Ekologia, a zwłaszcza tematyka klimatyczna, stała się modna. Stratedzy opozycji szukają w niej recepty na przyparcie do muru rządu, który stał się teflonowy. Może premier Mateusz Morawiecki polegnie jako „morderca klimatu”, skoro tyle innych oskarżycielskich formułek się go nie ima? Ale wiele osób traktuje sprawę wcale nie koniunkturalnie. Stykam się wręcz z opinią, że to po trosze kwestia pokoleniowa, że młodzi zauważają to, czego zauważyć nie chcą starsi. Choćby dlatego, że dłużej będą żyć na świecie z klimatem coraz bardziej psutym.
Toczą się też potępieńcze wojny o samą tę tezę. Są autorzy, głównie po prawej stronie, którzy budują sobie publicity na zaprzeczaniu, że istnieje coś takiego jak globalne ocieplenie. Jeśli zaś trudno im dowieść, że lata były kiedyś w Polsce równie gorące jak dziś, a trąby powietrzne szalały tak samo często, żądają dowodów na to, że to człowiek i przemysł mają z tym coś wspólnego. Skracając: nawet jeśli trudno dowodzić tak globalnych twierdzeń, jeszcze trudniej kwestionować istnienie smogu. Wystarczy wyjrzeć w mieście przez okno. Trudno też kwestionować, że tam, gdzie jest mniej zielono, klimat jest dla człowieka mniej przyjazny. Można by na tym – od tego zacząłem – zbudować klarowny podział polityczny. Ale on klarowny nie jest, co wróży nam jeszcze gorzej.
Oto Jan Śpiewak, warszawski aktywista miejski, ogłosił, że była prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz została liderką jednej z misji naukowych zajmujących się unijnym programem Horyzont. Ma on badać właśnie zmiany klimatu, szczególnie w miastach. Śpiewak przypomniał, że za ośmioletnich rządów PO w Warszawie, wycięto tu ćwierć miliona drzew. Pisowski minister Jan Szyszko ułatwił wycinki zmianami w prawie, a platformersi krytykowali go, ale w miastach, którymi rządzili, po prostu cięli. Śpiewak nazwał ten awans Gronkiewicz-Waltz „wpuszczaniem lisa do kurnika”. Przypomniał też o kolejnych inicjatywach obecnej platformerskiej ekipy rządzącej Warszawą, choćby o pomyśle budowania osiedla w miejscu, gdzie nad Jeziorkiem Czerniakowskim ostały się enklawy przyrody. Do podobnych sytuacji dochodzi w innych miastach rządzonych przez PO. Zamysł betonowania Górek Czechowskich w Lublinie nie został zablokowany nawet przez referendum. Mieszkańcy byli przeciw, ale za mało ich poszło do urn.
Mamy paradoksalną sytuację. To Morawieckiego oskarża się o „mordowanie klimatu”, o blokowanie stosownych przepisów na szczeblu unijnym. I faktycznie, PiS broni przemysłu opartego na węglu. Boi się wizji wymuszonej modernizacji tego przemysłu za grube miliardy. Możliwe, że postępuje źle, ale w tym tkwi jakiś dramatyczny dylemat. Bo co powiedzieć mieszkańcom Śląska? I skąd brać te miliardy? Liberalna opozycja skupiona wokół Platformy oburza się na obecny rząd. A równocześnie tam, gdzie sama rządzi, w dużych miastach, na potęgę wycina drzewa i betonuje przestrzeń. W interesie deweloperów. Czasem dotyczy to czołowych polityków opozycji: Gronkiewicz-Waltz była wiceprzewodniczącą PO, Rafał Trzaskowski, jej następca, jest brany pod uwagę jako kandydat na prezydenta całej Polski z jej ramienia. Powiadam: w oporach PiS widzę przynajmniej dramatyzm, tu zaś mamy miejskie geszefty.
Możliwe, że młodzi publicyści widzą kwestie klimatyczne ostrzej niż starsi. Ale gdy waży się kwestia zabudowy okolic Jeziorka Czerniakowskiego, w grę wchodzi przede wszystkim biznes. Chciwość jest kategorią ponadpokoleniową. Młodzi też chcą zarobić. Dyskusja na ile być, a na ile mieć, cały czas jest przed nami.