„Jestem pewna, że to był okres niepłodny. A jednak: zaszłam w ciążę. Przestaliśmy ufać metodzie. Czuliśmy się jak w klatce: przytłoczeni twardymi wymaganiami Kościoła wobec sytuacji, w której nie ma dobrych rozwiązań”. Poczęcie dziecka w czasie uznawanym za niepłodny – jak to możliwe?
– Z moich rozmów z parami, które korzystając z którejś z naturalnych metod planowania rodziny nieświadomie poczęły dziecko, wynika, że zostały jej źle nauczone. Para – ze względu na mocno odbiegającą od standardowych ram urodę cyklu lub nieregularność – nie umiała sobie poradzić i niewłaściwie wyznaczała okresy płodne i niepłodne. Ponieważ sprawdziła na sobie, że „metoda nie zadziałała” w odkładaniu poczęcia, często nie chce po raz kolejny ryzykować, nie dowierza, że odkrycie – z jakiego konkretnie powodu tak się stało – ma sens. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej w przypadkach, gdy kolejna ciąża zagraża zdrowiu czy życiu kobiety.
Pary radzą sobie, jak potrafią. Jedni wybierają szeroko propagowane środki medyczne, w efekcie: przestają przystępować do sakramentów i ich życie duchowe zamiera. Inni rezygnują z intymnej bliskości, czego skutkiem jest oddalanie się emocjonalne i niszczenie subtelnej więzi pomiędzy małżonkami.
– A rozwiązanie jest tuż-tuż. W Polsce jest coraz większy dostęp do wykwalifikowanych nauczycieli, którzy towarzyszą indywidualnie parze przez taki czas, by mogła dobrze zapoznać się z regułami metody naturalnej. W metodzie Rötzera, której jestem instruktorem, prowadzimy kursy obejmujące zajęcia grupowe, podczas których uczestnicy zyskują po pierwsze: wiedzę teoretyczną o fizjologii płodności, po drugie: umiejętności prawidłowej interpretacji cykli – tak, by radzić sobie w każdym okresie życia i przy zmieniającym się obrazie cyklu. Po trzecie – nauczyciel metody jest dostępny dla pary przez rok, rozwiewa każdą wątpliwość – dzięki czemu para staje się coraz bardziej pewna i samodzielna w stosowaniu metody. Taki kurs przykładowo we Wrocławiu kosztuje, łącznie z konsultacjami, 100 zł, a w Warszawie 250 zł. Zawsze też można dopytać w poradni rodzinnej, gdy para dostrzeże w karcie cyklu jakąś nietypowość. Kontakt z nauczycielem ułatwiają – umieszczone na stronie Instytutu Naturalnego Planowania Rodziny według metody Rötzera (INER) – aplikacje do prowadzenia obserwacji z możliwością wysyłania interpretacji. Z mojego doświadczenia wynika, że 99 proc. kobiet poprawnie obserwuje podstawową temperaturę ciała już w pierwszym miesiącu nauki, śluz szyjkowy – do trzech cykli, szyjkę macicy po minimum trzech cyklach. Po roku kobiety są w stanie w sposób bardzo pewny wypowiadać się na temat wskaźników płodności swojego cyklu i wyznaczania okresów płodności i niepłodności.
Z tego, co Pani mówi, wynika, że metody naturalne można uznać za pewne w świadomym odkładaniu poczęcia?
– Tak. Nad skutecznością metody Rötzera, która mi jest najlepiej znana, prowadzono badania trzykrotnie: w Austrii w 1968 r., w 1978 r. (na 17 026 kart cykli) i w 1995 r. (na 30 000 kart cykli). We wszystkich grupach w okresie tzw. niepłodności bezwzględnej (czyli w wyznaczonym okresie od po owulacji do miesiączki) – nie poczęło się żadne dziecko. Tę skuteczność niezależnie potwierdził monitoring indyjskiego rządu w latach 1978–1980 nad eksperymentem w Kalkucie. Katolickie siostry podjęły się nauczania metody Rötzera 525 par, w których mężczyźni z powodu przeludnienia mieli zostać wysterylizowani. Do nauki kwalifikowano osoby, które umiały liczyć do dziesięciu i odczytywać wskazania termometru. Siostry uczyły ich wyznaczania jedynie okresów niepłodności bezwzględnej. W ciągu dwóch kolejnych lat w tej grupie nie doszło do poczęcia żadnego dziecka.
Natomiast jeśli chodzi o niepłodność względną po miesiączce, wskaźnik Pearla waha się – w zależności od reguły od 0,1 do 0,9 (co oznacza, że w ciągu roku poczęło się nieświadomie od 1 do 9 dzieci na tysiąc par). To bardzo niski wskaźnik, porównywalny ze stosowaniem wkładki wewnątrzmacicznej. Dla porównania: wskaźnik Pearla dla tabletki hormonalnej wynosi 9 (czyli 90 dzieci na 1000 par), a prezerwatywy – 15 (czyli 150 dzieci na 1000 par).
Jakie momenty są najbardziej newralgiczne przy stosowaniu metod naturalnych?
– Przede wszystkim okres po porodzie. Podczas karmienia piersią potrzebna jest inna interpretacja, ponieważ cykle są wydłużone o kilkanaście miesięcy, i tu pomoc nauczyciela metody bardzo się przydaje. Dynamika płodności w tym okresie jest taka: organizm uparcie próbuje doprowadzić do owulacji, a wydzielana podczas karmienia piersią prolaktyna go blokuje. W takiej sytuacji, prowadząc obserwacje na bieżąco, każdy pojawiający się wskaźnik płodności traktujemy jako potencjalny okres płodności. Po nim wyznaczamy kolejny okres niepłodności, trwający do kolejnego sygnału płodności.
Niektórym paniom po porodzie trudno jest ustalić wskaźniki płodności, ponieważ w okresie niepłodnym mają wydzielinę, przypominającą śluz. Rolą nauczyciela jest wówczas pomoc w rozróżnieniu tych dwóch sygnałów.
Kolejnym okresem wymagającym szczególnego podejścia jest okres przed menopauzą.
– Tak. Tu stosujemy podobną regułę w interpretacji jak w przypadku okresu po porodzie. Uzyskujemy skuteczność w odkładaniu poczęcia porównywalną jak u kobiety z regularnymi cyklami.
Mam wątpliwość. Zapewnia Pani, że w czasie niepłodności bezwzględnej metoda jest 100 proc. skuteczna. Jedna z moich znajomych zaszła w ciążę dzień przed miesiączką. Jest tego pewna. Jak to interpretować?
– To w takim razie nie mogła być miesiączka, tylko krwawienie śródcykliczne, które potrafi być tak intensywne jak menstruacja. Może być tak, że kobieta ma długi, np. 60-dniowy cykl i w jego połowie krwawienie, które uznaje jako miesiączkę. Różnicę widać na karcie cyklu: krwawienie – w przeciwieństwie do miesiączki – nie jest poprzedzone skokiem temperatury i śluzem płodnym, i jest to czas potencjalnie płodny. Jeśli kobieta sprawdza tylko wysokość, otwartość i twardość szyjki macicy, może tego nie wychwycić.
Naturalne metody rozpoznawania płodności są coraz częściej wykorzystywane diagnostycznie.
– Tak. Umożliwiają spersonalizowaną diagnostykę, np. wykonanie badania hormonów w odpowiednich dniach zgodnie z urodą cyklu konkretnej kobiety, co pozwala na przyspieszone i bardziej efektywne leczenie chorób, które również mogą przyczyniać się do obniżonej płodności czy poronień. Zamiast podawania antykoncepcyjnych tabletek hormonalnych, które zaradzają objawom, ale nie leczą, korzystanie z wykresów wspomaga skuteczne znalezienie przyczyny zaburzeń – i poprzez leczenie przywrócenie prawidłowego obrazu cyklu. Czyli takiego, który ma fazę „rozwijającego się śluzu”, po którym następuje podwyższenie temperatury trwające minimum 11 dni.
Gdy uczymy się naturalnych metod, możemy mieć wątpliwości: uważność, zapamiętywanie, zapisywanie wymagają trochę wysiłku.
– Oczywiście, stosowanie naturalnych metod wymaga dyscypliny, ale to nie znaczy, że uniemożliwia normalne życie. Gdy kobieta nauczy się obserwować wskaźniki płodności, to wysiłek włożony w prowadzenie obserwacji można porównać do wysiłku, jaki wkładamy w codzienne mycie zębów. A ogromną zaletą jest życie zgodne z nauczaniem Kościoła, prostota, niewielki koszt i wiedza o zdrowiu swojego organizmu.
Fot. Dorota Niedźwiecka
„Jeżeli nauka Kościoła jest prawdziwa, to musi też być życiowa” – mówił prof. Rötzer, twórca pierwszej w świecie objawowo-termicznej metody naturalnej
Dr Agnieszka Chrobak
Absolwentka biotechnologii na Politechnice Wrocławskiej, pracownik naukowy Laboratorium Immunologii Rozrodu Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu; autorka kilkunastu publikacji oraz kilkudziesięciu rozpraw konferencyjnych; instruktor metody Rötzera; prowadzi warsztaty dla narzeczonych w jednej ze specjalistycznych poradni rodzinnych we Wrocławiu; współorganizatorka i współprowadząca zajęcia „Metody Rozpoznawania Płodności” na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu; mężatka, mama Macieja, Janka i Piotrusia.