Logo Przewdonik Katolicki

Co za wieś!

Natalia Budzyńska
Fot.

Muzeum na wolnym powietrzu, muzeum kultur ludowych, muzeum budownictwa ludowego, muzeum wsi, park etnograficzny lub po prostu skansen, choć ta akurat nazwa używana jest tylko w Polsce i obarczona negatywnym skojarzeniem. Tymczasem to miejsca ciekawe i inspirujące.

Muzeum na wolnym powietrzu, muzeum kultur ludowych, muzeum budownictwa ludowego, muzeum wsi, park etnograficzny – lub po prostu skansen, choć ta akurat nazwa używana jest tylko w Polsce i obarczona negatywnym skojarzeniem. Tymczasem to miejsca ciekawe i inspirujące.

 

Skansen, czyli coś po pierwsze starego, a po drugie martwego. Zdarza się używać tego słowa w takich właśnie znaczeniach, kiedy chcemy opisać miejsca zacofane. Interesujące jest to, że nazwy „skansen” używa się we wszystkich tych znaczeniach tylko w Polsce. Gdybyśmy na przykład we Francji zaproponowali komuś wycieczkę do skansenu, to albo nie wiedziałby, o czym w ogóle mówimy, albo pomyślałby o konkretnym miejscu w Szwecji. To nazwa własna parku etnograficznego powstałego w Sztokholmie, który stał się pierwowzorem wszystkich podobnych muzeów na wolnym powietrzu na świecie. Mają one za zadanie chronić kulturę, która zanika lub już zanikła. Parki etnograficzne pokazują świat, który przestał istnieć. Owszem, puste budynki mogą działać przygnębiająco, zamieszkane tylko przez duchy dawnych pokoleń. W izbach stoją puste łóżka przykryte pierzynami, które już nikogo nie grzeją. Na piecu stoją porzucone garnki, w których nikt już nic nie ugotuje. Zabawki też straciły swoje przeznaczenie. Wydaje się, że skanseny są tylko dekoracją bez życia, a wszystkie przedmioty tam zgromadzone straciły swoje pierwotne i najważniejsze przeznaczenie. Nikt ich nie używa. A jednak, tylko w taki sposób możemy dowiedzieć się czegoś o swoich przodkach i zaludnić te miejsca swoją wyobraźniąi prawspomnieniami.

 
Stara Szwecja w miniaturze
Szwedzki nauczyciel i badacz folkloru, Artur Hazelius, już w 1872 r. zauważył, jak szybko na jego oczach zanika szwedzka kultura ludowa. Szczególnie architektura i kultura materialna ucierpiała na skutek uprzemysłowienia i migracji. Postanowił otworzyć Skandynawską Kolekcję Etnograficzną, czyli późniejsze Muzeum Nordyckie. Dziesięć lat później wymyślił dla takich zbiorów szerszy kontekst. Na wyspie Djurgården w Sztokholmie utworzył muzeum na wolnym powietrzu, które później stało się inspiracją dla obiektów tego typu. Nazwał je Skansen. W języku szwedzkim słowo to oznacza wał obronny. O to chodziło Hazeliusowi, żeby jego muzeum chroniło szwedzką kulturę ludową, przede wszystkim architekturę. Co prawda Hazelius nie był ojcem pokazywania eksponatów poza salami muzealnymi. Podpatrzył to pod Oslo, gdzie pierwsze na świecie muzeum „open air” otworzył król Oskar II. Hazelius eksponaty kupował sam: zbierał meble, zabawki, stroje ludowe. Zdarzali się też darczyńcy ze Szwecji i innych krajów skandynawskich. Dla muzeum pozyskiwał całe budynki i farmy. W Skansenie chciał pokazać życie w Szwecji sprzed epoki industrialnej. Dzisiaj znajduje się tam ok. 140 budynków, a najstarszy pochodzi z XIV w. Oprócz domów mieszkalnych znajduje się tam apteka, piekarnia, poczta, warsztat mechaniczny, huta szkła, szkoła i kościół, a wszystkie te budynki zostały umieszczone w kontekście XIX-wiecznego miasteczka. Pracownicy w strojach z epoki demonstrują czynności wykonywanie dawniej na co dzień w domach na wsi i w miasteczku, używają przy tym oczywiście starych technik i narzędzi. Skansen to miejsce, które wymyślił Hazelius, a którego ideą była jedność natury, roślin i zwierząt. Miała to być stara Szwecja w miniaturze. Szybko okazało się, że to był świetny pomysł.
 
Owocny mezalians
Za wprowadzenie do języka polskiego nazwy „skansen” odpowiada Adam Chętnik, etnograf i muzealnik, twórca drugiego w Polsce muzeum na wolnym powietrzu w Nowogrodzie k. Łomży. W 1927 r. zakupił wraz z żoną Zofią ziemię i otworzył Muzeum Kurpiowskie. Przy budowie i później  utrzymaniu działali wolontariusze z Nowogrodu i pobliskich miejscowości. Był dyrektorem swojego skansenu do 1939 r. Lecz pierwsze polskie muzeum tego typu powstało w 1906 r. we Wdzydzach Kiszewskich niedaleko Kościerzyny. Dzisiaj to Kaszubski Park Etnograficzny im. Teodory i Izydora Gulgowskich. Dawno temu wiejski nauczyciel poślubił 15 lat od siebie starszą szlachciankę – historia więc ma początek w mezaliansie. Można powiedzieć, że taki był zaczątek idei muzealnictwa na wolnym powietrzu w Polsce. Teodora miała duszę artystki i organizatorki, Izydor był z zamiłowania kolekcjonerem i etnografem. Działania Teodory miały swoje źródła w pozytywistycznym społecznikostwie, w  zimowe wieczory zbierała kobiety z ludu i namawiała je do działania. „Działalność ta miała na celu obudzenie i pielęgnowanie śród ludu wrodzonego zmysłu artystycznego” – wspominała. Kobiety haftowały, a Teodora zebrała stare hafty we wzorniku: „Nie wprowadzałam niczego nowego i obcego ludowi, zwróciłam mu tylko to, co dawniej posiadał. (…) Musiałam sobie powiedzieć, że skoro dawniej posiadał taką zdolność, widocznie ten rodzaj zajęcia odpowiadał jego charakterowi. Dziś wiem, że się nie myliłam”. Tymczasem Izydor zakupił od wdzydzkiego gospodarza osiemnastowieczną chałupę, w której Gulgowscy umieścili wszystkie etnograficzne zbiory, które do tej pory zgromadzili. W ten sposób powstał pierwszy na obszarze polski „ogród muzealny” – miejsce, które chroni ludową architekturę. Dziś jest tych obiektów ponad sześćdziesiąt.
 
Romantyczność i nostalgia
„Nad całością latem panowała cisza i romantyczność cudnej bajki i zaświatowości” – tak opisywał swoją wizytę we wdzydzkim muzeum Aleksander Majkowski, przedwojenny kaszubski pisarz i dziennikarz. Wciąż możemy go cytować, nie tylko po wizycie w kaszubskim skansenie. Muzea skansenowskie zaczęły powstawać po II wojnie światowej, która zniszczyła tyle światów i kultur, szczególnie w latach 70., kiedy polska wieś zupełnie zmieniała swoje oblicze. Dziś jest ich ponad trzydzieści i są cenione w Europie za niezwykłą pieczołowitość w odtwarzaniu wnętrz. Prof. Józef Gajek, słynny polski etnograf, tak trafnie opisał ideę skansenu: „Muzeum skansenowskie jest zawsze zbliżeniem, powiedziałbym modelem rzeczywistego obrazu życia, a więc modelem kompleksowym i dynamicznym, którego eksponaty osadzone są w środowisku podobnym do tego, w którym powstały i żyły”. Dlatego zdarza się często, że w muzealnych kościołach odprawiane są Msze, w piecach piecze się chleb według przepisów sprzed lat, w kuźniach kuje się podkowy. Takie muzea to też rodzaj rezerwatu, ukazującego naturalne środowisko człowieka żyjącego na wsi przed wiekami. Równorzędną rolę, co eksponaty i architektura, pełni szata roślinna. Roślinność jest nie współczesna, ale właśnie taka, jaka niegdyś rosła przy wiejskiej chacie, w dworskim ogrodzie, wokół zagrody i w alei. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wiele z roślin dziko rosnących w naszych czasach zniknęło z pejzażu i wysiłkiem botaników i ogrodników zostało odtworzone na potrzeby parków etnograficznych. Idealnym przykładem wspólnej pracy etnografów, historyków, architektów i botaników jest największy w Polsce park etnograficzny w Sanoku. To olbrzymi obszar położony na wzniesieniu nad rzeką San. Pagórki, wąwozy, wijące się drogi, łany zbóż, pobielane chaty i ogrody pełne kwiatów. Cudowne panoramy, cerkwie, kapliczki i pasieki – widoki skąpane w zieleni. Naprawdę nietrudno poczuć się w tym miejscu, jak przed setkami lat, gdzie nie dociera współczesność. Wystarczy przysiąść na ławeczce przed chatą i posłuchać brzęczenia pszczół.
Muzea skanseny żyją, choć to tylko mistyfikacja życia, która sprawia, że nad „romantycznością cudnej bajki” unosi się nostalgia. Nie omijajmy ich w czasie naszych wakacyjnych wędrówek.

 .

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki