W minionym roku, we wspomnienie św. Franciszka z Asyżu, w Księdza kościele, jako jednym z nielicznych w Polsce, odbyła się Msza św., podczas której pobłogosławione zostały przyprowadzone przez wiernych zwierzęta. Czy wszyscy parafianie przyjęli to z aprobatą? Idea błogosławienia zwierząt w świątyni nie jest przecież zbyt popularna.
– Nie było żadnych protestów, a wręcz przeciwnie, spotkało się to z wielką życzliwością, zwłaszcza dzieci. To głównie one przyszły ze swoimi pupilami. Dominowały psy i koty, ale nie brakowało królików, chomików, myszek, żółwi, ptaków. Były nawet rybki w słoiku. Zorganizowaliśmy konkurs i na koniec liturgii nagrodę otrzymali właściciele największego i najmniejszego przyprowadzonego zwierzaka.
Postać św. Franciszka i jego miłość do zwierząt są wszystkim dobrze znane. Nikt chyba też nie ma wątpliwości, że Bóg stworzył świat dla wszystkich, czyli także dla zwierząt, naszych braci mniejszych. Nie burzymy hierarchii, bo to człowiek jest koroną stworzenia, ale pamiętamy, że na początku dziejów świata między ludźmi i zwierzętami panowała pełna harmonia.
Jezus przyrównał swoją troskę o ludzi do troski dobrego pasterza o swoje owce, który nawet potrafi za nie oddać życie. Chyba taka postawa czułego opiekuna zwierząt nie jest zbyt częsta w świecie, w którym zwierzę zdegradowane zostało do roli przedmiotu, z którym można zrobić wszystko.
- Zwierzęta są po to, by człowiekowi służyć, ale też człowiek powinien okazywać im szacunek, troskę i miłość, zresztą nie tylko zwierzętom, ale całej przyrodzie. Człowiek ma panować nad całym stworzeniem i w tym panowaniu ma naśladować Boga. Panowanie naszego Stwórcy nie ma nawet cienia wywyższania się, nie ma w sobie nic niszczycielskiego. Bóg powołał człowieka do panowania nad stworzeniami nierozumnymi. Chce, by nasze panowanie przypominało Jego. Mamy zgłębić dobroć i rozumność dzieła Bożego. Panowanie to nie tyrania, sianie spustoszenia i bólu. Jeśli to robimy, to jesteśmy naśladowcami diabła niszczyciela, a nie Boga.
Nasze relacje ze światem niższym od nas zakłócił grzech. Pamiętajmy, że pozwolenie na jedzenie mięsa człowiek otrzymał od Boga dopiero po grzechu pierworodnym. W raju była między nami doskonała harmonia. Stosunki człowieka ze zwierzętami i całą przyrodą były wzorowe. W biblijnym opisach odkupionego świata widzimy zapowiedź przywrócenia tamtej harmonii.
Nim to nastąpi, mamy obecnie z jednej strony domowe zwierzęta, które często traktujemy jak członków rodziny, a z drugiej strony fabryki śmierci, czyli wielkoprzemysłowy chów trzody chlewnej, bydła czy ptactwa, gdzie zwierzęta wbrew naturze całe życie są brutalnie eksploatowane, zamknięte w ciasnych, ciemnych klatkach, celowo okaleczane bez znieczulenia (kastrowane, znakowane, przycinane), a potem zabijane często w bardzo okrutny sposób.
– W wyniku przemian cywilizacyjnych, na przestrzeni ostatnich pokoleń nasz stosunek do zwierząt bardzo się pogorszył. Trzeba go na nowo przemyśleć. Wielu ludzi bez cienia wstydu wprost mówi, że nie lubi zwierząt lub że są im obojętne. Zwłaszcza wśród ludności wiejskiej prawie całkowicie zanikło dawne poczucie zbratania z przyrodą. Kiedyś rolnik lubił swoje zwierzęta gospodarskie, nadawał im nawet imiona, otaczał je troską. Czuł, jak bardzo jego los zależy od zwierząt. Krowa często była najważniejszą żywicielką rodziny, podobnie koń, bez którego nie można było sobie wyobrazić prac polowych. Dziś dominuje mentalność produkcyjna. Zwierząt się już nie hoduje, tylko produkuje. Liczy się jak największy zysk, jak najmniejszym kosztem, bez zwracania uwagi na dobro zwierząt, które w całym procesie produkcji od narodzin do śmierci cierpią. I to wszystko w czasach, kiedy nauka niezbicie dowiodła, jak bardzo zwierzęta potrafią być wrażliwie nie tylko na ból fizyczny, ale i na stres psychiczny.
Nie możemy być obojętni na fakt, że zwierzęta czują i przeżywają. Etyka chrześcijańska nigdy nie zabraniała zabijania zwierząt, ale też nie zezwala na zadawanie im niepotrzebnego bólu czy na przedmiotowe traktowanie.
Był Ksiądz kiedyś gościem audycji radiowej, podczas której jeden ze słuchaczy zadzwonił do studia i zaproponował, by kapłani włączyli się w akcję uświadamiania, jakie powinności mamy w stosunku do zwierząt. Zaproponował, by np. księża chodzący po kolędzie, zwłaszcza na wsiach, pytali też o los gospodarskich zwierząt, w tym psów przy budach. By pytali, czy mają ciepłe miejsce do spania, a na szyi miękką obrożę i nie za krótki łańcuch. Czy uważa Ksiądz, że to dobry pomysł?
– Oczywiście. Nic nie stoi na przeszkodzie, by księża zwracali na to baczniejszą uwagę. Nasz stosunek do całej przyrody jest wypadkową naszego człowieczeństwa. Powinniśmy się odnosić życzliwie zarówno do ludzi, jak i do zwierząt. Przypominać o tym trzeba nie tylko na wsiach, ale także w miastach. Tu jest problem bezpańskich psów i kotów. Im też należy się nasza opieka. Zwłaszcza teraz, gdy nastały chłody. Dokarmiajmy ptaki, kotom wystawmy przy domu miseczkę z wodą i jedzeniem, uchylmy piwniczne okno, by miały gdzie się schować przed mrozem.
Na naszej plebanii zadomowiły się bezpańskie koty, które wcześniej regularnie dokarmialiśmy i żyjemy w pełnej symbiozie. Koty są pożyteczne, bo odstraszają gryzonie. Opieka należy się także bezpańskim psom. Przygarniajmy je i okazujmy im serce. Dobry chrześcijanin nie może przejść obojętnie nie tylko koło potrzebującego człowieka, ale i zwierzęcia. Św. Franciszek na pewno nie pozostałby obojętny.
Ks. Włodzimierz Kwieciński, z zamiłowania aktor, dziennikarz i poeta. Przez szereg lat był współautorem spektakli i organizatorem pracy artystycznej w poznańskim „Teatrze Ósmego Dnia”. Obecnie współpracuje m.in. z serwisem internetowym www.portal.pl; tygodnikiem „Antena” i „Magazynem Literackim”.