Dzieci mają niewielką wiedzę na temat pieniędzy: to coś, co rodzice noszą w portfelu i za co kupują różne rzeczy. Powszechne stosowanie kart kredytowych powoduje, że wyobrażenia dzieci na temat finansów są jeszcze bardziej mgliste. Rodzice mają plastikową kartę, którą pokazują i dostają różne rzeczy w sklepie. Dziecko nie rozumie, dlaczego rodzice nie kupią mu wymarzonego roweru, przecież wystarczy mieć kartę i już. Jak rozmawiać z dziećmi o finansach, na co zwrócić uwagę?
Skąd się biorą pieniądze?
Już przedszkolakom warto tłumaczyć, że rodzice pracują i w zamian za pracę dostają pieniądze, za które z kolei mogą kupować różne rzeczy i usługi. Dzieciom w tym wieku łatwiej jest zrozumieć koncepcję wynagrodzenia za pracę fizyczną niż umysłową. Dlatego warto omówić zależność praca – wynagrodzenie na przykładzie konkretnej pracy fizycznej. Remontujecie pokój. Przychodzi pan, który w zamian za pomalowanie pokoju i położenie wykładziny otrzymuje wynagrodzenie – to przykład łatwy do zrozumienia już dla przedszkolaka. Jednak w każdej pracy da się znaleźć jakiś wymierny, fizyczny element. Mogłabym na przykład wytłumaczyć moim dzieciom, że dostaję pieniądze za napisanie artykułu na określoną liczbę znaków.
Kieszonkowe – tak czy nie?
Możemy starać się pokazywać dzieciom zależność między pracą a zarobkami w praktyce. Pojawia się tu odwieczne pytanie – czy dawać dziecku kieszonkowe, czy płacić za określone zadania? Kieszonkowe nie uczy wartości pieniądza, a raczej daje przekaz, że jakieś pieniądze należą się człowiekowi za sam fakt istnienia. Z drugiej strony daje możliwość dyscyplinowania dziecka. Na przykład w sytuacji, gdy dziecko złośliwie zniszczy rodzeństwu zabawkę, ma z czego ją odkupić. Z kolei płacenie dziecku za prace domowe też nie jest dobrym rozwiązaniem, bo dziecko zaczyna być interesowne i warunkować wykonanie obowiązków domowych wynagrodzeniem.
Jak z tego wybrnąć? Kompromisowym rozwiązaniem jest wypłacanie dziecku niewielkiego kieszonkowego i stwarzanie możliwości zarobienia dodatkowych pieniędzy. Jednak zarówno kieszonkowe, jak i zarobki powinny pojawić się na określonym etapie rozwoju.
Za co płacić, a za co nie?
Na pierwszym etapie rozwoju dziecko staje się odpowiedzialne za wykonywanie pewnych zadań koniecznych dla zdrowia. Na przykład wyznaczamy obowiązek mycia zębów, ścielenia łóżka, dbania, by codziennie włożyć świeżą bieliznę i umyć się. Te zadania są w stanie podjąć już przedszkolaki, choć z reguły, zanim wykształcą się odpowiednie nawyki, dzieci wymagają kontroli ze strony dorosłych.
Drugi etap to wyznaczenie dziecku obszarów odpowiedzialności i działań na rzecz dobra rodziny. To także możemy już rozpocząć w okresie przedszkolnym. Są to takie zadania jak nakrywanie do stołu czy sprzątanie po obiedzie, opróżnianie zmywarki, zamiatanie podłogi, umycie wanny itp. Dla dziecka szkolnego do zakresu odpowiedzialności za dobro rodziny należeć będą też działania budujące więź, jak na przykład czytanie młodszemu rodzeństwu, odwiedzanie babci itp. To także są zadania, za które dziecko nie otrzymuje wynagrodzenia.
Możliwości zarabiania powinny dotyczyć usług, które normalnie zakupilibyśmy z zewnątrz (np. mycie samochodu) lub prac niekoniecznych, choć przydatnych (np. skrócenie i obszycie firanki, którą być może byśmy w końcu wyrzucili, ale ładnie naprawiona może jeszcze się przydać). W każdym domu znajdą się tego typu zadania.
Jeszcze jedna ważna sprawa: nie płaćmy dziecku za coś, co lubi robić. Nie płaćmy za systematyczne praktykowanie hobby, np. uprawianie sportu. Badania nad motywacją pokazują, że dziecko traci wtedy wewnętrzną motywację do działania. Zaczyna myśleć: „Robię to nie dlatego, że lubię, ale że mi za to płacą”.
Od kiedy powierzać dziecku własne pieniądze?
Z reguły dobrym momentem jest wiek około 8–9 lat, ale to kwestia indywidualna. Dziecko powinno rozumieć dwa aspekty zarządzania finansami: stosunek jakości do ceny oraz sens oszczędzania.
Najłatwiej to pokazać na przykładzie. Prosta lekcja zależności między ceną a jakością jest możliwa do zrobienia od ręki. Idziemy z dzieckiem na rynek, gdzie dostępne są owoce i warzywa w różnych cenach. Pokazujemy na przykład truskawki i kupujemy po ćwierć kilo owoców w trzech różnych cenach (prosimy sprzedawcę o wypisanie ceny za kilogram na torebce). W domu myjemy owoce i wraz z dzieckiem kosztujemy, zwracając uwagę na przykład na to, że w torebce z najtańszymi jest więcej nadgniłych czy uszkodzonych owoców. Z kolei na droższych owocach możemy pokazać, że są zbliżonej jakości, ale różnią się smakiem. Oznacza to, że przy zakupie bierzemy nie tylko pod uwagę cenę, ale też wcześniejsze doświadczenia, znajomość produktu.
Jak uczyć oszczędzania?
Gdy przedstawiamy dzieciom ideę oszczędzania, pamiętajmy o podstawowej pułapce. Niektóre dzieci zaczynają traktować pieniądze jako wartość samą w sobie. Dlatego mówiąc o oszczędzaniu, podkreślajmy, że pieniądze są tylko środkiem do celu. Oszczędzasz, ponieważ chcesz sobie kupić rolki. To rolki są celem, nie odłożone pieniądze. Dlatego warto zachęcać do odkładania na określony cel. Uczmy jednocześnie dzieci opierania się zakupom impulsywnym. Dotyczy to na przykład porady, by nie nosić ze sobą więcej pieniędzy, niż jestem gotowy wydać.
Przykładem negatywnym może być ośmioletni Andrzej, który dostał właśnie kieszonkowe i podczas spaceru zobaczył na odpustowym straganie plastikowy pistolet na kulki. Natychmiast go kupił. Pistolet zepsuł się po pierwszym strzelaniu. Do tego nie był tani. Gdyby Andrzej odłożył pieniądze, mógłby kupić poprawnie funkcjonujący już za czterokrotność tego, co wydal na plastikowe byle co. Oczywiście nie ma co robić tragedii z zakupu byle czego pod wpływem impulsu, warto taką sytuację z dzieckiem omówić i nauczyć się czegoś na błędzie.
Pamiętajmy, że codziennie podejmujemy wiele decyzji finansowych. Warto dzieciom je przybliżać. Zamiast wręczać przedszkolakowi zabawkę w czasie zakupów, wyjaśniać kryteria wyboru. W domu możemy pokazać dziecku rachunki, które płacimy np. za prąd. Dzięki temu w naturalny sposób dzieci uczą się kwestii finansowych.