Logo Przewdonik Katolicki

Wsparcie psychiki, gdy cierpi ciało

Weronika Frąckiewicz
fot. Maskot/Getty Images

Rozmowa z Martą Nowak-Kulpą o pracy psychoterapeuty na oddziale chirurgicznym, kryzysie, który może dotknąć każdego, i relacji, która leczy

Jaka jest rola psychoterapeuty na oddziale chirurgii onkologicznej i rekonstrukcyjnej?
– Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na pytanie o zakres moich obowiązków. Podobnie jak każdy psychoterapeuta, dbam o stan psychiczny pacjentów, ale w odróżnieniu od innych specjalistów z mojej branży, pracuję z osobami zdrowymi psychicznie, które znalazły się w kryzysie fizycznym. Moi pacjenci zachorowali na poważną chorobę fizyczną, w związku z czym muszą być poddani zabiegowi chirurgicznemu. Naturalną konsekwencją jest przeżywany przez nich nadmierny stres, który przekłada się na ich funkcjonowanie psycho-fizyczne. Sposób poradzenia sobie z tym stresem wiąże się z ich szansami na to, czy wyzdrowieją, czy nie wyzdrowieją. Moją rolą jest zwiększanie tych szans.

Nie jest powszechną praktyką zatrudnianie psychoterapeuty na tego typu oddziałach.
Co sprawiło, że Pani została zatrudniona?

– Istnieje ogromna potrzeba, aby zakres tej opieki był standardem. W szpitalu, w którym pracuję, standard ten stworzony został sumą zbiegów okoliczności. Zaczęło się od kryzysowej sytuacji, w której pacjent po wypadku wymagał przeszczepienia twarzy. To była dramatyczna sytuacja, ponieważ człowiek ten stracił swoją twarz, nie metaforycznie, lecz fizycznie. Sytuacja miała miejsce w 2013 roku. Gdy znalazł się dawca i wyznaczono czas operacji, lekarze zdali sobie sprawę, że pacjent ma również inne potrzeby poza zabiegiem chirurgicznym. Wiedzieli, że gdy obudzi się po operacji, nie będzie w stanie się rozpoznać. Poziom stresu i napięcie związane z tym, co działo się wówczas na oddziale, były tak wysokie, że lekarze wpadli na pomysł zaproszenia psychoterapeuty do współpracy. Zbyt wysoki poziom stresu i napięcie emocjonalne mogą być niebezpieczne. Zdarza się, że operacja się udaje, ale pacjent nie przeżywa, bo np. nie jest w stanie przyjąć przeszczepu, poradzić sobie z tą zmianą. Dochodzi do odrzutu na poziomie biologicznym, a adaptację uniemożliwia mu zbyt wysoki poziom kortyzolu i adrenaliny. Pamiętam, że gdy weszłam na OIOM do pacjenta po przeszczepie twarzy, zobaczyłam człowieka ekstremalnie zestresowanego. Jedyne, co mogłam mu zaoferować w tamtym momencie, to uspokojenie. Zaczęłam współpracować z nim w kierunku wyciszenia, a efekty widziałam bardzo szybko, ponieważ rozszalałe wskaźniki różnych parametrów życiowych zaczęły się normalizować. W rozmowach z lekarzami usłyszałam, że poziom stresu na chirurgii jest zawsze wysoki, zarówno u pacjentów, ich rodzin, jak i personelu medycznego. Pacjenci na naszym oddziale bardzo często stają przed nagłym komunikatem, że trzeba im odjąć piersi lub nos, gdyż tam jest ulokowany nowotwór, albo trzeba im zrekonstruować jakąś część ciała, czyli zmienić jej wygląd. Pomagam pacjentom mierzyć się ze zmianą, której doświadczają. Część ich psychiki odpowiedzialna za mobilizację jest wiodąca i bardzo istotna w procesie zdrowienia. Po doświadczeniu z pacjentem z przeszczepioną twarzą lekarze zapytali mnie, czy chciałabym dołączyć do ich pracy na co dzień, a nie tylko jako konsultantka.

Jak poziom zasobów psychicznych wpływa na przebieg choroby somatycznej pacjenta?
– Każdy może się znaleźć w kryzysie. Jeśli ktoś zderzy się z ciężarówką, to ta go staranuje, niezależnie od tego, czy był zdrowy, czy chory. Podobnie zderzenia z ogromną siłą rażenia, którą ma ciężka choroba, nie da się nie odczuć. Można dłużej lub krócej wychodzić z kryzysowego stanu, ale nie ominie on nikogo. Psychoterapeuty do współpracy w kryzysie potrzebują nie tylko osoby o delikatniej konstrukcji psychicznej. Kryzys psychiczny może dotknąć każdego człowieka, podobnie jak każdego może dotknąć choroba onkologiczna. Niezależnie od tego, jak wielkie zasoby psychiczne mamy, jeśli umrze nam ktoś bliski, doświadczamy żałoby. Nie ma ona nic wspólnego z siłą albo słabością psychiczną, jest to zdrowa i normalna reakcja organizmu na stratę. Gdy człowiek traci zdrowie, to często traci też swoją codzienność. Sposób i szybkość wychodzenia z kryzysu jest inną kwestią. Dobrze, aby każdy pacjent pozwolił sobie na myślenie, że ma prawo, w obliczu choroby, nie być w najlepszej formie. Sama obecność psychoterapeuty na oddziale jest informacją, że to podejście ma sens. Psychoterapeuta jest tu dla wszystkich, nie tylko dla „słabych”, podobnie jak dla wszystkich jest chirurg czy pielęgniarka. Jeżeli ktoś się skaleczy, pielęgniarka zaklei ranę każdemu, nie będzie przekonywać: ty sobie dasz radę, a ty nie. Każdy w takiej sytuacji będzie potrzebował pomocy, podobnie jak każdy powinien mieć możliwość porozmawiania z psychoterapeutą. Oczywiście, nie każdy ze mną rozmawia, nie każdy rozmowy potrzebuje, nie każdy o nią poprosi. Ważne, aby obecność psychoterapeuty na oddziałach chorób somatycznych była w pakiecie jako norma. Obecnie w wielu szpitalach po psychologa czy psychoterapeutę dzwoni się, gdy pacjent jest w takim kryzysie, że stoi na parapecie, aby popełnić samobójstwo. Lekarze zauważają kryzys dopiero wtedy, kiedy jest bardzo nasilony. Natomiast tutaj z niektórymi pacjentami rozmawiam jeszcze przed przyjęciem na oddział, aby się dowiedzieć, jakie są ich potrzeby, co pomoże im przejść przez ciężki proces leczenia. Razem dokopujemy się do ich zasobów. Pacjent w chorobie zapomina, że jest silny i zaradny, gdyż wszystko kręci się wokół jego choroby. Tymczasem ja staram się koncentrować pacjenta na jego zdrowych częściach. Im pacjent jest lepiej przygotowany od strony psychicznej, tym lepiej poradzi sobie z różnymi etapami hospitalizacji.

Często zdarzają się Pani sytuacje, że pacjent odmawia przyjęcia pomocy?
– Chyba nie spotkałam pacjenta, który nie chciałby pomocy. Pacjent może nie chcieć czegoś, czego nie zna. Wypracowaliśmy wspólnie z zespołem standardy, model naszej współpracy. Chirurdzy zastanawiali się, jak poinformować pacjenta o konsultacji psychoterapeutycznej w taki sposób, aby nie pomyślał, że coś z nim jest nie tak. Zapytałam ich, czy jeśli pacjent potrzebowałby konsultacji kardiologicznej lub neurologicznej, również mieliby takie rozterki. Im większe przekonanie o zasadności konsultacji ma lekarz, z tym większą otwartością przyjmuje je chory. Wchodząc na salę, mówię pacjentom, że ich lekarz prowadzący zastanawia się, jak radzą sobie po ciężkiej operacji, a ja przyszłam sprawdzić, czy jest coś, co sprawi, że w ich niełatwej sytuacji poczują się lepiej. Pacjentów cieszy zazwyczaj troska ich lekarzy.

Mam wrażenie, że jako społeczeństwo ciągle nie zdajemy sobie sprawy z wagi zależności między zdrowiem fizycznym i psychicznym. Nawet jeśli mamy świadomość, to i tak bagatelizujemy tę korelację…
– Tyle badań naukowych pokazuje zależność między zdrowiem fizycznym i psychicznym, że trudno jest z tym się kłócić. Związek ten ignorujemy jako pacjenci, ignorują go lekarze, ale przede wszystkim ignoruje go cały system. Specjaliści w zakresie zdrowia somatycznego nie są do tego przygotowani, aby zobaczyć, że pacjenci potrzebują wsparcia również na polu psychicznym. Stąd moje wielkie pragnienie, aby dokształcać medyków w tym zakresie. Jest wiele braków w tej materii na poziomie edukacji przyszłych lekarzy. Zawsze zastanawiało mnie zaniedbywane profilaktyki zdrowia psychicznego, które leży u podstaw edukacji przyszłych lekarzy. Decydenci odpowiedzialni za system ochrony zdrowia o profilaktyce nie myślą w ogóle. W starożytnych Chinach składki na lekarzy opłacali wszyscy ci, którzy byli zdrowi. Jeśli ktoś zachorował, przestawał płacić, w związku z czym lekarz miał interes, aby pacjent jak najszybciej wyzdrowiał. Dzisiaj im pacjent jest bardziej chory, tym więcej pieniędzy dostaje system, ponieważ każda procedura jest wyceniana.

Jak w praktyce wygląda praca psychoterapeuty z pacjentem cierpiącym somatycznie?
– Niezależnie od nurtu psychoterapeutycznego każdy psychoterapeuta powie, że najbardziej lecząca jest relacja terapeutyczna, czyli autentyczna obecność człowieka z człowiekiem. Wszystkie techniki, które można stosować, dają poczucie posiadania narzędzi, ale nie są one clou pracy psychoterapeutycznej. Najważniejsze to spotkać się z człowiekiem i przyjąć go takim, jakim jest. W swojej pracy stosuję podejście ericksonowskie, które koncentruje się bardziej na przyszłości niż na przeszłości, dlatego świetnie sprawdza się w szpitalu czy z pacjentem somatycznym. Jeśli w trakcie pobytu na oddziale pacjent jest bardzo zdenerwowany i ma tak wysokie ciśnienie, że jest to dla niego niebezpieczne, nie będę rozmawiać z nim o tym, co pozostawił poza murami szpitala. Chcę mu pomóc nauczyć się oddychać i relaksować w taki sposób, aby tu i teraz był gotowy do zabiegu. W psychoterapii ericksonowskiej do przeszłości sięgamy głównie po zasoby. W rozmowie terapeutycznej uczę pacjentów takich technik oddechowych, które mają bardzo szybkie przełożenie na samopoczucie, ponieważ gdy zapanuje się nad oddechem, zapanuje się nad emocjami, co sprawi, że łatwiej zapanuje się nad ciałem. Korzystam również z hipnozy medycznej, która łączy techniki relaksacyjne, ponieważ bycie w stanie hipnozy, to bycie w stanie przyjemnego zanurzenia się blisko siebie, blisko potencjału, aby wyzdrowieć. Podobną rolę odgrywają opowieści terapeutyczne, które mają sprawić, że pacjent zatrzyma się i zbliży się do tego, co dobrego ma w swoim wnętrzu.

O ile zbudowanie relacji terapeutycznej w warunkach gabinetowych mogę sobie wyobrazić, o tyle dokonanie tego w mało sprzyjającej sytuacji szpitalnej wydaje mi się czymś niełatwym…
– Sale na oddziale są dwu- lub trzyosobowe. Staram się spotkać z pacjentem, kiedy jest sam. Pacjenci cierpiący są wyczuleni na sytuację, gdy ktoś potrzebuje porozmawiać intymnie, i często wychodzą z sali. Zdarza się też, że robimy „terapię grupową”, np. gdy rozmawiamy na tematy ogólne, jak chociażby radzenie sobie z bezsennością czy z natrętnymi myślami. W przypadku pacjentów mobilnych możemy skorzystać z gabinetu, który mam do dyspozycji. Techniczne warunki zadbania o komfort pacjenta są bardzo ważne i wypracowaliśmy je razem z całym zespołem. W związku z tym, że wcześniej nie było psychoterapeuty na oddziale, reszta personelu nie zawsze wiedziała, jak się zachować. Zdarzały się sytuacje, że rozmawiałam z pacjentem, a pielęgniarka przychodziła na przykład podłączać kroplówkę. Czasem oczywiście ta kroplówka jest priorytetową kwestią i to ja przerywam spotkanie z pacjentem. Nasi pacjenci potrzebują otoczenia ich opieką holistyczną. Jeśli pacjentka leży długo w jednej pozycji na łóżku, to być może nie chce się jej rozmawiać, bo ma depresyjny nastrój, może ma niską hemoglobinę i nie ma energii, a może nie ma siły w mięśniach i potrzebuje fizjoterapeuty, który ułożył ją na tym łóżku tak, aby popatrzyła na świat z innej perspektywy. Praca na oddziale wymaga na pewno dużej elastyczności i zgody na to, że nie pracuje się w idealnych warunkach, ale również pacjent nie znajduje się w idealnym momencie swojego życia. Każdego dnia wybieram koncentrację na tym, co jest możliwością, a nie przeszkodą w tych warunkach, w których pracuję.

---

MARTA NOWAK-KULPA
Psycholog, psychoterapeuta, obejmuje opieką terapeutyczną pacjentów Kliniki Chirurgii Onkologicznej i Rekonstrukcyjnej w Instytucje Onkologii w Gliwicach


 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki