To jeden z najznamienitszych festiwali odbywających się w Polsce i jeden z trzech – obok chopinowskiego i beethowenowskiego – wpisanych na listę Europejskiego Stowarzyszenia Festiwali Muzycznych w Genewie. Dzięki temu oficjalnie nadano mu rangę międzynarodowego. W tym roku był niezwykle różnorodny: proponował repertuar „od koncertu dla miłośników muzyki filmowej, przez najbardziej efektowną klasykę, po mistyczne uniesienia modernizmu”. Koncerty, od 5 do 14 września, odbywały się pod wspólnym tytułem „Z ciemności w światło”.
Czułe requiem
Sobota, drugi dzień festiwalu, we Wrocławiu koncert poświęcony jego twórcy – śp. Andrzejowi Markowskiemu, grany przez rodzimych artystów. W polskokatolickim kościele pw. św. Marii Magdaleny we Wrocławiu, w którym odbywa się spora część koncertów, w miejscu ołtarza ustawiono kaskadową scenę. Artyści z Orkiestry Symfonicznej NFM dostrajają instrumenty w bocznej nawie. Wszystkie miejsca siedzące są zapełnione. – Artysta zauważa to, czego nie dostrzega zwykły człowiek, wyczuwa to, czego większość z nas nie pojmuje. Koncerty tegorocznej edycji dotykają właśnie takich emocji – umykających racjonalnemu opisowi, zwłaszcza tematyki życia i śmierci – mówi Andrzej Kosendiak, dyrektor Festiwalu i dyrektor Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu. Taki jest dzisiejszy koncert, wśród dzieł dwudziestowiecznych kompozytorów, m.in. Igora Stawińskiego (1882–1971) i György’iego Ligeti (1923–2006), przeważają te, dotykające spraw ostatecznych. W niecodzienny sposób czyni to Stabat Mater w aranżacji Karola Szymanowskiego (1882–1937). Średniowieczna pieśń wielkopostna, opisująca śmierć Zbawiciela, stała się requiem o nagłych odejściach. Utwór miał być napisany na zamówienie ówczesnego mecenasa sztuki, Bronisława Krystalla, na cześć jego przedwcześnie zmarłej żony – skrzypaczki. Impulsem do pracy nad dziełem stał się ostatecznie nieszczęśliwy wypadek: tragiczna śmierć siostrzenicy Szymanowskiego Alusi Bartoszewiczówny. Tak powstało dzieło w muzycznej formie delikatne i czułe, kontrastujące z chropawą treścią.
Śmierć króla
Ze śmiercią związany był także kolejny, niedzielny koncert prowadzony przez Václava Luksa – założyciela praskiej orkiestry barokowej Collegium 1704 oraz zespołu wokalnego Collegium Vocale 1704. Zostały na nim zaprezentowane m.in. utwory dworskiego kompozytora doby baroku, Czecha Jana Dismasa Zelenki. Te same, które rozbrzmiewały w dworskiej kaplicy w Dreźnie w 1733 r., podczas uroczystości pogrzebowych Augusta II Mocnego. A dokładnie – jego serca (ciało spoczywa na Wawelu, wnętrzności w kościele kapucynów w Warszawie). – Żarliwa modlitwa poddanych i przepiękna muzyka jednego z dworskich kompozytorów, Jana Dismasa Zelenki (1679–1745), miały wyjednać odpuszczenie win królowi, który w ostatnich słowach wyznał: „Całe moje życie było jednym nieprzerwanym grzechem” – podkreśla Joanna Michalska z biura prasowego festiwalu. – Koncepcja światłości wiekuistej leży u podstaw niemal każdego utworu religijnego. I zawsze dzieła te wiodą nas z ciemności w światłość – zauważa dyrektor artystyczny festiwalu Giovanni Antonini. Taki kierunek nadał niedzielnemu koncertowi utwór zaprezentowany w drugiej części. Psalm Dixit Dominus, którego tematem jest triumf Mesjasza, przyczynił się do ogromnego sukcesu jego twórcy Georga Friedricha Händla (1685–1759) we Włoszech. A podczas tegorocznego Wratislavia Cantans – do przeniesienia uwagi na dominujący temat światła.
Instrument Leonarda
Najdłużej działającym zespołem spośród festiwalowych gości jest belgijski Collegium Vocale Gent, istniejący już od czterdziestu czterech lat, jak podkreślają organizatorzy. Natomiast najbardziej ekscentrycznym artystą 49. edycji Wratislavia Cantans jest Giovanni Sollima –jedyny kompozytor prezentujący na festiwalu własne utwory. Ponadto atrakcją festiwalu był także ekstrawagancki instrument projektu Leonarda da Vinci. Jednocześnie klawiszowy i smyczkowy. Viola organista – bo tak się nazywa ta ciekawostka – to skrzyżowanie wiolonczeli, klawesynu i liry korbowej. – Instrument nigdy nie wszedł do powszechnego użytku i pozostawał w zapomnieniu przez cztery wieki – informuje Joanna Michalska. Violę organistę zrekonstruował Sławomir Zubrzycki, pianista i kompozytor. Zajęło mu to trzy lata. Zaprezentował instrument w przepięknej scenerii zamku Książ, wykonując utwory XVI- i XVII-wiecznych kompozytorów.
Czterolatki grają Vivaldiego
Podczas tegorocznej edycji zagrała także najmłodsza orkiestra świata – Orchestra Suzuki di Torino. „Wszystkie dzieci japońskie mówią po japońsku! Myśl ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Skoro wszystkie mówią po japońsku bez trudu i płynnie, musi w tym tkwić jakiś sekret. Dzieci na całym świecie uczą się języka ojczystego z doskonałym rezultatem. Dlaczego nie zastosować tej samej metody w kształceniu innych umiejętności?” – ta myśl zainspirowała japońskiego skrzypka Shinichi Suzuki (1898–1998) do poszukiwania skutecznych metod rozwoju talentów u dzieci. Nie po to, by wychowywać muzykalnych geniuszy, ale przede wszystkim, by rozwijać zdolności dziecka w sposób harmonijny i kształtować szlachetnego, wrażliwego człowieka. Suzuki twierdził, że „Jeśli dziecko nie radzi sobie z arytmetyką, jego inteligencję ocenia się poniżej przeciętnej. A przecież każde potrafi bardzo dobrze posługiwać się trudnym językiem ojczystym. Moim zdaniem dziecko, które nie radzi sobie z arytmetyką, nie jest mniej inteligentne. Po prostu jego zdolności czy umiejętności nie zostały we właściwy sposób rozbudzone. Wydało mi się zdumiewające, że nikt przedtem na to nie wpadł, choć oczywistość tego faktu potwierdza cała historia ludzkości: tajemnica tkwi w ćwiczeniu!”. Suzuki opracował metodę uczenia gry na instrumentach muzycznych na zasadzie naśladownictwa dzieci od trzeciego roku życia. Mali artyści z Orchestra Suzuki di Torino nauczani tą właśnie metodą. Najmłodsza orkiestra świata wykonała utwory m.in. Antonio Vivaldiego (1678–1741), Wolfganga Amadeusa Mozarta (1756–1791), Giuseppe Verdiego (1813–1901).
Światłość
„«I stała się światłość» – prosty, ale monumentalny akord C-dur wyśpiewany przez chór i zagrany fortissimo przez orkiestrę to jeden z najbardziej przejmujących fragmentów muzycznych wszech czasów. Właśnie od światła, zdaniem Haydna, rozpoczął Bóg dzieło stworzenia” – czytamy na stronach festiwalu. Oratorium Stworzenie świata Josepha Haydna (1732–1809), którego prawykonanie w Wiedniu stało się ogromnym sukcesem, było finałem tegorocznego Wratislavia Cantans. – Narratorami oratorium są archaniołowie Gabriel i Rafael oraz znany z apokryfów archanioł Uriel, którzy opowiadają o kolejnych dniach stwarzania świata. Niezwykle sugestywna muzyka odmalowuje przed nami obrazy burzy, śnieżycy, spienionego morza, a w tak zwanej „arii zoologicznej” Gabriela ewidentnie słyszymy ryk lwa, ociężałe kroki bydła i niemiłosiernie wolne pełzanie robaków. Później pojawiają się Adam i Ewa, którzy wychwalają Stwórcę, a sobie wzajemnie wyśpiewują miłość – mówi o utworze Joanna Michalska. – Nic nie zapowiada grzechu i wygnania z raju, którego Haydn nie zawarł w oratorium. Tylko jeden z archaniołów ostrzega pierwszych ludzi przed oszukańczą pokusą. – Cieszę się, że Wratislavia Cantans także w tym roku składa się z wydarzeń niepowtarzalnych, które dają możliwość współpracy naszych rodzimych muzyków ze słynnymi artystami z całego świata – mówi Andrzej Kosendiak. – Tak jak dyrektor artystyczny festiwalu, Giovanni, jestem przekonany, że muzyka jest światłem rozjaśniającym nasze życie, a światło naszym kresem.