Biblijne opowiadanie o wskrzeszeniu Łazarza daje przedsmak zmartwychwstania. Możemy doświadczyć go również w naszej codzienności: gdy w smutku dostrzegamy jakiś sens, gdy w kryzysie lub cierpieniu pojawia się nadzieja, gdy wśród ludzi rośnie pokój i zaufanie.
Ewangelia o śmierci i wskrzeszeniu Łazarza jest historią bliską codziennemu doświadczeniu. Także w naszym życiu wiele rzeczy rozgrywa się tak, jak to opisał św. Jan. Oto Łazarz umiera. Był nie tylko przyjacielem Jezusa, ale też powszechnie szanowanym i kochanym człowiekiem. Nie wiemy, ani na co chorował, ani jakie były bliższe okoliczności jego śmierci. Widzimy jednak, jaki wstrząs, smutek i łzy spowodowało jego odejście. Dowiadujemy się, że jego śmierć wywołała wiele pytań, poniekąd wstrząsnęła wiarą jego bliskich. Oto stoją przy jego grobie kobiety i mężczyźni. I płaczą. Wśród nich płacze Jezus.
Pytania o sens
Wszyscy są poruszeni z powodu tej śmierci. Takie sytuacje zdarzają się w naszych rodzinach, wśród naszych przyjaciół. Umiera ukochany człowiek i jesteśmy głęboko wstrząśnięci i zszokowani. Łzy same napływają do oczu. Ze ściśniętego gardła nie można wydobyć słowa. Też mamy pytania. Dlaczego? Jaki to ma sens? Pytania, na które nie od razu znajdujemy odpowiedź.
Siostry Łazarza także stawiają Jezusowi pytania. A może to nawet wyrzut? „Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Czyli innymi słowy, jak Jezus mógł do tego dopuścić? Czy to nie są niekiedy i nasze pytania: Co mam z mojej modlitwy, co mi daje moja wiara, co mam z tego, że chodzę do kościoła? Tak samo jak inni chorujemy na raka, tak samo jak innym umierają i nam nasi bliscy…
Czy rzeczywiście o to właśnie chodzi w naszej wierze: o to, co ja z tego będę miał? Czy nie patrzymy wtedy tylko w perspektywie tego świata? Czy dla nas „życie” oznacza tylko te kilkanaście lub kilkadziesiąt lat tutaj, na ziemi? Czyż nie chodzi o wiele bardziej o to, by dany nam czas wykorzystać maksymalnie na miłość ofiarowaną Bogu i ludziom? Tak uczy Jezus. Kiedy czytam Ewangelie, nigdzie nie znalazłem miejsca, w którym Jezus obiecywałby, że tym, którzy w niego wierzą, będzie łatwiej. Wręcz przeciwnie, Jezus zapowiada przeciwności, nie ukrywa prawdy o krzyżu. Napotkałem jednak wiele fragmentów, gdzie Chrystus zapewnia: „Ja jestem z wami, nie bójcie się”. Chodzi więc o to, by nawet w największym cierpieniu ocalić w sobie wiarę i cenić życie, dlatego właśnie, że jest tak kruche. I uwierzyć, że nasze życie naprawdę nigdy się nie kończy.
W pełnej cierpienia sytuacji, kiedy rana jest jeszcze bardzo świeża, takie przemyślenia nie zawsze dają nam pociechę, nie koją naszego smutku. Ewangelia o wskrzeszeniu Łazarza nie ma być jednak tanim pocieszeniem. Jezus idzie do grobu i płacze. Jest z człowiekiem w jego smutku, On wie, jaką pustkę pozostawia śmierć ukochanej osoby. Jezus pokazuje, czego potrzebują najbliżsi, czego my potrzebujemy w sytuacji żałoby i smutku: obecności, wyciągnięcia pomocnej dłoni, dodania siły i otuchy, współczucia tym, którzy płaczą.
Jezus idzie jednak dalej. Objawia swoją moc. Każe otworzyć grób i woła Łazarza, wzywa go do życia. Zmarły, który nogi i ręce ma związane opaskami, wychodzi z grobu.
Wskrzeszenie a zmartwychwstanie
Św. Jan redagował swoją Ewangelię długo po zmartwychwstaniu Jezusa. Pisał ją, wiedząc, że Jezus ostatecznie pokonał śmierć. Chce powiedzieć: żaden grób, żaden kamień, żadne opaski nie mogą zatrzymać tego, którego Jezus wzywa do pełni życia.
Wskrzeszenie Łazarza jest zatem zapowiedzią zmartwychwstania Chrystusa i obietnicą naszego zmartwychwstania. To coś więcej niż reanimacja zwłok. Chodzi o radykalną przemianę, o rewolucyjną nowość, wykraczającą poza granice ludzkiej wyobraźni. Zmartwychwstanie to ekstremalnie inne życie, które nie zna już cierpienia, łez, smutku, rozstania i śmierci. Tym właśnie różni się od wskrzeszenia. Łazarz wrócił do dawnego życia w doczesnym ciele, nadal podlegał naturalnym prawom przemijania i w końcu znów musiał umrzeć – przejść przez granicę śmierci. Jezus, który zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co umarli, ukazuje dalszą perspektywę: zmartwychwstania ciała ludzkiego i powołania człowieka do życia wiecznego.
Święty Augustyn pisał: „W żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała”. Tak było od samego początku. Podobne pytania stawiał apostoł Tomasz, jeden z uczniów i przyjaciół Jezusa. Trzeciego dnia po Jego śmierci inni uczniowie przekazali radosną wiadomość, że Jezus żyje. Ale Tomasz im nie wierzy, jest sceptyczny. Chce zobaczyć Jezusa na własne oczy, więcej – chce dotknąć jego ran na rękach. Chce się namacalnie przekonać, że Jezus żyje. Być może dlatego wydaje się bliski, a nawet w jakiś sposób sympatyczny współczesnym ludziom – nie chce, żeby inni opowiadali mu bajki. Tomasz szuka tego, co namacalne, uchwytne, możliwe do udowodnienia.
Radykalnie nowe życie
W sposób naturalny pojawia się pytanie, jak to się stanie, że ciało, którego śmiertelność jest tak oczywista, miałoby rzeczywiście zmartwychwstać? Na czym polega radykalnie nowe życie?
Chciałoby się zaspokoić ciekawość i poznać trochę szczegółów. Musimy jednak zachować umiar, inaczej popadniemy w religijną fantastykę. Ewangelie opisują, że Jezus nie pozostał w grobie, lecz żyje. Nie mówią jednak, w jaki sposób to się dokonało. Ani Biblia, ani teologia nie wdają się w szczegółowe opisy przyszłego życia. Św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian pisze na przykład: „Powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wcześniej nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem... Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne... Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność (1 Kor 15, 35–37.42.53). W tym samym liście apostoł precyzuje, że rzeczywistość zmartwychwstania przekracza wszelkie ludzkie doświadczenia i oczekiwania. Pan Bóg pozytywnie nas zaskoczy: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9).
Te słowa św. Pawła muszą nam wystarczyć. Ale już teraz mogą w nas obudzić tęsknotę za zmartwychwstaniem i umocnić wiarę w Boga, który ma moc, by dać człowiekowi nowe życie.
Żyć zmartwychwstaniem już teraz
Wróćmy jednak do biblijnego opowiadania. Podsumowując, można stwierdzić, że historia o wskrzeszeniu Łazarza ukazuje prawdę o ludzkiej egzystencji oraz o przyszłości, którą Bóg dla nas przygotował i która sięga w wieczność.
Dlatego bardzo krótkowzroczne jest żyć tak, jakby ten świat i to ziemskie życie były już wszystkim, co nas czeka. Ktoś powiedział, że miarą inteligencji człowieka jest czas, na jaki potrafi on wybiec myślami i planami w przyszłość. Prymitywny i nieinteligentny nasyca się chwilą i dla niej poświęca wszystko. Roztropny urządza się w życiu, planując aż do śmierci. Prawdziwie inteligentny planuje i urządza się na wieczność. To byłoby rzeczywiście bardzo niemądre, gdybyśmy tylko w tym świecie pokładali nadzieję, a niczego nie oczekiwali od Boga. Dla naszych zmarłych to oczekiwanie już się skończyło. Oni są krok przed nami. Już nie wierzą, oni wiedzą i widzą. Oni już doświadczają tego, co mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „Ja Jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto wierzy we mnie, nie umrze na wieki”. I potem Jezus stawia pytanie: „Wierzysz w to?”. Marta, siostra Łazarza, odpowiedziała w swoim imieniu: „Tak, Panie, wierzę”. Także my jesteśmy wezwani, by dać własną odpowiedź, nie tylko słowami i deklaracjami, ale przede wszystkim naszym stylem życia, naszą niezachwianą nadzieją, naszą żywą miłością.
Czujemy wyraźnie, że wskrzeszenie Łazarza może wydarzyć się codziennie na nowo. Inne są tylko imiona tych, których Jezus wzywa, żeby wyszli z grobu. I groby też bywają inne. Groby smutku, zdrady, osamotnienia, lęku lub bólu. Groby nierozwiązanych wciąż opasek, które krępują nie tylko ręce i nogi, ale przede wszystkim serca. Żyć zmartwychwstaniem to wierzyć, że Pan Bóg nie pozostawia nas samych w cierpieniu i towarzyszy w zmaganiach o piękne i dobre życie. Wierzyć również w to, że Bóg może odwrócić zło i zamienić je w dobro. To jest przedsmak zmartwychwstania: gdy w smutku dostrzegamy jakiś sens, gdy w kryzysie lub cierpieniu pojawia się nadzieja, gdy wśród ludzi rośnie pokój i zaufanie – wtedy właśnie możemy doświadczyć, na czym polega nowe życie, którego pragnie dla nas Jezus.
Bóg ofiarowuje nam życie, bardzo osobiście. Bóg daje życie wciąż na nowo – a potem już na zawsze.