawiły, że rozsierdzony tłum skierował się do innych punktów miasta. Część osób udała się na ul. Młyńską, żeby uwolnić rzekomo więzionych tam delegatów. Zdobyto więzienie, spalono akta, wypuszczono więźniów, a co najważniejsze, pierwszy i ostatni raz w PRL demonstranci zdobyli broń. Zajęto również siedzibę Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Collegium Iuridicum. W poszukiwaniu delegatów tłum ludzi udał się dalej na ul. Kochanowskiego. Tam mieścił się budzący grozę wśród społeczeństwa Wojewódzki Urząd do spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Po drodze, z gmachu Ubezpieczalni Społecznej przy ul. Dąbrowskiego, zrzucono i zniszczono urządzenie zagłuszające zachodnie stacje radiowe. Towarzyszyły temu okrzyki przeciwko cenzurze: „My chcemy wolności”, „My chcemy słuchać zagranicy bez zagłuszeń”.
 
Zakrwawiona flaga
Na ulicy Kochanowskiego padły pierwsze strzały do demonstrantów z oblężonego przez nich budynku. Rozgorzała walka, a niepokorne społeczeństwo zostało spacyfikowane przy użyciu wojska i czołgów. Dla funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa wrogiem byli wszyscy, którzy wówczas znaleźli się na ulicy, również dzieci i młodzież. Symboliczną ofiarą Czerwca '56 stał się już na zawsze, zastrzelony trzynastoletni Romek Strzałkowski. Po stronie demonstrantów od kul zginęło pięćdziesiąt osób, w tym piętnaście nastoletnich. Obrońca oskarżonych o udział w wydarzeniach Czerwca ’56, Stanisław Hejmowski wyraził nadzieję, iż: „(...) krew ofiar zajść nie została przelana na próżno”. Znakiem, który poruszył opinię światową, stała się zakrwawiona, polska flaga niesiona przez protestujących na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, uwieczniona przez zachodnich dziennikarzy. Chociaż akcje demonstrantów wykroczyły poza teren miasta, rozbrajano posterunki milicji również w innych miejscowościach, to 29 czerwca sytuacja była już opanowana przez władze. Poznań został odcięty od reszty kraju, trwały aresztowania uczestników wydarzeń, którzy ponieśli duże, często dramatyczne konsekwencje swojego udziału w tym proteście. Miasto przez lata nosiło piętno nadane mu przez dygnitarzy partyjnych. W pamięci Polaków pozostała złowroga groźba ówczesnego premiera Józefa Cyrankiewicza o odrąbaniu ręki podniesionej przeciwko tzw. władzy ludowej. Pozostała jednak także pamięć o mieszkańcach tego „zranionego miasta”, którzy odważyli się w tych trudnych czasach podjąć niebezpieczną walkę o swoje prawa.
 
 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki