Logo Przewdonik Katolicki

Samotność idola

Natalia Budzyńska
Fot. Psychology Forever_Wikipedia_CC BY-SA 4.0

Kto po śmierci Amy Winehouse nie odtworzył filmiku z zataczającą się na scenie wokalistką? Kto nie oglądał jej zdjęć biegnącej na bosaka po ulicy? Po filmie Amy oskarżeni czujemy się wszyscy.

„Jeśli kiedyś stanę się sławna, to najprawdopodobniej oszaleję” – mówi Amy Winehouse jeszcze bez charakterystycznego makijażu, fryzury i tatuaży. Film o tej niezwykłej artystce wzbudza ogromne emocje i oskarża współczesną kulturę, dla której wszystko jest na sprzedaż.
„To niemożliwe” – pomyślałam cztery lata temu, gdy podczas festiwalu filmowego Nowe Horyzonty dowiedziałam się o śmierci Amy Winehouse. W tym roku na tym samym festiwalu mogliśmy obejrzeć premierowy pokaz filmu dokumentalnego o tej wspaniałej wokalistce o niezwykłym głosie i ogromnym talencie. Kilka miesięcy temu na ekranach kin gościł dokument o innym artyście, który zmarł w tragicznych okolicznościach u szczytu sławy. Kurt Cobain i Amy Winehouse mieli 27 lat i cały świat u stóp. A jednak nie sposób powiedzieć o nich, że byli szczęśliwi. Dużo mówi się sloganów o tym, że uzależnienie od narkotyków czy alkoholu to cena sławy, z którą sobie nie poradzili, że to wina tak zwanych przyjaciół, których w momentach sukcesu pojawia się zbyt wielu, że na młodych ludziach
nieprzyzwyczajonych do dużych pieniędzy i medialnego szumu żerują bezwzględni nowi znajomi. Owszem, wszystkie te elementy można odnaleźć w życiu Kurta Cobaina i Amy Winehouse. Jednak oba dokumenty, świetnie zresztą zrealizowane, pokazują coś więcej: oto portrety samotnych i cierpiących osób, niezwykle utalentowanych, które rozpaczliwie poszukiwały akceptacji. Można widzieć w ich życiu patologię i destrukcję, można obłudnie oburzać się na to, że narkoman i alkoholiczka stają się ikonami popkultury. Ale pierwsze, co zobaczyłam na obu filmach,  to porzucone dzieci, ofiary rozbitych rodzin, pragnące bezwarunkowej miłości, którym świat rozbił się na kawałki w dzieciństwie i nigdy nie potrafili go sobie na nowo ułożyć.  Muzyka mogła pomóc. I pomagała do pewnego momentu. Do czasu, gdy wkroczyły koncerny wydawnicze, pieniądze, sława, media. I oczekiwania.
 
Koszmary Kurta
Mały Kurt na dziecinnym rowerku, uśmiechnięty chłopiec w ramionach matki. Potem nastolatek podrzucany do krewnych, pomieszkujący trochę u ojca i macochy, babci, matki, a wreszcie u kumpli i pod mostem. Obraz dorastania Kurta Cobaina aż boli. Dziecko niechciane, przeszkadzające, sprawiające wieczne problemy, a tak naprawdę wołające o uwagę. Brett Morgen miał do dyspozycji archiwalne nagrania filmowe, których dotąd nie dostał żaden dokumentalista, a przecież filmów o Cobainie powstało już kilka. Ten jako pierwszy został wyprodukowany z błogosławieństwem wdowy, kontrowersyjnej Courtney Love, oraz córki Frances Been. Morgan pracował nad materiałami osiem lat, pokazał film o samotnym i cierpiącym człowieku, wokół którego świat zaczął krążyć zbyt szybko. Film Montage of Heck dostał owacje na festiwalach Berlinare i Sundance, ale tak naprawdę nie wnosi nic nowego. Największą zasługą są animacje stworzone na bazie rysunków Cobaina z jego zeszytów. Depresyjny nastrój, klimat lęku i bólu, koszmarne wizje i narkotykowe halucynacje. Mnóstwo obcych ludzi, którzy chcą stać się przyjaciółmi, plotki i pomówienia, dilerzy na wyciągnięcie ręki. Marzenie o rodzinie, miłości i domu. I świetna muzyka, którą uwielbiano w latach 90. XX wieku. Film Morgena to intymny obraz zagubionego człowieka, który w muzyce znalazł ucieczkę od świata, ale zbyt szybko ten świat zawładnął muzyką i nim samym. Kurt Cobain, jeden z najwybitniejszych muzyków współczesności, uciekł z odwyku, przedawkował heroinę i zastrzelił się w swoim domu w Seattle.
 
Amy woła o pomoc
Asif Kapadia nigdy nie spotkał Amy Winehouse, nawet nigdy nie był na jej koncercie. Pracę nad filmem biograficznym zleciła mu wytwórnia płytowa Universal, która wydawała płyty Winehouse. Kapadia niczym detektyw przez trzy lata gromadził materiały, by z wielogodzinnych rozmów z najbliższymi skroić portret nie idola, ale młodej kobiety z krwi i kości. Film miał premierę w Cannes i podobnie jak na Nowych Horyzontach, większość widzów wychodziła z kina z chusteczkami w dłoniach. Ale nie dlatego, że to film ckliwy, epatujący tanimi chwytami. Rodzina Amy zarzuca reżyserowi, że oskarża ich o porzucenie córki, o to, że nie dbali o nią należycie, że ważna była dla nich jej sława. Szczególnie ojciec Amy, Mitch Winehouse, poczuł się zdegustowany i obrażony tym, że Kapadia nie pokazał, jak troszczył się o córkę. Film ukazuje toksyczną miłość między ojcem  i córką. Mitch porzucił rodzinę, gdy Amy miała 10 lat. Dość szybko z tego powodu popadła w bulimię i zaczęła pić alkohol. Miała też myśli samobójcze. Z filmu wynika, że nikt z rodziny właściwie się tym nie przejmował. Trzynastolatka brała środki antydepresyjne, bardzo szybko wyprowadziła się z domu, wiązała się z mężczyznami. Żyła kompulsywnie. Dotychczas opinia publiczna winą za jej śmierć obarczała jej byłego męża, także uzależnionego od narkotyków. Kapadia zwrócił większą uwagę na ojca, który nie odstępował jej na krok, gdy osiągnęła zaskakujący dla niej samej sukces, ale nie widział żadnego zagrożenia, gdy popadała w coraz silniejszy nałóg. Nagrała zaledwie dwie płyty, obie odniosły niebywały sukces za sprawą wspaniałego, bardzo charakterystycznego głosu. Film Kapadii jest dramatyczny, bo pokazuje destrukcję życia zwykłej dziewczyny z Londynu. Przemiana uśmiechniętej młodej nastolatki w posiniaczoną, przeraźliwie chudą młodą kobietę jest wstrząsająca. Kapadia nie pokazuje „gadających głów”, oglądamy Amy z różnych etapów jej życia, słuchamy jej muzyki i nagle widzimy, że śpiewała o tym, co czuła: wołała o pomoc.
 
Oskarżeni
Kto po śmierci Amy Winehouse nie odtworzył choć raz filmiku na YouTube pokazującego zataczającą się na scenie wokalistkę? Kto z niezdrową ciekawością nie oglądał jej zdjęć z rozmazanym makijażem, biegnącą na bosaka po ulicach Londynu? Po filmie Amy oskarżeni czujemy się wszyscy. Przejmujący jest fragment filmu, pokazujący jak Amy ucieka przed ścigającymi ją z aparatami  paparazzi. Im bardziej była osaczona przez media, tym więcej piła. A potem cały świat mógł oglądać jej zdjęcia na pierwszych stronach brukowców i plotkarskich portali, komicy w swoich programach używali sobie na jej nałogu, współpracownicy chcieli zarabiać i zarabiać (jak można było ją wypuścić na scenę w stanie kompletnego upojenia?), ojciec chciał ogrzać się w cieniu jej sławy (wprawdzie ją wspierał, ale w sławie, a nie w walce z nałogiem, bo jak można wytłumaczyć jego odwiedziny w klinice odwykowej z kamerą telewizyjną u boku?). W ciągu ostatnich tygodni otoczona była przez ochroniarzy i ludzi, którzy całkowicie kierowali jej życiem. Umarła w samotności, bardzo pijana – takiej ilości alkoholu jej wycieńczony organizm nie mógł znieść. „Nie jestem dziewczyną, która chce zostać gwiazdą. Jestem dziewczyną, która śpiewa” – mówi Amy w świetnym dokumencie Asifa Kapadia.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki