Rok 1982. W Rio de Janeiro odbywa się kongres chrystologiczny, podczas którego podejmowane są wybrane zagadnienia nauki o Chrystusie. Jednym z prelegentów jest kard. Joseph Ratzinger. Przedstawił on kilka punktów odniesienia dla chrystologii, jak sam to ujął. Wśród nich zawarł ważne stwierdzenie, które może nam pomóc w poznaniu Jezusa i zrozumieniu, co właściwie znaczy „iść za Jezusem”: „Według św. Łukasza to, kim jest Jezus, dostrzegamy właśnie wtedy, gdy widzimy Go na modlitwie. Chrześcijańskie wyznanie płynie z uczestnictwa w modlitwie Jezusa, z przywileju włączenia w nią i bycia jej świadkiem; jest wykładnią doświadczenia modlitwy Jezusa i dlatego trafnie Go pojmuje, gdyż wynika z uczestnictwa w tym, co jest Jego najgłębszą prawdą”.
Naśladowanie Jezusa
Gdybyśmy próbowali zdefiniować chrześcijaństwo, pewnie trafne byłoby przywołanie zdania, które na początku encykliki Deus caritas est zawarł wspomniany wyżej autor, ale już jako papież Benedykt XVI. Napisał: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”. Innymi słowy, chrześcijaństwo to nie jedynie zbiór zasad i norm postępowania, to przede wszystkim życie w zażyłości z Bogiem, w czym zachowywanie przykazań jest pomocne.
Człowiekowi, któremu zależy na tym, by na co dzień żyć w perspektywie Boga, powinno narzucić się od razu pytanie: jak to zrobić? Jak sprawić, by mieć żywą więź z Bogiem? Tego uczy nas właśnie Jezus Chrystus. Jeszcze raz Benedykt XVI, tym razem z pierwszej części trylogii Jezus z Nazaretu: „Bóg nie jest jednak odległym Nieznajomym. Ukazuje nam swe oblicze w Jezusie; wpatrując się w Jego czyny i w Jego wolę, poznajemy myśli samego Boga i Jego wolę”. A zatem kluczem do zrozumienia Boga jest poznanie Jezusa. Kluczem do poznania Jezusa jest przyglądanie się i uczestnictwo w Jego modlitwie.
Kościół rodzi się z modlitwy
Ewangelista Łukasz ukazuje nam Jezusa, który modli się przed ważnymi wydarzeniami. Zanim powołał Dwunastu, „wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga” (Łk 6, 12). Powołanie grona apostołów było w gruncie rzeczy powołaniem nowego ludu Bożego, który stanowił fundament rodzącego się Kościoła. Można więc powiedzieć, że Kościół rodzi się z modlitwy. To dlatego liturgia, która jest najdoskonalszym i najwznioślejszym aktem modlitwy, jaki możemy zanosić do Boga jako wspólnota, stanowi fundament życia Kościoła. Eucharystia nie bez powodu nazywana jest źródłem i szczytem chrześcijańskiego życia. Skoro tak, to w naszym codziennym życiu punktem wyjścia powinna być modlitwa. Każdą decyzję i każde działanie powinna poprzedzać ufna modlitwa do Boga.
Drugie doniosłe wydarzenie, jakim jest wyznanie Piotra, że Jezus jest Mesjaszem, ma miejsce, gdy – jak podaje św. Łukasz – Jezus „modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie” (Łk 9, 18). Uczniowie widzą Mistrza modlącego się na osobności. I choć patrzą z oddali, uczestniczą w Jego modlitwie. To właśnie z tego uczestnictwa rodzi się wiara Piotra. Tu jest ukryta druga ważna wskazówka: żywa wiara możliwa jest tylko wtedy, kiedy się modlimy. Bez modlitwy wiara umiera.
Trzecim ważnym wydarzeniem jest Przemienienie Jezusa. Dokonuje się ono na górze, oznaczającej w języku biblijnym miejsce spotkania z Bogiem, przestrzeń modlitwy. Jak podaje ewangelista Łukasz, „gdy [Jezus] się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9, 29). Cud Przemienienia Pańskiego dokonuje się w czasie modlitwy i ukazuje z jednej strony głębokie zjednoczenie Syna z Ojcem, a jednocześnie wskazuje, że to głębokie zjednoczenie dokonuje się właśnie na modlitwie.
Jezus umarł, modląc się
Najgłębszy sens modlitwy odsłania Jezus w Ogrodzie Oliwnym. Zmaga się tam ze sobą, drży na myśl o cierpieniu, jakie go czeka; napięcie w Nim jest tak wielkie, że poci się krwią. Prosi nawet: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich!”, ale natychmiast dodaje: „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!” (Łk 22, 42).
Celem naszego życia jest poszukiwanie woli Boga. Możemy mieć pewność, że wypełnienie tej woli uczyni nas prawdziwie szczęśliwymi, nawet jeśli będzie nas to wiele kosztować. Jezus w Ogrodzie Oliwnym dokonał bardzo ważnej rzeczy: całkowicie podporządkował swoją ludzką wolę woli swego Ojca. Uczy nas w swej modlitwie konania tych ważnych słów, które często powinny powracać na nasze usta: „Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!”.
Poszczególni ewangeliści różnią się w przekazie, jakie były ostatnie słowa Jezusa. Co do jednego są zgodni: Jezus umarł, modląc się. Mateusz i Marek przywołują początek Psalmu 22: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił”, który jest psalmem o cierpiącym i ocalonym Sprawiedliwym. U pozostałych ewangelistów Pan modli się innymi słowami. Nie mamy jednak wątpliwości, że Jezus modli się do końca, ucząc nas modlitwy wytrwałej, modlitwy w godzinie najcięższej próby i modlitwy, w której nadzieja upewnia się, że Bóg ją wysłuchuje i jest blisko modlącego się.
Abba, Ojcze
W Ogrodzie Oliwnym Jezus nazywa Boga swym Ojcem. Marek przytacza aramejski zwrot abba, który wyraża szczególną bliskość między Synem i Ojcem. Do Ojca Jezus będzie się modlił także z krzyża, prosząc o wybaczenie ludziom tego, że nie pojęli, kim On jest. W czasie ostatniej wieczerzy podczas tzw. Modlitwy Arcykapłańskiej, Jezus wielokrotnie zwraca się do Boga, nazywając Go Ojcem.
Dwóch ewangelistów pozostawia nam modlitwę, której Jezus nauczył swych uczniów. Nazywamy w niej Boga naszym Ojcem. Św. Łukasz sytuuje ją w szczególnym kontekście. Uczniowie widzieli, jak Jezus modlił się, i prosili Go: „Panie, naucz nas się modlić” (Łk 11, 1). Obserwowanie modlącego się Jezusa, Jego wyjątkowej, intymnej, czułej relacji do Ojca, rozważanie tej szczególnie cennej pamiątki po Nim, jaką jest modlitwa „Ojcze nasz”, powinny być nam szczególnie pomocne w procesie poznawania Boga i chodzenia Jego drogami.
Praktyczne wskazówki
Obok wnikania w istotę modlitwy Jezusa, w to, co ona mówi o Nim, o Jego relacji do Ojca, i czego nas uczy, warto też przyglądać się temu, jaką postawę i gesty przyjmuje Jezus na modlitwie. Klasyczna duchowość zakłada cztery podstawowe elementy modlitwy, jakimi są: uwielbienie, dziękczynienie, przeproszenie i prośba. U Jezusa widzimy wszystkie te elementy. Chrystus często uwielbia swego Ojca, chociażby wtedy, gdy dziękuje Mu, że sprawy królestwa Bożego zakrył przed ludźmi nadętymi, a odkrył przed pokornymi. Modlitwa dziękczynienia pojawia się na ustach i w sercu Jezusa wielokrotnie, na przykład podczas wskrzeszenia Łazarza czy podczas ostatniej wieczerzy. Szczególnym wyrazem modlitwy przebłagalnej jest umieranie Pana na krzyżu wraz z głośnym wołaniem: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 33, 34). Wreszcie ewangeliści często ukazują nam Jezusa, który prosi, i – co ważne – otrzymuje. Kiedy Jezus modli się za zmarłego Łazarza, od razu dziękuje Ojcu za wysłuchanie; po chwili Łazarz wychodzi z grobu.
Na modlitwę Jezus często udaje się sam, wybiera miejsce odosobnienia. We współczesnym świecie, w którym człowiek zdaje się ciągle za czymś gonić, takie zatrzymanie jest szczególnie ważne. Zwłaszcza że Jezus często udaje się na modlitwę nocą, po całym dniu pracy, głoszenia słowa i czynienia znaków. Z pewnością odczuwał zmęczenie, potrzebował snu, a jednak szedł jeszcze na modlitwę. Chciał być z Ojcem.
Na tej modlitwie Jezus często posługiwał się gestami, modlił się całym ciałem. Wznosił oczy ku niebu. Padał na kolana. Wyciągał ręce. W modlitwie ważne jest, by wyrażać całego siebie, by czuć się podczas niej swobodnym. Jak dziecko przed ojcem.
Będąc w Kalwarii Zebrzydowskiej w 1979 roku, św. Jan Paweł II powiedział pielgrzymom: „Niech z tego miejsca do wszystkich, którzy mnie słuchają tutaj albo gdziekolwiek, przemówi proste i zasadnicze papieskie wezwanie do modlitwy. A jest to wezwanie najważniejsze. Najistotniejsze orędzie!” .
Modlitwa jest kluczem do poznania Jezusa i zrozumienia, co znaczy iść za Nim.